Fot. WikipediaUrban exploration jest zajęciem niebezpiecznym. Artykuł nie jest formą poradnika i ma charakter wyłącznie informacyjny. Autor nie ponosi odpowiedzialności za próby naśladowania przedstawionych w nim sytuacji.

NA CELOWNIKU

Po części sport. Po części hobby. Po części styl życia. W tej mieszance zawiera się esencja urban exploration (urbex lub UE), czyli eksploracji miejskiej. To badanie miejsc niedostępnych ludzkiej cywilizacji – zapomnianych, opuszczonych, zagrożonych. Wśród miejskich eksploratorów są fotografowie, łowcy duchów, architekci, fani sztuki graffiti, historycy i amatorzy przygód. Ich dewiza to „zabierz tylko zdjęcia, zostaw tylko ślady stóp”. Nie mają złych intencji. Chcą jedynie dostać się tam, gdzie (teoretycznie) człowiek nie może.

Eksploratorzy miejscy szukają pustostanów. Nie odczuwają strachu przed wejściem na teren zabitych deskami parków rozrywki, silosów, elewatorów zbożowych, zamków, fabryk, hut, kopalń, więzień, kościołów, jednostek militarnych czy szpitali psychiatrycznych. Obiekty, które padły ofiarą wandali i łowców złomu, wcale nie odstraszają ich swym mizernym urokiem. Przeciwnie, w pomieszczeniach w stanie rozkładu upatrują niepodważalną wartość estetyczną.

Sympatycy tajemnic nie wahają się zejść kilka metrów pod ziemię. Wielką gratką jest penetrowanie kanałów ściekowych, sanitarnych, parowych i burzowych (z ang. draining), a także nieczynnych tuneli metra czy kolei. Frajdę sprawia również eksploracja katakumb, zwłaszcza podparyskich, których historia i architektura wprost zachwycają.

Eksploratorzy nie tracą ducha także wtedy, gdy mają okazję studiować budynki czynne, w użytku. Śmiało wkraczają do maszynowni, szybów windowych, jak również wspinają się na dachy.

MIĘDZY POSŁANNICTWEM A TRENDEM

Miejskich eksploratorów stale przybywa, choć podłoże ich działań bywa różne. Jedni bawią się w Indianę Jonesa, udowadniając sobie i innym odwagę, spryt, chojractwo i fantazję. Drudzy w obnażaniu mało popularnych miejsc upatrują misję – chcą ocalić je od zapomnienia, zainteresować lokalne władze znaleziskiem i nadać im drugie życie, a tym samym przywrócić lata świetności, które dawno mają już za sobą.

Jedno jest pewne: żaden eksplorator nie szuka złota. Jego skarbem i głównym trofeum w przygodzie jest zdjęcie. Lokalizacje znajdują wszędzie – na portalach poświęconych temu trendowi, na starych mapach, w przewodnikach, podczas wycieczek rowerowych. Wystarczy mieć oczy i uszy szeroko otwarte.

Ta podniecająca zabawa zyskuje na popularności. Dzieje się to głównie za sprawą kanałów YouTube oraz blogów tematycznych. Internet aż kipi od baz najciekawszych miejsc do eksploracji miejskiej. Obok nich fotki, filmy, wskazówki, opis doświadczeń. Jednak wyjątkowe znaleziska pionierzy urbexu zostawiają dla siebie. Upublicznienie ich adresu rodzi lawinę odkrywców, którzy intrygującą pieczarę w mig przeistaczają w plac zabaw. Nie wszyscy akceptują regulamin urbexu i szanują zastane miejsca. Co więcej, ich brawura i brak wyobraźni mijają się często z zasadami bezpieczeństwa.

NO RISK, NO FUN

Eksplorowane obiekty nie bez powodu zostały opuszczone. Warto zadać sobie pytanie, co stoi za decyzją o ich unicestwieniu – licha konstrukcja, skażenie powietrza, a może ryzyko zawalenia? Niektóre tunele są obskurne, muliste, brudne, bez oświetlenia. Pokrywa dachowa wydaje się chwiejna, niefachowo zmontowana. Fuszerka i partactwo. Rozchybotane schody złowieszczo zgrzytają pod naporem niespodziewanych gości. Ogołocone ściany pokrywa mech, pleśń i grzyb. Zdewastowane podłogi, oskubane tynki, wystające kable elektryczne, dachy u schyłku upadku, stłuczone szyby, obecność kurzu, gazów (metan, siarkowodór), pyłów (azbest), chemikaliów (kwasy) czy pasożytów (odchody gołębie) – to tylko kilka możliwych pejzaży. Zagrożenie dybie za każdym zakrętem. Każdy krok może sprowokować kraksę.

Fot. dreamstimePierwszą zasadą urbexu jest umiejętność przewidywania. Zanim eksplorator wyjdzie w teren, sprawdza, w co się pakuje. Szuka w sieci informacji o charakterze miejsca, a także mapy obiektu i całego terenu. W jego wyposażeniu nie może zabraknąć półmaski gazowej z pochłaniaczami, która chroni górne drogi oddechowe przed trującymi substancjami i infekcją. Do tego niezbędna jest solidna para butów (nieprzemakalnych!), najlepiej nad kostkę, z konkretną podeszwą. Odzież wierzchnią dopasowują do okazji. Militarny kamuflaż sprawdza się na odludziu, ale w centrum miasta taka nietuzinkowa powierzchowność może wzbudzać podejrzenia. Nie zawadzą długie spodnie i bluza z długimi rękawami, które uchronią ciało przed owadami, ewentualnymi otarciami, poparzeniami liśćmi nieznanych roślin lub kontaktem z padliną. Rękawiczki, czapka typu kominiarka, kask i nakolanniki również mają rację bytu. Jeśli aparat fotograficzny, to tylko lekki. Liczy się przede wszystkim komfort. Eksploracja wymaga czołgania, wspinania, biegania i szybkiego przemieszczania się.

W ręku obowiązkowo latarka (druga zawsze w kieszeni plus zapas baterii) lub tzw. czołówka (latarka montowana na opasce na głowie). Koniecznie telefon komórkowy (powerbank w plecaku). I apteczka – ostrożności nigdy za wiele. W niej woda utleniona, bandaż, plastry i maść na stłuczenia. W cenie jest scyzoryk lub mały nóż oraz kilkumetrowa lina. Inny asortyment przydaje się w kanale, a inny w kamienicy czy kopalni. W miejscach zagrożonych promieniowaniem (Czarnobyl to ostatnio całkiem popularny kierunek turystyczny) niezbędny jest licznik Geigera, który w porę ostrzega przed niebezpiecznym dla zdrowia stężeniem.

Najlepszym wsparciem jest jednak drugi człowiek – poda rękę, wesprze, uprzedzi, utoruje drogę, przyjdzie na ratunek. Czwórka to tłok na małej przestrzeni, ale dwoje to już pragmatyczna koalicja. Przy boku warto jest mieć kumpla o podobnych zainteresowaniach, który posiada zarówno przygotowanie merytoryczne, jak i odpowiedni osprzęt.

W ekwipunku eksploratora nie może zabraknąć gazu pieprzowego. Bo nie tylko dzik jest dziki.

NA KRAWĘDZI PRAWA

Urbex to nie wandalizm. Nie zostawiasz po sobie śladu na ścianach, suficie, oknach. Nie rozkładasz na czynniki pierwsze zastanych przedmiotów czy maszyn. Wynosisz tylko wspomnienia. Jednak nie dla każdego takie deklaracje są oczywiste.

Ryzyko jest częścią gry. Eksploracja miejska nie zawsze jest legalna, zwłaszcza jeśli dotyczy obiektów prywatnych czy pod ochroną władz lokalnych. Każdy kraj wyznacza własne prawo i własny system kar. Zanim eksplorator wejdzie na obszar zastrzeżony, sprawdza, na jakie nieprzyjemności może natrafić. Jeśli gra fair, kontaktuje się z właścicielem budynku i prosi o dostęp do niego w celu zainicjowania sesji zdjęciowej. Uczciwość często działa na jego korzyść. Eksploratorzy przyznają się jednak do małych wykroczeń – zdarza się im przekupić ochronę budynku, aby przymknęła oko na tymczasowych intruzów. Bez znajomości miejscówki można z łatwością natrafić na czujniki ruchu ulokowane w niedostępnych miejscach, a co za tym idzie – alarmy, które niezwłocznie zawiadamiają odpowiednie służby o potencjalnych grabieżcach mienia. Jeśli adept urbexu natrafia na patrol policji, powinien zachowywać się nieskazitelnie, udowadniając, że jego zamiarem jest tylko znalezienie odjazdowego pleneru.

Na zapomnianym przez Boga terenie ludzie stanowią większe zagrożenie niż falujące stropy. Urbex jest dla twardzieli. Otwierając drzwi do obcej kamienicy, można z miejsca napatoczyć się na nieoficjalnych lokatorów – młodzież urządzającą przytulny squad, narkomanów, bezdomnych, złodziei, złomiarzy. Mało prawdopodobne, że zaproszą eksploratora na lampkę wina i pójdą z nim w tany. Prędzej pokażą pazury i wyciągną finkę zza pazuchy. Trzeba przygotować się na pokojowe mediacje. Albo na sprint poza zagrożony teren. Względnie na odbezpieczenie zaworu gazu pieprzowego. Bo, jak wspomniano, nie tylko dzik jest dziki.

Fotel porośnięty mchem. Drzewo pośrodku pokoju. Zwęglona lala z jednym okiem. Zapleśniałe klawisze pianina. Nadszarpnięty zębem czasu dziecięcy wózek na trzech zardzewiałych kołach. Słoik z czerwoną breją. Skrząca fiolka z jedną pigułką. Wymięta pościel sprzed kilku dekad. Soczysty insekt na sienniku. Tkanki w formalinie. To smaczki, które doceni tylko eksplorator. Miejski eksplorator.

 

Sylwia Znyk

 

Zaintrygowany eksploracją miejską? Zajrzyj tu:

 

www.urbexy.pl

www.intotheshadows.pl/urban-exploration

www.fotokomorka.com

www.urbexsession.com/en/belgium

www.urbex.nl

 

 

Gazetka 182 – czerwiec 2019