Po trwającej pięć lat renowacji muzeum znów zaprasza zwiedzających

 

Królewskie Muzeum Afryki Środkowej nie tylko odświeżyło wygląd i doczekało się wystawy interaktywnej oraz… robota, ale i zmieniło nazwę – teraz jest to po prostu Muzeum Afryki. Remont pochłonął ogromne pieniądze – ok. 66,5 mln euro! – a ma za nim iść także nowe, już nie tak jednostronne jak dotychczas, nastawienie do kolonialnej przeszłości i dziedzictwa Belgii. Choć wielu twierdzi, że jednak nie do końca się to udało.

KIEDYŚ…

 

Remont był konieczny, ponieważ budynek nie był już przystosowany do potrzeb nowoczesnego muzeum. Ale bardzo często pojawiały się też zarzuty, że sposób prezentowania zbiorów nie zmienił się od lat 60., a ekspozycje koncentrowały się na Kongu, czyli byłej belgijskiej kolonii, w bardzo stereotypowy, krzywdzący i zupełnie nieprzystający do współczesnych czasów sposób.

Przypomnijmy – wszystko zaczęło się od Wystawy Światowej w 1897 r., kiedy to wzniesiono budynek będący obecnie siedzibą muzeum, aby zaprezentować dumę króla Leopolda II: Wolne Państwo Kongo, będące jego prywatną własnością. Pokazano wtedy wiele eksponatów etnograficznych, a także wypchane zwierzęta. Nie zapomniano o produktach eksportowych Konga – kawie, kakao i tytoniu. Ale w parku otaczającym budynek stworzono też coś, czego samo nawet wyobrażenie jest dziś szokujące, a mianowicie kongijską wioskę, w której przez cały czas trwania wystawy mieszkało 267 Afrykańczyków.

Wystawa Światowa okazała się wielkim sukcesem, postanowiono więc zachować zbiory, a budynek przekształcić w muzeum kolonialne. I tak sprawy miały się do lat 60., kiedy to skupiono się na antropologii i etnografii.

…I DZIŚ

Odnowiona placówka to według zapewnień dyrekcji muzeum na miarę XXI w. Z jednej strony z powodu infrastruktury, która została całkowicie zmodernizowana – bez uszczerbku dla charakteru XIX-wiecznego budynku. Ale to nie wszystko, bo za przemieszczanie się turystów między salami odpowiada robot! Moseka, czyli w języku lingala po prostu „młoda dziewczyna”, ma, bagatela, 2,9 metra wzrostu i waży 160 ton, a została zaprojektowana przez kongijskie panie inżynier do kontrolowania ruchu w Kinszasie i innych dużych kongijskich miastach. Potrafi też śpiewać – piosenkę o bezpieczeństwie ruchu drogowego, oczywiście! A zupełnie poważnie – robot zdobył m.in. nagrodę za innowacyjność w USA i jest obecnie eksportowany do innych krajów Afryki.

A jeśli jesteście ciekawi, jak wygląda współczesne Kongo, wystarczy… założyć okulary wirtualnej rzeczywistości. Dzięki nim można w jednej chwili znaleźć się w lesie deszczowym, a zaraz potem zobaczyć ruchliwą Kinszasę.

Z drugiej strony remont miał zmienić przekaz płynący z wystaw. Twórcy, chcąc zdystansować się od dawnego kolonialnego i rasistowskiego spojrzenia na Środkową Afrykę, próbują uchwycić wielowymiarowy obraz współczesnej Afryki. Co nie mniej ważne, pokazują też długą historię okresu przedkolonialnego. Dyrekcja zapewnia, że chce, by instytucja pełniła funkcję naukową, stąd prowadzenie badań i współpraca ze społecznościami afrykańskimi.

Stała kolekcja została podzielona na pięć obszarów tematycznych, ale dodatkowo będą się także odbywać ekspozycje czasowe. A co konkretnie możemy zobaczyć? Dioramy, rzeźby, maski, obrazy, mapy, mnóstwo zdjęć i artefaktów oraz oczywiście wypchane zwierzęta. Choć trudno w to uwierzyć, pokazana kolekcja to zaledwie jeden procent całości zbiorów! Na pewno zwrócimy uwagę na ogromnego (1500 kg!) słonia i żyrafę oraz 22,5-metrowy kajak. Wiele eksponatów pochodzi z czasów kolonialnych i zostało przywiezionych przez misjonarzy, żołnierzy, członków administracji czy naukowców. W osobnym pawilonie, z którego można się dostać do muzeum przejściem podziemnym, znajduje się sklep muzealny i kawiarnia.

Kierownictwo dąży do podwojenia liczby odwiedzających: przed zamknięciem gości było co roku 120–150 tys., obecnie szacuje się, że liczba może wzrosnąć do co najmniej 250 tys. Z pewnością warto się tam wybrać, by samemu ocenić zmiany oraz pospacerować w parku otaczającym muzeum.

 

Więcej informacji: www.africamuseum.be

 

 

Halina Szołtysik

 

Gazetka 178 – luty 2019