Hipnoza jest stanem ludzkiej świadomości, który skupia mózg na konkretnych zadaniach, pozwala odrzucić najróżniejsze bodźce mogące odwrócić uwagę, a także wzmacnia umiejętność koncentracji i reakcji na sugestie. Zdaniem niektórych to forma transu. Wszystko wydaje się niegroźne, choć, jak to w hipnozie, wiele rzeczy może być złudnych.

W niektórych regionach świata hipnoza znana i praktykowana jest od stuleci. W Indiach i Chinach od średniowiecza robi się to choćby podczas operacji. W Europie w 1794 r. hipnozę zastosowano w przypadku małego chłopca, któremu usuwano nowotwór. Chłopiec nazywał się Jacob Grimm, a lata później wraz ze swoim bratem stworzył pokaźną kolekcję baśni pełnych hipnotycznych transów.

Głównym aspektem hipnozy jest wpływanie na podświadomość, na pracę mózgu i – w pewnym sensie – wymuszanie pozytywnych reakcji na nasze stany świadomości. Dla jednych to czary-mary, dla innych być może i ostatnia deska ratunku. Do dziś nie ma jednoznacznej profesjonalnej opinii, która twierdziłaby, że hipnoza rzeczywiście działa. A opinie pacjentów wydają się nie mieć większego znaczenia. Być może dlatego, że w wielu przypadkach profesjonalna medycyna nie jest po prostu w stanie miarkami i tabelkami ocenić stanu podświadomego zachowania pacjenta?

COŚ POSZŁO NIE TAK

Wielu ludzi decyduje się na hipnozę. Choćby po to, żeby pozbyć się nałogów. I chociaż sam stan przypomina senny letarg, tak naprawdę mózg pracuje wtedy na wyjątkowo wzmożonych obrotach. Z wyjątkiem przedklinka, który znajduje się w płacie ciemieniowym, w obrębie obu półkul mózgowych. Kiedy hipnoza zaczyna na nas działać, przedklinek wyłącza się. I właśnie wtedy seans może stać się wyjątkowo niebezpieczny.

W 1938 r. 23-letnia Marie Colombos zdecydowała się urodzić pod wpływem hipnozy. 30 czerwca tego roku przyjechał do jej domu Robert Gilbert, który przez ponad 20 lat praktykował hipnozę jako część spektaklu w wodewilu. Kilkanaście minut później policja znalazła kobietę martwą, a Gilberta oskarżono o to, że jego „działania” wpłynęły na jej śmierć.

29 marca 1951 r. 33-letni Palle Hardrup zastrzelił w banku dwóch jego pracowników. Podczas przesłuchania obwinił niedawnego współwięźnia, Bjorna Nielsena, o to, że ten hipnotyzował go trzy razy w tygodniu przez trzy miesiące, wpajając w jego podświadomość plany kradzieży i zabójstwa. Hardrup został wysłany do zakładu psychiatrycznego, a Nielsen skazany na dożywocie. Obu wypuszczono po 18 latach.

Wiosną 2011 r. jedną ze szkół na Florydzie wstrząsnęło kilka zgonów uczniów, do których doszło w niewielkich odstępach czasowych. Pierwszą ofiarą był 16-letni Marcus Freeman, który zginął w wypadku samochodowym. Kolejną był 16-letni Wesley McKinley, który powiesił się przed swoim domem. A w końcu 17-letnia Brittany Palumbo, która powiesiła się w szafie swojej sypialni. Dyrektor szkoły George Kenney przyznał, że cała trójka razem z 75 pracownikami szkoły była wcześniej poddana hipnozie. Właśnie przez niego. Dyrektor został zawieszony w obowiązkach i skazany na więzienie w zawieszeniu na rok za praktykowanie hipnozy bez licencji. W dodatku szkoła musiała wypłacić rodzinie każdej z ofiar 200 tys. dolarów odszkodowania.

OSOBISTY SUKCES 

Wielu ludzi korzysta z pomocy hipnoterapeutów przede wszystkim po to, żeby wprowadzić w swoim życiu jakąś znaczącą zmianę, uwolnić się od nałogów, zrzucić zbędne kilogramy, nauczyć się walczyć z bólem, wyzbyć się wad wymowy czy strachu przed lataniem samolotami itd. W stanie hipnozy jesteśmy bardziej skoncentrowani, a przez to też bardziej skłonni przyjmować sugestie terapeuty i mocniej je kodować. Badania mózgu prowadzone wśród pacjentów w stanie hipnozy pokazały jego bardzo silną aktywność neurologiczną.

Najpopularniejsza wśród metod hipnozy, pozwalająca na przykład ostatecznie rzucić palenie, jest metoda Spiegela. Skupia się ona na trzech aspektach: palenie zatruwa twoje ciało, twoje ciało musi żyć, powinieneś szanować i chronić swoje ciało. Ze względu na większą koncentrację mózg szybciej i „dosadniej” przyjmuje „spiegelowskie” komendy, a po seansie sami pacjenci są w stanie je sobie częściej powtarzać, odtwarzać i dzięki temu szybciej i skuteczniej rozstać się z nałogiem. Oczywiście przyczyn, z jakich ludzie poddają się hipnozie, jest niemal tyle, ile decydujących na nią osób. Rzucanie palenia to tylko kropla w morzu tych powodów.

AUTOHIPNOZA

Wielu ludzi decyduje się na autohipnozę, czyli generalnie sami wprowadzają się w stan, który powinien być kontrolowany przez licencjonowanego hipnoterapeutę. A nie ma z tym większego problemu, jako że w internecie aż roi się od płyt z najróżniejszymi „sesjami” hipnotycznymi; nie brakuje też aplikacji na telefon. Wiążą się z tym jednak pewne niebezpieczeństwa. Jak choćby niewłaściwe „wyjście” ze stanu hipnozy. Co prawda mówi się, że nie ma możliwości utknięcia w tym stanie, ale zdarza się, że na własną rękę można częściowo w nim pozostać. Zaleca się wtedy bardzo silny bodziec zewnętrzny, jakim jest na przykład alarm budzika. Nie bez znaczenia jest także używanie właściwego języka podczas wprowadzania się w stan hipnozy. Negatywne frazy i skomplikowana gramatyka mogą odnieść zupełnie odwrotny skutek. Wszelkie wypowiadane sugestie powinny być pozytywne, bezpośrednie, jasne i proste.

Sami też się bardzo często hipnotyzujemy i nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Na pewno każdy z nas słyszał lub nawet doświadczył na własnej skórze sytuacji, w których „wyłączył się”, „odleciał”, „zapomniał o bożym świecie” itp. To są właśnie stany hipnotyczne, w które sami, nieświadomie, wpadamy. Właśnie wtedy nasz świadomy umysł traci na jakiś czas lub zawiesza kontrolę nad rzeczywistością, nad wszystkim dookoła i uruchamia się nasza podświadomość. Jednak cały czas jesteśmy w stanie zareagować na silne bodźce zewnętrzne i w każdej chwili przywrócić kontrolującą rolę naszej świadomości.

W pewnym sensie sami zgadzamy się na zahipnotyzowanie samych siebie. Innej opcji nie ma: – Nie można zahipnotyzować kogoś, kto tego nie chce. Tak jak nie można operować pacjenta, jeśli ten jest w domu, a chirurg w szpitalu – mówi psycholog i hipnoterapeutka Agnieszka Major. – Nie da się też zmusić nikogo w stanie hipnozy do zrobienia czegoś, czego by nie chciał zrobić, nie będąc pod jej wpływem – dodaje. Osoba zahipnotyzowana doskonale zdaje sobie sprawę z tego, gdzie jest, co się do niej mówi, kto do niej mówi, co się z nią dzieje. Ma nad tym pełną kontrolę.

OBALIĆ MITY 

Nie każdego da się zahipnotyzować. Jeśli ktoś tego nie chce, to nie ma takiej możliwości. Niektórzy po prostu boją się, że stracą kontrolę, że pogubią się w nowym dla siebie stanie, że nie poradzą sobie z tym, czego będą doświadczać. – Jednak odpowiednie podejście hipnoterapeuty może to zmienić, choć oczywiście pacjent sam musi tego chcieć – mówi Agnieszka Major. Nieprawdą jest też to, że jeśli ktoś raz poddał się hipnozie, już zawsze będzie na nią podatny. – Cały ten proces jest uzależniony od konkretnych okoliczności i nawet pacjenci najbardziej podatni na hipnozę mogą jej w pełni świadomie odmówić – dodaje.

Wielu z nas mylnie uznaje hipnozę za swego rodzaju stan uśpienia czy „utraty” przytomności. – Hipnoza nie jest snem! Wprowadzenie w ten stan jedynie obniża aktywność, rozluźnia napięcie mięśniowe, spowalnia oddech itp. To może wielu ludziom kojarzyć się ze snem, ale nawet w najgłębszych stadiach hipnozy pacjent zawsze wie, co się z nim dzieje, i ma nad tym kontrolę – dementuje terapeutka.

Hipnoza nie służy też do przypominania sobie jakichś zdarzeń z przeszłości. – Często porównuje się mózg do komputera, w którym wszystko jest składowane i jeśli tylko po to sięgniemy, przypomnimy sobie jakieś wydarzenia. Mózg tak nie działa. Mózg przechowuje treści pamięciowe tak, jak zostały spostrzeżone. Czyli zniekształcone. Przez co ludzie mogą „pamiętać” rzeczy, które nigdy się nie wydarzyły, albo też łączyć w jedno fałszywe wydarzenie drobne fragmenty innych. Hipnoza nie jest w stanie zmienić pracy mózgu. Hipnoza nie jest też żadną formą terapii. Jest ona jedynie narzędziem, które służy terapii i może być używane na nieskończenie wiele sposobów – wyjaśnia Agnieszka Major.

HIPNOZA KONTRA MEDYTACJA

Zdarza się, że niektórzy uznają stan hipnotyczny i medytację za to samo. W końcu oba stany są podobne i równie korzystne dla naszego umysłu i ciała. Hipnoza może być klasyfikowana jako naturalny stan umysłu, którego nieświadomie doświadczamy niemal codziennie. Medytacja, którą rozsławił Siddhartha Guatama, znany bardziej jako Budda – również. Ale stan hipnotyczny ma jeden konkretny cel, z którego mamy czerpać wymierne korzyści: mamy stać się bardziej pewni siebie, łatwiej osiągnąć zamierzony z góry cel. Z kolei medytacja to przede wszystkim wyciszenie, „opróżnienie” myśli. Nie zmienia to faktu, że oba stany mogą być nam pomocne i takie z założenia są – pomogły rzeszom ludzi w uporządkowaniu odczuć, emocji i życia, obydwa się w pewnym sensie zazębiają. Jednak osiągnięcie stanu hipnotycznego jest znacznie szybsze i łatwiejsze ze względu na swą sugestywną naturę.

Każdy z nas ma swoje własne zdanie na temat tego, co nie jest nam do końca znane, czego nie rozumiemy, czego się być może boimy, czemu nie ufamy. Czy hipnoza jest sposobem lub lekiem na wiele? Być może tak. Ale najpierw trzeba się do niej przekonać, zgłębić jej tajniki, uwierzyć w nią, a najważniejsze – zaufać terapeucie i chyba przede wszystkim – sobie.

 

Filip Cuprych

 

 

Gazetka 184 – wrzesien 2019