Partia przemówiła ustami swego Prezesa i nareszcie, rodacy, wiemy, co znaczy „rodzina, i to nie jakaś tam przypadkowa rodzina, ale ta PRAWDZIWA”! Jeśli nie wiedzieliście, to już wiecie: „jeden mężczyzna, jedna kobieta, w trwałym związku, i ich dzieci”. Dzięki ci, o Mądry, o Oświecony! Od dziś na świat będziemy patrzeć inaczej, podzielimy go sobie na komórki społeczne prawdziwe i te, które jak kameleon, gad obrzydliwy i oślizgły, próbują się w nasz piękny poukładany światek wtopić. Jakiż to obraz piękny i spokojny namalował nam Prezes na lubelskiej ziemi! Oto Ojciec jak opoka trzyma rodzinę ręką twardą, lecz sprawiedliwą. Oto Matka, dumna mężowej głowy korona, kapłanka ogniska, która porodziła i karmi, oto wkoło Dziateczki jak aniołki – wszystkie wpatrzone w Rodzicieli, posłuszne i bojaźliwe.fot. fotolia

Jak dobrze, że już wiemy, że ci wszyscy dziadkowie i babcie, którzy po śmierci swoich dzieci wzięli pod opiekę wnuki, nie są nawet podobni rodzinie! Wspaniale jest wiedzieć, że po słowach Prezesa sieroty jeszcze raz dostały od losu w twarz. Prezes wie, że gdy dzieci wychowują dziadkowie, to to jakaś podpucha, pic na wodę, fotomontaż! Nie ma rodziców? To nie ma, trudno, masz bidul, siedź cicho i się nie zastanawiaj. Rodzina to ojciec i matka, a nie jakaś babcia, co to żyły sobie wypruwa, rentę rozciąga, jak może, byleby wnuki utrzymać, żeby zostały w domu, żeby ich nikt nie zabrał. To nie jest dziadek, który każdego dnia widzi w swoich wnukach dziecko, które stracił, który wstaje rano, bo wychowuje sierotę, choć wolałby z żalu umrzeć. O, nie! To nie jest rodzina, to marna kopia, chińszczyzna z bazaru! Dzięki ci za tę wiedzę – teraz mogę spać spokojnie, wiedząc, że dziadkowie mojego przyjaciela oszukiwali go całe życie: zrobili go w balona, bo po śmierci rodziców nie stworzyli mu rodziny, tylko namiastkę. Bum, szach mat, postępowcy!

Ale nie to jest najgorsze, rodacy: są i takie domy (ale czy można takie coś nazwać domem!?), gdzie matka sama wychowuje dziecko! Albo jeszcze, nie daj Boże, z jakąś inną babą! Siostrą, ciotką, przyjaciółką! Bez chłopa nie ma nadziei! Matka samotna – czy to jeszcze matka? Czy bez ojca można w ogóle istnieć? Jak żyć, kiedy znikąd męskiej ręki?! Matka i dzieci to nie rodzina, to kłamstwo, namiastka. Ale i ojciec, co to w pojedynkę, albo z pomocą rodziny i przyjaciół próbuje stworzyć dom dzieciom porzuconym przez matkę lub przez nią osieroconym, nie może być spokojny. Swoje starania może sobie włożyć w buty. Każde wyrzeczenie, upokorzenie, smutek, bezsilność i nieprzespana noc na nic! Bo nie ma pary. On tylko wszystkich oszukuje i z siebie robi pośmiewisko, bo i tak nic z tego nie wyjdzie bez kobiety. Do tanga trzeba dwojga – dzieci i jeden rodzic to jakaś kpina, a nie rodzina. Prezes przemówił słowami mądrości! Cóż byśmy bez niego zrobili… Nadal byś myślał jeden z drugim, że wdowa to rodzina, że wdowiec to PRAWDZIWY ojciec. Już nikt nas nie omami, dzięki Prezesowi wiemy, że to ułuda.

Rodzina to „JEDEN MĘŻCZYZNA i JEDNA KOBIETA” – spójrzcie, ileż wokół Prezesa wspaniałych przykładów pięknych, prawdziwych polskich rodzin! W partii wielu jest ojców-bohaterów: mężczyzn z krwi i kości, co to nie boją się swoje małżonki pouczyć o obowiązkach rodzinnych. Prawo i Pięść: w imię ojca! To miłość, Bóg, Honor i Ojczyzna każą ojcu bić dzieci i maltretować żonę – bez dyscypliny nie ma rodziny. Baba ma siedzieć cicho, gotować, sprzątać i ścielić łoże. Rózeczką Pan Jezus dziateczki bić radził, rózeczka dziateczki do nieba prowadzi! Podbite oko to wskazówka, to chrześcijańskie napomnienie, to zachęta do zmiany. Rodzina pięścią silna! Jak się to komuś nie podoba, można przeprosić, ale nie za bardzo, bo jak się żony odpowiednio nie usadzi, to można jeszcze wyjść na geja (Boże, uchowaj!), co to się boi babę nauczyć moresu!

Zobaczcie, jak wielu mężczyzn i kobiet bliskich Partii buduje piękne, katolickie i modelowe rodziny: on, ona, czasem jeszcze jeden on albo ona, i jeszcze kilku. Status związku: skomplikowane… On uległ pokusie, ona popełniła błąd, wszystko się przyklepie, ważne, że bez rozwodu. A jak już rozwód (albo drugi i trzeci), to za każdym razem ślub w kościele i biała falbana. Dzieci sypią kwiaty przed kolejnym tatą. Wspaniale, klasycznie: on, ona i dziateczki, każde z innego małżeństwa, wszyscy uśmiechnięci na plakatach na rzecz PRAWDZIWEJ RODZINY. Dwór Prezesa wie, że małżeństwo to rzecz święta, chyba że akurat żona przeszkadza kochance, ale jak się kobietę wymieni, to przecież nic się nie dzieje, bo nadal on i ona. Och, jakież to piękne, jakie wspaniałe! Wymieniać tak można w nieskończoność, nawet dziećmi się można wymienić, najważniejsze, żeby się płcie i liczby zgadzały.

Kobieta, mężczyzna i ICH dzieci, nie jakieś adoptowane i przysposobione – te nie mogą tworzyć razem rodziny. Są obce, cudze, zawsze takie będą, niech im się nie wydaje, że mogą z butami włazić nam w tradycję! Nie ma tak łatwo! A ci bracia i siostry, co to wychowują młodsze rodzeństwo? Co to za komedie, jaka to jest rodzina, chyba jakaś udawana? Więzy rozdarło odejście rodziców, nie warto już się starać, i tak nigdy nie będziecie rodziną, Prezes dobrze wie, co mówi. Sam przecież ma żon… oj, nie, nie ma, ale wie, on wie, bo WIE WSZYSTKO. Od zawsze wiadomo, że o rodzinie najwięcej wie stary kawaler i towarzysząca mu pokrzykiwaczka stara panna i nestor w koloratce. Wiadomo, że oni mają monopol na to, co właściwe, prawdziwe i słuszne. Oni wiedzą, co to tradycja, czego Bóg chce i co zostanie ukarane. Wszystkich nas nauczą, co to RODZINA, a jeśli się nie mieścisz w ciasnych granicach: odejdź do ciemności, gdzie jest płacz i zgrzytanie zębów… i ciche pomrukiwanie kota na kolanach Tego, co wie wszystko.

 

Anna Albingier

 

 

 

Gazetka 185 – październik 2019