Dziecko ma prawo być sobą. Ma prawo do popełniania błędów.
Ma prawo do posiadania własnego zdania. Ma prawo do szacunku.
Nie ma dzieci – są ludzie.
(Janusz Korczak)
W zdrowej emocjonalnie rodzinie to rodzice udzielają dzieciom rad, wskazówek i pomocy. Są dla potomstwa (a w każdym razie powinni być) autorytetem, zapewniają emocjonalne wsparcie i pocieszenie. Rodzice – poprzez swoje codzienne funkcjonowanie w domu i w pracy oraz poprzez obcowanie z innymi, jak i w rodzinie – pokazują, jak wygląda rzeczywistość, co jest w życiu ważne, jak budują relacje interpersonalne i jakie wartości pielęgnują.
Czasem jest jednak odwrotnie. To rodzice oczekują, że dzieci wysłuchają ich skarg, doradzą, pocieszą i zadbają o ich emocjonalne potrzeby – czyli będą pełnić funkcję najbliższych powierników i terapeutów. Takie zjawisko – zamianę ról między rodzicami a dziećmi – nazywamy w psychologii parentyfikacją. Najmłodsi zmuszani są do przyjęcia na siebie obowiązków dorosłych i zachowywania się tak, jakby byli w pełni ukształtowanymi, dojrzałymi osobami. A przecież nie są.
Straty emocjonalne młodocianych osób przepełnionych odpowiedzialnością za życie i problemy rodziców są ogromne i nie kończą się wraz z dzieciństwem. Zwykle kładą się cieniem na całym życiu: od zaburzeń lękowych, zaburzeń odżywiania, snu, wyczerpania emocjonalnego, napadów agresji, problemów w nauce i w relacjach z rówieśnikami po obniżenie poczucia własnej wartości, sięganie po używki, dokonywanie samookaleczeń czy próby samobójcze. Poczucie utraty czy wręcz braku dzieciństwa odbija się na zdrowiu i życiu tych nastolatków przede wszystkim dlatego, że bycie dzieckiem parentyfikowanym jest doświadczeniem, które odbywa się w samotności. Jest przepełnione permanentnym wstydem i poczuciem winy. Bo ile osób z zewnątrz, członków rodziny czy znajomych wie o tym, co się dzieje w domu? Najczęściej nikt. A nawet jeśli ktoś wie, to czy zareaguje, czy podejmie jakiekolwiek działania, aby takiemu młodemu człowiekowi pomóc? Najczęściej tego typu sprawy zamiatane są pod dywan.
Wielu nastolatków jest tak uzależnionych od swoich rodziców i tak uwikłanych w ich dorosłe sprawy, że trudno im potem nawiązać dojrzałe związki partnerskie. Przez lata byli przecież nieletnim rodzicem dla swojego rodzica.Jako dorośli mówią najczęściej, że całe życie poświęcili swojej matce lub ojcu i nie widzą już sensu w swojej egzystencji, czują się puści i nie doświadczają żadnych emocji. Nie potrafią kochać, boją się tworzyć związki partnerskie, mają problemy z zaufaniem i samotnością. I choć nie są już dziećmi – to przecież nie przeżyli dzieciństwa i dorastania tak,jak powinni, czyli bez emocjonalnych wymuszeń, nacisków, manipulacji i zawłaszczania przez jednego lub drugiego rodzica.
Kim są rodzice, którzy nie pozwalają dzieciom na dzieciństwo i jako niedojrzali dorośli oczekują, że to dzieci ich ukoją i uleczą?Są to bardzo często osoby po rozwodach, które wykorzystują dziecko jako pośrednika w załatwianiu spraw z byłym mężem lub żoną. Oczekują od dziecka, że będzie donosicielem i że będzie opowiadało, jak wygląda sytuacja w drugim domu. To rodzice, którzy wciągają dziecko w swoje problemy finansowe, zawodowe czy towarzyskie. To matka, która po stracie męża czy partnera jest tak bardzo emocjonalnie samotna, że używa dziecka jako psychoterapeuty i powiernika najskrytszych tajemnic. To ojciec zazdrosny o życie swojej byłej żony, który opowiada dziecku na jej temat nieprawdziwe i najczęściej poniżające rzeczy. To uzależniony rodzic proszący dziecko o zakup alkoholu, załatwienie zwolnienia lekarskiego czy zadzwonienie do pracodawcy i usprawiedliwienie nieobecności chorobą. To rodzic, który obciąża dziecko obowiązkami niewspółmiernymi do jego wieku i możliwości. To rodzic niespełniony w małżeństwie, który z powodu braków emocjonalnych w relacji z partnerem przenosi swoje uczucia i żądania na dziecko. To rodzic samotny, nieszczęśliwy, który doświadcza bycia nieważnym i próbuje ściągnąć na siebie troskę i uwagę dziecka. I tak oto zagubieni, straumatyzowani, niedojrzali i niedostępni emocjonalnie rodzice wikłają dzieci w swoje dorosłe sprawy.
Jak w takim domu ma się wychować człowiek dojrzały emocjonalnie, świadomy swoich umiejętności, kompetencji i wartości, jasno wyznaczający granice i klarownie prezentujący swoje oczekiwania względem świata? Czy ma na to jakiekolwiek szanse?
Parentyfikacja całkowicie unieważnia naturalny porządek rodziny i tworzy wielki toksyczny chaos, z którego wychodzi się latami. Jest to rodzaj psychicznej dewiacji i niejawnej przemocy, ponieważ młody człowiek przymuszany jest do tego, aby wcielić się w rolę rodzica, co przekracza jego możliwości. Zrozpaczone dziecko stara się pomóc najlepiej, jak potrafi, jest przecież zależne od swojego opiekuna i zrobi wszystko, aby zaskarbić sobie choćby namiastkę jego miłości i uznania.
Dziecko, które opiekuje się rodzicami i wyręcza ich w obowiązkach, jest często podziwiane i gloryfikowane, stawiane za wzór. Bo przecież jest takie dojrzałe i dzielne. Samodzielne. Niewielu jednak wie, jaką cenę płaci ono za podziw otoczenia. Zamiast podstawowego fundamentu, jakim jest rodzicielska miłość,doznaje wstydu, braku akceptacji, chronicznego napięcia i oczekiwania. Aby pomóc rodzicom, ukrywa albo redukuje do zera własne potrzeby – chce w ten sposób zachować pozorną „harmonię” w rodzinie. Nie poprosi o pomoc i chociaż tęskni za życiem niezależnym od rodziców, wcale sobie na nie w dorosłości nie pozwala. Funkcja pomocnika i rodzicielskiego opiekuna jest tak głęboko zakorzeniona w jego psychice, że często skutkuje całkowitą niechęcią do założenia własnej rodziny; do dojrzałego życia opartego na własnych zasadach. Ktoś, kto w dzieciństwie rozwinął styl funkcjonowania związany ze schematem samopoświęcenia, w dorosłym życiu najczęściej będzie wchodził w związki z potrzebującymi, nieradzącymi sobie osobami, przejmując za nie odpowiedzialność i nie oczekując zaspokojenia swoich potrzeb przez innych. Nie znaczy to jednak przecież, że tych potrzeb nie ma.
Osoby, które doświadczyły parentyfikacji, zwykle potrzebują pracy psychoterapeutycznej, aby odzyskać siebie oraz wypracować emocjonalne oddzielenie się od rodziców. Ale także po to, aby porzucić funkcję bycia zależnym, zrozumieć traumatyczne wydarzenia z przeszłości i pogodzić się z nimi oraz postarać się żyć z szacunkiem i troską. Tym razem troską o siebie i o swoje potrzeby – przez wiele lat spychane w niebyt.
Aleksandra Szewczyk
psycholog