Wolność jest jednym z najważniejszych praw przynależnych każdemu człowiekowi. Wolność słowa pozwala nam wyrażać własne opinie w poszanowaniu innych poglądów, z szacunkiem do innych osób. Wolność słowa zobowiązuje nas do etycznych wypowiedzi opartych na faktach, a nie domysłach, pomówieniach. Wolność słowa jest gwarantem dostępu do wiedzy i prawdy, również tej przedstawianej w mediach. Tej wolności trzeba bronić, bo bez niej społeczeństwa będą ślepymi narzędziami w rękach manipulatorów. Tymczasem prawo do wolnych wypowiedzi i wolnych mediów kwestionowane jest dzisiaj na całym świecie. Warto o tym wspomnieć przy okazji święta ustanowionego przez Reporterów bez Granic – Międzynarodowego Dnia Wolnej Prasy, obchodzonego 20 kwietnia. W tym dniu świętuje się dostęp do rzetelnej dziennikarskiej informacji – wolnej, pluralistycznej i niezależnej, która w wielu zakątkach świata nadal okupiona jest krwią dziennikarską. W innych – pod przykrywką wolnej prasy sznuruje się dziennikarzom języki groźbami, ograniczeniami, sankcjami.

DZIENNIKARZ – ZAWÓD WYSOKIEGO RYZYKA

Licząc od 2006 r., na całym świecie zginęło ponad 1000 dziennikarzy. Liczba ta obejmuje tylko tych aktualnie wypełniających swoje zawodowe obowiązki w trakcie zamachu. Średnio tylko co dziesiąte zabójstwo zostaje wyjaśnione, większość powodów oraz okoliczności zamachów pozostaje jednak nieznana. Najwięcej dziennikarzy ginie w regionie arabskim i są to najczęściej dziennikarze lokalni. Wśród ofiar z roku na rok znajduje się coraz więcej kobiet. Więcej jest także porwań, aresztowań bez powodu, tortur.

W ciągu dwóch pierwszych miesięcy bieżącego roku zabitych zostało 5 dziennikarzy, w tym jeden dziennikarz obywatelski: trzy osoby w Afganistanie, dwie w Meksyku, jedna w Ghanie. Uwięzionych zawodowych dziennikarzy było w styczniu i lutym aż 170 plus 149 dziennikarzy obywatelskich oraz 16 asystentów. W czołówce państw, w których przedstawicieli mediów zamyka się w więzieniach lub się ich porywa i przetrzymuje nie wiadomo gdzie, znajdują się: Arabia Saudyjska, Azerbejdżan, Bahrajn, Bangladesz, Birma, Chiny, Egipt, Iran, Rosja, Syria, Turcja, Wietnam. Wśród uwięzionych jest aktualnie 25–30 kobiet przetrzymywanych w trudnych warunkach. Rok 2018 został zamknięty przerażającym wynikiem: 80 dziennikarzy straciło życie z powodu wykonywanego zawodu. Wśród nich było 63 zawodowców, 13 dziennikarzy obywatelskich i 4 asystentów.

ŚMIERĆ ZA PRAWDĘ I OPINIĘ

O kilku bestialskich zabójstwach dziennikarzy bez reszty oddanych swej pracy i ryzykownym dociekaniom prawdy było głośno. Pamiętamy zabójstwo maltańskiej dziennikarski Daphne Caruany Galizii w październiku 2017 r., kiedy to w jej samochodzie przed domem podłożono bombę. Zabito ją z powodu zbytniego zaangażowania w pracę, a dokładniej – za śledzenie poczynań korupcyjnych w najwyższych kręgach maltańskich władz. Pamiętamy słowackiego dziennikarza Jána Kuciaka, którego zastrzelono w lutym 2018 r., ponieważ zagłębiał się w szczegóły powiązań słowackich biznesmanów i polityków z włoską mafią. Wraz z nim zabito jego narzeczoną. Pamiętamy zabójstwo bułgarskiej prezenterki telewizyjnej Victorii Marinovej, która odważyła się w nowym programie podjąć temat defraudacji unijnych funduszy w Rumunii i Bułgarii. Było to w październiku 2018 r. Pamiętamy w końcu styczniowy zamach 2015 r. w Paryżu na dziennikarzy „Charlie Hebdo”.

Tych kilka tragicznych przypadków było wyjątkowo nagłaśnianych w mediach i zapadły one w pamięć Europejczykom jako zamach na wolność słowa, szczucie i wiązanie ust dziennikarzom poprzez groźbę śmierci, więzienia czy prześladowań. I to na naszym europejskim podwórku, nie na Bliskim Wschodzie, w Ameryce Łacińskiej czy dalekiej Korei Północnej. Tylko przez ostatnie 13 lat zamordowano około tysiąca dziennikarzy wykonujących rzetelnie i solidnie swoją pracę. Dopóki jednak nie wydarzy się tragedia w naszym kręgu kulturowym, którą media nagłośnią, nie myślimy na co dzień o tych, którzy walczą za nas o dostęp do prawdy w tak wielu różnych i niebezpiecznych środowiskach. I w naszym kraju, i w naszej Europie, i na całym świecie. Dobrze, że przynajmniej robi to za nas dziennikarska organizacja Reporterzy bez Granic i od czasu do czasu przypomina nam, że nadal żyjemy w czasach, kiedy walka o prawdę wiąże się z prześladowaniami.

MAPA SWOBODNEJ WYPOWIEDZI

Reporterzy bez Granic (fr. Reporters Sans Frontières, ang. Reporters Without Borders) składają corocznie raporty dotyczące sytuacji dziennikarzy na całym świecie. Prowadzą szczegółową statystykę, uzupełnianą na bieżąco, jeśli chodzi o zatrzymania oraz zabójstwa przedstawicieli mediów. Próbują interweniować, gdy jest taka potrzeba, możliwość, czas. Walczą o wolność wypowiedzi, bronią praw człowieka, praw dziennikarzy, praw pisarzy. Co roku prezentują ranking państw świata przyjaznych wolności słowa (i, oczywiście, nieprzyjaznych).

W zeszłorocznym raporcie w czołówce znalazły się Norwegia, Szwecja, Holandia, Finlandia, Szwajcaria, Jamajka, Belgia, Nowa Zelandia, Dania, Kostaryka, Austria. Są to kraje sprzyjające wolnym mediom, wolności wypowiedzi, dziennikarstwu śledczemu, obywatelskiemu, dziennikarstwu obiektywnemu, dziennikarstwu prawdy. Dalej w rankingu znaleźli się Niemcy (na miejscu 15.), Słowacja (27.), Czechy (4.), Litwa (36.). Polska uplasowała się na pozycji 58., po raz trzeci z rzędu znacznie spadając w rankingu. Jest to miejsce trochę nad Węgrami, które mają miejsce 73., trochę pod Stanami Zjednoczonymi, które są 45.

Wolność słowa w tych krajach jest dość ograniczona. Pod pozorem demokracji dokonuje się zamachów na media niesprzyjające aktualnej władzy. Nie jest oczywiście jeszcze najgorzej – Ukraina na przykład zajmuje miejsce 101., Rosja 148., Białoruś 155., a do krajów zamykających listę na szczęście jest nam jeszcze bardzo daleko. W końcówce rankingu znajdziemy Arabię Saudyjską, Koreę Północną, Syrię, Chiny, Wietnam, Somalię, Kubę czy Iran.

WOLNE MEDIA NARODOWE

Polska znajduje się więc w tym rankingu gdzieś pośrodku, jeśli chodzi o swobodę wypowiedzi. Bowiem wypowiadać mogą się wszyscy, ale za niektóre głosy przychodzi dziennikarzom dość drogo zapłacić – i to niekoniecznie w walucie. W Polsce od jakiegoś czasu media z publicznych zmieniają się w narodowe (w dość specyficznym rozumieniu słowa „narodowe”). Słychać w nich jeden głos, widać jedną perspektywę, co gorsza – fakty często ukazują tę „inną” prawdę. Jest to nadal kraj, w którym możemy mieć własne poglądy, możemy je wypowiadać na głos. Jednak przy drążeniu niektórych tematów dziennikarze mogą spotkać się z oporem – nie tylko w formie pokojowej, bo zdarzają się też przypadki przemocy, zastraszania czy przekupstwa. Są tematy, których lepiej nie dotykać, przy podejmowaniu których trzeba mieć świadomość nieprzyjemnych konsekwencji.

Na przełomie lutego i marca br. odbyła się w Warszawie konferencja organizowana przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, Fundację Solidarności Dziennikarskiej oraz Polską Fundację Narodową, pod nazwą „Wolność (słowa) kocham i rozumiem”. Oczywiste nawiązanie muzyczne niestety nie było już tak oczywistym nawiązaniem do aktualnej sytuacji słowa w polskich mediach. Podejmowano bardzo ważne tematy, omawiano największe zagrożenia i proponowano konkretne rozwiązania. Poruszano m.in. kwestie destrukcji języka w mediach i jego ograniczenia w komunikowaniu zjawisk nie do końca oczywistych lub niezaakceptowanych przez ogół, problem manipulacji i dezinformacji w mediach, koncentrującej się głównie na fake newsach i viralach; mówiono o tematach tabu, zazwyczaj skupiających się wokół problematycznych i niewygodnych zagadnień, nieakceptowanych przez część lub większość społeczeństwa. Inne ważne zagadnienie to wszechobecna mowa nienawiści, jej rodzaje we współczesnym dziennikarstwie, również tym obywatelskim. Próbowano też dociec, dlaczego współcześni odbiorcy nie ufają mediom, a także jakie priorytety powinny przyświecać dziennikarzom, aby odbudować to utracone zaufanie społeczeństwa. Padało wiele ważnych deklaracji, wytycznych, opinii. Konferencję w obronie wolności słowa i jej wielowymiarowości można by więc uznać za udaną…

…Gdyby wśród panelistów i prowadzących nie znaleźli się sami przedstawiciele mediów prorządowych. Zabrakło przedstawicieli mediów opozycyjnych, w tym największych stacji telewizyjnych, dzienników, portali czy magazynów opiniotwórczych. O potrzebie profesjonalnego dziennikarstwa rozmawiało grono osób o tych samych poglądach, sympatiach politycznych, wytycznych zawodowych.

Ten przykład chyba jasno obrazuje, że zagrożenie wolnych mediów w demokratycznych ustrojach niestety jest bardzo realne. Na szczęście daleko nam jeszcze do prześladowań dziennikarzy takich jak w ustrojach autorytarnych, aczkolwiek cenzura, tabu i tworzenie rzeczywistości staje się chlebem powszednim w wielu europejskich krajach, które ponad profesjonalne dziennikarstwo przedkładają cele polityczne.

 

Ewelina Wolna-Olczak

 

 

Gazetka 180 – kwiecień 2019