rozmawiają Agata Araszkiewicz i Anna Kiejna

Anna Kiejna: Agato, nasze stowarzyszenie Ellessansfrontières działa już od ponad 10 lat. Pamiętasz jeszcze, od czego się zaczęło?

Agata Araszkiewicz: Och, początki Kongresu to wielowarstwowy proces. Z jednej strony ok. 2010 r. w Brukseli pojawiła się silna grupka osób zdecydowanych promować prawa kobiet wśród belgijskiej Polonii. Z drugiej strony w Polsce można było zaobserwować narastający brak szacunku dla tych praw– ok. 2015 r. atmosfera polityczna zagęściła się. I wtedy zaczęłyśmy działać na dobre.Cieszę się, że rozmawiam o tym właśnie z tobą. Jak ty pamiętasz nasz początek?

Pamiętam wielki entuzjazm i poczucie, że nie można milczeć. Że chcemy i możemy coś zrobić! Lata 2012–2015 były kluczowe.

Według mnie musimy też wspomnieć o naszym sąsiedztwie i siostrzaństwie. Sąsiedztwie geograficznym – bo mieszkamy blisko siebie, co umożliwiło spotkania i feministyczne dyskusje, o siostrzaństwie w postac Anety Górnickiej-Boratyńskiej, założycielki min. Brukselskiego Klubu Polek (Bekapu).W sumie spotkałyśmy się dzięki niej. Chciałabym tu oddać swego rodzaju hołd Anecie, bo bez jej działalności nasze drogi nie przecięłyby się aż tak szybko.

Zgadzam się! A potem poszło piorunem i latem 2014 r. razem rejestrowałyśmy stowarzyszenie Ellessansfrontières w Forest, jednej z dzielnic w Brukseli.

Kolejnym ważnym czynnikiem, który popchnął nas do tej decyzji, były wizyty w Brukseli ważnych polskich polityczek i aktywistek tej epoki, promujących politykę feministyczną: Magdy Środy i Wandy Nowickiej.Były to także moje koleżanki z ruchu kobiecego w Polsce z początku lat 2000, kiedy to współzałożyłam nieformalną grupę Porozumienie Kobiet 8 marca (która zrobiła pierwszą Manifę).

Magda Środa przyjechała zresztą do Brukseli na promocję mojej książki, która odbyła się w ambasadzie. Obie ówczesne panie ambasadorowe – w Królestwie Belgii i przy Unii Europejskiej, czyli Joanna Harazim i Grażyna Prawda – bardzo nam sprzyjały.

Wielką rolę odegrała też Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, feministyczna europosłanka, która przyjechała do Brukseli po tym, jak w latach 2011–2014 piastowała funkcje sekretarzyni stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i pełnomocniczki rządu ds. równego traktowania.

No i wszystkie dziewczyny z Belgii, na początku: głównie z Brukseli.

Tak,ze wszystkich warstw emigracji! Zarobkowej, urzędniczej, ekspackiej. Na początku to był ogień, który błyskawicznie sam się rozpalał.

Porozmawiajmy o herstorii. Jaką rolę w KongresieKobiet odegrało nasze stowarzyszenie?

Ellessansfrontièresasbl to pierwsze stowarzyszenie feministyczne w dziejach światowej Polonii –w historii, czy też herstorii właśnie – powołane jako zorganizowana struktura prawna. Potem polska polityka i historia (nie herstoria!…) pokazały pazury i od 2020 r. na całym świecie zaczęły się mnożyć polonijne feministyczne ugrupowania i stowarzyszenia – a dziś wydają się już normą.

Kongresy Kobiet w Brukseli pokazują, że stały namysł nad sytuacją kobiet we współczesnych społeczeństwach to nieodzowny składnik procesu demokratycznego.

Przez te 10 lat okazało się, że w Polsce okresu transformacji, kiedy doczekaliśmy się dobrobytu i nowoczesnej infrastruktury społecznej, podstawowe prawa kobiet – jak prawa reprodukcyjne – są absolutnym luksusem, dostępnym tylko dla kobiet z określonym zapleczem ekonomicznym.

Jak to rozumieć w kontekście aborcji – problemu, który najbardziej wzburza Polki od 1993 r.?

(Nie)dostępność aborcji tylko potwierdza fakt, że w Polsce– jak i w innych opresyjnych systemach – są kobiety,które mają pieniądze lub duże zaplecze społeczne, pozwalające im skorzystać na czas z pomocy, jaką oferuje podziemie aborcyjne. Bez tego dzieją się rzeczy tragiczne, państwo polskie nie chroni kobiet.

Przypomnijmy, że zostało to nieraz nagłośnione i w Belgii, i na forum Parlamentu Europejskiego. Liczne międzynarodowe organizacje feministyczne, do których należy Ellessansfrontières, także dzięki nam wiedzą, by za każdym razem wywoływać nasz kraj na manifestacjach i marszach niezgody na takie traktowanie kobiet.

Owszem, bo współpracujemy, również dzięki tobie, Aniu, i innym członkiniom, jak Emilia Janisz czy Katarzyna Szkuta, z lokalnymi belgijskimi polityczkami, aktywistkami i urzędniczkami, a także z osobami z Europy, Ameryki Południowej, Afryki, Iranu…

 

Właśnie, Emilia to założycielka Ellespourelles, czyli organizacji stricte antyprzemocowej. Tymczasem kolejny Kongres Kobiet w Belgii odbędzie się 8 lutego…

Dziewczyny! W lutym powrócimy do tematów, które spotkały się z waszym największym zainteresowaniem. Będzie o seksie, a z drugiej strony – o przemocy wobec kobiet: co zrobić, by myśleć inaczej i skutecznie jej przeciwdziałać. Pojawi się nowe pojmowanie męskości: po co nam męstwo – może lepiej mówić o nowych męskościach?

Poruszymy temat geniuszu lesbijskiego w całej jego sile – tęczowej sztuki, kultury i polityki, ale także gniewu kobiecego: jak mówić „nie”? Będą gościnie i goście z Polski i Belgii (m.in. Renata Lis, Alicja Długołęcka, Wojciech Śmieja, Natalia Waloch, Agnieszka Szpila)oraz atmosfera celebracji. Chcemy, by to było także święto aktywizmu.

Cały czas podkreślamy, że organizacja Kongresu to praca wolontariacka, a na sukces składa się także obecność publiczności. Was!

Oczywiście. Przez te wszystkie lata na sukces Kongresu złożyła się wolontariacka praca wielu,wielu kobiet – i innych osób sojuszniczych, męskich czy LGBT. Trzeba zawsze podkreślać, że Kongres jest ruchem społecznym – to ruch wyobraźni, którego celem jest społeczna zmiana. Składa się na nią wielki wysiłek kilkudziesięciu osób, które pomagają przy Kongresie, podejmując się ciężkiej, często niewidzialnej pracy.

Pokreślmy, że świętujemy, więc będą świetni goście, ale też piosenki. Na koniec dnia zapraszamy bowiem na koncert Madlen (Magdaleny Baryły), niegdysiejszej zwyciężczyni belgijskiej edycji The Voice of Polonia. Mamy też w planach pokaz filmu Karoliny Domagalskiej „Nie będziesz szła sama”.

 

Ania i Agata chórem: Zapraszamy, przyjdźcie koniecznie!