Moda wkracza do każdej dziedziny naszego życia. Rządzi nie tylko doborem ubrań, ale też sposobem, w jaki urządzamy swoje domy i w jaki żyjemy. Przez lata we wnętrzach lansowany był minimalizm i jasne barwy, dające efekt stylu „laboratoryjnego”, pięknie wyglądającego na zdjęciach, ale już niekoniecznie komfortowego w codziennym użytkowaniu. Jeśli oczywiście nie jesteś ekstremalnym minimalistą albo pedantem.

Dla większości z nas mieszkanie to nie tylko zestaw efektownych mebli – w domu ma być nam przede wszystkim wygodnie, mamy się w nim dobrze czuć i uspokajać po pracy. Wnętrza najprzyjemniejsze to takie, które odzwierciedlają nasze usposobienie, pokazują nasze pasje i generalnie „mówią o nas”. Na ten rys indywidualny, osobisty zorientowane są trzy sposoby urządzania wnętrz (i nie tylko) święcące ostatnio triumfy. Dwa z nich pochodzą ze Skandynawii, jeden z Japonii.

CO TO JEST HYGGE?

W 2018 roku słownik Collinsa uznał „hygge” za jedno ze słów roku. Co ono oznacza i jaki ma związek z projektowanie mieszkania? Hygge to idea radości życia czerpanej z drobnych przyjemności. To znacznie więcej niż otoczenie, przestrzeń. To postawa ludzi, którzy się gromadzą, by cieszyć się swoją obecnością. Nastrój, który wytwarzamy, dzieląc się dobrym jedzeniem, przy winie i świetle świec.

Hygge to sztuka tworzenia miejsc estetycznych, ale i takich, w których można poczuć się swobodnie, odpocząć od zgiełku i tworzyć swoje małe rytuały codzienności. Duńczycy konsekwentnie od czterdziestu lat przodują w raportach ONZ na najszczęśliwszych ludzi na świecie i kto wie, czy jednym z sekretnych składników tego szczęścia nie jest właśnie hygge. To niespieszne spędzanie czasu w miłym otoczeniu, bliskość, nawiązywanie relacji, spokój, medytacja, śmiech.

JAK MIESZKAJĄ NAJSZCZĘŚLIWSI LUDZIE NA ŚWIECIE?

Duńczycy nie wyobrażają sobie swoich domów bez przestrzeni do relaksu. Może ją tworzyć wielkie, wygodne łóżko, fotel – idealny do czytania książek – czy przytulny kącik w pobliżu ciepłego kominka. Koniecznie dużo poduszek, mięciutkich koców, pledów – kumulacja wszystkiego, co miłe, miękkie i cieplusie to słowo klucz tego stylu. Każdy z tych przedmiotów powinien być przede wszystkim ładny i funkcjonalny; najlepiej, jeśli jest wykonany z naturalnych materiałów. Każdy kawałek natury przybliża do stylu hygge i do osiągnięcia spokoju, którego wszyscy tak chętnie szukamy.

Równie ważne jest oświetlenie. Duńczycy uwielbiają świeczki – według Stowarzyszenia Europejskich Producentów Świec to właśnie w Danii na jedną osobę przypada największe zużycie świec w Europie. Ciepło płomieni, ich barwa i migotliwość sprawiają, że dom wypełnia się ciepłem i radością. Barwy dominujące to kolory natury – beżowy, szary, brązowy.

A CO NA TO SZWEDZI?

Skandynawska koncepcja „lagom” to opis wielu aspektów życia: wyglądu pomieszczeń, codziennej stylizacji, warunków pogodowych czy stanu ducha. Idea ta nawiązuje do powiedzenia „lagom är bäst” – najprościej tłumaczonego jako „w sam raz”. W lagom chodzi o życie w równowadze ze środowiskiem, światem i z samym sobą. Wnętrze w tym stylu powinno być ekologiczne, energooszczędne i przede wszystkim wygodne. Nie powinno w nim znajdować się nic, co psuje harmonię lub jest niepotrzebnym naddatkiem. To oznacza, że mamy „zielone” sprzęty AGD, oświetlenie typu LED, panele słoneczne i nie marnujemy zasobów Ziemi. Stawiamy na materiały solidne, z których będziemy długo korzystać, a także takie, których pozyskiwanie nie stanowi zagrożenia dla środowiska. W mieszkaniach inspirowanych tym stylem jest miejsce na samodzielne uprawianie ziół i warzyw. Lagom powinien spodobać się miejskim ogrodnikom, uprawiającym na balkonach warzywa i zioła.

Naturalne powinny także być oczywiście materiały, z których uszyte są kapy i zasłony – najlepiej sprawdzą się len i bawełna. Meble mają być funkcjonalne i proste. Unika się przedmiotów, które służą tylko do dekoracji. W takich wnętrzach można na przykład spotkać wieszaki zrobione z grubych gałęzi albo stoliki z klocków. Dzięki temu, że natura stoi w tym stylu i filozofii na pierwszym miejscu, nigdy nie zaśmiecimy naszego domu plastikiem i niepotrzebnymi gadżetami.

A TYMCZASEM W KRAJU KWITNĄCEJ WIŚNI…

Styl wabi-sabi pochodzi z Dalekiego Wschodu i jest obecnie uważany za najgorętszy styl wnętrzarski. „Wabi” oznacza prostotę, natomiast „sabi” to piękno wynikające z upływu czasu. Wnętrza urządzone w stylu wabi-sabi nie powinny być perfekcyjne. Trendy ostatnich lat zmuszały nas do podporządkowania się określonym wymogom – ustawiania mebli i dodatków symetrycznie, odpowiedniego dopasowania barw lub przesadnego minimalizmu. Japońska sztuka designu skupia się na rzeczach prostych, pięknych ot tak, z natury, która nie zawsze jest (a nawet nie powinna) być nieskazitelna.

Odchodzi się więc od nowoczesnych, pozbawionych skaz mebli oraz lśniącej ceramiki na rzecz przedmiotów nadgryzionych zębem czasu i zniszczonych długotrwałym użytkowaniem. Posklejana porcelana, metal pokryty patyną, pęknięte meble… Doceniana jest asymetria, pewnego rodzaju szorstkość i akceptacja dla zmian zachodzących w naszym otoczeniu.

Wabi-sabi to nie tylko kolejny trend wnętrzarski, ale również sposób myślenia wywodzący się z buddyjskiej filozofii zen. Ten styl dekorowania pomieszczeń powala ponoć na odnalezienie szczęścia w życiu codziennym i zaakceptowaniu otaczającego nas świata.

Istotą tego trendu jest autentyczność – w przedmiotach szukamy duszy. Idealne wnętrza dobrze wyglądają tylko na zdjęciach, ale niekoniecznie są funkcjonalne dla domowników. Dlatego mieszkania urządzone w tym stylu pozornie wyglądają na zaniedbane. Na próżno szukać w nich eleganckich, wypielęgnowanych mebli, kunsztownych dodatków i wszechobecnego porządku. Wabi-sabi to normalność, nie idealizm. Liczy się minimalizm, piękno i nostalgia, zgodnie z japońską zasadą: żyj skromnie, ucz się czerpania satysfakcji z życia.

Efektem jest przytulna całość, daleka od idealnych, chłodnych pomieszczeń, jakie prezentują wnętrzarskie magazyny. We wnętrzach w stylu wabi-sabi królują naturalne materiały, takie jak drewno, kamień, korek. Dominująca kolorystyka koresponduje z kolorami ziemi, a pęknięcia w ścianie nie są zachętą do kompleksowego remontu, lecz jednoznacznym dowodem, że nasz dom żyje.

Wabi-sabi uwielbia ascetyczną prostotę i oszczędność formy. Wybieramy meble i sprzęty, które będą nam niezbędnie potrzebne do codziennego funkcjonowania. Mogą być one wykonane z drewna z recyklingu, podobnie jak naczynia i proste dekoracje. Materiałem dominującym jest len. Stawiamy na barwy ziemi – beże, jasne brązy i szarości – które sprawiają, że pomieszczenia w domu są przytulne pomimo swej prostoty.

Wszystkich przedmiotów, które mają dla nas wartość i noszą znamiona swojego wieku, możemy użyć jako dekoracji – drewnianych rzeźb, własnoręcznie wykonanych naczyń lub obrazów, które nie muszą przecież być od razu Dalim. Mile widziane są cementowe płytki, odbarwione marmury i zniszczone drewno.

Obowiązkowy element wystroju wnętrza to także ręcznie robiona ceramika – może być nawet nieco potłuczona i posklejana. Ten trend wywodzi się z japońskiej sztuki kintsukuroi. Polega ona na naprawianiu potłuczonej ceramiki przy użyciu laki z dodatkiem sproszkowanych metali szlachetnych (często złota). Efektem jest dodatkowo ozdobiony przedmiot. „Łatane” talerze czy wazy to esencja stylu wabi-sabi.

Nie chodzi jednak o to, by na siłę postarzać meble i dodatki oraz obdrapywać ściany i podłogi. Istotą jest autentyczność. Nasz dom ma opowiadać naszą historię, to my jesteśmy sercem i sednem tej opowieści. Nie ma tu miejsca na udawanie i celowe działania upiększające. Filozofia wabi-sabi uczy, że każdy przedmiot, zwłaszcza ten wysłużony i zniszczony, ma swoją historię. Dom urządzony w tym stylu będzie miał zatem bardzo indywidualny, niemożliwy do podrobienia charakter.

Wabi-sabi i pozostałe style uczą nas, że piękno tkwi w prostocie, poszanowaniu natury i rzeczach nieidealnych, że nie trzeba od razu wydawać tysięcy złotych na ozdoby z polerowanego plastiku, ale można pięknie udekorować dom tym, co daje natura. Zbliżające się święta są doskonałą okazją, by obudzić w sobie poszukiwacza-złotą rączkę i spróbować swoich sił w robieniu naturalnych dekoracji. Wybierzcie się na pchle targi i do sklepów z używanymi rzeczami – pełno tam prawdziwych skarbów, które pięknie wprowadzą wasze domy na drogę prostoty i piękna wabi-sabi.

 

Anna Albingier

 

 

Gazetka 187 – grudzień 2019