Ciekawość jest rzeczą ludzką. Historia rodziny to zagadnienie interesujące. Do tej pory szukanie informacji polegało na wypytywaniu najstarszych krewnych, przeglądaniu starych dokumentów, poszukiwaniu w archiwach. Rozwój technologii pozwala dziś na przeprowadzenie badania własnego kodu DNA, by z niego odczytać informacje o swoich przodkach.

GDZIE MOŻNA ZROBIĆ TEST?

Konsumenckie badania genetyczne są dostępne właściwie dla każdego. Jest wiele firm (głównie w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Wielkiej Brytanii), które świadczą tego rodzaju usługi: 23andMe, Ancestry DNA, Family Tree DNA, MyHeritage, African Ancestry. Jednak wcale nie trzeba wychodzić z domu, by poddać się takiemu badaniu. Należy tylko wybrać którąś z firm, wejść na jej stronę internetową, przeczytać regulamin i dalej działać według zamieszczonych wskazówek. W skrócie polega to na tym, że potencjalny klient otrzymuje w paczce zestaw do samodzielnego przeprowadzenia badania. Koszty wahają się od kilkudziesięciu do kilku tysięcy dolarów, a rozbieżności zależą od wyboru firmy i opcji badania – im szersze spektrum informacji, tym koszt jest większy.

Samo badanie nie jest skomplikowane – wystarczy pobrać dość sporą ilość śliny lub zrobić wymaz z wewnętrznej strony policzków. Następnie paczkę z próbkami odsyła się i czeka na przesłanie wyników, czyli pliku z naszymi danymi genetycznymi i dość szczegółowym opisem. Ale na tym nie koniec. Mając mapę swojego genotypu, możemy dowiedzieć się więcej. W internecie jest wiele programów, które nam to ułatwią. Opłaty są już znacznie mniejsze, a informacje mogą być szczegółowsze, choć niekoniecznie będą pewne. Można także zlecić badanie DNA nie swojego, ale kleszcza, który nas ukąsił, by dowiedzieć się, czy zostaliśmy zarażeni boreliozą.

CO DA SIĘ ODKRYĆ?

Z badania dowiedzieć się można, jakie jest genetyczne pochodzenie przodków danej osoby. Uzyska się odpowiedź na pytanie, kim byli, jeśli chodzi o ich przynależność do danej grupy etnicznej i geograficzną lokalizację terenów, na których zamieszkiwali. Zazwyczaj odczytać można także drogi migracji przodków. Ponieważ cofamy się o setki, a nawet tysiące lat, możemy poznać historię rodziny z czasów, kiedy trudno o dane genealogiczne. Dodatkową opcją jest możliwość znalezienia krewnych i skontaktowania się z nieznanymi dotąd członkami rodziny. Lista osób o podobnym do naszego genotypie znajduje się w bazie danych i to od nas tylko zależy, czy i z kim się skontaktujemy.

Oprócz tego badanie DNA zawiera informacje o przewidywanych cechach, które są skorelowane z genotypem. Są to cechy fizyczne i psychiczne, podatność na występowanie chorób, skłonność do uzależnień itp. Tak więc wyczytać można krótkowzroczność i inteligencję, zamiłowanie do hazardu czy podatność na choroby serca. Oczywiście – w zależności od rodzaju badania – mogą to być raczej spekulacje niż stuprocentowo potwierdzone dane naukowe. Bo nawet jeśli okaże się, że – przykładowo – mamy nadwrażliwość na kawę czy sól, to i tak wiele zależy od naszej diety, sposobu życia, aktywności fizycznej.

KIM BYLI MOI PRZODKOWIE?

Wraz z rezultatami testu otrzymamy listę osób, z którymi jesteśmy biologicznie spokrewnieni. Oczywiście większość ludzi podświadomie marzy, iż okaże się, że są spokrewnieni ze słynną postacią historyczną lub należą do jakiejś odnogi jednego z rodów arystokratycznych. Najczęściej jednak nasze pochodzenie nie kryje w sobie większych niespodzianek, zazwyczaj bowiem większość ludzi pochodzi od osób, które z dziada pradziada zamieszkiwały ten sam kraj, a przede wszystkim ten sam region. W niektórych przypadkach przodkowie mogą być innej narodowości lub nawet rasy, bo przywędrowali z daleka i osiedlili się w innym niż kraj pochodzenia miejscu. Domieszki obcej krwi mogą tłumaczyć naszą egzotyczną urodę czy niespotykane nazwisko. Czasami jednak w naszych genach może kryć się nieznana nam historia pochodzenia. I mogą na nas czekać niespodzianki. Zarówno pozytywne, jak i mniej radosne, bo na jaw mogą wyjść ściśle dotąd skrywane sekrety rodzinne, a są to najczęściej kwestie ojcostwa czy narodowości. Czy naprawdę chcemy wiedzieć, kim byli nasi przodkowie, i czy jesteśmy w stanie przyjąć rezultaty badań?

Maurice Béjart, znany we Francji tancerz baletowy i choreograf współpracujący z baletem, był dzieckiem adoptowanym. Jego rodzice adopcyjni byli białymi Francuzami, zaś przyrodnie adoptowane siostry Azjatkami. Wiedział, że jego matka była Wietnamką, a ojciec amerykańskim żołnierzem – czarnoskórym, ale nie znał ich i nie wiedział, gdzie mieszkają i czy jeszcze żyją. Badania DNA pozwoliły mu odnaleźć biologiczną matkę oraz braci i siostry. Nadal szuka swego biologicznego ojca.

NIEZAWODNOŚĆ?

Badaniu podlegają informacje zapisane w mitochondriach od strony matki i w chromosomie Y od ojca. Genetyczna historia rodziny z każdym pokoleniem zostaje uszczuplona o 50 proc., co również ma wpływ na odczyt badania poprzez zawężenie informacji. Pewności badaniom dodaje zbadanie genotypu nie jednej, ale kilku osób z rodziny, i to najlepiej jej najstarszych członków, jak i dalekich krewnych. Nie z każdym krewnym łączy nas wspólne DNA, czyli zbieżność genetyczna, choć może być on osobą z naszego drzewa genealogicznego, czyli należeć do rodziny. Skuteczność i efektywność badań zależy od wielkości bazy danych genetycznych z danego regionu, bo wtedy łatwiej o wyszukanie krewnych. A szczegółowe bazy danych są dostępne w krajach zaawansowanych. Powstała analiza jest raczej projekcją możliwości. Nie można jej traktować jako zupełnego pewnika. Przybliża nas do prawdy, ale nie jest nią w stu procentach.

Bardzo wiele dowiemy się, badając DNA mitochondrialne, gdyż wtedy można cofnąć się nie tylko o dwadzieścia pokoleń wstecz, czyli o około 500 lat, ale i znacznie dalej. Bowiem prawie wszyscy Europejczycy są potomkami siedmiu pramatek, którym imiona nadał prof. Bryan Sykes, autor książki „Siedem córek Ewy”. Przypisanie nas do konkretnej matki, czyli rodu, pozwala uzyskać informacje sprzed kilku tysięcy lat. Polacy najczęściej wywodzą się od pramatki zwanej Heleną z Francji.

UWAGA – NIEBEZPIECZEŃSTWO

Poddawanie się testom DNA zrobiło się od niedawna modne, a że jest łatwe do przeprowadzenia i coraz tańsze, zyskuje rzesze klientów. Jednak trzeba zdawać sobie sprawę z tego, z czym się ono dokładnie wiąże i jakie mogą być jego konsekwencje. Przede wszystkim powierzamy instytucjom komercyjnym, czyli firmom przeprowadzającym badanie, swoje najbardziej prywatne dane, czyli profil genetyczny. Co za tym idzie, zgadzamy się na wykorzystanie i przetwarzanie swoich danych – najczęściej do celów badawczych. Powinniśmy być świadomi, że dane te mogą „wypłynąć” albo zostać sprzedane, ponieważ firmy farmaceutyczne odkupują bazy danych od instytucji komercyjnych specjalizujących się w przeprowadzaniu analiz DNA. I to za setki milionów dolarów. 300 mln dolarów za 5 mln danych klientów 23andMe zapłaciła firma GlaxoSmithKline. A nie jest to przypadek odosobniony. Wszystko w ramach prac nad nowymi lekami i terapiami. Klient chcący zrobić test uiszcza za niego opłatę, firma wykonująca test zarabia najpierw na przeprowadzeniu badania, a potem na sprzedaży danych klienta. Zaś nowe leki są zazwyczaj drogie, a płacą za nie zwykli ludzie.

Na razie do tego typu danych nie mają dostępu towarzystwa ubezpieczeniowe, ale czy zawsze tak będzie? I czy kiedyś stawka ubezpieczenia zdrowotnego nie będzie zależała od odczytu naszego DNA i potencjalnych schorzeń, które mamy zapisane w genach? Nie można tego wykluczyć. Nie ma też zorganizowanej pomocy, w tym psychologicznej, dla osób, w przypadku których rezultat testu DNA wpłynął na życie rodziny. Bo okazało się, że ojciec dziecka nie jest tym biologicznym. Często są to bardzo drażliwe sytuacje. A ponieważ robienie testów jest modne – często taki prezent funduje się nawet dzieciom, choć jego konsekwencje mogą być niespodziewane.

TAK BĘDZIE WYGLĄDAŁ ŚWIAT?

W USA już 12 mln osób pokusiło się o wykonanie testu ujawniającego ich genetyczne pochodzenie. Tak wysoka liczba, i to właśnie w Stanach Zjednoczonych, nie dziwi, gdy weźmie się pod uwagę, że jest to kraj wielu narodowości, dokąd przybywały miliony emigrantów z całego świata, gdzie wiele jest małżeństw mieszanych. Zwolenników poznania swoich przodków poprzez badanie genotypu jest coraz więcej, jednak to nie ciekawość pojedynczych ludzi jest niebezpieczna, ale możliwość wykorzystania tych danych w sposób systemowy i powszechny. Już teraz w Chinach można zrobić test DNA ponoć określający uzdolnienia i cechy dziecka. Owszem, niektóre cechy są dziedziczone genetycznie, ale znalezienie i odczytanie zapisanej w naszym genomie informacji nie jest wcale rzeczą łatwą i prostą, tak więc tego rodzaju testy, którym są poddawane dzieci, niekoniecznie mogą ujawniać ich talenty. Co może się stać, gdy takie badania będą nie dobrowolne, ale obowiązkowe? Czy gotujemy sobie nowy, wspaniały świat, jak z powieści Aldousa Huxleya?

 

Sylwia Maj

 

Gazetka 180 – kwiecień 2019