Wiadomo nie od dziś, że tam, gdzie pojawiają się razem niemieccy żołnierze, rosyjscy śledczy, tajemnicze polskie zamczyska i zaginione skarby, czai się nielicha historia. Nie inaczej jest i w tym wypadku – niewyobrażalnie piękna i bezcenna pod każdym względem, zaginiona w czasie wojny Bursztynowa Komnata ciągle rozpala serca poszukiwaczy przygód i wyobraźnię wyznawców teorii spiskowych. Ostatnio w mediach gruchnęła wieść, że pracownicy Muzeum II Wojny Światowej w Mamerkach (Mazury) odkryli właz najprawdopodobniej prowadzący do tunelu, w którym może być ukryta Bursztynowa Komnata. Wiadomość jest oczywiście pełna znaków zapytania, ale to nie przeszkadza wierzyć, że może tym razem się uda – i że skończy się inaczej niż ze złotym pociągiem.

Fot. Wikipedia

ROZMACH I WIELKA STRATA

Fryderyk I znał kunszt gdańskich mistrzów. Wiedział też, że jeśli chce zaimponować wszystkim możnym znajomym, a może i samemu Piotrowi Wielkiemu, musi myśleć z rozmachem i zapomnieć o oszczędnościach. Materiał też powinien być pierwszej jakości, a że nie ma lepszego na świecie niż polski bursztyn, decyzja została podjęta szybko. Fryderyk dał cechom bursztyniarskim nie lada zadanie – zaprojektowanie i stworzenie bursztynowego gabinetu do pałacu pod Berlinem. Nie chodziło mu o żadne bibelociki w bursztynie dobre dla mieszczan, ale o komnatę zapierającą dech w piersiach, o coś, co zapadnie w pamięć na długo i co pozostanie piękne na zawsze.

W 1701 r. klamka zapadła i zlecenie otrzymał mistrz Andreas Schlüter. W realizacji niecodziennego pomysłu wspierali go Gottfried Wolfram, Gottfried Turau i Ernest Schacht, którzy projekt sfinalizowali. Prace trwały jedenaście lat i z pewnością nie były łatwe – bursztyn jest niezwykle trudny w obróbce, a nadanie mu pożądanego kształtu zajmuje często długie godziny. W ogóle sam projekt był gigantycznych jak na tamte czasy rozmiarów – Fryderyk zamarzył sobie, że wszystko w gabinecie będzie wykonane z jantaru: ściany, meble i ozdoby. Komnata była tak skonstruowana, że można ją było demontować. Wiemy z zachowanych dokumentów, że miała imponujące rozmiary10,5 × 11,5 m, a specjaliści szacują, że pochłonęła około 6 ton bursztynu.

Kiedy car Piotr I odwiedził w 1716 r. Prusy, Fryderyk postanowił udowodnić światu, że przyjaźń z Rosją jest dla niego priorytetem, przypieczętował zatem sojusz z carem, ofiarując mu w prezencie Bursztynową Komnatę. Cenny dar najpierw powędrował do Pałacu Letniego, później do Zimowego, a w końcu, za sprawą carowej Elżbiety, do Carskiego Sioła, gdzie komnata cieszyła oczy aż do 1941 r. Można powiedzieć, że wywiezienie bursztynowego cacka do Rosji było początkiem wielkiej i tajemniczej wędrówki.

Kiedy Niemcy weszli do Carskiego Sioła, wiadomo było, że żaden skarb nie będzie bezpieczny. Naziści słynęli bowiem nie tylko ze swego okrucieństwa, ale też z prawdziwej pasji kolekcjonowania tego, co niekoniecznie było ich własnością. W czasie kampanii wrześniowej i później wywieziono dzieła sztuki i książki, których wartość ocenia się na ponad 11 miliardów dolarów. Sama Komnata może dziś kosztować (jeśli można rzeczywiście szacować wartość tego mitycznego niemal skarbu) nawet pół miliarda dolarów!

BURSZTYN ZE ŚMIERCIĄ W TLE

W historii tego niezwykłego dzieła sztuki wiele jest niewiadomych, ale niektórych rzeczy możemy być pewni: po wywiezieniu z Rosji komnata trafiła do jednego z najbardziej tajemniczych i inspirujących miejsc w wojennej historii – do zamku w Królewcu. Ta gotycka budowla krzyżacka była jedną z siedzib, w których Niemcy nie tylko planowali kolejne wojenne podboje, ale też ukrywali zrabowane dzieła sztuki.

Kiedy alianci rozpoczęli w 1944 r. bombardowania Królewca i okolic, komnatę najprawdopodobniej ponownie zdemontowano, zapakowano do skrzyń i ukryto. Miłośnicy historii i poszukiwacze skarbów mają nadzieję, że cenny skarb nie spłonął w zamczysku w sierpniowych pożarach, ale został przez uciekających Niemców wywieziony. Tropy mogą prowadzić albo do Książa, gdzie realizowano projekt o kryptonimie „Riese”, albo na Mazury.

Poszukiwania komnaty rozpoczęły się niemal natychmiast po wkroczeniu Rosjan do opuszczonego miasta. W okolicach zamku zatrzymano kustosza zamkowego muzeum, doktora Alfreda Rohde, który posiadał wiedzę na temat stanu i miejsca ukrycia bursztynowego skarbu. Niestety, jeszcze zanim Rosjanie zdążyli go przesłuchać i osądzić, doktor i jego żona zmarli w niewyjaśnionych okolicznościach, a ich ciała szybko pochowano. Oficjalną przyczyną śmierci Rohde i jego małżonki była dyzenteria, ale nikt w tę wersję wydarzeń nie wierzy. Akt zgonu budził nawet wśród Rosjan, którzy słynęli ze swoich fałszerskich zdolności, spore podejrzenia. Zwłok doktora nigdy nie udało się zbadać, więc istnieje podejrzenie, że on i jego żona zginęli, ponieważ wiedzieli zbyt dużo, także na temat komnaty.

Dokumenty mogące pomóc w odkryciu prawdy zaginęły, zostały zniszczone przez samych Niemców albo spalone podczas brytyjskich bombardowań, poszukiwacze poruszali się więc po omacku. Nadzieja na znalezienie skarbu rozgorzała, gdy udało się zatrzymać Ericha Kocha, który najprawdopodobniej zlecił demontaż i wywiezienie Bursztynowej Komnaty z Królewca. Niestety Koch milczał jak zaklęty i zmarł w więzieniu w roku 1986, nie ujawniwszy prawdy. Poszukiwacze komnaty wierzą, że nadal może istnieć jakaś grupa osób, które chcą chronić prawdę o skarbie, i Koch najprawdopodobniej obawiał się, że może skończyć jak Rohde i jego żona.

JEST PRZEŁOM?!

W poszukiwania Bursztynowej Komnaty zaangażowani są historycy, znawcy sztuki, geolodzy i awanturnicy pokroju Indiany Jonesa. Tropów było wiele, wiele też było niepowodzeń, jednak rok 2019 może okazać się przełomowy. Pracownicy Muzeum II Wojny Światowej w Mamerkach odkryli właz prowadzący do tuneli z czasów okupacji, gdzie, jak podejrzewają, mogą znajdować się ukryte przez Niemców kosztowności, dokumenty, dzieła sztuki i… Bursztynowa Komnata. Zespół specjalistów pracuje teraz nad oczyszczeniem i zabezpieczeniem włazu, który, ukryty pod zwałami drewna, najprawdopodobniej nie był otwierany od 1945 r. Jeśli okaże się, że rzeczywiście tunele pod nim istnieją i nadają się do natychmiastowej eksploracji, dalsze prace mogą rozpocząć się jeszcze nawet w tym roku.

Niemcy potrafili budować sieci tuneli i bunkrów na ogromną skalę, wystarczy przywołać te w tajemniczych Górach Sowich, istnieje zatem możliwość, że w Mamerkach rzeczywiście jest czego szukać. Nawet jeśli tunele nie kryją zaginionych skarbów, z pewnością będą cennym dowodem na, trzeba to przyznać, mimo wszystko geniusz wojennych budowli stworzonych przez Niemców.

Każdy artefakt znaleziony w tunelach z czasów wojny jest jak miniaturowy podręcznik historii. Oczywiście wszyscy mają nadzieję na wielkie odkrycie, ale z małych też trzeba będzie potrafić się cieszyć. Zresztą, jeśli domysły o położeniu Bursztynowej Komnaty okażą się błędne, zawsze pozostanie jeszcze nadzieja dla kolejnych poszukiwaczy!

PIĘKNO ZAKLĘTE W BURSZTYNIE

Wielu poszukiwaczy Bursztynowej Komnaty skupia się na jej historycznej i ekonomicznej wartości, jednak nie można zapominać, że jest ona również dziełem sztuki. Jeśli kiedykolwiek zostanie odnaleziona, dostarczy badaczom sztuki jubilerskiej, techniki i dekoracji wnętrz nowego materiału do badań. Dzięki ukończonej w 2003 r. rekonstrukcji (prace nad nią trwały od 1979 r.!), która znajduje się w Carskim Siole, posmakować możemy przepychu, jaki podziwiali carowie i cesarze. Dzięki temu, że z Rosjanami współpracował Wiesław Gierłowski, „nowa komnata” również ma gdański sznyt. Jeśli zastanawiacie się, dlaczego prace rekonstrukcyjne prowadzono głównie na terenie Federacji Rosyjskiej, odpowiedź jest prosta: to właśnie tam znajdują się jedne z najbogatszych złóż bursztynu w Europie.

Piękna replika rok w rok przyciąga rzesze turystów. Jeszcze przed podjęciem ostatecznej decyzji o rekonstrukcji w Rosji i w Gdańsku zaczęto prowadzić badania, a artyści zaangażowani w projekt musieli przejść specjalne kursy i szkolenia. Wielu technik trzeba ich było uczyć na nowo, bo pamiętajmy, że sposób obróbki bursztynu zmienił się na przestrzeni wieków. Komnata została odtworzona na podstawie ocalałych dokumentów i czarno-białych zdjęć, co, jak można się domyślić, nie ułatwiało pracy. Na podstawie badań i spekulacji dobrano kolory kamienia i innych materiałów oraz odtworzono wyrafinowane kształty oryginału. Bursztyn ma przeróżne odcienie i jak niemal wszystko starzeje się – ciemnieje i zmienia barwę. Rekonstruktorzy stanęli więc przed prawdziwym wyzwaniem – nie mieli przecież jantaru, którego używali gdańscy twórcy, trzeba było zatem dokonać wyboru. Mówi o nim Wiesław Gierłowski: – Zdecydowali się odtworzyć ją taką, jak wyglądała, gdy hitlerowcy przyszli ją zabrać z Carskiego Sioła. Istniała wtedy już 300 lat i bursztyn zdążył pięknie się zestarzeć, czyli po prostu z wiekiem poczerwieniał. A był to bursztyn (…) zbierany z plaży jeszcze za Krzyżaków i setki lat przechowywany w beczkach z solanką.

Rozważano obróbkę zwykłego „młodego” bursztynu i poczekanie, aż się zestarzeje, ale ostatecznie zdecydowano się na mechaniczne i chemiczne „podkolorowanie” kamienia. Komnata w Carskim Siole jest więc niemal czerwona. Jeśli odkrycie w Mamerkach rzeczywiście okaże się sukcesem, to oryginalna komnata pewnie nie będzie przypominała tej, którą dane było oglądać Fryderykowi I i Piotrowi Wielkiemu – będzie miała nawet bardziej wyrazisty kolor. Wszyscy miłośnicy zagadek i zaginionych skarbów czekają więc z wypiekami na twarzy na dalszy rozwój wypadków.

 

Anna Albingier

 

 

Gazetka 183 – lipiec/sierień 2019