O opiece nad noworodkiem napisano opasłe tomy. Na temat buntu kilkulatków także nie szczędzono publikacji. Receptami, jak rozmawiać z krnąbrnym nastolatkiem, wypełniono tysiące szpalt w magazynach. Jednak jeden temat nadal zdaje się być tabu – w jaki sposób nawiązać satysfakcjonującą relację z dorosłym dzieckiem? Jaką rolę odgrywa rodzic, kiedy nie ma obowiązku zmieniać pieluch, rozwiązywać zadań z matmy czy finansować obozu językowego? Co robić, kiedy już dawno spadło się z piedestału?

PĘPOWINA

Pępowina to przewód łączący płód z łożyskiem. Odpępnienie, czyli zabieg odcięcia pępowiny, przeprowadza się natychmiast lub do kilku minut po porodzie. Bywa jednak, że pomimo fizycznego braku pępowiny między matką a dzieckiem nadal pozostaje niewidzialna nić, która młodemu ciąży niczym kajdany, a rodzicielkę stawia w pozycji oprawcy, choć z pewnością jej intencje nie są sadystyczne. W psychologii stan „nieodciętej pępowiny” nazywa się nieodseparowaniem. Młode pisklę nie może odfrunąć z gniazda, co nie znaczy, że jego relacje z matką są bliskie. Bo ta zażyłość stanowi labirynt, z którego trudno znaleźć wyjście. Dodatkowo, czas działa tu na niekorzyść. Z wiekiem nić zapętla się, ujarzmia i w końcu – zniewala.

Przychodzi czas – i to szybciej, niż myślisz – kiedy trzeba dziecku poluzować cugle i wypuścić je na wolność. Maluch już od pierwszego kroku bada granice swoje autonomii, a tym samym analizuje potencjał swoich umiejętności. Z każdym rokiem jego potrzeby samostanowienia zwiększają się, aż wreszcie obudzi się w nim nastolatek, który jak nigdy dotąd będzie chciał iść własną ścieżką. To etap potężnego buntu – zarówno dziecka, jak i rodziców. Ono nie szanuje autorytetów i podważa decyzje opiekunów, a oni na każdym kroku stawiają weto, aby zademonstrować swoją niepodważalną pozycję dyktatora. I rozróba gotowa. Tymczasem nastolatkowi trzeba przyzwolić na manifestacje, zadymy i protesty. Dzięki prawu do wolności własnych przekonań wkroczy on w dorosłość odseparowany od rodzinnego gniazda. Inaczej ugrzęźnie w przekonaniu, że rodzice wszystko wiedzą lepiej, że nie jest zdolny do podejmowania samodzielnych decyzji, że poza rodziną czai się zło. Osoba wychowywana w absolutnym posłuszeństwie nie zdoła zbudować poczucia własnej wartości ani nie pokusi się o sformułowanie własnych osądów.

Usamodzielnienie się to naturalna kolej rzeczy. Jako rodzic rób wszystko, aby ułatwić dziecku start w nowe, dorosłe życie. Jeśli chcesz, aby twoje dziecko wiodło szczęśliwe życie, pozwól mu je budować. Samodzielnie.

W ferworze wychowania zachowaj zdrowy rozsądek. Pamiętaj, że pełnoletniość i dorosłość nie są tożsame. Co prawda obie rzeczy najczęściej występują w tym samym czasie, jednak jedno nie wynika z drugiego. Pełnoletniość jest datą na papierze (stan ciała), a dorosłość – tkwi w człowieku (stan umysłu). Upraszczając, nie wszyscy pełnoletni są dorośli, a nie każdy dorosły jest pełnoletni.

PEŁNOLETNIOŚĆ

Nadchodzi moment, kiedy przy stole siadają trzy osoby dorosłe – rodzice oraz potomek. Wszyscy troje posiadają prawa wyborcze i wszyscy troje są autonomiczni, a jednak coś zgrzyta. Matka neguje fryzurę syna, bierze pod lupę jego związek i rozkłada na czynniki pierwsze jego styl życia. Ojciec dokłada do pieca – prześwietla finanse pierworodnego i kwestionuje jego frywolne wydatki. Syn natomiast aż kipi ze złości, bo naiwnie uwierzył, że mając dowód osobisty w kieszeni, może sam stanowić o swoim życiu.

Intencje rodziców są (najczęściej) dobre, niemniej jednak dorosłemu dziecku trzeba pozwolić wyjść spod klosza. Kontrola wydatków, oczekiwanie sprawozdań ze spotkań towarzyskich czy komentowanie życiowych wyborów zakrawają na metody działań przedstawicieli służb specjalnych. W efekcie dziecko (nawet dorosłe!) dopada frustracja, a najczęściej – gniew. Podcinając skrzydła młodemu, nie dajesz mu prawa do złapania wiatru w żagle.

Według Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka wszyscy ludzie rodzą się wolni i równi pod względem swej godności i swych praw. Są obdarzeni rozumem i sumieniem oraz powinni postępować w stosunku do siebie wzajemnie w duchu braterstwa. Człowiek ma prawo do dobrego życia; rzetelnego sądu; do wolności, sumienia i wyznania; do głoszenia swoich poglądów i opinii bez względu na ich treść i formę. Prawo jednego człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się prawo innego człowieka. Zanim zaczniesz zrzędzić nad lichą posadą syna czy tandetny makijaż córki, przypomnij sobie o prawach człowieka jako podstawowych normach przysługujących każdemu z nas, wynikających z samego faktu bycia człowiekiem. A prawa człowieka mogą być ograniczane tylko w ściśle określonych sytuacjach, definiowanych zwykle w dokumentach międzynarodowych lub konstytucjach państw. Polub swoje dziecko jako odrębnego człowieka.

Nikt nie zna twojego potomka lepiej niż ty sam. Z pewnością przez lata wyrobiłeś sobie opinię na jego temat i możesz śmiało stwierdzić, że wiesz, czego możesz się po nim spodziewać. Jednak z tego brzydkiego kaczątka może wyłonić się całkiem zgrabny łabędź. Nie szufladkuj więc zawczasu, nie przypinaj etykietek, nie ograniczaj – daj dziecku szansę, aby mogło cię zaskoczyć!

TA DRUGA

Trudna jest sytuacja, kiedy kura zostaje na grzędzie sama, bo kurczak dawno w innej zagrodzie, a po skorupkach już nie ma śladu. Zarówno kura, jak i kurczak muszą zrozumieć, że zarządzają teraz odrębnymi gospodarstwami i dzieli je płot. W płocie jest dziura, a jakże! Aby relacje międzysąsiedzkie przebiegały znośnie, należy ustanowić bezwzględny zbiór zasad i norm. W chwili gdy dziecko zakłada swoją rodzinę, trzeba dać mu szansę na tworzenie więzi na własnych warunkach. Nie ma co na siłę wpraszać się do jego domu i tworzyć presji, ale też nie należy izolować się i unosić dumą, gdy zaproszenia tak często nie przychodzą. Akceptowanie dorosłego dziecka wymaga pogodzenia się z tym, czego nie można zmienić, choć bywa, że postępowanie potomka nie jest zgodne z oczekiwaniami rodzica. Aby dojść do porozumienia, ustąpić muszą dwie strony. To, że dziecko znika z twojego domu, nie oznacza, że znika z twojego życia.

Udane stosunki na linii rodzic – dorosłe dziecko wymagają świadomości, że wszyscy się zmieniamy, a tym samym potrzebujemy większej przestrzeni. Każdy z nas odgrywa w życiu trzy podstawowe role: dziecka, dorosłego oraz rodzica. Trzeba tylko wyczuć moment, kiedy następuje przemiana, i wcielić się w kolejną.

Pamiętaj, że role przypisane dorosłym dzieciom i starszym rodzicom są w pewnym sensie umowne. Nie oczekuj więc, że każdy będzie się z nich wywiązywał w jednakowy sposób. Są babcie, które z błogosławieństwem witają na świecie swoje wnuczęta i zatracają się w nich bez reszty, ale są i takie, które trzymają się z dala od tupotu małych stóp i wystarczy im jeden chłodny uścisk od święta. Kiedy dziecko samo wciela się w rolę opiekuna, musi przyjąć do wiadomości fakt, że jego rodzice mogą, ale nie muszą pomóc. Każdy ponosi odpowiedzialność za własne decyzje życiowe. Czyż nie o to walczył jako nastolatek?

NA DOBRE I NA ZŁE

Inwestowanie w prawidłowe relacje z dzieckiem na każdym etapie jego życia to najlepsza lokata. Stworzenie bezpiecznego portu stanowi dla niego solidny fundament, na którym może zbudować własną, równie bezpieczną zatokę. Dziecko zawsze bierze przykład ze swoich rodziców, nawet jeśli świadomie z tym walczy i wcale nie ma zamiaru czerpać z ich wzorca zachowań.

W chwili gdy czytasz ten artykuł, przed sądami w różnych zakątkach świata stają dorosłe dzieci, które znęcają się nad rodzicami. Wyzwiska, znieważenia, szantaże, wyłudzenia, przemoc fizyczna – piekło na ziemi. Obraz seniora rodu już dawno uległ dewaluacji, choć na pierwszy rzut oka wiele rodzin wielopokoleniowych żyje wzorcowo. Społeczeństwo jakby zapomina o czwartym przykazaniu Dekalogu, mówiącym o czci wobec matki i ojca, choć dane statystyczne dotyczące skali zjawiska przyjęło się zamiatać pod dywan. Dlatego warto zacząć od bazy – przeszacować pryncypialne priorytety i powrócić do elementarnych wartości.

Życie to proces, w którym wspólnie dorastamy i uczymy się siebie nawzajem. Co ważne, relacje w rodzinie powinny stale ulegać przekształcaniu (na miarę dorastania dziecka), ale nie niszczeniu. Jakość relacji w rodzinie zależy w dużej mierze od jakości wcześniejszych stosunków. Jasne, nie ma żadnych gwarancji, ale zazwyczaj zbieramy to, co zasialiśmy.

 

Sylwia Znyk

 

 

 

Gazetka 186 – listopad 2019