W języku polskim (podobnie jak w innych) istnieją wyrażenia lub słowa odnoszące się do nazwisk lub imion.Powstają spontanicznie, jako reakcja na pewne wydarzenie związane z konkretną osobą. Najpierw funkcjonują w języku potocznym, by z czasem stać się elementem oficjalnego zasobu polszczyzny. Jednak z biegiem czasu zapominamy, skąd wzięło się dane określenie, jaki był jego kontekst, a nawet kim była osoba, z którą się wiąże. Pora na przykłady.

GEST KOZAKIEWICZA

W 1980 r. w Moskwie odbywały się igrzyska olimpijskie. Były dość specyficzne, gdyż większość państw Zachodu zbojkotowała je na znak sowieckiej agresji w Afganistanie. Polska jako kraj bloku wschodniego oczywiście wzięła udział w olimpiadzie. 30 lipca rozgrywano konkurs skoku o tyczce i w tej konkurencji mieliśmy świetnego zawodnika – Władysława Kozakiewicza. W 1975 r. ustanowił rekord Europy, a w latach 1977 i 1979 zdobył złote medale na halowych mistrzostwach Europy. W Moskwie był w wysokiej sportowej formie. Jednak musiał się zmierzyć z nieprzewidzianym przeciwnikiem. Otóż przy każdym jego skoku rosyjska publiczność zgromadzona na stadionie gwizdała i wyła – starając się w ten sposób zdekoncentrować Polaka, a jednocześnie „pomóc” swojemu zawodnikowi.

Po przeskoczeniu 5,74 m Kozakiewicz odwrócił się w stronę gwiżdżących trybun i pokazał swój słynny już dzisiaj gest. Położył lewą dłoń na prawym ramieniu, zacisnął pięść i uniósł ją. Jego gest przeszedł do historii jako gest Kozakiewicza. I choć pierwotnie miał być tylko odpowiedzią polskiego sportowca na niestosowne zachowanie publiczności rosyjskiej, to potem ten obraźliwy gest stał się znakiem oporu wobec ZSRR.

Polak na olimpiadzie w Moskwie nie tylko zdobył złoty medal, ale i pobił rekord świata – skoczył5,78 m. Zdjęcie Kozakiewicza wykonującego swój gest w stronę nieprzychylnej mu publiczności lotem błyskawicy obiegło cały świat. Ambasador rosyjski domagał się odebrania Polakowi złotego medalu za obrazę Związku Radzieckiego – wtedy złoto dostałby Rosjanin –ale na szczęście tak się nie stało. Kozakiewicz tłumaczył się bolesnym skurczem mięśnia. Stał się jednak osobą niewygodną. Gdy w 1985 r. nie dopuszczono go do udziału w międzynarodowych zawodach lekkoatletycznych, sam na nie pojechał. Pozostał w Niemczech, przyjął niemieckie obywatelstwo i dwukrotnie zdobył mistrzostwo RFN w skoku o tyczce.

USTAWA KAMILKA

Ustawa Kamilka, zwana też lex Kamilek,weszła w życie 15 lutego 2024 r. Jest to nowelizacja szeregu ustaw mających na celu zwiększenie ochrony małoletnich. Została wprowadzona do szkół i wszystkich instytucji zajmujących się dziećmi. Dokument, w którym wyznaczono Standardy Ochrony Małoletnich, pojawił się jako prawna reakcja na tragiczne wydarzenie, jakim była śmierć Kamila z Częstochowy. Chodzi o ośmioletniego chłopca, który zmarł w szpitalu8 maja 2023 r. Trafił tam po pobiciu i oblaniu wrzątkiem, ale okazało się, że oprócz świeżych ran ma obrażenia, które świadczyły o wieloletnim i systematycznym maltretowaniu – złamania rąk i nóg oraz ślady po przypalaniu papierosem.

Stan chłopca był tak ciężki, że pomimo wysiłków lekarzy nie udało się go uratować. Kamilek zmarł w wyniku postępującej niewydolności wielonarządowej. Najstraszliwsze w tej historii jest to, że chłopca maltretował ojczym, a matka i inni dorośli nie reagowali na regularne bicie dziecka; nie udzielili mu pomocy i odpowiedniego wsparcia.

Ze Standardami Ochrony Małoletnich muszą być zapoznane dzieci, rodzice i opiekunowie. Istnieje więc szansa, że zwiększy się powszechna świadomość, tak by nie dochodziło do krzywdzenia dzieci i ich śmierci. Chodzi o to, by wcześniej wykrywać nieprawidłowe sytuacje związane z jakąkolwiek przemocą wobec dzieci oraz skuteczniej je rozwiązywać. Z tekstu dokumentu przebija idea szacunku do innych i uważności na drugiego, zwłaszcza jeśli tą osobą jest bezbronne dziecko.

Ustawa nakłada też na instytucje wymóg dokładnego sprawdzenia dorosłych, którym powierza się opiekę nad dziećmi. Taka osoba musi przedstawić dokument o niekaralności – chodzi głównie o przestępstwa o charakterze seksualnym lub przestępstwa przeciwko zdrowiu i życiu. Dotyczy to przede wszystkim nauczycieli, opiekunów, wolontariuszy i instruktorów.Tak więc szkoły, domy dziecka, placówki zdrowia, muzea, hotele, kluby sportowe, domy kultury czy nawet prywatni korepetytorzy muszą przejść ścisłą weryfikację. Każdy przypadek stwierdzonego niedopuszczalnego zachowania, zwłaszcza poważnego lub śmiertelnego krzywdzenia dziecka przez dorosłego czy dziecka względem innego dziecka, musi być wyjaśniony. A jeśli już doszło do skrzywdzenia dziecka, należy wdrożyć plan wsparcia małoletniego.

Celem „ustawy Kamilka” jest zapobieganie krzywdzie dzieci ze strony m.in. zaufanych dorosłych. Jednak i przy tak szlachetnych celach dokumentu nie obyło się bez obaw. Chociażby–w jaki sposób ująć przepisy, by nie stały się one blokadą w nawiązaniu relacji z dzieckiem. Czyli – jak czytelnie wyznaczyć, gdzie leży granica dozwolonego kontaktu, takby nie dochodziło do dwuznacznych lub problematycznych sytuacji. Wprowadzono także zasady korzystania z urządzeń elektronicznych z dostępem do internetu. Na razie jednak trwa pewien zamęt w dopasowywaniu się do narzuconych w ustawie wymogów.

KURONIÓWKA

To określenie w latach 90.znali wszyscy. Dziś jest już nieco zapomniane. Najpierw nazywano tak darmową zupę(czy też w ogóle darmowy posiłek), którą otrzymywali najbiedniejsi mieszkańcy Warszawy. Najczęściej była to grochówka, ale też fasolowa, gulaszowa lub żurek – czyli zupa sycąca i łatwa do przygotowania w warunkach polowych. A kto ją rozdawał? Sam ówczesny minister pracy i polityki socjalnej, czyli Jacek Kuroń, człowiek niezwykle aktywny politycznie i zaangażowany społecznie. W PRL-u, jako działacz opozycyjny, często był aresztowany i internowany. Po zmianie ustrojowej został ministrem pracy w rządach Tadeusza Mazowieckiego (1989–1991) i Hanny Suchockiej (1992–1993).

W wyniku transformacji ekonomicznej w Polsce po 1989 r. sytuacja finansowa wielu ludzi radykalnie się zmieniła. Wiele osób traciło pracę lub nie mogło jej znaleźć – bezrobocie sięgało nawet 16 proc.; świadczenia emerytalne czy rentowe były niewielkie, a w trakcie tzw. dzikiego kapitalizmu ceny poszły w górę, zamykano zakłady produkcyjne i likwidowano PGR-y. Zaczęły obowiązywać zasady wolnorynkowe, ale ludzie ani mentalnie, ani w żaden inny sposób nie byli przygotowani na tak drastyczne zmiany. Wobec tego często naprawdę nie mieli co do garnka włożyć. I wtedy właśnie pojawił się na ulicach Warszawy Kuroń z darmową zupą dla najuboższych. Była to jedna z jego licznych akcji społecznych mająca łagodzić skutki transformacji ustrojowej.

Potem nazwa kuroniówka zaczęła oznaczać zasiłek dla bezrobotnych, bo właśnie Jacek Kuroń, jako minister pracy i polityki społecznej, odpowiadał za wprowadzenie tego świadczenia. W latach 90. nikt inaczej nie mówił o pieniądzach z urzędu pracy, jak właśnie kuroniówka. Choć jej kwota nie była wysoka, to miała pomóc przetrwać czas szukania pracy. Na początku słowo kuroniówka miało wydźwięk ironiczny – świadczenie było bardzo niskie i przyznawane na krótko. Stało się jednak synonimem każdego zasiłku dla bezrobotnych –nie tylko tego z czasów Jacka Kuronia.

KOSINIAKOWE

Imiona i nazwiska „przyklejają się” do inicjatyw społecznych polityków. Nie inaczej jest obecnie. Kosiniakowe to świadczenie rodzicielskie dla kobiet, które urodziły dziecko, ale nie mogą skorzystać z urlopu rodzicielskiego i macierzyńskiego oraz przysługującego w jego ramach zasiłku. Wtedy mogą się starać o świadczenie, które przysługuje przez pierwszy rok życia dziecka lub dłużej – jeżeli urodziły się bliźnięta lub trojaczki. Kwota świadczenia to tysiąc złotych miesięcznie. Cieszy się ono bardzo dużą popularnością; chętnie korzystają z niego np. studentki, rolniczki, osoby bezrobotne lub pracujące na umowach cywilnoprawnych, które nie opłacają składki na świadczenie chorobowe.

Oczywiście nazwa pochodzi od nazwiska Władysława Kosiniaka-Kamysza, aktualnego wiceprezesa rady ministrów, który w czasie, kiedy zrodził się pomysł świadczenia, był ministrem pracy i polityki społecznej w rządzie PO–PSL. Uważał, że wszyscy rodzice, bez względu na formę zatrudnienia, powinni mieć równe szanse na wsparcie od państwa. Świadczenie, które przysługuje niezależnie od innych świadczeń, jest wypłacane od 1 stycznia 2016 r. i jak dotąd jego kwota nie wzrosła, dlatego padają pytania o jego waloryzację.Co ciekawe, na stronach urzędów gminy określenie „kosiniakowe” jest podawane obok oficjalnych urzędowych nazw świadczenia. To pokazuje,jak bardzo ta nazwa jest popularna i powszechnie kojarzona.

ŻUGAJKI

Osobom ze starszego pokolenia ta nazwa pewnie nic nie mówi, a tym bardziej nie wiedzą, kim jest Julia Żugaj. Żugajki to…wierna grupa fanek śledzących jej poczynania w internecie. Jeżdżą na campy żugajkowe, czyli obozy, w czasie których mają okazję do rozmów i zajęć ze swoją idolką. Zjawiają się na wszystkich wydarzeniach, na których jest obecna. Julia Żugaj to piosenkarka i influencerka, lub może raczej odwrotnie. Obecnie występuje w „Tańcu z gwiazdami”, ale karierę rozpoczęła bardzo wcześnie – już w wieku czterech lat tańczyła w zespole „Wesołe nutki”. Działalność w internecie zaczęła w 2018 r. od umieszczania filmików lifestyle’owych i tanecznych razem ze swoją siostrą Sonią. Szybko zdobyła popularność, po czym dołączyła do internetowego projektu Team X –grupa znanych młodych influencerów zamieszkała w jednym domu, by wspólnie pracować i tworzyć teledyski, reklamy i materiały z życia razem. Obecnie Julia ma ponad milion obserwatorów na Instagramie i prawie cztery miliony na TikToku.

Ciekawe, czy wyrażenia „kosiniakowe” i „żugajki” również zostaną w polszczyźnie na dłużej.

 

Sylwia Maj