Fot. fotoliaLudzkość szaleje! Rozmnaża się w takim tempie, że wkrótce w statystykach zabraknie miejsca na logiczne liczby. O miejscu na Ziemi strach wspominać. A co dopiero o miejscu dla przyszłych pokoleń, rozbujanych w płodności i długowieczności.

CUDOWNE ROZMNAŻANIE

Dzisiaj na świecie mamy już blisko 8 mld ludzi (licznik ma przeskoczyć około 2023 r.). Czy wiedzieliście, że ta liczba jest dość imponująca, biorąc pod uwagę naszą ludzką historię? Kiedy się urodziłam, na świecie było 5 mld ludzi (końcówka PRL-u). Kiedy urodziła się moja mama (czasy powojenne), ludzkość liczyła „zaledwie” 2,5 mld. Kiedy będą się rodziły moje wnuki (za dwie dekady), licznik przeskoczy na 9 mld. Choć wydaje się, że wtedy to już nie będzie miało najmniejszego znaczenia i… Lepiej by było dla Ziemi, żeby jednak te wnuki się nie rodziły.

Z reguły pierwszy milion trzeba ukraść. Ale nie miliard. Ludzkość na pierwszy miliard pracowała ciężko przez około 72 tys. lat. Udało jej się około 1800 r. Gdy rodził się Chrystus, było nas „zaledwie” 250 mln. Liczbę tę podwoiliśmy za życia Leonarda Da Vinci czy Lutra – około 1500 r. Po XVIII-wiecznej rewolucji przemysłowej nabraliśmy tempa i szastamy miliardami już nie co stulecie, ale – jak pokazują lata ubiegłe – prawie co dekadę. Ostatnie 2 mld wypracowaliśmy kolejno w roku 1999 i 2011, a trzeci wypracujemy we wspomnianym 2023 r. Wszystkich ludzi na Ziemi przez tysiąclecia było około 108 mld. Niewiele, prawda? Szczególnie że końcówka tej liczby żyje obecnie. Te 8 miliardów to około 7 proc. całej ludzkiej populacji. Ziemia jakoś się nie rozrosła, nie powiększyła ani przestrzeni, ani zasobów, za to ludzkość się co nieco rozhulała w potrzebach, zachciankach i stylu życia.

STO LAT, STO PIĘĆDZIESIĄT

Liczba 8 mld nie będzie w najbliższych dekadach maleć . W każdej sekundzie dwoje dzieci umiera. W każdej sekundzie rodzi się pięcioro dzieci. Przyczyn wzrostu jest wiele – rozwój rolnictwa i przemysłu wyeliminował głód, rozwój medycyny i poprawa warunków sanitarnych utrzymują przy życiu o wiele więcej (i dłużej) ludzi niż w czasach średniowiecza i wcześniejszych. Średnia życia człowieka to dzisiaj 29,9 lat. W połowie stulecia ma to być już ponad 36 lat. W Europie liczby wyglądają oczywiście trochę inaczej. Dla przykładu w Polsce Słowianie dożywali średnio do 25. roku życia, za Jagiellonów udawało się „dobić” do 28 lat, przy powstaniu kościuszkowskim – do 33 lat. Przed I wojną światową średnio dożywano do 48 lat, po II wojnie – już do 66. Dzisiaj jest to 75-80 lat (co również zależy od płci, bo kobiety żyją dłużej). Naukowcy spierają się co do tego, na ile miałoby w teorii „posłużyć” ludzkie ciało. Czasem padają liczby wskazujące na niewiele ponad 100, a czasem nawet na 150 lat. Dla ludzkości wydłużanie się wieku życia jest ogromnym dobrodziejstwem, dla planety tymczasem – zabójstwem.

KRES STARYCH PORZĄDKÓW

Słyszymy często o starzejącym się społeczeństwie Europy Zachodniej. Tymczasem Afryka i Azja są miejscami, gdzie młodej krwi nie zabraknie przez długi czas. Choć zabraknie wielu ważnych rzeczy – pożywienia, wody pitnej, miejsca do życia. Deficyt żywności niestety będzie wynikiem źle zorganizowanej gospodarki światowej. Największy problem powstanie w krajach, które odczują dotkliwie skutki ocieplenia klimatu. Ale gigantów pod względem liczby ludności również nie czeka świetlana przyszłość. Miliard jak na razie przekroczyły Chiny i Indie. Na trzecim miejscu, z wynikiem ponad 300 mln, plasują się Stany Zjednoczone, tuż za nimi są Indonezja i Brazylia. W przedziale między 100 a 200 mln znajdziemy Pakistan, Nigerię, Bangladesz, Rosję, Meksyk, Japonię, Etiopię i Filipiny. Z wielu tych krajów już niedługo nadciągną na Stary Kontynent miliony chętnych na życie w spokoju, bezpieczeństwie, dobrobycie. Wówczas ów względny spokój i bezpieczeństwo mogą mieć również swój kres, o dobrobycie nie wspominając.

NIE TĘDY DROGA

Dodajmy jeszcze, że przyczyniając się do rozrostu własnego gatunku i wywierając negatywny wpływ na stan przyrodniczy swojego miejsca zamieszkania, ludzkość zrobiła sobie mało śmiesznego psikusa. Człowiek uderzył w inne gatunki, eksterminując je namiętnie od paru dekad. Oczywiście – nieświadomie, niestety – skutecznie. Przed półwieczem mieliśmy np. na świecie 450 tys. lwów, dzisiaj – 20 tys. Podobnie goryli 50 lat temu był milion, dzisiaj – 200 tys. Nasza działalność zabija zarówno największe ssaki, jak i najmniejsze owady będące częścią ekosystemu. System uprawy i hodowli niszczy bioróżnorodność Ziemi, przyczyniając się do masowego wypierania – i wymierania – innych gatunków. Dzięki temu może być nas, ludzi, na świecie tak dużo, możemy tak długo żyć. Tylko – jak długo? Jeśli padną ekosystemy, padniemy i my.

Co najlepszego może zrobić pojedynczy człowiek, żeby ochronić Ziemię? Czasem pada brutalna odpowiedź: „Nie mieć dzieci”. Wiadomo, jako gatunek chcemy wierzyć, że nie tędy droga. Jeśli jednak nie tędy… to którędy?

 

Ewelina Wolna-Olczak

Fot. fotolia 

 

Gazetka 183 – lipiec/sierień 2019