„Kiedyś życie było znacznie prostsze” – takie oto wypowiedzi słyszę w gabinecie. Jeden zakład pracy przez całe życie, jeden mąż czy żona, co roku wakacje nad Bałtykiem. A teraz? Teraz jest inaczej. Dla jednych łatwiej, dla innych trudniej, ponieważ co rusz trzeba podejmować jakąś decyzję, a nie wszyscy są w tym dobrzy. Kiedyś ludzie mieli w życiu cel, dziś coraz bardziej widoczna jest w społeczeństwie pustka emocjonalna i zapełnianie życia używkami. I bardzo przykre jest to, że po wszelkiej maści substancje odurzające sięgają ludzie coraz młodsi, przed którymi jeszcze całe piękne życie. Piękne, a już często zniszczone wszelkiej maści chemikaliami. Charakterystyczne dla naszych czasów jest też słabsze zakorzenienie – rodzinne, społeczne, kulturowe. Nie ma jednego wzorca, którym mógłby podążać młody człowiek, mając jednocześnie pewność, że jego życie będzie szczęśliwe i spełnione. W złożonym i wymagającym świecie o wiele przecież łatwiej być nieszczęśliwym i zagubionym. Mało kto ma w sobie zgodę na niepewność.

Kształtowanie swojego losu jest dziś znacznie trudniejsze niż za czasów choćby naszych rodziców, ponieważ wiąże się z ponoszeniem konsekwencji naszych wyborów, a także z odpowiedzialnością. Wolność bowiem to odpowiedzialność. Za to, co zrobimy, ale też za to, czego nie zrobimy. Podróżujemy, wielokrotnie zmieniamy miejsca zamieszkania, pracę, coraz rzadziej mamy tych samych przyjaciół przez całe życie. Cóż, przeszliśmy długą drogę od stylu życia w miarę przewidywalnego, w jednym miejscu, z jasno określonymi zasadami, do życia szybkiego, mobilnego i nieustannie się zmieniającego. Jest w tym wszystkim dużo niepewności i poczucia zagubienia. Powiem więcej, do obecnego tempa zmian nie zdążył się nam ewolucyjnie dopasować mózg. Już mówi się głośno o przebodźcowaniu umysłu, o nieustającym szumie informacyjnym. Dlatego ludzie mają teraz problemy, które wcześniej nie istniały albo występowały bardzo rzadko. Jeśli dodamy do tego procesy przemian zachodzące w rolach mężczyzny i kobiety, to można pokusić się o stwierdzenie, iż jesteśmy wszyscy współtwórcami ogromnego eksperymentu społecznego. Żyjemy coraz bardziej oddaleni od swoich korzeni, coraz częściej musimy polegać na samych sobie i dlatego, mam wrażenie, czujemy się samotni chyba częściej niż nasi rodzice.

Możemy swoje życie wykreować na tysiąc różnych sposobów, tyle tylko, że nie wszyscy mamy na nie pomysł. I w tym właśnie sensie jesteśmy samotni. Bo nikt za nas naszego życia nie wymyśli. Jeśli odsuwamy się od swojego klanu rodzinnego (albo go nie mamy lub z jakichś powodów zostaliśmy od niego odsunięci) czy od grupy społecznej i działamy według własnych reguł, to musimy być świadomi tego, że w trudnej sytuacji będziemy zdani sami na siebie. Jeśli nawet realnie nie doświadczamy samotności, to ona się gdzieś czai jako skutek naszej autonomii i wyborów. I tak z jednej strony mamy światową globalizację, a z drugiej – globalną indywidualizację, bo żyjemy bardziej indywidualnie, jako jednostki wobec świata.

Z ostatnio przeprowadzonych badań wynika, że poziom zaufania społecznego jest w polskim społeczeństwie zatrważająco niski. Oznacza to, że nie możemy się do nikogo zwrócić z prośbą o pomoc czy radę, bo po prostu nikomu nie ufamy i nie oczekujemy też, że ktoś nam szczerze pomoże. Jest to ogromnie przykre zjawisko i jako psycholog także je zauważam. Zupełnie inaczej sytuacja wygląda np. w krajach skandynawskich, gdzie ludzie mają do siebie dużo zaufania, życzliwości i szacunku. Może właśnie zaufanie społeczne przyczynia się do tego, że kraje skandynawskie od lat są na czele listy, jeśli chodzi o poziom zadowolenia z życia i poczucie szczęścia mieszkańców. Polskie społeczeństwo zaś generuje poczucie, że jest się samotnym, bo świat dookoła jest zły i wrogi. Pojawia się też nastawienie na klanowość, wyodrębnienie „tych lepszych nas” i „tych gorszych innych”, dzisiaj coraz mocniejsze i groźniejsze. O dialogu i wymianie myśli przy takich postawach nie ma mowy.

W związkach miłosnych sytuacja także nie przedstawia się różowo, ponieważ są one dzisiaj tak bardzo obciążone oczekiwaniami i wymaganiami, że mało która relacja jest w stanie to wytrzymać. Bo dziś związek ma nam zapewnić absolutnie wszystko: miłość, seks, bliskość, ekscytację, wierność, romantyzm, intymność, bezpieczeństwo, przyjaźń, zaangażowanie, opiekę, rozrywkę, oparcie, bezpieczeństwo finansowe… i długo by tak wymieniać. Tylko jaki związek wytrzyma ciężar tych wszystkich wymagań, wzajemnych pretensji i roszczeń? Dlatego też i w związkach coraz częściej doświadczamy samotności. Decyzja o wejściu w długotrwałą relację ze wszystkimi jej konsekwencjami jest bardzo trudna. A że żyjemy coraz dłużej, zaczynamy zadawać sobie pytania: czy w ogóle chcę stałego związku i czy jestem w stanie świadomie podjąć decyzję na kolejne 50 czy 60 lat wspólnego życia?

Jako ludzie mamy w sobie jednocześnie dwie potrzeby: więzi i odrębności. Większość z nas potrzebuje bliskości, ale jednocześnie ważne jest, by móc być oddzielnie. Związek bowiem powinien opierać się na dojrzałej wzajemności, w której na pewno nie chodzi o to, że ludzie bez siebie nie mogą żyć (co się może zdarzyć w początkowym etapie zakochania), tylko że wybierają wspólne życie. Obie osoby funkcjonują zatem jako oddzielne podmioty, pełne i skończone jednostki. Oczywiste jest przy tym, że gdy jesteśmy oddzielnie, możemy doświadczyć samotności, ale jeśli jesteśmy z kimś „sklejeni”, tworzymy bardzo niedobrą i niezdrową iluzję, że nie jesteśmy samotni. Rozwianie tej iluzji bywa czasem bardzo bolesne, jest jednak niezbędnym elementem do dalszego rozwoju zarówno siebie jako człowieka (już nie do kogoś „przyklejonego”), a także związku jako pary, która nie kocha się dlatego, że siebie potrzebuje, ale potrzebuje siebie, bo się kocha. A to zasadnicza różnica.

W gruncie rzeczy całe nasze życie jest nieustannym konfliktem między bliskością i zależnością a samodzielnością i wolnością. Najważniejsze jednak jest to, aby gdzieś pomiędzy tymi dwiema skrajnościami znaleźć swoje miejsce oraz zdrowe poczucie bezpieczeństwa, które da nam możliwość zachowania naszej filozofii życia w zmieniających się okolicznościach.

 

Aleksandra Szewczyk

Psycholog

 

 

Gazetka 219 – marzec 2023