Codziennie przekonujemy się ostatnio, jak bardzo prawdziwe jest zdanie: Kto bogatemu zabroni?! Za pieniądze można sobie kupić ciepłą posadkę u boku prezydenta Stanów Zjednoczonych, zmienić wygląd (i mówić, że to kwestia diety, a nie miliona operacji plastycznych), a teraz też zafundować sobie lot w kosmos.
Właściciel firmy Amazon i jeden z trzech najbogatszych Amerykanów – Jeff Bezos – wysłał na orbitę sześć kobiet, w tym swoją kolejną ukochaną, za, bagatela, 150 tys. dolarów per capita. Szum medialny wokół wydarzenia, reklamowanego jako „pierwszy w pełni kobiecy lot w kosmos”, był z pewnością wart takiej ceny, ale już jego odbiór przez opinię publiczną chyba nie bardzo. Okazało się bowiem, ku zbiorowemu zdziwieniu uczestniczących w locie pań, że niewiele osób jest pod wrażeniem ich „wyczynu”, ale za to wiele uważa go za głupi, niepotrzebny, destrukcyjny i śmieszny. Zupełnie mnie to nie dziwi, biorąc pod uwagę zachowanie niektórych pasażerek, zwłaszcza piosenkarki Katy Perry i „osobowości telewizyjnej” (tak jest określana przez Wikipedię) Gayle King, ale o tym za chwilkę.
CAŁA PRAWDA, PÓŁPRAWDA I…
Wokół samego lotu narosło niemal natychmiast wiele teorii spiskowych, które warto od razu zweryfikować, abym z czystym sumieniem i nieukrywaną przyjemnością mogła poznęcać się nad wszystkim innym, co ma związek z tym absurdalnym pokazem grubości portfeli.
Zacznijmy od sprostowania kilku kłamstw i półprawd, jakie opowiadają nam marketingowcy Bezosa i jego narzeczonej Lauren Sánchez, która została dowódcą (cóż za przypadek!) „misji” New Shepard NS-31. Reklamowanie tego komercyjnego i w pełni rekreacyjnego lotu jako „pierwszego w historii kobiecego” jest policzkiem wymierzonym Walentinie Władimirownej Tierieszkowej, która 16 czerwca 1963 r. SAMOTNIE poleciała w kosmos i przez prawie trzy dni (dwa dni i 22 godziny) okrążała Ziemię i miała prawdziwą misję, a nie zajmowała się gapieniem w obiektyw i wymachiwaniem stokrotką.
Słowo „misja” jest w całej narracji na temat lotu Blue Origin kluczowe, ponieważ specjaliści od wizerunku wszystkich osób zamieszanych w ten idiotyzm starają się nadać mu znamiona powagi, sensu i celowości. Loty NASA, ESA itp. w przestrzeń kosmiczną, nawet te krótkie, są określane mianem „misji”, ponieważ zawsze towarzyszy im jakiś cel badawczy. Lot rakiety Blue Origin był lotem komercyjnym, pokazówką, sposobem na zrobienie sobie kilku zdjęć w stanie nieważkości. Koniec kropka. Panie, które z taką dumą zasiadły w kapsule, nie miały poza wyglądaniem ładnie żadnego celu i zadania. Rozdmuchana „misja” trwała całe 11 minut i składały się na nią: sesja zdjęciowa i absurdalne wywiady na Ziemi, piski i okrzyki na temat siły kobiet, selfiki i pozowanie z metalowym motylem na orbicie oraz jeszcze więcej sesji zdjęciowych i nieprzemyślanych wypowiedzi po wylądowaniu.
Wiele osób zarzuca firmie Bezosa kłamstwo, twierdząc, że lot wcale się nie odbył, a wszystko jest ustawką, ponieważ na kapsule nie ma śladów spalania farby w atmosferze, kobiety w kapsule nie mają kombinezonów i specjalistycznego sprzętu, a sama kapsuła nie była uszczelniona tak, jak te z prawdziwych kosmicznych eskapad NASA. Niestety dla nas wszystkich, lot się faktycznie odbył, a różnice między nim a na przykład misjami z grupy Apollo wynikają z tego, że celebrytki wzniosły się jedynie na wysokość linii Kármána, która jest umowną granicą między atmosferą Ziemi a przestrzenią kosmiczną. To około 100 km nad poziomem morza, a w Stanach już „tylko” 80 km. Jeśli więc chodzi o kosmos, to wcale nie tak dużo. Opór atmosfery nie jest na tej wysokości na tyle duży, by wywołać tarcie, które spala farbę na kapsułach i rakietach NASA. Panie nie musiały pilotować lotu czy sprawdzać parametrów, ponieważ loty Blue Origin są w pełni zautomatyzowane.
Dziewczyna Bezosa została „kapitanem” projektu, ponieważ ma licencję pilota, którą zdobyła w wieku 40 lat, czyli 15 lat temu. Nie mówię o tym, by wypominać jej wiek, ale dlatego, że pilot awionetek, nawet po 50 latach doświadczenia i wylatanych tysiącach godzin, nigdy nie byłby w stanie pilotować rakiety kosmicznej. To nie film o Jamesie Bondzie; pilotowanie samolotu nad Hawajami nie jest tym samym, co lot w czeluść kosmosu. Jeśli brać pod uwagę umiejętności i doświadczenie, przewodzić powinny: była specjalistka NASA Aisha Bowe lub Amanda Nguyễn, zajmująca się bioastronautyką, które także na pokładzie się znalazły.
Z kolei jeśli chodzi o ubiów: nie trzeba było zakładać specjalnych i zupełnie niemodnych kombinezonów, ponieważ pasażerki nie były na tyle wysoko, by ich potrzebować. Mogły zatem wcisnąć się w fikuśne ciuszki zaprojektowane prze kobietę renesansu, tak, zgadliście: Lauren Sánchez.
Pojawiają się też głosy o tym, że panie nie powinny mieć prawa do nazywania siebie astronautkami, ponieważ uwłacza to temu tytułowi. W tej kwestii jednak nie ma na tę chwilę dyskusji: wszystkie osoby, które choćby musnęły linię Kármána, można oficjalnie nazywać astronautami lub, jeśli pochodzą z Federacji Rosyjskiej albo ZSRR – kosmonautami.
OCH, BĄDŹ CICHO!
To właśnie mam ochotę powiedzieć (i nie tylko ja) piosenkarce Katy Perry, jej koleżance Gayle King oraz innym piejącym z zachwytu nad „pamiętnym lotem Blue Origin w przestrzeń kosmiczną”. Przypomnę raz jeszcze, że cała akcja trwała 11 minut, niektóre źródła mówią o 10, a nawet 8… Dlaczego mnie ta sytuacja doprowadza do szewskiej pasji? Z kilku powodów.
Przede wszystkim dlatego, że specjaliści od wizerunku celebrytek z pokładu rakiety kosmicznej oraz niektóre środowiska nazywające siebie „feministycznymi” snują wokół tego medialnego wydarzenia opowieści o walce o prawa kobiet, rozbijaniu szklanego sufitu i tym podobne farmazony. Tak, farmazony, bo jeśli przyjrzeć się wszystkiemu uważnie, to widać wyraźnie, że o prawa kobiet nikt się tu nie troszczył. Bogate panie zamarzyły sobie, by polecieć w kosmos, i to zrobiły. Kropka. A teraz będą nam opowiadały, że chciały być inspiracją dla innych dziewcząt; że wszystko jest możliwe, jeśli tylko bardzo się czegoś chce.
Otóż nie, nie każda dziewczyna może sobie pozwolić na spełnianie marzeń, i Katy Perry, która zajmuje się działalnością charytatywną, powinna o tym wiedzieć. W jaki sposób ten lot, piski na pokładzie i pokazywanie kwiatków do kamery pomaga gwałconym dziewczynom w Ukrainie? Jaką korzyść odniosły z tego lotu kobiety, które nie mają na co dzień dostępu do wody pitnej, środków higieny osobistej i ciepłego posiłku? Dziwi mnie, że działaczka społeczna Amanda Nguyễn zdecydowała się wziąć udział w tym kabarecie. Ja, jako kobieta, mam ciary wstydu, patrząc i słuchając wynurzeń na temat walki o prawa kobiet w kontekście tego lotu. Jeśli panie naprawdę chciały pomóc innym kobietom, które chcą zajmować się nauką, a spotykają się z niesprawiedliwym traktowaniem, powinny za pieniądze, które wydały na bilet, ufundować stypendium albo kupić pomoce dydaktyczne dla szkół.
Czy naprawdę Amerykankom są w tej chwili potrzebne pokazowe loty za grube pieniądze? Teraz, kiedy odbiera im się prawo do decydowania o swoim ciele, kiedy wiele z nich nie stać na opiekę medyczną, ubezpieczenia i mieszkanie? Jeff Bezos jest tak bogaty, że samodzielnie mógłby zakończyć problem głodu w Ameryce, ale woli tłamsić związki zawodowe w swoich firmach i wysyłać koleżanki swojej dziewczyny w kosmos. Tak, dobrze widzicie, w Stanach są miejsca, gdzie panuje głód, ale bogate i uprzywilejowane panienki pokroju Perry i King wolą opowiadać o tym, jak wielką miłość czują do świata teraz, kiedy poleciały w przestrzeń kosmiczną.
Kolejną rzeczą, która mnie w całej sprawie zwyczajnie i po ludzku wkurza, jest poziom odklejenia Gayle King od rzeczywistości. Odpowiadając na krytykę przedsięwzięcia, ze względu między innymi na jego szkodliwość dla środowiska, pani prezenterka amerykańskich śniadaniówek oznajmiła: „Byliście w kosmosie? Nie? To lećcie albo idźcie do Blue Origin i zobaczcie, co się tam dzieje”. Kobieto! Ludzie w twoim kraju nie mają pieniędzy, żeby sobie kupić jajka, albo nie chcą wzywać karetek do wypadków, ponieważ nie stać ich na opłacenie szpitala! Zdanie to można jedynie porównać do tego, co pewna influencerka doradzała bezdomnym: Jesteście bezdomni, kupcie dom! To gadanie typowe dla kogoś, kto śpi na pieniądzach i nie ma pojęcia o problemach zwykłych ludzi. Nic dziwnego, że ci właśnie „szaraczkowie” najbardziej misję z kwietnia obsobaczają.
Oburzenie budzi też fakt, że 11 minut lotu donikąd i po nic zaszkodziło planecie. Blue Origin twierdzi, że ta podróż nie emituje dwutlenku węgla – uwalniając jedynie parę wodną. Jednak, gdy jest ona emitowana wysoko w atmosferze, może przyczyniać się do globalnego ocieplenia i zubożenia warstwy ozonowej. Natura celowo nie umieściła chmur na takiej wysokości, a my, ludzie, nie powinniśmy sami ich tam na własną rękę rozpylać. Warto też pamiętać, że wszystko, co spala się w wysokiej temperaturze, zamienia również naturalnie występujący w powietrzu azot w tlenki azotu – kolejny silny gaz cieplarniany. Bezos i jego eksperci nie są więc z opinią publiczną szczerzy, jeśli chodzi o „czystość” całej procedury. Z drugiej strony należy powiedzieć, że rakieta używana w tej podróży, zwana New Shephard, jest w pełni wielokrotnego użytku. Jest to o wiele bardziej zrównoważone w porównaniu ze standardowymi rakietami, które są jednorazowe.
Bezos i jego firma zajmują się też wyszukiwaniem sposobów na utylizację ziemskich śmieci w kosmosie. Chodzi albo o wyrzucanie ich w czeluść i zapominanie o nich, albo o spalanie ich w atmosferze. Dlaczego właściciel Amazona chce się tym zająć? Odpowiedź jest prosta: dla pieniędzy! Zdradzę wam pewien sekret: żadna z tych dróg utylizacji odpadów nie jest dobra! Kosmiczne śmieci, które już teraz poniewierają się po wszechświecie, nie znikają, wcześniej czy później oberwiemy nimi po głowie. Paplanina o minimalnej emisji i czystości intencji Blue Origin jest więc niczym więcej jak pustosłowiem.
Mam szczerze dość celebrytów, uprzywilejowanych i bogatych, którzy usprawiedliwiają swoje zachowania, decyzje, wybory i ekstrawaganckie zachcianki chęcią „walki o lepsze jutro dla wszystkich” albo „chęcią udowodnienia, że nie ma rzeczy niemożliwych, jeśli się czegoś bardzo chce”. Mydlą oczy swoich fanów farmazonami o tym, jak bardzo wiedzą, co czują ci, którzy nie mają w życiu tak łatwo jak oni. Mam nadzieję, że negatywny odbiór całego tego teatrzyku za grube pieniądze da komuś do myślenia i jeśli nie powstrzyma przed robieniem podobnych głupot, to przynajmniej skłoni do trzymania języka za zębami, jeśli ktoś się na coś tak kuriozalnie idiotycznego zdecyduje.
Anna Albingier
Artykuły miesiąca
KOSMOS
- Artykuły miesiąca
- Odsłony: 16