fot. fotoliaW kilku ostatnich miesiącach słyszeliśmy wiele o palących się „płucach Ziemi”. Konfrontowaliśmy katastroficzne wizje amazońskich wydarzeń z teoriami biznesowymi, w których tegoroczne pożary miały być naturalnym, corocznym elementem rzeczywistości. Wśród tego zamieszania pojawiały się oczywiście głosy specjalistów zajmujących się sprawami gospodarki, handlu, rolnictwa, hodowli. Układy, sympatie i antypatie polityczne oraz umaczane w Amazonii interesy również wprowadzały niemało dezinformacji do całej „afery pożarowej”. Tymczasem afera raczej przekształci się w katastrofę, a zapłacą za nią, i to drogo, przyszłe pokolenia.

PŁUCA ŚWIATA

Lasy deszczowe rozciągające się w dorzeczu Amazonki obejmują około 5,5 mln km². Jest to ponad połowa wszystkich lasów deszczowych na Ziemi, jednocześnie stanowią one najbardziej zróżnicowany gatunkowo obszar świata. Leżą na terenie dziewięciu państw: Brazylii, Boliwii, Peru, Kolumbii, Wenezueli, Ekwadoru, Gujany, Surinamu i Gujany Francuskiej. Ponad 60 proc. znajduje się w Brazylii.

Dzięki wspaniałej bioróżnorodności i pełnionym funkcjom lasy te nazywane są często płucami Ziemi. Jest to określenie dość mylne, ponieważ wielu utożsamia je z ważnym źródłem tlenu na naszej planecie. Faktem jest, że lasy amazońskie pochłaniają dwutlenek węgla i produkują tlen, jednak nadwyżka – po odjęciu tlenowych „kosztów” – jest znikoma. Główna rola płuc Ziemi to nie produkcja tlenu. Lasy deszczowe są kluczowe, jeśli chodzi o spowalnianie globalnego ocieplenia. Są największym magazynem dwutlenku węgla na świecie. Niszczenie tego terenu może przyczynić się do gwałtownego przyspieszenia zmian klimatycznych. Jego regeneracja, o ile w ogóle jest możliwa (ze względu na podłoże nie jest to pewne), może zająć setki, a nawet tysiąc lat.

AMAZONIA PŁONIE

Co roku w czasie pory suchej amazońskie lasy deszczowe płoną. Jest to zjawisko naturalne, któremu sprzyja wysuszenie roślinności oraz brak opadów. W bieżącym roku pożary dziwią ze względu na skalę – ich liczba jest już w tym momencie o 83 proc. wyższa niż w całym roku ubiegłym. Łącznie zaobserwowano około 80 tys. ognisk pożaru. Naukowcy są zgodni – niemożliwy jest aż taki wzrost przyczyn pożarów wskutek naturalnych zmian w przyrodzie. Dochodzą tu niestety celowe podpalenia lasów przez rolników, którzy chcą zwiększyć powierzchnie uprawne i hodowlane. Takich działań zwykle nie blokuje lokalne prawo, a często jest na nie niema zgoda ze względów biznesowych. Im większe tereny gospodarcze, tym większe zyski. Taka taktyka jest oczywiście nie do przyjęcia dla większości przedstawicieli władz krajów wysoko rozwiniętych. Zaczynają oni rozumieć szkodę, jaką klimatowi wyrządza nadmierna eksploracja terenów dziewiczych. Na przykład wskutek pożarów lasów amazońskich do atmosfery uwalniane są ogromne masy gazów cieplarnianych, czego skutki odczuje cała planeta w ekspresowym – jak na zmianę klimatyczną – tempie.

GLOBALNA ZRZUTKA

Tegoroczne pożary w Brazylii nasiliły się w drugiej połowie sierpnia. Wtedy też na ten kawałek Ziemi zwrócił oczy cały świat – dzięki znaczącemu udziałowi w nagłaśnianiu przez media społecznościowe oraz aktywnemu zaangażowaniu ekologów. Furorę w mediach nagle zrobiły zdjęcia z kosmosu oraz mapy z zaznaczonymi ogniskami pożarów. Zdjęcia samych pożarów i terenów wypalonych również się pojawiały. Im większy jednak był rozgłos, tym więcej manipulacji i dezinformacji. Fotomontaże, nieprawdziwe fakty, wyolbrzymiane drobnostki przyczyniły się do wzrostu ograniczonego zaufania do informacji o tym, co się dzieje w Amazonii. Wiele osób i rządów poczuło się pomimo tego medialnego szumu zobowiązanych do pomocy. Chcąc ratować „płuca Ziemi”, przekazywano rozmaitą pomoc. Na pierwszym miejscu była oczywiście ta pieniężna na natychmiastowe ugaszenie pożarów, choć nie brakowało wojskowej, humanitarnej, wolontariackiej. W akcje włączali się celebryci, biznesmani, pojedyncze firmy, konkretne środowiska, organizacje pozarządowe.

TEREN EKONOMICZNIE WYDAJNY

Brazylia, która tej pomocy najbardziej potrzebowała, opłacała wydatki początkowo samodzielnie. Pod presją międzynarodowej opinii publicznej wydelegowała do ugaszenia pożarów ponad 40 tys. swoich żołnierzy, których wspierało lotnictwo wojskowe. Niebagatelnej pomocy finansowej chcieli udzielić członkowie szczytu G7, jednakże prezydent Brazylii Jair Bolsonaro z niejasnych przyczyn ją odrzucił. Jak się bowiem okazuje, cele brazylijskiego rządu mogą iść w parze z licznymi pożarami.

Coraz więcej osób spojrzało z szerszej perspektywy na działania tego kraju w kontekście ochrony lasów deszczowych... i tego kontekstu zabrakło. Jak zapowiedział sam prezydent Brazylii, Amazonia powinna być przekształcona w teren ekonomicznie wydajny. A taki cel nie szedł w parze z ochroną lasów amazońskich – raczej je unicestwiał. Potrzebna była większa przestrzeń na pola uprawne, na pastwiska, potrzeba było więcej dróg, infrastruktury rolniczej. Pożary były rozwiązaniem dla wielu rolników, których zachęcano do poszerzenia działalności, do coraz większych upraw, hodowli, zysków. Nie zachęcano bezpośrednio do pożarów, ale też prawo nie było ani jednoznaczne w tej kwestii, ani rygorystycznie respektowane tam, gdzie pojawiały się konkretniejsze zapisy na temat ochrony lasów deszczowych. W ostatnich latach lasy deszczowe prześladowane są bowiem przede wszystkim nie przez pożary, ale przez niepohamowane wycinki. Są one bezpośrednim następstwem politycznej ignorancji.

W sierpniu br. cały świat zaczął nagle naciskać na brazylijskiego prezydenta, aby zintensyfikował działania mające na celu ugaszenie pożarów oraz zapobieganie powstawaniu nowych ognisk zapalnych. Przerażeni skalą zniszczeń Europejczycy sięgają nie tylko po pieniądze, ale również po środki szantażu – Francja i Irlandia grożą brakiem ratyfikacji umowy o wolnym handlu między UE a Mercosur (Wspólnym Rynkiem Południa, czyli strefą wolnego handlu, w skład której wchodzą państwa latynoskie). Finlandia grozi bojkotem brazylijskiej wołowiny na rynkach europejskich. Bojkot materiałów z brazylijskiego rynku ogłosił koncern VF Corporation – właściciel marek odzieżowych takich jak Timberland, Vans i The North Face. Nawet szwedzka sieciówka modowa H&M włączyła się w działania proamazońskie – wstrzymała zakup skór z Brazylii do czasu zmiany polityki ekologicznej tego kraju.

Wydawałoby się więc, że zdecydowana większość tegorocznych przyczyn pożarów leży głównie w fatalnym zarządzaniu gospodarką i jest związana z brakiem wyspecjalizowanego resortu ochrony środowiska oraz wyobraźni klimatycznej. Można byłoby mieć nadzieję, że przy odpowiednich funduszach pożary łatwo dałoby się ukrócić oraz ograniczyć je w przyszłości. Jednak ekologiczne skutki dotychczasowych pożarów mogą być odczuwalne i katastrofalne już teraz dla wielu gatunków roślin i zwierząt na świecie, a także dla nas...

OTWARTA SKALA ZAGROŻEŃ

Naukowcy nie boją się tych pożarów nazywać katastrofą ekologiczną, podczas której następuje zagłada pierwotnych ekosystemów. Z terenów tych wypierane są liczne gatunki roślin i zwierząt. Niektóre nie występują nigdzie indziej na Ziemi i mogą już nigdy się nie odrodzić. Po pożarach, prócz przerażonej, uciekającej z pogorzelisk fauny, zostaje wypalona ziemia, która będzie służyć monotonnym uprawom, a nie odrodzeniu się bujnej, zróżnicowanej flory. Często na terenach objętych pożarami mieszka także rdzenna ludność.

To jednak nie wszystko. Klimat tych terenów wskutek licznych pożarów również może się drastycznie zmienić. Zmianom prawdopodobnie ulegnie obieg wody; opady mogą być sporadyczne ze względu na zbyt rzadkie tereny zalesione, co doprowadzi do pustynnienia i do wypierania kolejnych gatunków wskutek braku wody pitnej. Z lasów deszczowych powstanie tropikalna sawanna.

Amazonia pochłaniająca do tej pory znaczne ilości (naszego, cywilizacyjnego) dwutlenku węgla może odwrócić swą rolę o 180 stopni – zacznie go w niekontrolowany sposób emitować wskutek częstych susz i wzmożonej liczby pożarów. Jak na razie lasy deszczowe są niewątpliwym spowalniaczem zmian klimatycznych. Jeśli ich nie będzie lub drastycznie się skurczą, trudno przewidzieć, co się stanie i w jakim tempie. Klimat się ociepli, to na pewno. Nie wiemy jak bardzo, jak szybko i kogo najpierw dotknie to przyspieszone ocieplenie. Tornada, huragany, powodzie, susze (jak i wiele innych zjawisk klimatycznych, o których dzisiaj nie mamy pojęcia), mogą spaść już nie na nasze wnuki, ale raczej na nasze dzieci. Choć coraz częściej mówi się o tym, że kontynuowanie dotychczasowej ekspansywnej drogi rozwoju cywilizacji może tę straszną zmianę przynieść i naszemu pokoleniu.

 

Ewelina Wolna-Olczak

 

 

Gazetka 185 – październik 2019