W tym roku na Kongresie Kobiet w Brukseli będziemy gościć panią Ewę Rumińską-Zimny – doktor ekonomii, ekspertkę ONZ i UE ds. gender i roli kobiet w gospodarce, wykładowczynię Gender Studies przy IBL PAN.

Tegoroczny Kongres Kobiet w Brukseli jest poświęcony ekonomii i roli kobiet w gospodarce. Co nowego feministki chcą wnieść do ekonomii? Czy istnieje coś takiego jak ekonomia feministyczna?

Tak, istnieje. Ekonomia feministyczna została uznana za dyscyplinę ekonomii kilkanaście lat temu. Jest w programach wielu uczelni ekonomicznych, m.in. London School of Economics. Ma już duży dorobek i zmienia sposób myślenia o tym, czym i jak powinna zajmować się ekonomia. Nowością jest wprowadzenie do ekonomii perspektywy płci (gender) i szerzej aspektów społecznych i politycznych. Jednym z głównych postulatów feministycznych ekonomistek jest włączenie domowej i opiekuńczej pracy kobiet do analiz makroekonomicznych i uznanie, że sukces ekonomiczny powinien być mierzony dobrobytem i jakością życia, a nie tylko poziomem PKB (Produktu Krajowego Brutto).

Do tej pory bezpłatna praca kobiet (w tym rodzenie i wychowywanie dzieci) była traktowana jako niczym nieograniczony zasób naturalny. Uważano, że kobiety zawsze będą tak robić z „potrzeby serca” i potrzeby posiadania rodziny. Takie podejście do PKB, twierdzą feministyczne ekonomistki, jest dziś bezużyteczne i tkwi głęboko w końcu XVIII w., gdy Adam Smith tworzył podstawy ekonomii. PKB, stwierdzają, to faktycznie Patriarchalna Kalkulacja Budżetu, która powiela stereotypy i dyskryminuje kobiety. Nie pokazuje wkładu bezpłatnej pracy kobiet, która jest bazą każdej gospodarki – chociażby poprzez reprodukcję siły roboczej. Nie uwzględnia też preferencji kobiet w podziale dochodu (priorytet budowy stadionów i autostrad versus żłobki i przedszkola).

Kryzys 2008 r. pokazał, że tradycyjna ekonomia nie radzi sobie z wyzwaniami, przed jakimi stoi Polska i Europa, związanymi m.in. ze starzeniem się społeczeństwa czy wzrostem popytu na prace opiekuńcze. Coraz częściej więc ekonomiści sięgają do koncepcji i dorobku ekonomii feministycznej.

Jak mierzy się równouprawnienie płci na rynku pracy?

Porównujemy kobiety i mężczyzn pod względem ich aktywności zawodowej, stopy bezrobocia, struktury zatrudnienia wg sektorów gospodarki i branż, zajmowanych stanowisk i różnic w poziomie płac. Te dane pokazują, że kobiety mają wciąż gorszą sytuację na rynku pracy. Jesteśmy mniej aktywne zawodowo aniżeli mężczyźni, pracujemy w sfeminizowanych i gorzej płatnych sektorach i zawodach, takich jak sektor publiczny (nauczycielki, pielęgniarki), zarabiamy mniej, wykonując tę samą pracę. I jest nas niewiele na stanowiskach decyzyjnych, takich jak prezeski czy właścicielki firm. Kraje różnią się stopniem równouprawnienia. Jeśli porównamy pozycje państw w oparciu o syntetyczny wskaźnik równości na rynku pracy publikowany przez Instytut Równości UE –EIGE, to przy średnim poziomie równości dla EU-28 na poziomie 71,5 pkt (100 = równość) Polska jest wyraźnie poniżej (66,8), Belgia nieco powyżej (73,8), a Szwecja zbliża się do równości (82,6).

Co ma największy wpływ na różnice płac między kobietami i mężczyznami?

Jeśli pominiemy czynniki strukturalne, to największy wpływ na różnice płac ma tzw. kara za macierzyństwo i obciążenie kobiet bezpłatną pracą domową. Z perspektywy pracodawcy zatrudnienie kobiety oznacza wyższe koszty (bo pójdzie na „macierzyński” i trzeba będzie zatrudnić i przeszkolić nowa osobę). W UK, jak pokazują badania, każdy rok poza rynkiem pracy oznacza dla kobiet 2 proc. straty w wysokości pensji. W przypadku mężczyzn możemy mówić o premii za każde dziecko, ponieważ po jego urodzeniu pensja mężczyzny wzrasta.

W Polsce wg GUS różnica płac między kobietami a mężczyznami to 16–19 proc. Ale już Eurostat podaje 7,2 proc. i plasuje nas na piątym miejscu w Unii (po Belgii – 6,1 proc.). Z czego wynika ta różnica?

Różnice wynikają z innych metodologii, m.in. selekcji branż i sektorów, a także tego, czy dane są skorygowane o strukturę zatrudnienia (feminizacja niskopłatnych zawodów), poziom wykształcenia, staż pracy, wiek i inne charakterystyki kobiet i mężczyzn. Dobra pozycja Polski wg danych Eurostatu (7,2 proc.) dotyczy różnic w średniej godzinowej stawce płac bez korekty. Jeśli uwzględnimy skorygowane dane Eurostatu, to luka płacowa w Polsce wynosi już 16,6 proc. i jest zbliżona do danych GUS. Warto podkreślić, że poziom nierówności płac 16–19 proc. wg danych GUS utrzymuje się w Polsce przez ostatnie 20 lat bez zmian. Najwyższy czas, aby to zmienić.

Jak ocenia pani efekty działania programu 500+ w Polsce? Czy pomógł on kobietom? Czy programy socjalne to dobre rozwiązanie dla kobiet?

Program 500+ niewątpliwie pomógł kobietom doraźnie, zwłaszcza tym w rodzinach wielodzietnych o niskim poziomie dochodów. Był dobrze przyjęty jako odpowiedź na realne potrzeby i wieloletnie zaniedbania polityki rodzinnej. Jeśli jednak spojrzymy na 500+ z dłuższej perspektywy, to nie jest on rozwiązaniem. Jest kosztowny i nieskuteczny. Nie spowodował trwałego wzrostu urodzin ani też obniżenia poziomu ubóstwa. Wydatki na transfery 500+ blokują środki na infrastrukturę opieki dla dzieci (żłobki, przedszkola) i osób zależnych, której w Polsce brak (budżet państwa nie jest z gumy). Program zniechęca kobiety do podejmowania pracy (zwłaszcza niskopłatnej) i utrwala stereotypy roli kobiet. Dla wielu z nich będzie pułapką, gdy dzieci wyrosną i kobiety będą chciały wrócić na rynek pracy. Zwiększa też znacząco ryzyko ubóstwa starszych kobiet, ponieważ ich emerytury będą głodowe lub wcale ich nie będzie – kobiety będą zmuszone żyć z zasiłku społecznego. Program ten wymaga więc rewizji i osadzenia go w szerszych działaniach na rzecz umożliwienia kobietom wyboru praca–dom i podziału obowiązków rodzinnych i domowych z mężczyznami.

Dziękuję z rozmowę i czekamy na spotkanie na V Kongresie Kobiet w Brukseli.

 

rozmawiała Anna Siwek

 

 

Gazetka 186 – listopad 2019