Jako dziecko cieszyłam się z Dnia Kobiet. Pamiętam ekscytację, gdy tata wręczał mojej mamie goździki, pończochy i herbatę, a mnie – wyrób czekoladopodobny. Z biegiem lat smak tej czekolady stawał się coraz bardziej gorzki. Czy tylko tym mam się zadowolić jako kobieta? Dochodzę do wniosku, że słodycz miała mi jedynie zalepić usta.

PROPAGANDA A PRAWDA
Geneza Dnia Kobiet sięga początku XX w. i związana jest z walką o prawa kobiet – zwłaszcza prawa wyborcze – oraz poprawę warunków pracy. Pierwszy Międzynarodowy Dzień Kobiet obchodzony był 28 lutego 1909 r. w Stanach Zjednoczonych z inicjatywy Socjalistycznej Partii Ameryki. Z kolei 8 marca 1910 r., na II Międzynarodowej Konferencji Kobiet Socjalistek w Kopenhadze, Clara Zetkin zaproponowała ustanowienie międzynarodowego dnia solidarności kobiet, który miałby odbywać się corocznie w celu walki o równouprawnienie, prawa wyborcze i poprawę warunków pracy.

W Polsce Dzień Kobiet zaczęto obchodzić po II wojnie światowej, kiedy kraj znalazł się w obrębie bloku wschodniego. Święto to zyskało szczególny charakter propagandowy, wpisując się w ideologię komunistyczną. Władze PRL wykorzystywały 8 marca do promowania równości kobiet w społeczeństwie i pracy, traktując to jako jedno z „osiągnięć” systemu socjalistycznego. Kobiety obdarowywano kwiatami, głównie goździkami, które miały symbolizować uznanie ich roli w budowaniu państwa.

Mimo deklaracji rzeczywista sytuacja kobiet nie zawsze była zgodna z propagandowym obrazem. Czy dzisiejsza komercjalizacja Dnia Kobiet także nie odciąga uwagi od rzeczywistych problemów, z jakimi wciąż się borykają?

SZKLANY SUFIT
Dane nie pozostawiają złudzeń – globalne tempo reform zmierzających do równego traktowania kobiet w świetle prawa spadło do poziomu najniższego od 20 lat. Jak wynika z raportu Banku Światowego Women, Business and the Law 2023, średni globalny wynik indeksu równości płci wynosi 77,1 na 100 pkt, co oznacza, że kobiety mają średnio tylko 77 proc. praw przysługujących mężczyznom. To znacząca luka wpływająca nie tylko na sytuację kobiet, ale także na gospodarki państw. Brak pełnego uczestnictwa kobiet w życiu zawodowym i społecznym ogranicza potencjał wzrostu gospodarczego, co potwierdzają liczne analizy ekonomiczne.

Nierówności na rynku pracy są nadal wyraźne. Kobiety zarabiają mniej od mężczyzn na tych samych stanowiskach, szczególnie w branżach zdominowanych przez mężczyzn oraz na wyższych szczeblach zarządzania. Dodatkowo nieodpłatna praca opiekuńcza – zajmowanie się dziećmi, osobami starszymi, prowadzenie domu – wciąż spoczywa głównie na kobietach, co ogranicza ich szanse na rozwój zawodowy. Jak wynika z raportu OECD, kobiety poświęcają na prace domowe średnio 2,5 razy więcej czasu niż mężczyźni. Wpływa to na ich mniejsze możliwości awansu i budowania niezależności ekonomicznej.

Kolejnym wyzwaniem jest niedostateczna reprezentacja kobiet w polityce i na stanowiskach decyzyjnych. Chociaż liczba kobiet w rządach i zarządach korporacji rośnie, wciąż stanowią one mniejszość. Według danych ONZ tylko 26,5 proc. mandatów parlamentarnych na świecie przypada kobietom; w Polsce jest to nieco ponad 29 proc. Najwyższy odsetek kobiet w parlamencie odnotowano w Rwandzie, gdzie zajmują 61,3 proc. miejsc w izbie niższej parlamentu. Wysoką reprezentację kobiet mają również Kuba (53,2 proc.), Boliwia (53,1 proc.) i Andora (50 proc.). W Europie przodują kraje skandynawskie – tam średni udział kobiet w parlamentach wynosi 42,5 proc. Bariery strukturalne oraz stereotypy dotyczące zdolności przywódczych kobiet sprawiają, że ich awans na najwyższe stanowiska bywa trudniejszy niż w przypadku mężczyzn.

Wciąż palącym problemem jest także przemoc wobec kobiet. Według badań Agencji Praw Podstawowych Unii Europejskiej co najmniej jedna na pięć kobiet w UE doświadczyła przemocy fizycznej lub seksualnej ze strony partnera, a tylko 14 proc. z nich zgłosiło najpoważniejszy incydent na policję. W Polsce narzędziem do przeciwdziałania przemocy domowej jest procedura Niebieskiej Karty, jednak jej skuteczność pozostaje ograniczona, a wiele przypadków nadal nie jest zgłaszanych. Kampanie społeczne, takie jak #MeToo, zwiększyły świadomość problemu, ale rzeczywistość wciąż pokazuje, że ofiary przemocy często pozostają bez dostatecznej ochrony prawnej.

Nie można pominąć kwestii zdrowia reprodukcyjnego, które w wielu miejscach na świecie jest coraz bardziej ograniczane. Prawo do legalnej aborcji, dostępu do antykoncepcji czy edukacji seksualnej podlega stałym ograniczeniom ze strony konserwatywnych ruchów politycznych i religijnych. Przykładem są restrykcyjne przepisy antyaborcyjne w Polsce czy niektórych stanach USA, które cofają prawa kobiet do decydowania o własnym ciele. Organizacje międzynarodowe, jak Amnesty International czy Human Rights Watch, wielokrotnie podkreślały, że ograniczanie praw reprodukcyjnych prowadzi do wzrostu liczby nielegalnych zabiegów, zagrażających zdrowiu i życiu kobiet.

JĘZYK PŁCI
Czy słowa mogą zmieniać społeczeństwo? Jednym z tematów, który w ostatnich latach zyskał na znaczeniu, jest język i jego wpływ na postrzeganie ról płciowych. Feminatywy, czyli żeńskie formy nazw zawodów i funkcji, budzą kontrowersje, choć ich stosowanie ma istotne znaczenie społeczne i lingwistyczne. Potrzeba ich istnienia wynika nie tylko z dążenia do równości, ale również z chęci wyrażenia identyfikacji z kobiecością. Lingwistyka płci wskazuje, że język kształtuje nasz obraz świata, a dominacja męskich form utrwala androcentryczny punkt widzenia. Wprowadzanie feminatywów zwiększa reprezentację kobiet i pozwala dziewczynkom uwierzyć, że mogą realizować się w każdej dziedzinie – zostać lekarką, naukowczynią, prezydentką – bez konieczności udawania, że ich kobiecość jest przeszkodą w osiągnięciu sukcesu.

Współczesne debaty wokół feminatywów pokazują, że temat ten dotyka głębszych zagadnień związanych z równością płci i strukturami władzy w społeczeństwie. Słowa nie tylko opisują rzeczywistość, ale także ją kształtują, dlatego ich wybór ma realne konsekwencje dla pozycji kobiet w świecie zawodowym, politycznym i naukowym. Wprowadzenie feminatywów do codziennego użytku nie oznacza rewolucji językowej, lecz powrót do naturalnej i sprawiedliwej równowagi w języku, która odzwierciedla zmieniające się realia społeczne.

SYMBOL CZY IMPULS?
Wzrost ruchów antyfeministycznych i narracji dyskredytujących feminizm jako „wojnę z mężczyznami” sprawia, że prawa kobiet są często przedstawiane jako zagrożenie dla porządku społecznego. W mediach społecznościowych szerzą się dezinformacja i manipulacje, które utrudniają rzeczową dyskusję o równouprawnieniu.

Mimo znaczących sukcesów Dzień Kobiet przypomina, że walka o równość wciąż trwa. Nie chodzi o symboliczne gesty, lecz o rzeczywiste zmiany systemowe. Panowie, kwiaty to za mało!

Sylwia Znyk