Wielkimi krokami zbliża się sylwester, a wraz z nim jak zwykle listy postanowień noworocznych. Jak co roku obiecamy sobie, że rzucimy palenie, będziemy chodzić na siłownię, mniej się martwić, zdrowiej jeść… Wszystko to już znamy, jak mawiał mój dziadek, „w te i nazad” i najczęściej trzymamy się tych postanowień miesiąc albo dwa.

Może zatem warto pójść z duchem czasu i nieco urozmaicić listę? Internet aż buzuje od wszelakiego rodzaju wyzwań (ang. challenge), z których można wyłowić kilka przydatnych, rozwijających, dobrych dla naszych portfeli – czy też planety. Na Instagramie #challenge to chyba jeden z najbardziej popularnych hasztagów. Opisuje wiele wyzwań – czasem dość idiotycznych i niebezpiecznych, jak na przykład lizanie muszli klozetowej, jedzenie łyżki cynamonu na sucho czy posypywanie skóry solą i wkładanie jej potem do lodu, co powoduje poważne poparzenia…

W całej tej patologii można znaleźć jednak prawdziwe perełki. Jeśli w ferworze przygotowań świąteczno-sylwestrowych nie macie ochoty i czasu na samodzielne poszukiwania, kilka ciekawych przykładów znajdziecie poniżej.

ANI GROSZA WIĘCEJ!

Po świątecznym zakupowym szaleństwie niejednemu z nas zrzednie mina na widok resztek smutno walających się na dnie splądrowanego konta bankowego. Jeśli i w waszej kieszeni hula wiatr, warto zacząć no spend challenge, którego głównym założeniem jest niewydawanie pieniędzy na nic innego poza opłacaniem rachunków i kupowaniem jedzenia czy potrzebnych leków.

YouTube pełen jest filmów z opowieściami ludzi, którzy podejmowali wyzwanie oszczędności i dzięki temu byli w stanie spłacić wilczą część swoich długów albo zaoszczędzić na wymarzoną wycieczkę. Najbardziej wytrwali decydują się, rzecz jasna, na cały rok oszczędzania, na początek warto jednak zacząć nieco spokojniej, żeby od razu się nie zniechęcić. Dwa, trzy miesiące na start są dla większości z nas najlepsze – po tym czasie można już zobaczyć efekty i nie zniechęcimy się całkowicie perspektywą roku bez Allegro i AliExpress.

Śledzenie poczynań kilku blogerów czy youtuberów może pomóc w zaplanowaniu przedsięwzięcia i znalezieniu kilku pomysłów na zastąpienie rzeczy drogich, płatnych i przyjemnych tymi darmowymi, ale równie przyjemnymi. Weźmy na przykład takie wyjścia do restauracji – one też są w tym wyzwaniu na liście rzeczy zakazanych, ale można je z powodzeniem zastąpić piknikami w gronie znajomych.

Można też rozejrzeć się za tak zwaną „darmochą” – na przykład gratisowymi degustacjami w czasie otwartych wernisaży czy pokazów. Wybierając się chociażby na pokaz jakiegoś wschodzącego artysty, zapewniamy sobie i rozrywkę, i darmowy kieliszek wina. Bardzo często myślimy, że spotkania autorskie, wystawy i koncerty dostępne są wyłącznie odpłatnie – nic bardziej mylnego! W prasie, internecie i na zwykłych słupach ogłoszeniowych można znaleźć ogłoszenia i reklamy bardzo ciekawych imprez, które są zupełnie darmowe.

A poza tym warto przypomnieć: zamiast kupować książki, idź do biblioteki. Nie rzucaj się na pierwszą rzecz w sklepie, myśląc, że „potrzebujesz” kolejnego szalika – gdzieś na dnie szafy z pewnością leży jakiś całkiem przyjemny, ale dawno zapomniany wełniany skarb.

Opracowanie budżetu i włączenie krytycznego myślenia pomaga w znalezieniu przecieków (czasem bardzo dużych) w naszym portfelu. Większość z nas kupuje za dużo, za drogo i zupełnie niepotrzebnie. Takie zachowanie rujnuje nie tylko nasze konto, ale też Matkę Ziemię. Dzięki no spend można oszczędzić nie tylko pieniądze, ale też drzewa, zasoby naturalne i życie jakiegoś zwierzątka.

CZYSZCZENIE MAGAZYNÓW!

Z „oszczędnościowym wyzwaniem” można połączyć kolejne: porządkowanie – z ang. declutter challenge. To declutter można tłumaczyć także jako „odgruzowywać” i takie właśnie znaczenie mnie osobiście bardzo odpowiada, zwłaszcza kiedy patrzę na moją szafę… Pozbycie się wszystkiego, co zbędne, pomaga uporządkować przestrzeń wokół nas, ale może też wspomóc nasze zmagania z oszczędzaniem. Jeśli sprzedasz nienoszone, a jeszcze całkiem fajne ciuchy i buty, jeśli pozbędziesz się dodatkowej pary słuchawek i starego telefonu – możesz uzbierać całkiem niezłą sumkę.

Słynna ostatnio Marie Kondo, której program o organizowaniu i sprzątaniu domów bije rekordy popularności, radzi, by zebrać w jednym miejscu rzeczy z pomieszczenia, które chcemy „odgruzować”, i przejrzeć je jedna po drugiej. Pomaga to nie tylko zobaczyć, jak ogromna może być kupa wszystkich naszych ubrań, książek, gadżetów kuchennych, płyt itp., ale też – jak wiele jest rzeczy, których nie używamy, nie lubimy i nie potrzebujemy. Kiedy wybierze się to, co „sprawia nam radość”, co jest niezbędne i ważne, okaże się, że często z całego stosu nie zostaje nawet połowa. Resztę można sprzedać, oddać potrzebującym lub rozdysponować wśród znajomych, którzy akurat potrzebują kolejnego obrazu z małym puchatym kotkiem w stroju Supermana (nie pytajcie, dlaczego mam taki obraz…).

Ważne jest tu jednak, żeby nie wyrzucać wszystkiego bezmyślnie na śmietnik, ponieważ środowisko naturalne już wystarczająco cierpi z powodu naszych odpadów. Musimy wszystko, co nie nadaje się już do użytkowania, sprzedania i oddania, posegregować i odpowiednio zutylizować. Nie chcemy przecież zaśmiecać całej planety przy okazji oczyszczania swojego mieszkania!

Uporządkowanie domu uspokaja, ale też pomaga uświadomić sobie, jak bardzo materialistycznie myślimy i ile zupełnie nieistotnych i niepotrzebnych rzeczy gromadzimy zupełnie bez powodu. Każdego miesiąca można zaplanować oczyszczenie jednego pomieszczenia w domu, jednej szafy czy nawet tylko torby z kosmetykami. Dzięki temu nauczymy się szanować i doceniać to, co mamy, i nie popadać w zgubny nałóg kompulsywnego kupowania.

Przestawienie myślenia z „potrzebuję” na „już to mam” lub „wcale nie jest mi to potrzebne” ograniczy chęć posiadania i pomoże w racjonalnym planowaniu budżetu i przestrzeni domu. Im mniej, tym lepiej!

DBAM O SIEBIE, DBAM O NASZ ŚWIAT!

Kolejnym bardzo ciekawym i popularnym wyzwaniem jest trash jogging, czyli w wolnym tłumaczeniu śmieciowe bieganie. Polega ono na tym, że za każdym razem, gdy idziemy pobiegać lub na spacer, bierzemy ze sobą torbę na śmieci i po drodze zbieramy do niej to, co ktoś wyrzucił bezmyślnie w parku czy lesie. Dzięki połączeniu przyjemnego z pożytecznym dokładamy swoją cegiełkę w budowaniu lepszego jutra dla naszych dzieci. Ruch daje zdrowie, to już wiemy, dlaczego zatem nie zadbać też przy okazji o ziemię?

A jeśli już o zdrowym trybie życia mowa, to warto wspomnieć jeszcze krótko o zielonym wyzwaniu, które polega na ograniczeniu lub wyeliminowaniu z diety mięsa i niezdrowych przekąsek i zastąpieniu ich warzywami i owocami. Udowodniono, że niezdrowe jest spożywanie zbyt dużej ilości tłuszczu, cukru, soli i głęboko przetworzonej żywności, warto zatem w nowym roku pomyśleć o kilku drobnych zmianach, które mogą mieć ogromy wpływ na nasze zdrowie i kondycję. Ograniczenie mięsa na przykład do jednego lub dwu dni w tygodniu oraz przemyślana eliminacja słodyczy, alkoholu i tłuszczu pomoże schudnąć, uregulować system trawienny i ograniczy problemy skórne.

Warto przypomnieć, że oczywiście jeśli ktoś planuje zmiany radykalne, jak przejście na weganizm z dnia na dzień, powinien najpierw skonsultować się z lekarzem lub dietetykiem, aby wszystko odbyło się bezpiecznie i z korzyścią dla zdrowia.

To tylko kilka pomysłów na nieco inne postanowienia noworoczne, których realizowanie sprawi nam radość i będzie korzystne dla otaczającego nas świata. Jeśli macie ochotę na jeszcze inne, proponuję poszukać informacji o „nie kupuję nowych ubrań w 2020” lub „czytam jedną książkę na tydzień w 2020”. Można też wymyślić kilka samemu: „bez spalin do pracy”, „posadzę dwadzieścia drzew w 2020”, „mniej telefonu – więcej relacji”… Ogranicza nas jedynie wyobraźnia. Podejrzewam, że takie nowe postanowienia łatwiej będzie nam zrealizować niż tradycyjne i często nierealne „do wakacji schudnę 15 kg”. Zatem: do dzieła i trzymamy za was kciuki!

 

Anna Albingier

 

 

Gazetka 187 – grudzień 2019