Istnieje mnóstwo powodów, dla których warto chodzić w góry. Istnieje mnóstwo powodów, dla których warto podróżować z dziećmi. Jeśli jednak zestawimy góry i małe dzieci, wiele osób automatycznie zmarszczy brwi. Niepotrzebnie. Takie wędrówki z niepełnoletnimi piechurami mogą być jedną z lepszych form spędzania czasu i obfitować w niepowtarzalne doznania – bezpośredni kontakt z naturą, aktywność fizyczną na świeżym powietrzu, zacieśnianie rodzinnych więzi. Aby jednak taka wyprawa miała ręce i nogi, trzeba się do niej odpowiednio przygotować. Nie chodzi przecież o to, żeby malca zniechęcić na dekady do górskich wędrówek. Nie chodzi też o to, żeby rodzic wypruwał sobie żyły na czarnym szlaku. Oto parę sprawdzonych wskazówek, jak z małym dzieckiem zaplanować wakacje na szlaku i czerpać z nich pełnymi garściami.

MOTYWUJ!

Na początek warto pomyśleć, w jakiej formie my sami lubimy góry najbardziej. Potem przymierzamy do tej wizji własne potomstwo – czy jest w odpowiednim wieku, z adekwatnym usposobieniem i kondycją. Jeśli tak, planujemy wymarzoną wycieczkę, jeśli nie – szukamy gór i szlaków odpowiednich do umiejętności pociechy. Dla najmłodszych warto wybierać krótkie wycieczki z określonym celem – na szczycie często znajduje się schronisko, można zrobić piknik, pobawić się w ulubioną zabawę, pooglądać niezwykłą panoramę. Motywacja jest kluczem do sukcesu – warto nastawić dziecko, że wyprawa będzie dość długa, będzie miała określony przebieg i wspólnymi siłami mamy wspiąć się na szczyt. Krzyk, poganianie i krytyka na nic się zdadzą – tutaj liczy się pochwała, wzbudzenie zainteresowania i wspólne stawianie kroków. Pomagają czasem piosenki, bajki, liczenie kwiatków czy wiewiórek, wspólne szukanie oznaczeń szlaku, nawet przekąski (nie tylko te w szeleszczących papierkach, ale też zebrane z krzaczka). Pamiętajmy o odpoczynku – dziecko bardzo szybko się regeneruje, więc krótkie postoje są niezbędne. Podczas nich obowiązkowy jest łyk wody i przekąska.

DOBRZE SIĘ PRZYGOTUJ

Przed wyprawą warto skupić się też na kilku aspektach „technicznych”. Bardzo ważne jest odpowiednie obuwie pociechy i strój adekwatny do pogody. Wygodne, luźne ubrania, jakieś nakrycie głowy, buciki trekkingowe powinny zagwarantować naszej pociesze komfort wędrówki. Przed wyruszeniem na szlak warto też poinformować malucha o zachowaniu w lesie, o czyhających w nim niebezpieczeństwach, o dozwolonych i zakazanych zachowaniach. W przypadku niemowlaków i młodszych dzieci trzeba koniecznie uwzględnić czas na drzemkę, a jeśli dzieci pokonują szlak na własnych nogach – czas na solidny odpoczynek z treściwym posiłkiem i porządnym nawodnieniem. Uważamy na słońce, kleszcze, węże, pokrzywy, ale też na skaliste i strome zbocza, górskie strumyki i wąskie przejścia. Podążamy za oznaczeniami szlaku i nie zbaczamy z niego. Przygotujmy się oczywiście na załamanie pogody – odzież ochronna dla malucha to podstawa. O mapie, kompasie, lokalizatorze GPS i apteczce czy czołówce nie trzeba chyba odpowiedzialnemu rodzicowi przypominać.

SKUP SIĘ NA DZIECKU

Podczas górskiej wycieczki z maluchami doświadczony piechur nie musi się wyposażać w podstawową wiedzę, jak bezpiecznie podróżować po górach. Bardzo istotny jest inny czynnik – wnikliwa obserwacja pociechy. Tylko przy maksimum uwagi skupionej na maluchu i maksimum empatii co do jego bolączek i dyskomfortu możemy osiągnąć pozytywny efekt: chęć kontynuowania górskiej przygody. Koncentracja na dziecku gwarantuje zapewnienie mu bezpieczeństwa i komfortu podróży, ale także pogłębienie doznań związanych z ruchem, otaczającą roślinnością, odgłosami ptaków czy różnorodnymi zapachami. Skupiając się na dziecku, warto zaangażować w wędrówkę wszystkie jego zmysły. Koniecznie też zadbajmy o własny komfort, wygodę i dobre samopoczucie. Każda nasza niedyspozycja będzie miała kolosalny wpływ na sytuację dziecka w górach, nie wolno więc jej bagatelizować.

CIESZ SIĘ CHWILĄ

Podpowiadać można jeszcze długo, nie o teorię jednak chodzi. Każdy zna swoje dziecko najlepiej i dobrze wie, w jaki sposób dotrzeć do niego, by zaproponować nietuzinkowe spędzenie niedzielnego popołudnia, weekendu czy wakacji. Ja wędruję po górach z mężem i trzema córkami, z których najstarsza ma cztery lata, a najmłodsza półtora roku. Wędrujemy z każdą od samego początku – pierwsze wyprawy odbywały w brzuchu mamy, potem w nosidle przy piersi, w nosidle na plecach, a dzisiaj już w dużej części na swoich dzielnych nogach. Na szlaku spotykamy wiele osób ze zdziwieniem otwierających oczy – czasem pełne podziwu, a czasem dezaprobaty. Nie uważamy się za szaleńców, nie sądzimy też, że robimy coś nadzwyczajnego. Raczej bardzo przyjemnego, choć wymaga to dużo pozytywnej energii, uwagi, cierpliwości. Te wycieczki to jedna z piękniejszych form spędzania naszego wspólnego czasu. Zmęczenie, frustracja, senność, smutek, złość i żal też czasem są naszymi towarzyszami. Zazwyczaj jednak krok w krok sunie z nami ciekawość świata, zachwyt, śmiech i najprostsza w świecie radość.

 

Ewelina Wolna-Olczak

 

 

 

Gazetka 182 – czerwiec 2019