Dla wielu osób posiadanie dzieci jest oczywistością, celem, do którego dążą z największym często zaangażowaniem. Społeczeństwo nadal oczekuje od kobiety, że przyjmie na siebie chwalebną rolę żony i matki i zadba o dom. Dziewczynki są do tego przygotowywane od najmłodszych lat. Wszyscy jakby z automatu oczekują, że każda kobieta z uśmiechem wdzieje na siebie szaty Matki Polki. Nie każdej z nas to się jednak uśmiecha i coraz częściej słychać głosy kobiet (którym czasami wtórują głosy partnerów) świadomie wybierających bezdzietność. „Obrońcy rodzin” podnoszą wtedy larum i wykrzykują o wstydzie, wierze, upadku człowieczeństwa i egoizmie. Część dziewczyn ugina się pod taką presją, są jednak i takie, które wiernie trwają w swoich postanowieniach. Co nimi kieruje i czy w ogólnym rozliczeniu żałują swojej decyzji?

NIKT NIE WOŁA

Każdy z nas, a może lepiej: każda z nas słyszała o tykającym zegarze biologicznym, wołaniu ciała, które według niektórych domaga się posłuszeństwa. Głos ten ma ponoć każdej kobiecie przypominać, że już czas się zająć macierzyństwem. Są jednak kobiety, które wołania matki natury nie słyszą i nie są z tego powodu niezadowolone. Tak, to się dzieje: są kobiety, które zwyczajnie nie czują potrzeby i chęci posiadania dzieci. Nie oznacza to jednak, że są monstrami o kamiennym sercu. Sama znam przedszkolanki, które kochają powierzone sobie maluchy, ale nie chcą mieć własnych dzieci.

Kobieta, która nie czuje powołania do bycia mamą, jest zupełnie zdrowa; nie trzeba jej wysyłać na terapie i egzorcyzmy. Jeśli nie ma ochoty na macierzyństwo, trzeba to uszanować. Nie w każdym budzą się określone instynkty, czasem nikt nie woła i jeśli ona przyjmuje to ze spokojem, jej bliscy też powinni. Zdarza się, że dziewczyny, które są doskonałymi ciotkami, opiekunkami i nauczycielkami, absolutnie nie sprawdziłyby się w roli matki. Decydując się na bezdzietność, stają często samotnie na straży swojego prawa wyboru. Jeśli nie odnajdują się w oczekiwaniach społeczeństwa i rodziny, czują się samotne i niezrozumiane. Ostatnią rzeczą, jakiej im potrzeba, jest narzekanie, dobre rady i krzyk, że „muszą”, że im się „odmieni”, a „gdy już zobaczą dzidzię, to wszystko będzie dobrze”, że „wymyślają”, i że „powinny”.

Kobieta, która podejmuje świadomie decyzję o nierodzeniu dzieci, jest w pełni władz umysłowych. Ona nie robi tego na przekór wszystkim, ale dlatego, że nie czuje się powołana do bycia matką. Jeśli dziewczyna na siłę próbuje obudzić w sobie „matkę” i przegrywa, może nie tylko skrzywdzić siebie, ale też i dziecko, któremu, często wbrew swojej woli, dała życie. Choć nadal boimy się to przyznać głośno, to w niektórych przypadkach lepiej jest dla wszystkich, jeśli niektóre pary pozostaną bezdzietne. Co więcej, bardzo wiele kobiet, które wybierają bezdzietność, świetnie zdaje sobie z tego sprawę. Instynkt macierzyński nie zawsze się w nas budzi – dla jednych to tragedia, dla innych nie. I trzeba to zaakceptować.

PORA NA MNIE!

Istnieje też całkiem spora grupa kobiet, które nie chcą dzieci, ponieważ widzą w macierzyństwie ograniczenie swej wolności i szansy na karierę. Kobiety są wyzwolone, mają coraz więcej szans na rozwój, wybijają się jako dyrektorki, menedżerki i liderki. Nie zawsze w planie zarezerwowały sobie przerwę na dzieci. Niektóre z nich celowo odrzucają macierzyństwo, ponieważ uniemożliwiłoby im ono wspinanie się po ścieżce kariery. Wiele kobiet w najlepszym momencie na zajście w ciążę zajmuje się pracą i rozwijaniem swoich pasji. Nie mają czasu i ochoty porzucać wszystkiego dla dzieci. Badania pokazują, że nierówności w obsadzaniu najwyższych stanowisk często wynikają z faktu, że podczas gdy mężczyzna zdobywa kolejne szczeble na drabinie kariery, kobieta zajęta jest dziećmi i domem, nie ma zatem często możliwości wspięcia się równie wysoko jak mężczyźni posiadający dokładnie to samo wykształcenie.

Można takie myślenie uznać za egoistyczne, ponieważ są panie, które doskonale łączą obowiązki matki i szefowej, ale dla coraz większej grupy dziewczyn to najlepsze rozwiązanie. Nie każda z nas ma zastępy nianiek, które mogą pomóc, nie wszystkie możemy liczyć na mamy i babcie, nie zawsze też chcemy. Kobiety chcą mieć czas dla siebie, podróżować, rozwijać się, bawić – nie ma w tym nic złego. Bez dzieci i bardzo często bez partnera mogą być wolne i niezależne. Nie muszą się z nikim wiązać na stałe i od nikogo oczekiwać pomocy w czasie ciąży i połogu. Wiele kobiet wskazuje, że sama idea pozostawania na czyimś utrzymaniu w trakcie „macierzyńskiego” jest przerażająca. Podają przykłady, kiedy to mężczyzna musi więcej pracować, by utrzymać rodzinę, a kobieta zostaje pozostawiona sama sobie, ponieważ partnera zwyczajnie nie ma w domu, a jeśli już wraca z pracy, to najczęściej nie stanowi dla niej wystarczającego oparcia. Wolą uniknąć momentu, kiedy będą żałowały, że zdecydowały się na dzieci kosztem własnej kariery i pracy.

Owszem, dzieje się i tak, że dziewczyny rezygnują z macierzyństwa dla własnej wygody i z troski o siebie – bo nie chcą tracić czasu, figury, bo bardziej zależy im na karierze i pieniądzach. W takim przypadku również należy uszanować ich decyzję. Nie każdy jest matką Teresą, czas siłaczek również odchodzi do lamusa. Kto z nas choć raz nie myślał tylko o sobie i swojej wygodzie, niech pierwszy rzuci kamieniem!

DLA DOBRA WSPÓLNEGO

Coraz większa świadomość ekologiczna społeczeństwa skłoniła niektórych naukowców do postawienia tezy, że recykling i ograniczenie spalin na tym etapie wyrządzonych naturze przez człowieka zniszczeń już nie wystarczy – trzeba też ograniczyć przyrost naturalny. Według uczonych można albo wybrać opcję „wymiany”, czyli mieć dwoje dzieci, które zajmą nasze miejsce na ziemi po naszej śmierci, albo w ogóle zrezygnować z rodzicielstwa. Osoby, które zdają sobie sprawę ze stanu naszej planety, coraz częściej mówią też, że to skrajnie nieodpowiedzialne, by sprowadzać na zdegradowany i stojący u progu katastrofy ekologicznej świat nowe życie.

Wiele zaangażowanych osób zgodziło się z tą tezą i postanowiło pójść za radą nauki. Powstał nawet ruch BirthStrike. Jego członkami w 80 proc. są kobiety, które swoją decyzją postanowiły zwrócić uwagę na stan środowiska i wywrzeć presję na społeczeństwie. Osoby należące do ruchu obawiają się, że zanim dzieci będą miały szansę dorosnąć, staną się ofiarami chorób, katastrof naturalnych czy wojen wywołanych właśnie postępującym zanieczyszczeniem planety. Ich wybór podyktowany jest zatem troską o nowe życie oraz troską o Matkę Ziemię, nie zaś, jak twierdzą niektórzy, naiwnością, paranoją i „ekologicznym majaczeniem”.

Patrząc na świat przez ekologiczne okulary, zobaczymy, że posiadanie dzieci pochłania nie tylko ogromne ilości zasobów, ale też zostawia po sobie wielki ślad klimatyczny. Tony pieluch, plastikowych zabawek, ubranek będą zalegać na naszej planecie jeszcze przez wiele lat albo trafią do atmosfery w postaci dymu ze spalarni czy przydomowych pieców. Osoby decydujące się na bezdzietność z ekologicznych pobudek kierują się, jak same wskazują, miłością do Ziemi i swoich nienarodzonych dzieci – nie chcą skazywać ich na życie w środowisku, które będzie zagrażać ich zdrowiu. Blythe Pepino, jedna z założycielek ruchu, przyznaje, że marzy o dziecku, ale dostrzega, że nie jest to dobry czas, by je mieć. Rozumowanie członków BirthStrike nie jest, jak twierdzi wielu, absurdalne – jest trafne, radykalne i niestety poprawne. Ludzie muszą zacząć podejmować wyrzeczenia i radykalne kroki, by ocalić planetę, i bezdzietność lub ograniczenie urodzeń może być jednym z lepszych rozwiązań.

JAK POMÓC?

Odpowiedź jest bardzo prosta: nie przeszkadzaj. Bądź przy kobiecie, parze, która podejmuje taką decyzję, słuchaj argumentów, nie namawiaj, nie oceniaj i za nic na świecie nie wpadaj w ton kaznodziei. Jeśli słyszysz od swojej partnerki, że obawia się roli matki albo że nie chce dzieci, porozmawiaj z nią i wysłuchaj jej. Spróbuj ją zrozumieć – może jej wahania i strach nie są bezpodstawne. Jeśli zechce porozmawiać o swoich przemyśleniach z psychologiem, pozwól na to, ale nie ciągnij jej na siłę do specjalistów, bo zacznie czuć się osaczona i powoli będzie się od ciebie oddalać. Daj jej i sobie czas; w żadnym wypadku nie zmuszaj jej do niczego, bo swoją agresją możesz doprowadzić do straszliwych rzeczy.

W niektórych przypadkach (sama znam takie dziewczyny) po latach odrzucania i niechęci kobieta dojrzewa do macierzyństwa i staje się wspaniałą opoką dla rodziny. Nie oznacza to jednak, że zawsze tak się dzieje i że zawsze głos budzi się na czas. Czasem jest tak, że „głos Matki Natury” odzywa się nieco za późno, ale nie oznacza to, że trzeba od razu popadać w rozpacz: w domach dziecka czekają na nowych rodziców tysiące porzuconych dzieci. Aktywiści zaangażowani w ekologię, kobiety sukcesu, ludzie bez chęci do posiadania potomstwa, wszyscy oni mogą wspierać dzieci już narodzone. Opłacać edukację dzieci w krajach Trzeciego Świata (to nie kosztuje wiele!), wspierać szpitale dziecięce i hospicja, znaleźć rodzinę, która ma trudności z wiązaniem końca z końcem, i zacząć jej pomagać. To, że ktoś wybiera bezdzietność, nie zawsze oznacza, że jest egoistą. Oznacza jedynie, że podjął decyzję i nadal może robić wiele dobrego dla nie swoich dzieci.

 

 

Anna Albingier

 

Gazetka 185 – październik 2019