Wystawa „The Terracottaarmy and the First Emperor of China” przedstawia replikę terakotowej armii, czyli starożytnych chińskich żołnierzy naturalnej wielkości strzegących grobowca pierwszego cesarza Chin –Qin Shi Huangdi.To właśnie ten władca zlecił budowę Muru Chińskiego oraz zjednoczył Chiny. O bogactwie jego grobowca i nekropolii położonych u stóp góry Li krążyły legendy, ale traktowano je raczej z przymrużeniem oka. Aż do pamiętnego dnia w 1974 roku.
PRZYPADKOWE ODKRYCIE SKARBU
Pięćdziesiąt lat temu, a dokładnie 23 marca 1974 r., odkryto skarb, który od ponad dwóch tysięcy lat spoczywał spokojnie w ziemi. O wszystkim zdecydował przypadek, jak często się to zdarza przy wielkich odkryciach. Otóż rolnicy z pewnej wsi chcieli wykopać studnię, gdyż w ich rejonie panowała katastrofalna susza.Jednak zamiast do wody dokopali się do komory ukrytej w głębi ziemi, gdzie natrafili na wypaloną glinę, fragmenty figury żołnierza, a głębiej – na groty strzał.Nie zdawali sobie sprawy z tego, że właśnie przyczynili się do jednego z najbardziej niezwykłych odkryć archeologicznych XX wieku. Znajdował się tutaj bowiem starożytny skarb, o którym praktycznie zapomniano. Jak się okazało, komór było więcej, a skrywały one tysiące figur żołnierzy, koni i innych przedmiotów.
Znalezisko znajdowało się na terenie dzisiejszej wsi o nazwie Xi’an w prowincji Shaanxi. Dawniej była to stolica pierwszego cesarza Chin Qin Shi Huangdi. Gliniane posążki – nawet w dość znacznej liczbie – odkrywano w grobowcach chińskich arystokratów, ale były one niewielkich rozmiarów. Zaś ta gliniana armia jest czymś spektakularnym i wyjątkowym w skali całego świata, ponieważ figury żołnierzy mają naturalną wielkość. Często skarb zwany jest więc ósmym cudem świata. W sumie odkryto kilka dołów, w których znaleziono ponad osiem tysięcy glinianych żołnierzy.Jedna komora była pusta – przygotowano ją na kolejne posągi, ale nigdy nie zapełniono. Najpewniej to śmierć cesarza przerwała pracę nad kolejnymi elementami jego nekropolii.
GLINIANA ARMIA
Przypadkowo odnaleziony skarb okazał się pośmiertną nadworną armią pierwszego cesarza Chin. Wykopane figury żołnierzy różniły się stopniem, a więc i strojem – były tam zarówno postaci generałów i oficerów, jak i szeregowców. I to w dodatku z różnorodnych oddziałów ówczesnego wojska – żołnierze piechoty, łucznicy, kusznicy. W większości są to sylwetki stojące, ale niektóre uchwycone zostały w pozycji siedzącej lub klęczącej.Dlaczego mówimy o terakotowej armii? Otóż figury żołnierzy nie są poustawiane przypadkowo, ale tworzą regularne oddziały ustawione w szyku bojowym. Na przykład łucznicy przyklękają na jedno kolano, przygotowując się do oddania strzału.
Szczegóły umundurowania i akcesoria są zgodne z ówczesną sztuką wojenną. Figury żołnierzy i koni wykonano z gliny, natomiast elementy uzbrojenia czy uzdy końskie ze skóry, rzemienia lub metalu. Dziś postaci mają szarobrązowy kolor palonej gliny. Jednak pierwotnie były kolorowe. Niestety przy odkrywaniu znaleziska – w kontakcie z powietrzem – farba odpadła. Wiadomo, że figury były malowane na bardzo żywe kolory – najwięcej postaci miało kolor biały, czerwony i zielony, choć były także różowe, fioletowe czy błękitne.
Żołnierze są naturalnej ludzkiej wielkości, ale wzrostem na pewno przewyższali swoich twórców. Przeciętny terakotowy żołnierz mierzy 180 cm, jednak ówcześni ludzie na pewno nie byli tak wysocy. Sylwetki żołnierzy są umięśnione i mocno zbudowane. Jest to więc armia młodych, muskularnych, rosłych i silnych mężczyzn gotowych do walki czy ochrony swego cesarza. Jest także imponująco wiele rydwanów z woźnicą i końmi– 600 glinianych koni i 100 zaprzęgów – oraz 40 tysięcy sztuk wszelkiego rodzaju oręża.
KAŻDY Z TYSIĘCY INNY
Uważni obserwatorzy zauważą, że choć żołnierze są do siebie bardzo podobni, to jednak trochę się różnią – zwykle rysami lub grymasem twarzy albo upięciem włosów.Choć bowiem poszczególne elementy glinianych sylwetek wyrabiano oddzielnie na podstawie odpowiednich form – czylio sobno ręce, łydki, buty, korpusy czy głowy – to te ostatnie starano się indywidualizować. W efekcie każdy wojownik wygląda bardzo naturalnie.
Zadziwiający jest także sposób wytwarzania figur. Dokładność i precyzja wyrobu pozwalają dziś „odczytać”wiele cennych informacji na temat elementów uzbrojenia, umundurowania, sposobu siodłania koni czy hierarchii w ówczesnym chińskim wojsku. Dowiadujemy się także, jak wyglądali starożytni chińscy mężczyźni – w jaki sposób upinali swoje długie włosy oraz jaki nosili zarost. Uczeni doszukali się na twarzach terakotowych żołnierzy aż dwudziestu pięciu typów zarostu. Niestety nie wiemy, czy to wyobraźnia rzeźbiarzy dyktowała wygląd żołnierzy, czy też pozowali im prawdziwi ludzie.
SKĄD IDEA TERAKOTOWEJ ARMII?
Podziemna przyboczna gwardia została „pogrzebana” razem ze zmarłych władcą. Dlaczego cesarz Qin Shi Huangdi zapragnął, by w pośmiertnej drodze towarzyszyło mu tysiące glinianych żołnierzy, koni i rydwanów? Najprawdopodobniej jest to odbicie dawnych wierzeń. Według starej chińskiej tradycji przy śmierci króla cała jego świta była grzebana żywcem ze swoim władcą. Qin Shi Huangdi zmodyfikował stary zwyczaj – zabrał po swojej śmierci nie żywych ludzi, ale ich gliniane odpowiedniki. Tak kunsztownie wykonane, że wyglądały jak żywe. Mówi się też, że cesarz zawsze bał się zamachu na swoje życie i dlatego nawet po śmierci wolał mieć własną amię do obrony.
Figury żołnierzy zostały pochowane w korytarzach wyłożonych drewnianymi belkami i znajdują się w odległości półtora kilometra od kurhanu, który jest grobowcem cesarza Qin. To dość dużych rozmiarów miejsce, na którym położony był pałac pierwszego cesarza. Niestety został on spalony w czasie wojny, która wybuchła niedługo po jego śmierci. Natomiast grobowiec znajduje się w stanie nienaruszonym –nie został poddany badaniom. Niedługo po śmierci cesarza historyk Sima Qian spisał swoją relację, w której twierdzi, że kurhan skrywa szczątki władcy. W „Zapisach historycznych” jest też trochę informacji na temat wyglądu grobowca – miał być odwzorowaniem miasta i państwa, w którym żył i którym rządził Qin Shi Huangdi. Znajdują się tam ponoć bogate dary oraz wielkie kadzie, które miały oświetlać grobowiec przez setki lat, a także szczegółowa mapa Chin.
NIETKNIĘTY GROBOWIEC
Jednak tak naprawdę nie wiemy, co kryje grobowiec pierwszego cesarza Chin, ponieważ chińscy archeologowie nie zdecydowali się na jego eksplorację. Ponoć z braku odpowiedniej techniki, która pozwoliłaby na zabezpieczenie tego stanowiska archeologicznego w taki sposób, by nie uległo zniszczeniu. Zabytki, a szczególnie malowidła, mogą być niezwykle kruche i nie wytrzymać kontaktu z powietrzem. Tak było z kolorami strojów żołnierzy. Niezwykle nasycone i kolorowe barwy ukazały się przez chwilę oczom archeologów, by prawie natychmiast, ku rozpaczy obecnych, się utlenić. Dlatego współcześnie widzimy większość figur w ich stanie „surowym”, czyli praktycznie takim,w jakim były po wypaleniu gliny, a przed pomalowaniem.
Inna kwestia jest symbolicznej natury. Qin był pierwszym cesarzem i to właśnie on stworzył ideę cesarstwa chińskiego. Przez całe swoje życie, a tron objął w wieku 13 lat, dokonywał procesu zjednoczenia Chin. Był sprawnym reformatorem i administratorem, ale też despotą i tyranem rządzącym za pomocą brutalnej siły. No i oczywiście niezwykle była mu w tym pomocna armia pod wodzą generałów. Miał też swoje obsesje na temat przetrwania po śmierci. Dlatego już od najmłodszych lat planował miejsce swojego pochówku i zapragnął, by w życiu pozagrobowym mieć do dyspozycji swoją armię. Nasza ciekawość, jak wygląda grobowiec władcy, który stworzył i zabrał ze sobą w zaświaty ośmiotysięczną armię z terakoty, musi więc pozostać niezaspokojona.
DZIEŁO TYSIĘCY RZEMIEŚLNIKÓW
Szacuje się, że prace trwały aż 38 lat i brało w nich w sumie udział700 tysięcy ludzi. Wiemy, że było 85 wytwórców – ich nazwiska zostały dyskretnie zapisane i zalakowane na figurach (pod pachami lub na przedłużeniu płaszcza). Do wyrobu postaci używano miejscowej gliny. Formy wypalano w temperaturze ponad 800 stopni Celsjusza, co nadawało im szarawy odcień oraz zapewniało niezwykłą twardość. Fragmenty figur formowano, wypalano, malowano na różne kolory i dodawano odpowiednie elementy uzbrojenia ze skóry czy metalu. Praca była taśmowa i dobrze zorganizowana. Efekty świadczą o wysokim kunszcie rzemieślników, co ma dla nas kolosalne znaczenie. To dzięki ich rzetelnej wiedzy i pracy figury przetrwały ponad dwa tysiące lat, często w doskonałym stanie.
Dziełem rzemieślników były też postaci urzędników, lekarzy, a nawet muzyków, akrobatów, tancerzy, ale również figury ptaków z brązu – żurawi, bocianów czy kaczek. Stworzyli oni także rzeczy takie jak bełty, groty strzał, ostrza mieczy z brązu, włócznie i kusze, jak i przedmioty ze złota, nefrytu, kości i bambusa.
Oryginalna terakotowa armia została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO w 1987 r. i jest jednym z najcenniejszych chińskich skarbów. Wystawa z replikami krąży od wielu lat po całym świecie i w każdym kraju przyciąga niezmiennie rzesze widzów. Obecnie tę interaktywną wystawę możemy oglądać w Brukseli.
do 9.03.2025
WYSTAWA TERRACOTTA ARMY
Tour &Taxis, 1000 Bruxelles
www.terracotta-exhibition.com.
Sylwia Maj