Chcemy i musimy jeść zdrowiej nie tylko dla własnego dobra, ale też dla dobra środowiska. Lekarze, dietetycy i ekolodzy zachęcają coraz częściej do powrotu do kulinarnych korzeni – korzystania z produktów sezonowych, zaprzestania nadmiernej obróbki żywności oraz do robienia zakupów bezpośrednio u rolników. Podejmując ten (bardzo często niewielki) wysiłek i kupując „po sąsiedzku”, ograniczamy emisję spalin oraz dajemy sygnał wytwórcom, na jakich produktach nam zależy. W ostatnim czasie bardzo popularnym trendem jest wybieranie jajek i mięsa drobiowego z chowu innego niż klatkowy. Jest to o tyle łatwiejsze, że w sklepach można znaleźć coraz więcej takiego towaru. Na co zwracać uwagę i jak szukać, żeby nie dać się oszukać?fot. fotolia

JAJKO WAŻNIEJSZE OD KURY

Przemysł drobiarski co roku zwiększa swoje zyski – jemy więcej białego mięsa i częściej sięgamy po jajka. Dzięki najnowszym badaniom wiemy, że cholesterol zawarty w jajach nie jest aż tak groźny, jak dowodzili tego przez dekady naukowcy. Co więcej, specjaliści zalecają, by spożywać jedno jajko dziennie. Statystyki roczne pokazują, że Francuzi i Włosi zjadają ich średnio na rok 215, Niemcy około 235, Słowacy 212, jednak liderem zestawienia jest Meksyk ze średnią konsumpcją na poziomie 370 jaj na osobę rocznie. Polacy nie wypadają w tym zestawieniu tak dobrze (160 jaj), ale z roku na rok jest coraz lepiej.

Rosnące zapotrzebowanie wpłynęło na sposób produkcji drobiu – potentaci odeszli od tradycyjnych, powolniejszych, ale zdrowszych metod i przestawili się na działania masowe. Powstawały zatem wielkie fermy, w których poustawiane były tysiące malutkich klatek, a w nich umieszczano nioski. W chowie klatkowym liczy się zysk, najlepiej jak najmniejszym kosztem. Klatki ustawiane są jedna na drugiej, by zmniejszyć zapotrzebowanie na miejsce (nioski mają do dyspozycji mniej miejsca niż na kartce A4), kury nie mogą się poruszać, tracą pióra, ślepną, dziobią się wzajemnie… Są karmione głęboko przetworzonymi paszami, które poprawiają nośność. Zwierzęta w chowie bateryjnym i klatkowym są eksploatowane, a potem wymienia się je na nowe. Najważniejsze jest oczywiście to, ile jaj można dziennie pozyskać; o dobro niosek nikt się nie troszczy.

Dzięki zmianom w przepisach i większej świadomości konsumentów sytuacja zaczyna się poprawiać – wiele krajów zakazuje systemów małych klatek i dofinansowuje rozbudowę wybiegów. Kury zaczynają być nieco szczęśliwsze, ale nie oznacza to rozwiązania problemu klatek. Walę o lepsze jajka i zdrowsze kury podejmują rządy, weterynarze, ekolodzy, ale również i my, zwykli konsumenci, mamy w rękach potężną broń, która może zmusić producentów do zmian. Nasze portfele.

CZYTAJ KODY!

Każde jajko w sklepie jest oznaczone specjalnym kodem, który określa sposób hodowli niosek oraz podaje identyfikator producenta. Warto zatem obejrzeć wytłaczanki i poczytać. Kod na jajach zawsze rozpoczyna się cyfrą wskazującą na rodzaj hodowli:

0 – ekologiczny

1 – wolnowybiegowy

2 – ściółkowy

3 – klatkowy

Najlepszy dla zwierząt i konsumentów jest oczywiście ten pierwszy, najgorszy dla kur ten ostatni. Większość z nas świadomie wybiera jaja z najniższymi numerami, co pozytywnie wpływa na rynek drobiarski. Producenci zaczynają zwracać uwagę na to, czy zwierzęta mają odpowiednie warunki do życia. Jeśli masz w sklepie dostęp do jaj ekologicznych, nie wahaj się! Jeśli nie, warto wiedzieć, co kryje się pod pozostałymi oznaczeniami. Hodowla ekologiczna oznacza, że zwierzęta mają dostęp do wybiegu i naturalnego pożywienia – zbóż, trawy i wszystkiego, co w niej żyje. Warto pamiętać, że kury są wszystkożerne, czyli powinny jeść też białka odzwierzęce – robaki i insekty. Białko jest ważne w ich żywieniu, ponieważ pozwala im się odpowiednio rozwijać. W takim chowie kury mają oczywiście dostęp do schronienia, ale nie są zamykane na całe dnie, mogą same wybrać, czy chcą wyjść, kiedy pada, czy nie. Producenci stawiający na ekologię dbają, by ptactwo nie dostawało zastrzyków hormonalnych i rozwijało się w swoim naturalnym tempie.

Wolny wybieg oznacza mniej więcej to samo, różnice pojawiają się w rodzajach pasz i ilości witamin, jakie zwierzęta otrzymują. Chów ściółkowy oznacza najczęściej, że kury trzymane są w halach, gdzie podłoga pokryta jest słomą lub innym rodzajem ściółki. Ptaki zwykle nie mają dostępu do wybiegów, naturalnego światła i zieleniny. Najgorszym rodzajem chowu jest oczywiście klatkowy i bateryjny. W klatkowym kilka niosek przebywa razem na bardzo ograniczonej przestrzeni. Często mają ograniczoną możliwość ruchu, dochodzi też do aktów kanibalizmu – kury atakują się wzajemnie, wyrywają sobie pióra i kaleczą się. Hodowla w bateriach jest w wielu krajach zakazana, bo ptaki trzymane są wówczas w miniaturowych klatkach, jedne na drugich, bez możliwości ruchu i bez dostępu do naturalnego światła.

Wielu rolników, także tych w Belgii, prowadzi handel swoimi produktami na lokalną skalę. Jeśli wybierzecie się na krótką przejażdżkę na wieś albo poszukacie na targu, z pewnością znajdziecie świeże i ekologiczne jajka. Warto też rozejrzeć się po okolicy – może sąsiad ma kilka kur i zbyt wiele jaj? Od kiedy sama jestem dumną posiadaczką czterech niosek, wiem, że „za dużo jajek” przychodzi szybciej, niż myślisz. Kupowanie jajek od znajomych i bliskich sąsiadów ogranicza ilość produkowanych spalin, odpadów i gwarantuje, że jaja są zdrowe. Jeśli macie jakiś wolny skrawek ogrodu, możecie też pomyśleć o zakupie własnej kury – będziecie dostawać smaczne i bezpieczne jaja, a nioska pomoże w ograniczeniu produkcji odpadów żywnościowych. Niezjedzony ryż, ostatnia łyżka ziemniaków, zapomniane warzywa z lodówki, trochę trawy i ziaren wystarczą, by nioskę uszczęśliwić, a sobie zapewnić stałe źródło jajek.

 

Anna Albingier

 

 

Gazetka 185 – październik 2019