Ani daleko, ani podróż nie zabiera zbyt wiele czasu. Londyn jest na wyciągnięcie ręki, więc dlaczego nie spędzić weekendu w brytyjskiej stolicy? Kto wie, jak potoczą się brexitowe negocjacje i czy za dwa lata nie będziemy potrzebować wizy, żeby dostać się na Wyspy? Najlepiej już teraz wykorzystać okazję. A jest co zwiedzać i podziwiać. I wcale nie musimy podążać utartymi szlakami i oglądać tego, co wszyscy.

Warto zobaczyć choćby Peron 9¾, doskonale znany wszystkim miłośnikom przygód Harry’ego Pottera. Co prawda plan filmowy jest odtworzony niedaleko miasta i można go zwiedzać, ale wielu skutecznie odstraszają ceny biletów. Stąd namiastka atrakcji, która cieszy oko nie tylko fanów młodego czarodzieja, ale i turystów przyjeżdżających na stację kolejową King’s Cross w centrum Londynu. Jednak nie tylko słynny peron przyciąga zainteresowanych. Tuż obok otwarto sklep „The Harry Potter Shop”. Jak łatwo się domyślić, pełno w nim przedmiotów dla młodocianych magików.

A skoro jesteśmy przy magicznym, a przynajmniej niecodziennym doświadczeniu, przed wyjazdem do Londynu warto zarezerwować stolik w „Pitch Black Bar”. Choćby dlatego, że tylko wtedy możemy być pewni, że stolik będzie na nas czekać i podany zostanie dokładny adres baru. Tutaj je się w absolutnej ciemności. Za otwarciem tego typu przybytku stała bardzo prosta idea – wyostrzyć zmysły smaku i węchu, skupić się na tym, co się je, choć tego nie widać. Nie ma obaw, że goście zostaną od razu rzuceni na głęboką wodę. Na początek wchodzi się do zaciemnionego pomieszczenia, w którym poznaje się swojego kelnera. Jego zadaniem jest wprowadzenie nas w odpowiedni nastrój. Dopiero wtedy, uzbrojony w noktowizor, zaprowadzi nas na salę bankietową.

Po ogromnym sukcesie serii „Sherlock” niezwykłą popularnością zaczęła się cieszyć niewielka kafejka „Speedy’s” przy North Gower Street 187 w londyńskim Camden. Co prawda w telewizyjnej produkcji kafejka znajduje się tuż obok fikcyjnego domu przy 221 Baker Street, ale w rzeczywistości oddalona jest od całej ulicy o około 25 minut spacerem. Podczas kręcenia poszczególnych scen North Gower Street została zmieniona nie do poznania. Cofnięto czas do ery wiktoriańskiej, a dziś jedyną pamiątką są wnętrza „Speedy’s”. Swoją drogą, nazwa baru na czerwonej markizie została także dostosowana do potrzeb produkcji i na małym ekranie pojawia się jako „Speedwell’s”. Kompletnie przemalowana i dostosowana do wymogów filmu niewielka kafejka pełna jest dzisiaj jego fanów, którzy chcą choć przez chwilę stać się częścią londyńskiej historii.

Wiele metropolii świata szczyci się niezwykłymi cmentarzami. Może Highgate Cemetery w Londynie nie jest tak słynny, jak paryski Père-Lachaise, ale równie godny zobaczenia. Otwarty w 1839 r. cmentarz Highgate podzielony jest dziś na dwie części: East i West. Część West to typowy cmentarz, niezwykle zadbany, utrzymany w wiktoriańskim stylu, gdzie niesamowita atmosfera jest wyczuwana natychmiast po przekroczeniu bramy. Niestety, zwiedzanie tej części możliwe jest tylko z przewodnikiem. Niemniej, część East zwiedzać można bez rezerwacji, ale za opłatą. Najsłynniejszym grobem w tej części cmentarza jest miejsce pochówku Karla Marksa, choć równie licznie odwiedzany jest także grób Malcolma McLarena.

A jeśli ktoś chce zobaczyć inny niecodzienny cmentarz, koniecznie powinien się udać do londyńskiego Borough, gdzie po wschodniej stronie Union Street znajduje się Cross Bones. Cmentarz powstał tuż po epoce średniowiecza. Przez wieki służył najbiedniejszej części Londynu, zwanej The Mint. Tablica pamiątkowa na bramie wejściowej na teren niewielkiego cmentarza mówi „Zmarli wyrzutkowie”. To właśnie tu chowano „Winchester Gees” – prostytutki londyńskie, a później wszystkich innych z marginesu społecznego. Cmentarz został zamknięty w 1853 r. Od 1998 r. stanowi scenerię obchodów Halloween w tej części Londynu, a 23 dnia każdego miesiąca wieczorem odbywa się tu symboliczne czuwanie.

Innym miejscem, które koniecznie trzeba odwiedzić w Londynie, jest ukryty w zachodniej części brytyjskiej stolicy Kyoto Garden. To stosunkowo niewielka parcela w Holland Park, przez wielu nazywana „malutką cząstką Japonii”. Ogród otwarto w 1991 r. jako dowód przyjaźni między Japonią i Wielką Brytanią. Przygotowano go z niezwykłą precyzją, zwracając uwagę na każdy detal, aby jak najrzetelniej odzwierciedlić typową dla Japonii architekturę. Są tu więc kamienne lampy, wielopoziomowe wodospady, jeziorka z egzotycznymi rybami. Szum spadającej wody miesza się z krzykiem pawi, które swobodnie przechadzają się po okolicy. Tu rzeczywiście zapomina się o tym, że jesteśmy w Londynie. Realia same oddalają się od nas, a zmysły skupiają się na zupełnie nowym doświadczeniu. Dla spragnionych odpoczynku i ucieczki od stołecznego zgiełku to idealne miejsce na relaks.

A jeśli ktoś woli spacer z przewodnikiem, ale niekoniecznie po miejscach pełnych turystów? Nie ma chyba lepszej propozycji niż szlak miejskich toalet! Rachel Erickson jest przewodniczką po Londynie, ale jej fascynacja dotyczy właśnie publicznych wychodków. Jak sama przyznaje, zawsze interesowało ją, gdzie można bezpłatnie skorzystać z toalety w mieście, w którym za niemal wszystko trzeba płacić. To zainteresowanie przerodziło się w pracę – LooTours. Przewodniczka przez lata uzbrajała się w niezbędną wiedzę, którą najczęściej musiała zbierać samodzielnie, bo jak przyznaje, „nie ma fakultetów dotyczących publicznych toalet”. Jednak, jak tłumaczy przewodniczka, to też część historii Londynu, którą warto poznać, nawet z uśmiechem na ustach.

Innym, równie niecodziennym szlakiem turystycznym może okazać się wędrówka po Soho w poszukiwaniu nosów. Miejska legenda, choć wcale nie tak stara, mówi, że znalezienie ich wszystkich przyniesie szczęście. Nosy pojawiły się na ścianach londyńskich budynków w 1997 r. Wykonane z gipsu widnieją w 35 miejscach publicznych i są artystyczną reakcją Ricka Buckleya na boom w instalowaniu kamer przemysłowych. Skoro miasto wszędzie zawieszało „oczy”, Buckley postanowił instalować nosy. Do dziś zostało ich siedem, większość w Soho. I choć pozostałe zniknęły, bo władzom nie podobały się artystyczne drwiny z bezpieczeństwa, to jednak udało się zachować kilka z nich i dziś można ich szukać w ramach spaceru po stolicy. A skoro już szukamy nosów, to dlaczego nie poszukać też i uszu? To pomysł innego artysty – Tima Fishlocka, który przygotował odlewy własnych uszu i pochował je w różnych miejscach Londynu. W ramach podpowiedzi – dwoje uszu znajduje się w Covent Garden, na Floral Street, ale najprawdopodobniej jest ich znacznie więcej. Powodzenia.

Dla tych, którzy chcieliby zobaczyć Londyn z pewnej wysokości, wielką atrakcją może być Monument, który znajduje się niedaleko Tamizy, po północnej stronie centrum stolicy. Sama wieża jest pomnikiem upamiętniającym wielki pożar Londynu z 1666 r. Dziś za niewielką opłatą można wejść na sam szczyt pomnika, na który wiedzie 311 spiralnie ułożonych kamiennych schodów. Prowadzą one na taras widokowy na wysokości 61 m, z którego rozpościera się niezapomniany widok. Budowę pomnika ukończono w 1677 r. Wspinaczkę na szczyt pomnika wieńczy nie tylko osobisty sukces, ale też certyfikat, który obok zdjęć z pewnością stanowić będzie dumną pamiątkę z wycieczki do brytyjskiej stolicy.

 

Londyn pełny jest niespodzianek, ukrytych poza utartymi szlakami i schowanych przed tłumami turystów. Ale jest o nich coraz głośniej i niepozorne rzeczy powoli stają się nowymi atrakcjami turystycznymi. Idealnymi, by je zobaczyć podczas krótkiego wypadu nad Tamizę.

 

 

Filip Cuprych

 

 

Gazetka 164 – wrzesień 2017