- To co ty jesz?

- To samo, co ty. Tylko bez mięsa.

Ponad 20 lat temu tak wyglądała moja rutynowa konwersacja z każdym, kto odkrywał, że przeszłam na wegetarianizm. Wtedy nikomu nie mieściło się w głowie, że ktoś z własnej, nieprzymuszonej woli pozbawia się przyjemności płynącej ze skosztowania schabowego czy klopsików. Patrzyli na mnie z litością albo ze wzgardą. Dziś problem nie istnieje. Nikt nie przemyca do mojej kanapki plastra szynki; nikt ironicznie nie pyta o wyniki badań morfologicznych. Co stało się w przeciągu tych 20 lat, że świat zmienił zdanie na temat jedzenia mięsa, a krytyka – zdaje się – przeszła na drugą stronę?

OD ZARANIA DZIEJÓW

Wegetarianizm to świadome i celowe wyłączenie z diety mięsa, w tym ryb i owoców morza. Podaje się, że narodził się na subkontynencie indyjskim w II tysiącleciu p.n.e., a za przyczynę powstania uznaje się względy religijne. W Europie narodziny ruchu wegetariańskiego datuje się na VI w. p.n.e., a jego rozpowszechnienie przypisuje się pitagorejczykom – wyznawcom doktryny rozwiniętej przez Pitagorasa i jego następców w szkole religijno-filozoficznej, którą założył w Krotonie w Wielkiej Grecji (obecnie południowe Włochy).

Z kronik historycznych dowiadujemy się, że w średniowiecznym Kościele wielu mnichów rezygnowało z mięsa w ramach ascezy, czyli praktykowania dyscypliny wewnętrznej. Wyrzekali się ponadto dobrowolnie dóbr, wartości i aktywności życiowych. Wegetarianizm mnichów miał na celu osiągnięcie świętości, czystości i doskonałości duchowej oraz zbawienia.

Wegetarianizm najbardziej zyskał na znaczeniu pod koniec XIX w. Wówczas utworzono liczne stowarzyszenia wegetariańskie, których misją była powszechna rezygnacja ze spożywania mięsa, a także odejście od praktykowania doświadczeń na zwierzętach.

CZY RYBY MAJĄ GŁOS?

Kierujący się etyką wierzą, że za mięsem gotowym do spożycia stoi zwierzęce cierpienie i złe traktowanie podczas hodowli i uboju. Dla nich zwierzę jest jak człowiek, bez pytania prowadzony na rzeź. Powołując się na badania neurologiczne, przekonują, że wiele gatunków, zwłaszcza ssaki i ptaki, posiada mózgi o strukturach podobnych do ludzkich. Nasze anatomiczne i biochemiczne aspekty odczuwania bólu są podobne. Według ACLAM (The American College of Laboratory Animal Medicine) ból definiowany jest jako nieprzyjemne doznanie czuciowe i emocjonalne związane z potencjalnym lub faktycznym uszkodzeniem ciała. Podkreśla się, że ból u zwierzęcia powinien być spodziewanym rezultatem każdej sytuacji czy choroby, która wywołałaby ból u człowieka.

Postawa naukowców wobec ryb nie jest jednoznaczna. Ryby są kręgowcami, a więc podobnie jak ssaki, ptaki, gady czy płazy mają centralny układ nerwowy, na który składa się mózg i rdzeń kręgowy. W latach 70. ubiegłego wieku przeprowadzono badania, które jednoznacznie stwierdziły, że wszystkie kręgowce powinny być uważane za zdolne do odczuwania cierpienia w większym lub mniejszym stopniu, bez różnicy między zimno- i ciepłokrwistymi. Zaznacza się przy tym, że ryby nie mają w mózgu receptorów bólowych, przez co nie odczuwają bólu w ten sam sposób co ludzie i inne zwierzęta. Zapaleni wędkarze wiedzą jednak doskonale, że ryby wykazują reakcje mające na celu uniknięcie cierpienia – robią manewry i są przezorniejsze po odkryciu zamaskowanej przynęty. Posiadanie mózgu wpływa na zdolności poznawcze, pamięć oraz umiejętność przyswajania wiedzy, dlatego ryba po nieprzyjemnym przeżyciu zachowuje się w sposób defensywny, a także stroni od kontaktu, jakby zapamiętując doświadczony wcześniej ból. Można także zaobserwować u niej oznaki strachu – powietrze jest dla ryby trucizną, toteż za wszelką cenę próbuje uwolnić się z haczyka (sceptycy kwalifikują to jako odruch warunkowy).

Ta demonstracja chęci przetrwania wyraża rybie emocje. Uznając stres za psychologiczny równoważnik bólu, wielu wegetarian przytacza badania, wedle których proces wędkowania jest dla ryb wielce stresujący! W rybiej śledzionie znajduje się bardzo czuły informator stresowy. U schwytanego do siatki karpia śledziona może skurczyć się aż do jednej trzeciej swojego normalnego rozmiaru. U ryby przewidującej poważne zagrożenie następuje zwiększona produkcja hormonów stresowych. Taki przewlekły stan może kręgowca na tyle osłabić, że jego szanse na przeżycie są minimalne.

Wegetarianie walczą o równe prawa w imieniu zwierząt. Różnica między zwierzęciem a człowiekiem polega na tym, że zwierzęta nie są w stanie nam o bólu powiedzieć, a ich komunikacja z otoczeniem nie zawsze jest czytelna dla laika. Bo okazywanie bólu a jego odczuwanie to dwie zupełnie różne kwestie. Dlatego wegetarianie optują za ochroną zwierząt, zwłaszcza że w XXI w. istnieje wiele innych, cenniejszych źródeł pożywienia.

ZWIERZĘ NIE ZAWSZE RÓWNOUPRAWNIONE

Dla wielu chrześcijan, muzułmanów i żydów świat idealny to taki, w którym ludzie i zwierzęta żyją w zgodzie obok siebie, żywiąc się jedynie naturalnymi wytworami ziemi. Wiemy jednakże, że Jezus aprobował jedzenie ryb, a nawet cudownie napełniał sieci rybackie.

Niektóre religie (choćby buddyzm, hinduizm czy Kościół Adwentystów Dnia Siódmego) zakazują zabijania zwierząt, stawiając ich prawa na równi z ludzkimi, choć w praktyce w każdej religii są dwa obozy przeciwstawne, które w świętych pismach szukają dowodów na swoją rację.

W judaizmie mięso może być spożywane tylko wtedy, gdy spełnia zasady koszerności, w myśl której zwierzę musi zostać zabite w określony sposób, zgodnie z zasadami szechity. Hinduizm wyraźnie podkreśla, że spożywanie mięsa (jak i jaj oraz pochodnych) jest wręcz niemoralne, ponieważ stoi za nim cierpienie. Dopuszcza jednakże mleko (jako niewymuszony twór odzwierzęcy) oraz skórę krów, które zmarły śmiercią naturalną, bez ingerencji człowieka. Islam prowadzi także własne praktyki – jego wyznawcy nie mogą jeść pożywienia należącego do haram (wieprzowiny, padliny i krwi), ale jagnięcinę czy drób zaliczają do halal, czyli produktów dozwolonych w świetle szariatu (prawa normującego życie wyznawców islamu). Dodatkowo zabijają zwierzę przy jego pełnej świadomości.

Dzień bezmięsny wielu katolików obchodzi w każdy piątek, kiedy Kościół nakazuje post.

KONFIGURACJE POD LUPĄ

Wegetarianizm niejedno ma imię, a na przestrzeni wieków przybrał wiele form. Najbardziej popularną odmianą jest laktoowowegetarianizm (owolaktarianizm). Laktoowowegetarianie z przekąsem mówią o sobie, że nie biorą do ust tego, co miało oczy i mamę. Dlatego nie uznają mięsa, ryb oraz produktów pochodzących z rzeźni (takich jak podpuszczka – składnik serów czy żelatyna – częsty składnik galaretek, a także jogurtów, serków homogenizowanych i budyniów), ale dają sobie przyzwolenie na spożywanie jaj oraz mleka i jego przetworów oraz miodu. Ten bonus dostarcza wielu składników odżywczych, których nie daje już laktowegetarianizm, wykluczający z jadłospisu jajka, oraz owowegetarianizm, eliminujący przetwory mleczne.

W ślad za wegetarianizmem idzie weganizm, który oprócz mięsa odrzuca także mleko, sery, jaja i miód. Weganie eliminują produkty odzwierzęce nie tylko z diety, ale także ze wszystkich dziedzin życia. Nie stosują nieekologicznych kosmetyków (testowanych na zwierzętach lub o chemicznym składzie), gardzą ubraniami powstałymi z odzwierzęcych surowców (futrami, skórami, jedwabiem, wełną), a także unikają miejsc, w których stosuje się niehumanitarne praktyki na zwierzętach (cyrk, rodeo) lub wykorzystuje się je do celów zarobkowych (zoo, oceanarium). Promotorzy weganizmu mówią, że ich misją jest sposób życia dążący do rzeczywistej minimalizacji uczestnictwa w eksploatacji zwierząt. Według nich weganizm to nie tyle dieta, co filozofia, zbiór zasad i wartości, u których podstaw leży zmniejszenie ilości cierpienia, oddanie czci sprawiedliwości oraz wyrażenie postawy non violence (bez przemocy).

Jeszcze bardziej restrykcyjni są witarianie, spożywający wyłącznie produkty świeże (nie poddane żadnej obróbce termicznej, np. gotowaniu czy smażeniu). Nie mniej bezwzględni okazują się frutarianie, którzy nie dość, że nie uśmiercą zwierzęcia, to jeszcze nie chcą przykładać się do śmierci (zniszczenia) rośliny. Na bazie tej idei nie konsumują marchwi i sałaty, natomiast chętnie sięgają po ogórki, kabaczki, pomidory, jabłka oraz banany.

Na końcu listy warto wspomnieć o liquidarianach, żywiących się jedynie pokarmem w postaci soków, jak i sprautarianach, opierających swoją dietę na kiełkach, nasionach i pestkach.

FEERIA SMAKÓW

Większość problemów zdrowotnych jest spowodowana przez niepoprawne odżywianie się, dlatego fani wegetarianizmu rosną w siłę. Dieta wegetariańska jest korzystna dla zdrowia (to nie ulega wątpliwości) i jest odpowiednia dla każdego, na wszystkich etapach rozwoju. Jednak należy stosować ją z rozwagą, a najlepiej po konsultacji z lekarzem – dietetykiem, który dobierze odpowiednie ilości produktów i proporcje adekwatne do wieku, budowy anatomicznej, trybu życia, metabolizmu i gustu. Jadłospis oparty na składnikach pochodzenia roślinnego zmniejsza wiele chorób cywilizacyjnych. Zaleca się przy tym spożywanie zróżnicowanych produktów i suplementowanie witamin. Żywność najlepiej kupować z upraw biodynamicznych; wybierać owoce i warzywa niepryskane, hodowane na nawozach naturalnych, bez polepszaczy i środków konserwujących. Najlepsze zaopatrzenie mają sklepy ze zdrową żywnością lub rolnicy, którzy często bezpośrednio sprzedają swe ogrodowe plony.

Wegetarianizm można obrać z pobudek moralnych, zdrowotnych, ekologicznych lub ekonomicznych. Motywacje bywają różne, ale to zawsze świadomy wybór. Wybór filozofii życiowej i sposobu myślenia, które opierają się nie tylko na lekkiej diecie, ale także na lekkości ducha. W tym roku Dzień Bez Mięsa przypada 20 marca – zmień choć na dobę swoje kulinarne nawyki. Ponoć wegetarianie żyją kilka lat dłużej niż miłośnicy dań na bazie mięsa.

 

 

Sylwia Znyk

Gazetka 179 – marzec 2019