fot. fotoliaCoraz częściej mówimy głośno o tych elementach naszej cywilizacji, które przyczyniają się do degradacji środowiska naturalnego. Jednym z nich jest współczesny przemysł odzieżowy, który odpowiada m.in. za lwią część emitowanego w atmosferę dwutlenku węgla. Chcąc nie chcąc, musimy poszukiwać nowych rozwiązań dla tej gałęzi gospodarki. Wiele inicjatyw jest oddolnych, zapoczątkowanych przez zniesmaczonego rynkiem modowym konsumenta. Pojawia się jednak też coraz więcej pomysłów „z góry”, a to daje nadzieję, że ekologia wejdzie w modę na dłużej.

UŚMIERCIĆ FAST FASHION

Ostatnie dekady wprowadziły fatalne zwyczaje w przemyśle odzieżowym, który rozrósł się do monstrualnych rozmiarów. Nastawiony na zysk, nie dbał ani o jakość, ani o konsumenta, ani o materiał, ani o pracownika, o wpływie na środowisko naturalne nawet nie wspominając. Liczyła się liczba sprzedanych egzemplarzy, fura pieniędzy i kreowanie potrzeb konsumentów. Tak narodziło się fast fashion, zgodnie z którym nawet dobre, niezniszczone i niezużyte ubrania trzeba wymieniać jak najczęściej na nowe, atrakcyjne, modne, tanie. Cena tych produktów wynikała oczywiście nie tylko z pogardzania jakością wyrobu, ale przede wszystkim z pogardzania ludzką pracą. Tania siła robocza, najpierw w Chinach, później w Bangladeszu, Pakistanie, Indiach czy na Filipinach, spowodowała, że nawet transport z drugiego końca świata nie podwyższał cen produktów. Pracownicy w takich szwalniach są wykorzystywani – często mają nienormowany czas i niebezpieczne warunki pracy oraz głodowe pensje. Nierzadko zdarza się, że są nieletni. Gdy dodamy do tego koszt ekologiczny takiej produkcji, jednoznacznie okaże się, że kontynuowanie tej drogi w biznesie odzieżowym jest niedopuszczalne. Gigantyczna emisja CO2 oraz wielkie powierzchnie przeznaczone pod uprawy roślin na tkaniny mają niebagatelny wpływ na zmiany klimatyczne. Założenie producentów, że po sezonie ubranie ma wylądować w koszu, a klient musi kupić kolejne, w dzisiejszej rzeczywistości nie powinno mieć prawa bytu.

Tymczasem nadal produkuje się licznie ubrania „jednorazowe”. Uroczystości takie jak śluby, chrzciny, rocznice, komunie wymuszają zakup nowych strojów, które bardzo często mają swoją premierę i... na niej kończy się ich przydatność. Dotyczy to nie tylko odzieży, ale także obuwia i biżuterii. Podobną jednorazowością odznaczają się wakacyjne gadżety – stroje kąpielowe, okulary, kapelusze, klapki, które zwykle zakładamy zaledwie kilka razy. Konsument przyzwyczajony do takiej lekkiej, sezonowej odzieży bez zbędnych skrupułów wyrzuca ją na śmietnik, by w kolejnym sezonie wyposażyć się w najnowsze hity modowego światka.

W KIERUNKU FAIR TRADE

Dzisiaj jednak coraz więcej konsumentów rozumie, że dalej tak nie można. Ta postawa wymusza zmianę polityki największych gigantów branży odzieżowej, na razie jednak to nadal kropla w morzu potrzeb. Od tego jednak warto zacząć zmianę systemu i dostosowanie go do zasad sprawiedliwego handlu, ograniczając na przykład wyzysk pracowników. Będzie to miało znaczący wpływ również na ekologię – siłą rzeczy proces produkcji powinien nieco przybliżyć się geograficznie do odbiorcy, a przy tym wyzbyć się bylejakości i nastawienia na ilość. Dzisiaj niektóre koncerny widzą już tę konieczność, choć w działaniach ekologicznych częściej wybierają marketingową drogę na skróty niż faktyczną, dalekosiężną zmianę. Od czegoś jednak trzeba zacząć.

Jednym z nurtów nastawionych na wysoką jakość jest najnowszy modowy trend – slow fashion. W założeniach pojawia się wręcz artystyczne tworzenie ubrań unikatowych, które przez lata będą modne, trwałe, w dobrej kondycji. Aspekt etyczny jest tu bardzo ważny – liczy się zarówno człowiek, jak i proces produkcji oraz materiał do niej potrzebny. Zasady są dość uniwersalne i wydają się oczywiste w odniesieniu do całej branży modowej. Konsument zachęcany jest do kupowania ubrań lepszych jakościowo zamiast w większej ilości. Powinien korzystać z ubrania przez kilka lat, a nie przez jeden sezon. Liczą się tutaj metki, materiały, sposób i miejsce produkcji. Bez czytania etykiet się nie obejdzie. Oszczędność nie popłaca – lepiej kupić coś droższego od rzetelnego lokalnego wytwórcy niż taniochę z sieciówki pozbawioną jakichkolwiek etycznych sentymentów.

Stare ubrania, jeśli nie jesteśmy w stanie ich ani naprawić, ani przerobić, najlepiej przekazać dalej, a nie wrzucać do śmietnika. Jeśli zabraknie chętnych na naszą odzież, warto zanieść ją po prostu do kontenera na tekstylia. Dbałość o odzież też jest ważnym aspektem w zmianie myślenia o modzie – mniej prań i mniej detergentów przedłuży życie niejednego ubrania. Do tego samodyscyplina – unikanie wyprzedaży, kupowanie tylko potrzebnych rzeczy połączone z systematyczną kontrolą, co się w szafie znajduje i w jakim jest stanie.

UŻYWAJ „UŻYWEK”

Dobrym rozwiązaniem ekologicznych dylematów oraz potrzeb ubraniowych okazują się sklepy z odzieżą używaną. Choć często dość niedobrze się kojarzą i mają niezbyt atrakcyjne nazwy (lumpeksy, ciucholandy, szmateksy...), mogą być kopalnią pomysłów na niebagatelny, a zarazem ekologiczny styl. Dzisiejsze second handy to już nie wielkie hale z kontenerami wypchanymi po brzegi. Dzisiaj takie sklepy mają niejednokrotnie swoją renomę, swój styl, prezentują odzież wysokiej jakości w dobrym stanie, wypraną, naprawioną i oczywiście – tanią. Kiedyś z wizytą w szmateksie wiązał się wstyd, że nie stać nas na oryginalne, nowe ubrania. Dzisiaj jest to doskonały pomysł na ekologiczną szafę, w której zamiast nudy ma dominować osobisty, niepowtarzalny styl. Odradzający się vintage swoje najciekawsze oblicza zyskuje właśnie w second handach, gdzie nie trzeba długo szukać, by znaleźć niepodrabialne perełki z innej epoki. Jest to bez wątpienia moda odpowiedzialna ekologicznie.

Noszenie rzeczy używanych wiąże się także z ideą ekonomii współdzielenia, minimalizmu oraz zero waste. Nieważne jednak są coraz to wymyślniejsze nazwy, ale zasady. Zanim kupisz, pożycz albo odkup. Zanim wyrzucisz – sprzedaj albo oddaj. Te dwie proste maksymy wystarczyłyby, żeby zastopować niepohamowaną produkcję ciągle to nowych, a tak naprawdę niepotrzebnych kolekcji ubrań na całym świecie.

PROMOTORZY ZMIAN

Na rynku odzieżowym zaczynają się jednak pokazywać nowe trendy, które być może już wkrótce staną się bardziej popularne na całym świecie. Takie przykłady potwierdzają, że czasem wystarczy tylko odrobina dobrej woli, a niekiedy potrzebna jest masa pozytywnej energii, by przekształcić nienormalną rzeczywistość. Rzeczywistość, w której w każdej minucie wyrzuca się na wysypiska tony dobrych ubrań.

Jednym z przykładów sprzeciwu mogą być działania szwedzkiej galerii handlowej ReTuna, w której można kupić tylko... produkty używane. Pomysł powstał nie w jakiejś organizacji proekologicznej, ale w urzędzie miasta i, co zaskakujące, zasila jego budżet, jednocześnie oferując miejsca pracy dla mieszkańców. Oparta na recyklingu formuła pozyskiwania towarów świetnie wpisuje się w ekologiczne potrzeby nowoczesnego społeczeństwa. W tym systemie niepotrzebne rzeczy się oddaje, naprawia i doprowadza do porządku po to, aby trafiły powtórnie na sklepowe półki, a stamtąd do nowych właścicieli.

Innym ciekawym przykładem jest wprowadzenie do sprzedaży marki COS kolekcji ubrań składających się z niesprzedanych, zwróconych lub zniszczonych ubrań. Naprawione, odkażone i odświeżone mają szansę na znalezienie nowych właścicieli zamiast trafić na wysypisko. Z kolei w Belgii i we Francji coraz popularniejsza jest platforma internetowa i mobilna Vinted, skupiająca społeczność zainteresowaną sprzedażą i kupnem ubrań używanych. W dość krótkim czasie zgromadziła ona setki tysięcy członków. Innym ciekawym internetowym komisem jest Worn Wear marki Patagonia, który również promuje ekologiczne postawy w przemyśle odzieżowym.

Z każdym miesiącem przykładów na pewno będzie coraz więcej, a marki będą się biły o wymyślanie ciekawych chwytów marketingowych, by podpiąć się pod etykietkę „eko”. Zamiast jednak ciągle wspierać finansowo producentów nowymi zakupami, postawmy tylko na te konieczne. Nawet jeśli nie kupimy produktu z drugiej ręki, to niech chociaż będzie wyprodukowany zgodnie z zasadami sprawiedliwego handlu, stosunkowo niedaleko nas, z naturalnych materiałów. Korzystajmy z usług lokalnych projektantów mody, krawcowych, szewców. Starajmy się, żeby w naszej szafie było nie tylko modnie i stylowo, ale też etycznie i ekologicznie.

 

Ewelina Wolna-Olczak

 

 

Gazetka 185 – październik 2019