2 lutego w każdym przykładnym belgijskim domu fruwają pod sufitem naleśniki. A w dodatku… przynoszą miłość i szczęście!

CHANDELEUR, CZYLI ŚWIĘTO ŚWIEC

Święto Ofiarowania Pańskiego, zwane też świętem Matki Bożej Gromnicznej, obchodzone jest w Kościele 40 dni po Wigilii Bożego Narodzenia na pamiątkę ofiarowania Jezusa w świątyni. (W tradycji żydowskiej kobieta po urodzeniu syna potrzebowała tego czasu na oczyszczenie. W przypadku urodzenia córki było to 80 dni). Tego dnia odbywają się w kościołach procesje ze świecami, a na msze wierni tradycyjnie już od IX w. przynoszą świece do pobłogosławienia. Kiedyś zapalano je w oknach podczas burzy i modlono się o oddalenie piorunów (stąd nazwa gromnice – od wyrazu grom). Wszystko ma znaczenie symboliczne i podkreśla z jednej strony czystość Maryi, a z drugiej – że Jezus to „światłość świata”. Samo słowo chandeleur wywodzi się z kolei od łacińskiego candela (po fr. la chandelle), czyli świeca. Jednak za obchodami tego dnia kryje się długa, niekoniecznie chrześcijańska tradycja.

KORZENIE RZYMSKIE I CELTYCKIE

Zwyczaj ten może się wywodzić z dwóch świąt obchodzonych w starożytnym Rzymie. Pierwsze z nich, Luperkalia, przypadało na 14–15 lutego i upamiętniało Luperkusa, pasterskiego boga chroniącego przed wilkami. Tego dnia kapłani uderzali przechodniów rzemieniami, co miało zapewniać płodność oraz oczyszczać ze skaz minionego roku – i w ten sposób przygotowywać do świętowania nowego roku, który w kalendarzu rzymskim zaczynał się 1 marca. Drugim starorzymskim świętem były Feralia, obchodzone 21 lutego ku czci duchów zmarłych przodków i porównywalne z naszymi Zaduszkami, z tą różnicą, że tego dnia odwiedzano groby bliskich nie tylko z wiankami i kwiatami, ale też z odrobiną jedzenia i wina. Przynoszono również świece, by upamiętnić Plutona, boga świata podziemnego.

Możliwe też, że korzenie Chandeleur sięgają pogańskiego święta celtyckiego o nazwie Imbolc, poświęconego bogini wiosny, które obchodzono 1 lutego. Idea była podobna jak przy Luperkaliach: oczyszczenie, w tym przypadku – przez ogień i wodę. Tego dnia próbowano też przepowiadać pogodę na nadchodzący rok.

Obchodzenia Luperkaliów zakazał w V w. papież Gelazjusz I, który według jednej z teorii wprowadził na jego miejsce Święto Oczyszczenia Maryi (czyli dzisiejsze Święto Ofiarowania Pańskiego). W ten sposób narodziła się tradycja procesji ze świecami, które wtedy zaczęły symbolizować Jezusa i Maryję, i tak dzień ten stał się Świętem Świec. Gelazjusz I prowadził też ponoć zwyczaj rozdzielania naleśników wśród pielgrzymów przybywających do Rzymu, ale to raczej legenda. Bardziej prawdopodobne jest, że tradycja smażenia naleśników sięga czasów późniejszego średniowiecza, kiedy zaczęto je piec pod koniec zimy z resztek zapasów. Ich kształt i kolor przypominał tarczę słoneczną – bo i na rychłą wiosnę wszyscy mieli nadzieję.

UWAGA, SPADAM!

W Belgii, Francji i Szwajcarii znacznie bardziej niż z religią 2 lutego kojarzy się z naleśnikami. Ale crêpes de la chandeleur to nie zwykłe placki. Choć współcześnie istnieje wiele wariantów przepisów, często związanych z regionem lub tradycją w danej rodzinie, to najważniejszy jest sposób pieczenia pierwszego naleśnika. Aby zapewnić sobie miłość i pomyślność na cały rok, należy go smażyć, trzymając patelnię w prawej ręce, a w lewej – monetę (w przeszłości bogacze wybierali złotą). Przesądni mogą dodatkowo uderzyć naleśnik kilka razy, aby odpędzić pecha na nadchodzący rok. I najważniejsze – naleśnik należy przewrócić na drugą stronę w powietrzu, podrzucając go szybko na patelni. Jeśli cały proces przebiegnie pomyślnie, możemy odetchnąć z ulgą: zapewniliśmy sobie szczęście na nowy rok!

W przeszłości na tym jednak nie poprzestawano. Wspomnianą monetę owijano pierwszym upieczonym naleśnikiem i z nim udawano się na procesję. Po powrocie do domu… chowano zawiniątko za szafę, uprzątnąwszy wcześniej pozostałości z poprzedniego roku. Znaleziony tam pieniądz ofiarowywano pierwszemu napotkanemu żebrakowi i dopiero wtedy można było być pewnym, że w nadchodzącym roku niczego rodzinie nie zabraknie.

PRZEPIS NA NAJLEPSZE NALEŚNIKI

Składniki (na 8 naleśników)

250 g mąki

4 jajka

pół litra mleka

1 szczypta soli

50 g masła

1 opakowanie cukru waniliowego

1 łyżka rumu (opcjonalnie)

1 szklanka piwa

Przygotowanie:

Mąkę i jajka wrzucamy do miski, a następnie stopniowo dodajemy mleko, mieszając trzepaczką. Uwaga – nie należy mieszać mąki i jaj przed dodaniem mleka, bo wtedy składniki trudniej będą się łączyć. Dodajemy piwo, cukier waniliowy i szczyptę soli. Uzyskane ciasto najlepiej wstawić na godzinę do lodówki.

Na naoliwioną i dobrze rozgrzaną patelnię wlewamy po pół chochli ciasta i smażymy 1–2 minuty z każdej strony. Aby przewrócić naleśnik, najpierw sprawdzamy, czy nie przywiera do patelni, a wtedy szybkim ruchem przewracamy go w powietrzu na drugą stronę – to ważna część tradycji! Jeśli jednak brak nam wprawy, możemy do przewracania użyć po prostu łopatki.

Gotowe naleśniki smarujemy nutellą, dżemem, posypujemy cukrem… – w zależności od tego, na co mamy ochotę – i składamy na cztery lub zwijamy w rulon. Smacznego!

 

 

Halina Szołtysik

Gazetka 178 – luty 2019

Tekst z 2017 r.