Wyobraź sobie kierowcę. Masz? A teraz lekarza, kierownika, pilota i magistra. Czy chociaż jedna z tych osób w twojej głowie była kobietą? Jeśli nie – to nie twoja wina, tylko języka, którym się posługujesz. Słowa nie są obojętne. Kształtują naszą wyobraźnię, utrwalają stereotypy i decydują o tym, kto czuje się kompetentny do wykonywania określonego zawodu. Czy naprawdę wystarczy zmienić końcówkę wyrazu, by zmienić rzeczywistość? Sprawdziłam. I wyniki zaskakują.
NIC NOWEGO
Termin „feminatyw” pojawił się w polskiej gramatyce po raz pierwszy w latach 80. XX wieku, kiedy trafił do podręczników jako określenie żeńskich form nazw zawodów i funkcji. W ówczesnych klasyfikacjach istniały dwie pokrewne kategorie gramatyczne pochodzące z łaciny: feminativum, oznaczające formy żeńskie (np. nauczycielka), oraz deminutivum, czyli zdrobnienia (np. kotek jako mały kot). Warto jednak zaznaczyć, że nie każda nazwa kobiety to feminatyw. Wyrazy takie jak matka czy córka nie należą do tej kategorii; są po prostu rzeczownikami oznaczającymi osoby płci żeńskiej, a nie żeńskimi odpowiednikami męskich form zawodów.
Feminatywy to wyrazy takie jak psycholożka czy chirurżka, tworzone z myślą o zaznaczeniu płci kobiety pełniącej konkretną funkcję. W ostatnich latach coraz częściej pojawiają się również nowe formy, które mają odzwierciedlać rosnącą obecność kobiet w różnych sferach życia zawodowego – od polityki po naukę i technologię. Choć dla wielu to naturalny krok w stronę językowej równości, feminatywy wciąż wzbudzają emocje. Jednych drażnią, innych bawią. Czy rzeczywiście są tak kontrowersyjne? A może to tylko kwestia przyzwyczajenia?
TAKIE SĄ FAKTY
Badanie „Jak język kształtuje rzeczywistość”, przeprowadzone przez firmę Difference na zlecenie Banku BNP Paribas, miało na celu zrozumienie, jak formy językowe wpływają na postrzeganie zawodów przez dzieci i dorosłych. Eksperyment wśród dzieci, dokonany na grupie 248 uczniów szkół podstawowych, polegał na narysowaniu przedstawicieli konkretnych zawodów. Badanych podzielono na dwie grupy – jedna otrzymała nazwy zawodów w formie męskiej (np. policjant), a druga – w formie neutralnej płciowo (np. osoba, która chodzi w mundurze i łapie złodziei). Wyniki pokazały, że użycie form neutralnych zwiększyło dwukrotnie reprezentację kobiet w rysunkach, zwłaszcza w przypadku zawodu naukowca, gdzie odsetek przedstawionych kobiet wzrósł z 20 do 42 proc. W badaniu wśród 400 dorosłych niemal 40 proc. wykazywało entuzjazm wobec feminatywów, a 58 proc. uważało, że język powinien nadążać za zmianami społecznymi.
Zebrane dane jednoznacznie pokazują, że sposób mówienia o profesjach kształtuje nasze wyobrażenia o tym, kto może je wykonywać. W szczególności wśród młodych osób język ma potencjał do przełamywania stereotypów płciowych i otwierania nowych perspektyw zawodowych, niezależnie od płci. Także dorośli coraz częściej dostrzegają, że język nie jest czymś stałym, a jego rozwój może wspierać równość i inkluzywność. Wyniki raportu są istotnym głosem w debacie o roli języka w społeczeństwie. Pokazują, że zmiana w sposobie mówienia to nie tylko kwestia poprawności politycznej, ale realne narzędzie kształtowania bardziej otwartego i sprawiedliwego świata.
OPÓR
Nie wszyscy do zmian podchodzą z entuzjazmem. W niektórych środowiskach żeńskie formy są wyśmiewane lub traktowane jako ideologiczny wymysł. Często wynika to z nieznajomości czy przyzwyczajenia do męskich form jako „domyślnych”. Choć niektórzy twierdzą, że żeńskie formy zawodów kaleczą język, polszczyzna w rzeczywistości daje ogromne możliwości ich tworzenia, i to zgodnie z zasadami gramatyki. Z punktu widzenia poprawności językowej nic nie stoi na przeszkodzie, by używać feminatywów zarówno w codziennych rozmowach, jak i w języku oficjalnym.
Nie mamy problemu z nauczycielką czy lekarką, dlaczego więc formy takie jak chirurżka, architektka czy pilotka budzą opór? Często chodzi o brzmienie, rzekomo zbyt dziwaczne lub kojarzące się z innymi słowami (np. pilotka jako czapka, kominiarka jako część garderoby). Argumenty te jednak trudno uznać za uzasadnione. Nasz język pełen jest słów o nietypowej fonetyce, jak choćby źdźbło, deszcz czy sławetny Szczebrzeszyn, które mimo swojej trudności w wymowie nie stanowią dla nas żadnego problemu. Rzeczywisty opór wobec feminatywów nie wynika z trudności językowych, ale z przyzwyczajenia do dominacji form męskich. To nie język jest problematyczny, lecz nasze utarte schematy myślenia.
Feminatywy odgrywają istotną rolę w budowaniu językowej równości. Dzięki żeńskim formom nazw zawodów, funkcji i stanowisk zyskujemy nie tylko większą precyzję, ale też uznanie dla obecności kobiet w przestrzeni publicznej i zawodowej. Dziś mówienie ministra czy żołnierka to nie kwestia mody; to sposób na podkreślenie, że kobiety mają prawo być widoczne i doceniane za swoją pracę. Używanie feminatywów pomaga przełamywać stereotypy i walczyć z dyskryminacją. Sprawia, że język staje się bardziej inkluzywny, a przez to bliższy rzeczywistości, w której kobiety odgrywają coraz większą rolę w niemal każdej dziedzinie życia.
Przeciwnicy feminatywów twierdzą, że zmiana słów nie zmienia rzeczywistości. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie – to właśnie słowa ją kształtują. Język płci ma znaczenie.
Sylwia Znyk
Artykuły miesiąca
JĘZYK PŁCI, JĘZYK RÓWNOŚCI
- Artykuły miesiąca
- Odsłony: 26