Od zarania dziejów ludzie przekazywali sobie historie, które z jednej strony miały na celu ustrzeżenie przed możliwym niebezpieczeństwem lub pokazanie konsekwencji danego czynu, a z drugiej – dostarczały rozrywki oraz dreszczyku emocji. Uczucie strachu wpływa na uwalnianie się hormonu dopaminy, dzięki której mamy motywację do działania; wprawia nas ona w dobry nastrój i korzystnie wpływa na sen.

 

Jakie stwory dominowały w mitologii i folklorze słowiańskim oraz czy mają one jeszcze jakiekolwiek znaczenie we współczesnym świecie?

 

Obecnie mianem demonów słowiańskich określa się ponad 2800 gatunków bóstw i duchów poświadczonych w wierzeniach ludów słowiańskich i postsłowiańskich. Demony mogły przybierać formę zwierząt (przeważnie kota, ptaka lub węża), przedmiotów lub człowieka. Niektóre były dobrotliwe i pełniły funkcję opiekuńczą, a za opiekę otrzymywały zapłatę w postaci pożywienia. Przed tymi gniewnymi chroniły m.in. amulety, specjalne zaklęcia czy ofiary błagalne. Stwory najczęściej przedstawiane w postaci pół-człowieka i pół-zwierzęcia odgrywały rolę strażników określonego terytorium, np. lasu, rzeki czy jeziora. Wraz z rosnącym wpływem chrześcijaństwa demony zaczęto utożsamiać przede wszystkim ze złem.

 

BABA JAGA

„Jaga” wywodzi się od prasłowiańskiego jęga (pol. jędza), co oznaczało mękę, męczarnię, grozę, niebezpieczeństwo. Postać Jagi, pierwotnie ważna w słowiańskiej mitologii, przetrwała jedynie w zdegradowanej formie jako element folkloru. Utożsamiana była ze starą, ślepą lub niedowidzącą wiedźmą mieszkającą w chatce na kurzej stopce lub w głębi lasu. Często towarzyszył jej czarny kot, kruk, sowa lub wąż. Niekiedy w opowieściach ludowych pojawia się motyw łaskawej Baby Jagi, która pomaga ludziom, zwykle jednak przypisywano jej porywanie błąkających się po lesie dzieci, mordowanie i zjadanie ich oraz zsyłanie chorób i innych dolegliwości. Przeważnie na końcu baśni staczała walkę z pozytywnym bohaterem i ginęła. Postać podobna do Baby Jagi istnieje też w wierzeniach innych ludów europejskich, jak np. niemiecka Frau Holle, włoska Befana, rumuńska Vîjbaba czy węgierska wiedźma Bogorkań.

 

BAZYLISZEK

Dawni Słowianie wierzyli również w bazyliszka. Średniowieczni kronikarze opisywali go jako stworzenie wykluwające się raz na sto lat z jaja koguta, które wysiaduje wąż lub ropucha. Żywił się ssakami, ptakami i większością gadów, a wyglądem przypominał jaszczurkę skrzyżowaną z wężem i kogutem. Jego jad, odór, a nawet spojrzenie powodowały śmierć lub zamienienie ofiary w kamień. Ten fakt był powszechnie wykorzystywany w legendach: główny bohater podstępem zmuszał bazyliszka do spojrzenia w lustro lub w inny przedmiot odbijający jego oblicze, aby zgładzić stwora jego własną bronią. Najbardziej znana jest legenda o bazyliszku warszawskim, który zamieszkiwał piwnice w jednej z kamienic przy ulicy Krzywe Koło. Ten ogromny i przerażający zwierz spał w ciągu dnia, a w nocy niszczył wszystko, co napotkał na swej drodze; wzniecał pożary, zabijał i zjadał zwierzęta. Co jakiś czas pojawiał się śmiałek, który próbował go zgładzić, jednak zawsze kończył tragicznie. Pewnego dnia przybył do miasta wędrowny krawczyk. Ruszył na bazyliszka, niosąc przed sobą lustro. Potwór zobaczył w nim swoje własne odbicie i tak został pokonany – skamieniał. Legenda ta ma swoje odpowiedniki także w Wilnie, Krakowie, Świdnicy, a nawet w Wiedniu.

 

LICHO

To zły demon, uosabiający nieszczęście, zły los i choroby. Licho rzadko ukazywało się ludziom, ale gdy już to czyniło, zawsze miało postać bardzo wychudzonej kobiety z jednym okiem. Wędrowało po świecie w poszukiwaniu miejsc, gdzie ludzie żyli szczęśliwie. Przypisywano mu różne zdarzenia losowe: pożary, głód, biedę, choroby. Zdarzało się, że zostawało w danej miejscowości na dłużej i nastawało na życie mieszkańców. Wyrywało szczeble z drabin, obluzowywało ostrza siekier, zasiewało ludziom w głowach złe myśli, zsyłało zarazę na płody rolne, nękało zwierzęta hodowlane… Przed lichem nie było ucieczki. Należało jedynie cierpliwie je znosić i czekać, aż samo odejdzie. W mowie potocznej do dzisiaj używamy rozmaitych powiedzeń związanych z postacią licha: licho nie śpi, pal licho, licho wzięło, licho niesie, do licha, licho wie, licho przywiało. To dowodzi, jak mocno w licho wierzono.

 

RUSAŁKA

To istota zamieszkująca lasy lub okolice zbiorników wodnych. Jej nazwa pochodzi od łacińskiego rosalia, co oznacza ‘święto róż’. Na terenach Polski rusałki zwane też były pannami wodnymi lub boginkami. Ukazywały się zwykle jako piękne nagie dziewczęta lub kobiety z długimi, rozpuszczonymi włosami. Popularnie wierzono, że są to panny, które zmarły przed zamążpójściem. Były dość radosne, klaskały w dłonie, głośno się śmiały i śpiewały. Pojawiały się w czasie nowiu i wabiły młodych mężczyzn, zachęcając ich do wspólnego huśtania się na drzewach (rusałki leśne) lub do wspólnej kąpieli (rusałki wodne). Tych, którzy ich dotknęli, zabijały poprzez opętańczy taniec lub łaskotanie. Artystyczną wizję tego procederu można zobaczyć na obrazie Jacka Malczewskiego „Załaskotany” z cyklu „Rusałki”. Czasem zadawały zagadkę i jeśli człowiek odpowiedział poprawnie, mógł odejść w spokoju. Były szczególnie złośliwe wobec dziewcząt. Rusałki leśne, czarnowłose, były bardziej kobiece, natomiast wodne – złotowłose – bardziej dziewczęce. Gdy zwabiony młodzieniec się zbliżył, ich włosy okazywały się zielone, a piękne twarze wykrzywiały się.

 

SKARBNIK

To duch zamieszkujący podziemia (szczególnie kopalnie), strzegący naturalnych zasobów ziemi i zakopanych w niej skarbów. Władał podziemną krainą – zabierał tam dusze górników, którzy zginęli podczas pracy w kopalni. Był przychylny ludziom, ostrzegał górników przed grożącym tąpnięciem, zalaniem i pożarem. Jednak osobom leniwym i niesolidnym pokazywał swoje surowe, wręcz mściwe oblicze. Najczęściej ukazywał się jako stary, brodaty górnik z kagankiem w ręku lub przybierał kształt np. kozy, konia, psa, myszy, pająka, żaby czy muchy. Często pozostawał niewidzialny, ale górnicy i tak wyczuwali jego obecność lub słyszeli stukanie. Za swoją pomoc nie chciał nic w zamian, oczekiwał tylko szacunku i przestrzegania niepisanych zasad: sumiennej pracy, nieprzeklinania oraz całkowitego zakazu gwizdania.

 

STOLEMY

To legendarne kaszubskie olbrzymy. Ponoć pozostałością po ich obecności są liczne głazy dużych rozmiarów, które stolemy porozrzucały podczas walk lub zawodów siłowych. Odznaczały się nadzwyczajnym wzrostem i siłą. Jedne podania głoszą, że były okrutne dla ludzi, inne – że miały do nich przyjacielski stosunek. Przypisuje się im uformowanie obecnego krajobrazu Kaszub. Wielkie drewniane rzeźby stolemów znajdują się np. we wsi Gniewino, a w Gdańsku można przespacerować się ulicą, której patronem jest Stolem.

 

WODNIK

Potocznie nazywany utopcem, topielecem lub łobastem, był władcą jezior, stawów, rzek, studni i przydrożnych rowów. Jedne podania głoszą, że wodnikiem stawało się nieochrzczone dziecko, które utonęło, a następnie rosło w wodzie przez siedem lat. Według innych wierzeń powstawał z mułu zgromadzonego na dnie zbiornika wodnego lub z gliny. Najczęściej ukazywał się pod postacią nagiego starca o wysokości około pół metra i miał rybie, zabarwione na zielono oczy, pomarszczoną twarz, długie, rozczochrane włosy zlepione wodorostami oraz błonę pławną między palcami. Gdziekolwiek stanął, tam zostawała po nim kałuża wody. Wodnik przeważnie topił przeprawiające się przez rzekę zwierzęta lub ludzi, którzy wykazywali nieostrożność podczas kąpieli i brak poszanowania akwenu, który zamieszkiwał. Aby go obłaskawić, składano ofiarę ze zwierząt lub wrzucano do wody poświęcone monety. Z wiarą w wodniki związany był zakaz kąpieli przed Nocą Kupały, po której to kąpiel stawała się bezpieczna. Z czasem nadano temu symbolikę chrześcijańską – święty Jan miał „chrzcić” wszystkie wody i odganiać złe duchy od kąpiących się.

 

ZMORA

Zwana była również marą, a także nocnicą, dusiołkiem, gnieciuchem, mackiem lub siodełkiem. W wierzeniach słowiańskich i nordyckich to istota półdemoniczna; dusza człowieka żyjącego lub zmarłego, która nocą męczyła śpiących, wysysając z nich krew. Stąd powiedzenie „Sen mara, Bóg wiara”. Według ludowych podań zmorami zostawały dusze grzesznych kobiet, ludzi skrzywdzonych, zmarłych bez spowiedzi, potępionych. Wierzono też, że zmorami stawały się siódme córki danego małżeństwa lub osoby, których imię przeinaczono podczas chrztu. O „zmorowatość” byli posądzani ci, którzy mieli zrośnięte brwi lub różnokolorowe oczy. Jedne zmory dusiły ludzi, inne – kamienie, rośliny, zwierzęta, a nawet wodę. Nocnicę wyobrażano sobie jako wysoką kobietę o nienaturalnie długich nogach i przezroczystym ciele. Przedstawiano ją także w postaci kościotrupa. Potrafiła zmienić się w rozmaite zwierzęta (np. kota, kunę, żabę, mysz) lub rzeczy (np. trawę, kłos, igłę, tasiemkę, pióro) i otworzyć każdy zamek. Siadała na piersiach śpiącej osoby, przyciskała kolana do klatki piersiowej i powodowała uderzenie krwi do głowy, przez co pozbawiała swoją ofiarę oddechu. Spijała krew wypływającą z nosa albo nacinała zębami żyłkę na skroni lub szyi i wysysała czerwony napój. Jeśli była mocno wygłodzona, mogła nawet zabić. Dręczony przez nią człowiek miał po obudzeniu uczucie bycia gniecionym przez całą noc i był „blady jak zmora”. W różnych rejonach Polski istniały odmienne sposoby walki ze zmorą, np. zmiana pozycji snu (głowa w nogach łóżka), spanie ze skrzyżowanymi nogami, wypicie fusów z kawy przed snem, a nawet… spanie z gwoździem i młotkiem. Aby chronić zwierzęta przed nawiedzeniem zmory, przybijano nad drzwiami stajni martwą srokę lub drapieżnego ptaka (koniecznie upolowanego w Wigilię Bożego Narodzenia), a koniom wplatano w grzywy czerwone wstążeczki.

 

Z czasem wiara w to, że istoty demoniczne istnieją i mogą mieszać się do ludzkich spraw, osłabła. Pamiątką po dawnych wierzeniach są popularne powiedzenia – „diabeł ogonem nakrył” lub że „licho nie śpi”. No i może jeszcze czerwona wstążka zawieszona na wózku, by chronić niemowlaka przed złym urokiem.

 

Anna Kata