Mówią, że porządek w domu to porządek w głowie. Otwarte pozostaje pytanie, w którym momencie kończy się tzw. artystyczny nieład, a zaczyna bałagan. Stawiam na moment, kiedy na drodze z dużego pokoju do łazienki wkraczamy w pominięty na planie mieszkania tunel. Z reguły utworzony z plastikowych butelek po wodzie i jogurtach, wzmocniony kartonami po zakupionym przed laty sprzęcie gospodarstwa domowego i utwardzony suchą kocią karmą. Jeśli trenujesz lekkoatletykę lub skoki z przeszkodami – masz alibi. Jeśli jednak slalom między klamotami przyprawia cię o ból stawów, czas rozprawić się z rozgardiaszem.

P JAK PLAN

Generalne porządki w domu to wyzwanie. Z odgracaniem przestrzeni jest trochę tak jak z wizytą w galerii handlowej – wiele spraw do załatwienia na dużej przestrzeni. Aby nie odpaść w przedbiegach, warto – wzorem list zakupów – stworzyć precyzyjny plan działania. Dlaczego? Bo to fizycznie niemożliwe, żeby uporządkować jednocześnie łazienkę, garaż i piwnicę. Plan powinien zawierać nie tylko punkty główne (np. kolejność sprzątania pomieszczeń), ale także podpunkty w postaci doprecyzowania celów (np. rozmrożenie lodówki, posortowanie przypraw, przejrzenie ubrań). I, jak w przypadku zakupów, na bank pojawi się postscriptum, którego nie przewidzieliśmy przy pisaniu planu. Nie zawsze nieporządek widać na pierwszy rzut oka. Klamki, wyłączniki świateł, pilot od telewizora – to przebiegłe lepy na bakterie. Taka domowa rewolucja wymaga czasu. Dobrze więc na porządki przeznaczyć kilka dni, a wyzwanie wpisać w kalendarz (najlepiej rodzinny).

Kolejność sprzątania mieszkania może się różnić ze względu na powierzchnię, ale pewne wytyczne są niezmienne. Zaczynamy od góry, czyli najwyższych pomieszczeń w domu. Strych, pomieszczenie gospodarcze czy sypialnia na piętrze. W drugiej kolejności atakujemy schody i korytarz. W ten sposób kurz i brud z tych obszarów nie przedostaną się do innych, już posprzątanych. Jak sprzątać? Najpierw na sucho. Usuwamy kurz, trzepiemy dywany, a firany i zasłony przygotowujemy do prania. Na swoje miejsce wrócą dopiero, gdy wszystko inne zostanie posprzątane. Teraz czas na mycie okien. Kiedy pozbędziemy się smug, możemy przejść do czyszczenia mebli. Zaczynamy od najwyższych elementów (podwieszanych szafek i półek), a następnie przechodzimy do tych niższych (komoda, bufet czy stół). To zabieg przemyślany. Taka hierarchia sprawia, że kurz z elementów położonych wyżej nie spadnie na już umyte powierzchnie. Dalej zajmujemy się podłogą. Aby nie zniweczyć wysiłków, najlepiej zacząć od najdalszych pomieszczeń w domu, a następnie stopniowo zbliżać się do drzwi wejściowych. Na samym końcu, niczym wisienki na torcie, pozostają najbardziej wymagające lokale – łazienka z toaletą i kuchnia. Co ważne, każde pomieszczenie wymaga wywietrzenia. W trakcie odkurzania filtry nie zatrzymują wszystkich zassanych zabrudzeń. Część z nich wyrzucana jest z powrotem.

Proces przebiegnie sprawniej, jeśli będziemy działać zgodnie z zasadą sprzątania w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara. Wybieramy pokój w domu, a następnie dowolny w nim kąt. Przecierając każdy napotkany mebel lub dekorację, stopniowo przesuwamy się w prawą stronę, tak by obejść pokój dookoła. Jeśli nasze zabiegi przerwie nieoczekiwany telefon, to po odbyciu rozmowy będziemy wiedzieć dokładnie, w którym miejscu praca została wstrzymana i co jeszcze wymaga dopucowania. Ta reguła zapobiega powtarzaniu i pomijaniu czynności.

P JAK POŻEGNANIE

Syllogomania jest zaburzeniem psychicznym polegającym na trudnościach w pozbywaniu się niepotrzebnych przedmiotów. Chory obsesyjnie gromadzi duże ilości bezwartościowych rzeczy (np. stare gazety, zużyte ubrania, zepsute sprzęty i narzędzia, reklamówki, śmieci), które stopniowo zagracają jego najbliższe otoczenie i uniemożliwiają normalne funkcjonowanie. Według szacunków patologiczne zbieractwo dotyczy od 2 do 5 proc. populacji, niemniej wizja przestrzeni życiowej wypełnionej kopcem „przydasi” powinna być dla każdego przestrogą. Kilka lat temu dwie badaczki z University of California w Los Angeles policzyły liczbę rzeczy w kilku amerykańskich domach. Wyniki okazały się szokujące nie tylko dla badaczek, ale także dla osób biorących udział w eksperymencie. Okazało się, że w najmniejszym z domów (90 m2) naliczyły aż 2290 przedmiotów. W pozostałych domach liczba przedmiotów nie była mniejsza niż 1000. Zarabiamy, wzbogacamy się, zbieramy przedmioty niczym trofea. Fajnie? Niekoniecznie. W końcu to one przejmują stery. I choć brzmi to jak kiepska fantastyka, to często nie potrafimy zapanować nad tym chaosem.

Durnostojki, kurzołapki… niewielkie przedmioty bez wartości użytkowej, ustawione gdzieś w mieszkaniu, żeby wypełnić lukę lub udekorować przestrzeń. Taka sztuka domowa, a jednak przekleństwo. Do podobnej kategorii zaliczają się wszystkie przyrządy, które w zamyśle miały usprawnić codzienne czynności, a po jednorazowym użyciu poszły w odstawkę. Istnieje nawet japońskie słowo (chindōgu) na określenie z pozoru przydatnych gadżetów codziennego użytku, mających zastosowanie w konkretnych sytuacjach. Tylko z pozoru. Praktyka pokazuje, że więcej z nimi ceregieli niż jakiegokolwiek ułatwienia.

Kluczem do perfekcyjnie zorganizowanej przestrzeni jest pozbycie się nadmiaru rzeczy. Na czas sprzątania przygotujmy trzy pudła (lub worki na śmieci), których zawartość przeznaczymy do oddania, na sprzedaż i do wyrzucenia. Porządki zaczynamy od pozbycia się przedmiotów, które są zepsute (bez szans na naprawę), zniszczone, przeterminowane lub których nie używamy. W zależności od hospitowanego wnętrza kontroli podlegają kosmetyki, artykuły kuchenne i środki czystości. Przedmioty w dobrym stanie (nietrafione prezenty lub gadżety kupione pod wpływem impulsu) oddajemy lub sprzedajemy. W serwisach społecznościowych roi się od grup zwanych „śmieciarkami” lub „wymiankowymi”. Na czyszczeniu domu możemy też zarobić. Z miejsca pozbywamy się nieistotnych paragonów, starych wizytówek (szczególnie gdy nie kojarzymy osoby!), pustych słoików, instrukcji obsługi urządzeń (znajdziemy online), starych zaproszeń, wyschniętych mazaków, przeterminowanych leków i suplementów, nieużywanych zabawek (na grzyba nastolatkowi grzechotka!), pożółkłych gazet i czasopism, puzzli ogołoconych z elementów, zdublowanych przedmiotów o tym samym przeznaczeniu (zostawiamy jeden), plastikowych reklamówek, zwietrzałych perfum i metalowych wieszaków z pralni.

Warto ograniczyć liczbę rzeczy pozostawionych na widoku. Przedmioty, które posiadamy w dużej ilości (np. sztućce, naczynia, komplety kieliszków, roboty kuchenne) chowamy do szafki lub szuflady, by nie osiadał na nich kurz. Pozostałe (od sprzętu elektronicznego po domowe biuro) umieszczamy w pudełkach i koszach. Dzięki temu funkcjonalne przedmioty będą poza zasięgiem wzroku, ale w zasięgu ręki.

Zasady segregacji bibelotów są proste. W domu powinny być tylko przedmioty potrzebne, piękne lub o znaczeniu sentymentalnym.

P JAK POBOJOWISKO

Tragikomiczna wiadomość jest taka, że sprzątanie domu trzeba zacząć od… zrobienia bałaganu. Podczas generalnych porządków nie ma miejsca na niedokładność. Aby posprzątać szafę, trzeba wyjąć z niej dosłownie wszystko. Półka po półce, wieszak po wieszaku. Dobrze jest umyć wnętrze mebla wodą z detergentem. Ubrania, najlepiej zgromadzone na łóżku, dzielimy na trzy kategorie: „tak”, „nie” i „może”. Na uprzywilejowanym kopcu „tak” lądują te egzemplarze, po które sięgamy codziennie lub wystarczająco często, by nie głowić się nad ich przeznaczeniem. Ulubione spodnie, klasyczne koszulki (dobrego gatunku!), tradycyjny kardigan. Stos „nie” zarezerwowany jest dla ubrań zniszczonych. Plamom, dziurom i przetarciom mówimy chóralnie nie! W podjęciu decyzji pomaga mierzenie każdej części garderoby przed dużym lustrem i próba zestawienia jednego elementu z drugim. Bo być może bluzka w odcieniu fuksji na wieszaku prezentuje się jak Versace, ale po przymiarce to co najwyżej „Tani Armani”. Pozbywanie się nowej konfekcji to nie grzech. W ramach rozgrzeszenia za nietrafione zakupy każdą rzecz można przekazać organizacji charytatywnej, odsprzedać (np. poprzez aplikację Vinted lub OLX) lub przekazać do recyklingu. W ten sposób dajemy okryciom nowe życie. Zdarza się, że pewnych tekstyliów nie potrafimy zakwalifikować do żadnej z dwóch kluczowych kategorii. Stos „może” przeznaczamy na ubrania z dylematem. Czy jeszcze założę tę sukienkę? Czy spódnicospodnie wrócą do łask? Mamy prawo do wahania. Ubrania, co do których nie jesteśmy zdecydowani, wkładamy do kartonu lub worka i chowamy na najwyższą półkę w szafie. Jeśli po roku (zakładając, że to garderoba na różne sezony) nie przyjdzie nam ochota sięgnąć po nie, to decyzja podejmie się sama.

Gromadzenie wciąż nowych rzeczy wcale nas nie uszczęśliwia. To pozytywne przeżycia i dobre wspomnienia wpływają na nasz dobrostan. Każda rzecz na nas działa. Uspakaja, pobudza, raduje, drażni. Segregowanie przedmiotów, do których mamy stosunek emocjonalny (ubrania, pamiątki, dokumenty), powinno znaleźć się na końcu planu. Inaczej utkniemy, rozpamiętując wspomnienia związane z pamiątkami i osobistymi drobiazgami. Według japońskiej perfekcyjnej pani domu, Marie Kondo, na koniec wypada urządzić przedmiotom pożegnanie, dziękując im za „służbę”. To dowiedzie szacunku do nich.

Entropia jest jedną z wielkości opisujących stan układu termodynamicznego. Zgodnie z drugą zasadą termodynamiki, w układach izolowanych, podlegających wewnętrznym przemianom termodynamicznym, entropia zwiększa się z upływem czasu. Przekładając z polskiego nasze, nieuporządkowanie rośnie systematycznie. Zasady fizyki, jak pokazuje doświadczenie, mogą być z powodzeniem stosowane do każdego mieszkania. Niezwykłe, ale tylko bałagan robi się sam. Porządek – nigdy.

 

Sylwia Znyk

 

Gazetka 224 – wrzesień 2023