Dwóch braci dostaje w prezencie na urodziny kopertę z pieniędzmi. Jeden wydaje nazajutrz całą gotówkę (od dawna marzył o zestawie klocków Lego Technic!), a drugi skrzętnie upycha banknoty do skarbonki. Jak oceniasz ich postępowanie? Czy bliższa jest ci postawa rozrzutnika czy skąpca? Podejście do gromadzenia pieniędzy i dóbr mamy różne, ale czy istnieje model idealny?
MAM, TO WYDAM!
Marek od dziecka miał w wyobraźni wymarzoną listę zabawek. Nie tyle chciał się nimi bawić, co po prostu mieć je w swojej kolekcji. Każdy otrzymany grosz sumiennie wydawał najpierw na matchboxy i karty Pokemon, a później na sportowe buty najlepszych marek i prestiżowe dresy wzorem piłkarzy z czołówki rankingów FIFA. Jako młody dorosły nigdy groszem nie śmierdział, choć zawsze woził się szybkimi samochodami, a wakacje spędzał na Zanzibarze, mekce miłośników nurkowania i snorkelingu, z kolorowymi rafami koralowymi, pełnymi egzotycznych ryb. Taki typ z dziurawymi kieszeniami – co zarobił, to wydał.
Utracjusze są wśród nas. Wydawanie pieniędzy traktują jak czynność pospolitą, na równi z oddychaniem. Posiadane dobra to ich trofeum – markowe gadżety, ciuchy od projektantów ze światowych wybiegów i logomania dająca po oczach jak neony. Taki lekkoduch uważa, że w ten sposób wzbudza szacunek. Godzi się na większe wydatki, bo małe nie są dla niego satysfakcjonujące. Uważa, że za jakością musi iść cena. I zapewne wśród towarzystwa o podobnych gustach cieszy się estymą, ale dla tych, którzy lepiej oceniają stan swojej wiedzy ekonomicznej, jest jedynie pustym bon vivantem.
Mówią, że pieniądze zarabia się długo i trudno, a wydaje – szybko i łatwo. Pół biedy, jeśli rozbuchany konsumpcjonizm przynosi rozrzutnikowi satysfakcję. Gorzej, gdy za lekkomyślną i kompulsywną eksploatacją karty debetowej idzie poczucie winy, długi konsumpcyjne, niska samoocena i niewspółmierne do wydatków niezadowolenie z życia. Czy da się wyrwać z matni?
Media społecznościowe stały się nowym ośrodkiem wiedzy. Lansują̨ wizerunek nowoczesnego obywatela świata – atrakcyjnego, z tupetem i charyzmą. Dziś nowi idole wyznaczają trendy. Od nich młodzi ludzie czerpią mądrość życiową i doświadczenie. Odwzorowywanie wyglądu supergwiazdora nie jest jeszcze przestępstwem, ale przejmowanie systemu wartości i stylu życia samozwańczego celebryty może być już powodem do obaw. Bo o ile autorytet odnosi się̨ do wnętrza osoby – jej zasad moralnych i wiedzy – tak idol to postać́ skupiona na prezencji i emocjach, jakie wywołuje w zrzeszonym wokół siebie haremie. Idol jest nierzadko sztucznym tworem. Marketingowym produktem w estetycznym, często intrygującym opakowaniu ozdobnym. Dobrze się sprzedaje, więc na jego wzór tworzy się nowe kreacje. Równie miłe dla oka i atrakcyjne emocjonalnie.
Dopóki nie wiemy o istnieniu jakiegoś przedmiotu, często nie mamy potrzeby jego nabycia. Dopiero natrętna reklama produktu, wsparta kampanią w mediach społecznościowych i lansem influencerów na salonach, wpływa na zmianę naszych pragnień. Tak, potrzebuję tych fiołkowych perfum (liście fiołka, nutki gardenii, jaśminu, truskawki, grejpfruta, wanilii i piżma!). Jasne, zasługuję na nowe auto premium (matowy, ciemnozielony lakier nadwozia, 20-calowe felgi w złotym kolorze oraz karbonowe dodatki!). Naturalnie, że ja także muszę stać się posiadaczem najnowszego modelu robota sprzątającego (nawigacja laserowa, zapobieganie kolizjom, ulepszona funkcja ssania)!
Trzeba mieć wyjątkowy porządek w głowie, żeby się takim obietnicom oprzeć. Nie można mylić pokus i chęci z potrzebami. Rozrzutnik, którego za bardzo ponosi, powinien na początek zastosować detoks informacyjny i izolację od mediów społecznościowych. Trzeba usunąć problem z pola widzenia. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.
MAM, ALE NIE DAM!
Łukasz zawsze patrzył z pogardą na Marka. Nie podzielał kolekcjonerskiego zapału brata. Każdy grosz, który otrzymywał z okazji urodzin, skrupulatnie odkładał do szuflady. Sam nie odczuwał przyjemności ani z wydawania pieniędzy, ani z przedmiotów, które mógłby za nie nabyć. Przeciwnie – lubił podczas nieobecności Marka przeliczać swoje banknoty i napawać się widokiem pliku papierków. Jako młody dorosły nie odczuwał potrzeby wzorowania się na rówieśnikach. Gdy nowa posada wymusiła na nim zakup garnituru, jeszcze przez pół roku cmokał na myśl o rachunku, jaki musiał za niego zapłacić.
Skąpiec to typ, któremu trudno rozstać się pieniędzmi. Cechuje go paniczny lęk przed ubóstwem. Z jednej strony ma świadomość potrzeby gromadzenia dóbr, a z drugiej – nie znosi wystawiać czeków. Często stara się kupić jak najwięcej, wydając jak najmniej. Poluje na okazje, staje się specem od kuponów rabatowych i czeka na ofertę idealną. Nie zaciąga kredytów i nie ma doradcy bankowego. Staje się jednak obiektem ataku znajomych, którzy żerują na jego rachunku oszczędnościowo-rozliczeniowym.
Czy sknera jest szczęśliwy? Byłoby idealnie. Jednak permanentna kontrola nad przychodami i rozchodami bywa obciążona brakiem satysfakcji. Zakupy, które powinny wnieść radość w codzienność, stają się źródłem frustracji i wyrzutów sumienia, a polowanie na okazje jest wiecznie niesatysfakcjonujące.
Stres wynikający z odmawiania sobie przyjemności w długiej perspektywie wpływa także na relacje. Wyjście ze znajomymi do restauracji, kina czy zakup poczytnej książki stoi w sprzeczności do wyznawanych zasad. Niełatwo delektować się show teppanyaki, kiedy znajomy odmawia każdego kęsa, licząc na to, że po rozłożeniu rachunku na części pierwsze jego dola będzie najniższa. Ma w głowie wbudowany kalkulator. Po przeliczeniu, ile by kosztowało, gdyby zrobić ryż samemu, nagle przestaje być głodny. O napiwku mowy nie ma mowy. Uważa, że przebitka za wodę stołową powinna wyrównać kelnerowi stratę. W związku z dusigroszem sielanki nie ma. Wyrywa kartkę z kalendarza, gdy nadchodzi rocznica ślubu, a na frywolną bieliznę kochanki patrzy raczej z pogardą (co za fanaberia!) niż z pożądaniem. Największy bogacz nie jest wart zachodu, jeśli ma węża w kieszeni.
JESZCZE OSZCZĘDNY CZY JUŻ SKNERA?
Według raportu badawczego „Oszczędzanie młodych” dane statystyczne dotyczące przyszłych emerytów i ich świadczeń emerytalnych nie są optymistyczne. Młode osoby szturmem zdobywające rynek pracy powinny mieć świadomość, że kończąc aktywność zawodową zgodnie z wiekiem ustawowym, otrzymają jedynie ułamek wynagrodzenia, które wpływało im przez lata na konto. Marek powinien więc podjąć działania, aby zabezpieczyć swoją przyszłość. Oszczędnością nazywamy rezygnację z cappuccino na wynos z lokalnej hipsterskiej kafejki. Albo odstąpienie od zakupu odjechanego ciuchu, który po sezonie wyjdzie z mody. Przebita opona w samochodzie, awaria pralki czy nadprogramowa plomba u dentysty mogą zatrząść domowym budżetem. Zapobiegliwość to wielka zaleta.
Oszczędzanie z głową nie oznacza kupowania jak najmniej i jak najtaniej. Oszczędzanie kasy dla samej kasy to skąpstwo. Można przecież trzymać finanse w ryzach i jednocześnie ciut pofolgować szaleństwom. Gwarancją równowagi jest wytyczony cel, na który pieniądze są zbierane. Nawyk oszczędzania ma kluczowe znaczenie. Oszczędzasz w jednej sferze, by móc wydawać w innej. Na wakacje, na nowe M5, na dobre auto rodzinne. Każdy cel jest inny i każdy cel jest dobry. Jedne pomnażają przychody, inne – dają przyjemność.
31 października obchodzimy Światowy Dzień Oszczędzania. Czy bliższa jest ci postawa rozrzutnika czy skąpca? Może warto zrobić sobie rachunek sumienia?
Sylwia Znyk
Artykuły miesiąca
GROSZ DO GROSZA
- Artykuły miesiąca
- Odsłony: 168