Wieczór był chłodny, jesienny, przesycony ponurą ciszą października. Kiedy z Weroniką weszłyśmy do małej kawiarni, przywitali nas upiorni stróże – czarownica i wampir, których oczy świeciły czerwonym światłem LED. Za nimi rozciągała się jeszcze bardziej złowroga scena. Z sufitu zwisały pajęczyny. Wszędzie czaiły się imitacje pająków, jakby gotowych do skoku. Plastikowe szkielety siedziały przy stolikach niczym goście honorowi, milczący i przerażający w swej obecności. Duchy i nietoperze lśniące w półmroku fluorescencyjną poświatą zdawały się widmami gotowymi sięgnąć po duszę każdego, kto odważyłby się na zbyt długie spojrzenie. Kielichy ozdobione motywami czaszek i mieszadełka w kształcie kości dopełniały tego spektaklu śmierci. Kawiarnia stała się sceną, na której halloweenowa noc snuła swoją mroczną opowieść.

„A wiesz, że jesień kojarzy mi się inaczej?” – Weronika wyrwała mnie z zamyślenia.

LUDZIKI

„Przypominają mi się popołudnia, kiedy z mamą chodziłyśmy do parku zbierać liście i kasztany. Z tego, co znalazłyśmy, tworzyłyśmy ludki, obrazki, całe małe światy. To najpiękniejsze wspomnienia…” – powiedziała Weronika, a w jej głosie usłyszałam nutę nostalgii. Czułam, że te słowa niosą coś więcej. Spojrzałam na swoją torbę pełną gotowych fabrycznych ozdób. Uwielbiam dostosowywać wnętrze do sezonu. Tym razem miałam nowe świece sojowe, gotyckie lampiony, dyniowe poduszki i miękkie koce w głębokiej czerni, ciemnej zieleni i bordo. Były tam też miniaturowe figurki z żołędzi i szyszek. Subtelne, choć odrobinę ekstrawaganckie. Na specjalne miejsce czekały zasłony w delikatny wzór pajęczyny oraz pomarańczowe worki na liście (będą jak znalazł imitacją dyni!). Poczułam dziwne ukłucie. Dlaczego nagle to wszystko wydawało się takie… sztuczne?

Podobno jestem dobrym słuchaczem, ale wybacz, Weroniko – dziś nie pamiętam, o czym rozmawiałyśmy, rozkoszując się herbatą z miodem, cytryną, imbirem i goździkami. Wiem jednak, że to właśnie wtedy zakiełkowała we mnie myśl, by te święta Bożego Narodzenia spędzić inaczej. „Może wystarczą pomarańcze, odrobina igliwia i… wspomnienia?” – jakby Twój głos rozbrzmiewał w mojej głowie.

Zbliża się czas świąt, a z nim nieodłączny szał zakupów. Wielu z nas daje się porwać kolorowym ozdobom, brokatowym dekoracjom i plastikowym akcesoriom, które – jak nam się wydaje – mają stworzyć atmosferę świąt. Może jednak istnieje inny, bardziej autentyczny sposób na celebrowanie tego wyjątkowego czasu? W ciągłym konsumpcjonizmie zniknęła gdzieś magia, lecz wciąż możemy ją odzyskać, wybierając naturalne ozdoby, rezygnując z plastiku i skupiając się na bliskich. Wystarczy kilka prostych gestów, by stworzyć prawdziwie świąteczną atmosferę.

 

CHAŁUPNICTWO

W tym roku wybiorę żywą choinkę – bardziej ekologiczną niż plastikowa. Przede wszystkim dlatego, że powstaje naturalnie, nie pochłaniając zasobów potrzebnych do produkcji. A po świętach jej utylizacja jest równie ekologiczna – można ją zrecyklingować, nie marnując energii. Można ją też posadzić w ogrodzie lub przeznaczyć na kompost. Ze sztuczną sprawa jest trudniejsza, a jeśli nie znajdziemy sposobu na jej recyrkulację, będzie się rozkładać w ziemi przez 500 lat.

 

Plantacje choinek przeznaczone do sprzedaży mają swoje ekologiczne uzasadnienie. Młode drzewka wytwarzają znacznie więcej tlenu niż starsze, wyrośnięte. Tak jak wszystkie żywe istoty, drzewa mają swoją żywotność. Z biegiem lat stare drzewa produkują coraz mniej tlenu, dając z siebie coraz mniej dla otoczenia. Dlatego tak ważne jest sadzenie młodych. Ostatnio przeczytałam, że z drzewostanem jest trochę jak ZUS-em – co się stanie, gdy zabraknie młodych drzew i zostaną tylko te stare? Kupuję to!

 

Pewnie na początku z tęsknotą będę spoglądała na witryny sklepów pełne świecących ozdób, ale rezygnacja z plastikowych bombek wcale nie oznacza pustej choinki. Święta to doskonała okazja, by powrócić do naturalnych dekoracji i stworzyć je samodzielnie lub w towarzystwie najbliższych, co może stać się rodzinnym rytuałem.

 

Suszone plastry pomarańczy i cytryn na choince to nie tylko ciepły, złoty kolor, ale i piękny, korzenny zapach. Laski cynamonu przywiązane sznurkiem dodadzą jej naturalnego aromatu i uroku. Ozdoby z masy solnej, choć proste, potrafią dać ogromną satysfakcję – można je malować i ozdabiać wedle upodobań. Do tego pierniki – pachnące i misternie udekorowane. Całości dopełnią szyszki, orzechy i kasztany, które łatwo można zebrać podczas jesiennego spaceru. W połączeniu z naturalnym sznurkiem stworzą rustykalne, pełne uroku dekoracje.

 

Z DUSZĄ

Świątecznym utrapieniem bywają plastikowe gadżety, tanie chińskie podróbki i upominki, które szybko lądują w szufladach. Warto zastanowić się nad prezentami, które naprawdę mają znaczenie. W tym roku postawię na doświadczenia– wspólny bilet do teatru, weekendowy wyjazd czy bon na kolację. To podarunki, które tworzą niezapomniane wspomnienia. Jeśli zdecyduję się na produkty, wybiorę tylko te lokalne i rzemieślnicze. Czas, który zazwyczaj spędzałam na szukaniu prezentów w sklepach, poświęcę na własnoręczne przygotowanie przetworów, konfitury, ciasteczek czy mieszanek herbat. Ot, takie upominki pełne serca.

 

Zrezygnuję także z tradycyjnego kolorowego papieru do pakowania. Choć kusi pięknymi wzorami, często ma plastikową powłokę, przez co trudno go przetworzyć. Zamiast niego wybiorę brązowy papier kraft – prosty i elegancki, który przyozdobię gałązką świerku, sznurkiem jutowym i pieczęciami. Poszukam też materiałów, z których kiedyś miałam uszyć spódnice. Metoda japońskiego furoshiki, polegająca na pakowaniu prezentów w chusty lub materiały, to ekologiczna alternatywa wielokrotnego użytku. Zerknę również na stertę makulatury – stare gazety i mapy mogą stanowić niecodzienne, ale stylowe opakowanie, które łatwo ozdobić gałązkami igliwia lub szyszkami.

 

INACZEJ

Lubię Weronikę, dlatego z radością zgodziłam się na spacer po mieście. Witryny sklepowe roztaczały przed nami widoki niczym okna do innych światów. Każda, rozświetlona migoczącymi lampkami, przyciągała wzrok, tworząc bajkową atmosferę. Złote i srebrne ozdoby lśniły jak gwiazdy, a wszędzie zwisały barwne wstążki i girlandy. W jednej z witryn znajdowała się olbrzymia choinkaozdobiona czerwonymi, złotymi i białymi dekoracjami, a u stóp leżały elegancko zapakowane prezenty. Obok, na piedestale, stały anioły, renifery i bałwanki pokryte sztucznym śniegiem, dopieszczone do najmniejszych detali. Feeria barw i doznań. Spojrzałyśmy na siebie znacząco. Świąteczny blichtr stawał się przytłaczający. Radosny, ale zimny w swojej perfekcji.

 

Werko, niech ten artykuł – zgodnie z moją nową ideą – będzie dla Ciebie świątecznym prezentem. Przypomniałaś mi, że życie nie potrzebuje nadmiaru – wręcz przeciwnie, zachęca do odkrywania magii w prostocie.

 

Sylwia Znyk