Jacek Malczewski, Autoportret z ostem, 1911

 

Kilka dni temu na warszawskiej aukcji padł rekord na autoportret Jacka Malczewskiego. Z obrazu spogląda poważny artysta. Ubrany teatralnie, w królewskich purpurach. Patrzy z góry, jak ze sceny. Świadomy swojego geniuszu. Pewien swojej wyjątkowej roli. Dumny i poważny.  Artysta czasów, gdy sztuki nie uważano za żart i igraszkę. Jacek Malczewski w historii malarstwa chyba nie ma sobie równych. Był artystą, w którego sztuce objawił się wielki geniusz. Łączył w obrazach to, co realne, z tym, co symboliczne, budując intrygujące i bogate treści.

Przejeżdżałam akurat tego dnia przez Wielgie, maleńką miejscowość nad doliną pobliskiej Iłżanki. Są to piękne okolice, w samym centrum Polski. Jesień jest tam wyjątkowo złota. Teren jest lekko pofalowany. Na pagórkach – laski, wśród lasków – rozrzucone domostwa. Na lekko falującym horyzoncie rośnie równy szpaler drzew.  To bardzo malownicza okolica. Niedaleko znajdują się odrobinę większe Ciepielów i Gardzienice.  Ale samo Wielgie – wbrew sugestywnej nazwie – jest maleńkie i położone „daleko od szosy”. Zarówno współcześnie, jak i wtedy, gdy po tych polach i nad tymi stawami biegał kilkunastoletni Jacek Malczewski.  To tam młodziutki Jacek spędzał wakacje u przyjaciela rodziny, Adolfa Dygasińskiego. Pod jego opieką uczył się nie tylko nauk ścisłych, ale także odkrywał tajemnice otaczającej przyrody.

Podobno prywatny preceptor pokazywał mu w przydomowym ptaszniku różne gatunki ptaków. Uczył rozpoznawać rośliny. Pokazywał, jak obserwować i odkrywać naturę. Rozwijał wrażliwość małego Jacka.

Przyroda pozostała bardzo obecna w obrazach Malczewskiego. Choćby w dyskretnej, ale tajemniczej postaci, w bogatej symbolice obrazów. Jak w przypadku kwiatu ostu w dłoni artysty na autoportrecie z aukcji.  Albo w pejzażach. Jeśli kiedyś będą państwo przejeżdżać przez środkową Polskę, widoki mogą się państwu wydać znajome.  To te same pejzaże pojawiają się w tle obrazów – „Zatrutej studni” czy „Idź do strumienia”!

NA MARGINESIE

W przeszłości portrety były najważniejszymi motywami w sztuce.  Także współcześnie powstaje wiele portretów malarskich – np. autorstwa Hanny Bakuły, nazywanej  Witkacym w spódnicy.

WYSTAWY

W Królewskich Muzeach Sztuki trwa nowa wystawa pokazująca czasy wyjątkowego rozkwitu sztuki w Brukseli.  W połowie XV w. miasto było ulubioną siedzibą władców Burgundii. Zamek Coudenberg tętnił życiem, a na dworze pracowali liczni artyści.  Wielu z nich nie znamy dziś z nazwiska, a jedynie z przypisywanych im dzieł – jak Mistrz  Widoku na katedrę św. Guduli czy Mistrz książęcych portretów. Liczni artyści wywodzili się ze słynnej pracowni Rogiera van der  Weyden.  Wspólnym mianownikiem wielu dzieł było to, że zostały wykonane w Brukseli, jak głoszą inskrypcje: „te Bruesele”.  Wystawa pozwoli na chwilę oderwać się od współczesności i przenieść do czasów dawnej świetności.

L'héritage de Rogier van der Weyden. La peinture à Bruxelles 1450 – 1520

Królewskie Muzea Sztuki, Bruksela, do 26 stycznia 2014 r.

www.fine-arts-museum.be

 

 

Justyna Napiórkowska

autorka O sztuce – Bloga Roku w dziedzinie Kultury,

prowadzi Galerię Sztuki Katarzyny Napiórkowskiej przy Mont des Arts w Brukseli

www.napiorkowska.pl

 

Gazetka 126 – listopad 2013