Telefon zaufania dla kobiet w Belgii.
Telefon zaufania Elles pour Elles będzie wkrótce obchodzić kolejne urodziny. Powstał z myślą o Polkach mieszkających w Belgii i działa nieprzerwanie, anonimowo i bezpłatnie, od blisko czterech lat. Stoją za nim konkretne osoby, w większości wolontariuszki. O rozmowę poprosiliśmy koordynatorki projektu oraz osoby dyżurujące przy telefonie.
Skąd wziął się pomysł telefonu zaufania dla Polek doświadczających przemocy?
– Wiele z nas było już wcześniej zaangażowanych w inicjatywy prokobiece lub po prostu pomocowe, otrzymywałyśmy również sygnały, że kobiety nie zawsze wiedzą, gdzie się udać ze swoimi problemami. W przypadku przemocy takie pytania trafiały np. do pracodawców, polskich placówek dyplomatycznych lub innych stowarzyszeń, niekoniecznie specjalizujących się w obszarze przeciwdziałania przemocy. Można więc powiedzieć, że pomysł kiełkował już od dawna, gdyż była taka potrzeba. Postanowiłyśmy więc zebrać osoby zainteresowane projektem i po raz pierwszy spotkałyśmy się w styczniu 2020 r. Zdążyłyśmy jeszcze przejść kilkudniowe szkolenie i, jak wiadomo, zaraz potem wybuchł Covid. W pierwszej chwili wydawało się nam, że pandemia pokrzyżuje nasze plany, ale z drugiej strony w obliczu izolacji, w jakiej znalazły się niektóre kobiety, tym bardziej uświadomiłyśmy sobie potrzebę utworzenia telefonu zaufania.Zmotywowało nas to do działania i kilka miesięcy po pierwszym spotkaniu zaczęłyśmy odbierać pierwsze zgłoszenia. Pandemia zmusiła nas również do pracy online i ta formuła się sprawdziła w przypadku grupy wsparcia, którą prowadzimy. Panie, które potrzebują wsparcia, są rozsiane po całej Belgii i nie byłyby w stanie przyjeżdżać regularnie na spotkania do Brukseli.
Co was skłoniło do przyłączenia się do projektu i do pracy jako wolontariuszki?
–Już wcześniej pracowałam jako wolontariuszka dla innych organizacji i wiedziałam o działalności EllespourEllesm.in. od swoich pacjentek, bo jestem psycholożką. Pewnego dnia objęłam opieką psychologiczną dziecko, które doświadczyło przemocy, i to był moment, w którym sama dołączyłam jako wolontariuszka.
– Ja zawsze komuś pomagałam, to wręcz dla mnie obowiązek obywatelski, jeśli oczywiście mam na to zasoby. Można powiedzieć, że EllespourElles wyszło naprzeciw mojej potrzebie pomagania i robienia czegoś sensownego dla innych.
– Moja mama doświadczała przemocy przez wiele lat swojego małżeństwa, a my jako dzieci często z tego powodu cierpieliśmy. To doświadczenie sprawiło, że wiem, co mogą odczuwać rodziny, w których dochodzi do przemocy. Rozumiem również, jak trudna może być decyzja, aby tę przemoc zakończyć, poprosić o pomoc. Odkąd znalazłam się w Belgii, angażowałam się w różne inicjatywy, ale dopiero Ellespour Elles dało mi poczucie, że naprawdę pomagam, że to, co robimy, może pomóc komuś zmienić swoje życie.
Z jakimi sprawami kobiety najczęściej telefonują?
– Wydaje mi się, że najczęściej dzwonią, kiedy dochodzi do przemocy fizycznej, choć nierzadko również psychicznej. Często towarzyszy temu alkohol lub inne używki. Występuje też przemoc finansowa. Często pierwsze pytania to: „Co mogę zrobić? Czy to jest w ogóle przemoc?”. Wydaje mi się, że panie bardzo potrzebują tego, by porozmawiać, zostać wysłuchaną i zrozumieć swoją własną sytuację. Nierzadko dzwonią po kilka razy, zanim zaczną coś robić, wprowadzać jakieś zmiany.
– Mnie również się wydaje, że najczęściej mamy do czynienia z przemocą fizyczną. Przemoc trwa już od dłuższego czasu, towarzyszy jej przemoc psychiczna lub finansowa, a telefon do nas następuje wtedy, gdy została przekroczona pewna granica, np. przemoc zaczęła dotyczyć również dziecka, partner jest już całkowicie uzależniony, został zatrzymany, ktoś trafił do szpitala. Wtedy następuje pierwszy kontakt z nami, a potem praca z prawniczką i psycholożką. Potrzeba czasu, by wydostać się z toksycznego związku, znaleźć w sobie zasoby i odzyskać sprawczość.
– Rzeczywiście, panie dzwonią w momencie eskalacji przemocy, kiedy dochodzi do przemocy fizycznej. Tymczasem przemoc była w związku już wcześniej, ale jakby przez długi czas niedostrzegana lub banalizowana –„Dopóki było tylko ubliżanie, było to do zniesienia, ale kiedy podniósł na mnie rękę, nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę”. Trudno powiedzieć, z jaką formą przemocy spotykamy się najczęściej. One wszystkie – fizyczna, psychiczna, finansowa – nawzajem się przenikają.
A co mówią liczby? Czy dysponujecie statystykami na temat przemocy?
– Przemoc jest niestety zjawiskiem ukrytym i z jej ujawnieniem wiąże się wiele obaw. Może nam towarzyszyć wstyd, strach, złość, krytyczne nastawienie do samej siebie, że coś źle zrobiłyśmy, skoro w związku jest przemoc. Dlatego tak wiele osób doświadczających przemocy nie zgłasza się po pomoc. Sądzimy więc, że liczba zgłaszających się do nas tak naprawdę nie odzwierciedla skali problemu, że to tylko wierzchołek góry lodowej.
– W niektórych okresach liczba zgłoszeń przerasta wręcz nasze możliwości i dowodzi, że to, co robimy, jest bardzo potrzebne. Gdyby było więcej dyspozycyjnych wolontariuszek, mogłybyśmy poszerzyć godziny dyżurów i dostosować je do potrzeb kobiet. Tak więc bardzo trudno przytoczyć jakieś wymierne dane.
A jakie widzicie trudności w wychodzeniu z przemocy związane z przebywaniem na emigracji?
–Myślę, że jest to niezwykle trudne i nieporównywalne, gdyby to samo działo się w Polsce.
–Jako pierwsza nasuwa mi się trudność w komunikowaniu się. Dla niektórych kobiet bariera językowa jest bardzo trudna do pokonania i wiąże się z nieznajomością lokalnych struktur pomocowych, przepisów, własnych praw… System pomocy tutaj, ze względu na istnienie kilku wspólnot językowych i podział administracyjny kraju,nie zawsze jest jasny, a nawet dla nas samych czasami skomplikowany. Dlatego nie dziwi mnie, że Polki mogą mieć trudności z dostępem do wszelkiego rodzaju pomocy.
–Dodałabym też izolację i odcięcie od rodziny, brak bezpośredniego wsparcia ze strony bliskich, którzy zostali w Polsce. Migracja w pewnym sensie nasila przemoc, kobiety są geograficznie oddalone od rodziny i przyjaciół, łatwiej je kontrolować, uzależnić od siebie. Wymieniłabym również doświadczenie wstydu i porażki. Dopóki się da, przemoc będzie skrywana ze względu na odległość, niewyjawiona przed rodziną, przemilczana przez kobietę przed bliskimi.
– Należy również wspomnieć ogromny strach przed opieką społeczną, policją, procedurami, ryzykiem odebrania dzieci rodzinie, w której dochodzi do przemocy, a nawet przydzieleniem opieki naprzemiennej nad dziećmi, co jest znacznie częściej praktykowane tutaj niż w Polsce, gdzie sądy są bardziej przychylne matkom. A jeśli pojawi się możliwość powrotu do kraju, może być problem ze zgodą na powrót dzieci ze strony drugiego rodzica.
– Nieznajomość języka będzie miała też wpływ na sytuację finansową danej kobiety ze względu na okrojony dostęp do rynku pracy. To rodzi strach, że po rozstaniu kobiety sobie nie poradzą, nie udźwigną odpowiedzialności finansowej za siebie i dzieci.
–Panuje też taki stereotyp, że my jako Polacy, emigranci, jesteśmy od razu na straconej pozycji w przypadku zgłoszenia się do jakichś instytucji, że nikt nam nie będzie chciał pomóc, że nie potraktuje naszej sprawy poważnie.
– Tak, ja również się z tym zgadzam, istnieje poczucie, że „nie jesteśmy u siebie”, że zostaniemy inaczej potraktowane z uwagi na to, że nie jesteśmy stąd, takie postrzeganie wszystkiego przez pryzmat emigracji.
To bardzo przykre, co mówicie.Wydawać by się mogło, że odkąd jesteśmy w Unii, Polacy pozbyli się już takiego myślenia i tego typu barier. Jak układa się wasza współpraca z lokalnymi służbami i organizacjami?
– Staramy się mieć dobre usieciowienie i współpracować z tutejszymi organizacjami o podobnym profilu. To pozwala nam lepiej zrozumieć tutejszy system, wymieniać się dobrymi praktykami, a także umożliwia wspólne interwencje uświadamiające decydentów o skali przemocy. Natomiast lista niedociągnięć jest długa: brak dobrej definicji przemocy psychicznej w kodeksie karnym, trudności w zobiektywizowaniu dowodów, dostępność środków finansowych na pomoc ofiarom przemocy, opieszałość policji i braki kadrowe…
– Tak, myślę, że tak jak w Polsce policja ma do odrobienia lekcję ze zrozumienia, czym jest przemoc domowa, jak rozmawiać z osobami poszkodowanymi i jak ich ponownie nie wiktymizować.
Dlaczego według was warto zadzwonić na telefon zaufania?
–Doświadczenie przemocy jest ogromnym obciążeniem dla osoby, której dzieje się krzywda, doświadczeniem ponad siły. Może być powodem ogromnego stresu i wielu napięć. Trudno sobie z tym poradzić samodzielnie. Można doświadczać wielu trudnych, sprzecznych emocji, kobiecie może być trudno nazwać to, co się z nią dzieje, i rozpoznać przemoc. Dlatego tak potrzebna jest rozmowa.
– Tak, rozmowa może mieć przełomowe znaczenie dla procesu wychodzenia z przemocy. Nie bez powodu posługujemy się hasłem „Przełam ciszę”. To, że ktoś nas wysłucha i zrozumie, stanie po naszej stronie, może być pierwszym krokiem w kierunku odzyskiwania samej siebie i odbudowywania własnej wartości. Może również przynieść ulgę, sprawić, że nie będziemy czuć się z tym problemem same.
–Poza tym łatwiej jest wyrazić swoje uczucia i emocje we własnym języku niż w języku obcym. Zwłaszcza że kiedy ktoś decyduje się na telefon, może być w momencie ogromnego wzburzenia emocjonalnego; samo wybranie numeru jest często stresujące. Ale jeśli ktoś przezwycięży własne obawy, usłyszy: „Dobrze, że pani do nas dzwoni”, „To jest najlepsze, co mogła pani w tym momencie zrobić”, „W końcu szuka pani pomocy dla siebie, a nie dla męża”. Bo zanim dana osoba do nas zadzwoni, często walczy z myślami: „Czy ja dobrze robię?”, „A może przesadzam?”, „A jak jeszcze pogorszę sytuację?”, „A jeśli on się dowie?”, długo by wymieniać. Nierzadko te myśli kotłują się w głowie przez wiele lat, zanim ktoś zdecyduje się na jakikolwiek krok.Rozmowa to na pewno pierwszy krok, żeby wyjść z toksycznej relacji. Kroków może być więcej i każda z pań wykonuje je w swoim tempie, a my staramy się im w tym pomóc.
To cudowne, że stwarzacie im takie możliwości, na pewno nie jest to łatwa praca.
– Przemoc nie jest tematem cukierkowym, niełatwo o tym rozmawiać. Wymaga to dużego zaangażowania, a jednocześnie dystansu. I nie mówię tylko o osobach dyżurujących przy telefonie, ale o wszystkich wolontariuszkach.
Dziękujemy za rozmowę. Naszym zdaniem to, co wspólnie robicie, jest bardzo wartościowe i potrzebne.
NIEBIESKA LINIA +32 466 901 702
Gazetka 228 – luty 2024