Gibraltar – najbardziej sporny kawałek ziemi w Europie

Zmiany polityczne w Europie po Brexicie stają się coraz bardziej wyraźne, choć i tak do końca nie wiadomo co, kiedy, gdzie etc. Jednym z politycznych, gospodarczych i administracyjnych zapalników w Europie staje się pewna skała na południu Półwyspu Iberyjskiego, o której raczej nie myśli się przy okazji planów urlopowych. Wielka Brytania zarządza tu terytorium zamorskim o powierzchni zaledwie 6,7 km kw., mającym niemal 32 tys. mieszkańców. Zjednoczone Królestwo robi wszystko, by jego flaga stąd nie zniknęła. Hiszpania z kolei robi wszystko, żeby jej flaga zawisła tam znowu po ponad 300 latach. Po co komu Gibraltar?

POD BRYTYJSKIM I HISZPAŃSKIM PANOWANIEM

Jak cała historia Hiszpanii, tak i dzieje Gibraltaru wiążą się z arabskim panowaniem na całkiem sporej przestrzeni wieków. W roku 1462 Juan Alonso de Guzman odbił półwysep spod panowania emira Grenady. Dwanaście lat później sprzedał zdobyty teren grupie 4350 „nowych chrześcijan” z Kordoby i Sewilli (termin „nowi chrześcijanie” przypisuje się ówczesnym żydom, którzy przeszli na chrześcijaństwo), ale zażądał od nich dwuletniej opieki nad stacjonującym tam garnizonem. Po tym terminie nowi właściciele zostali wygonieni. W roku 1501 Gibraltar wrócił do hiszpańskiej korony, a królowa Izabela I Kastylijska nadała mu herb, którego używa się tam do dziś. Jednak 200 lat później rozpętała się wojna o sukcesję hiszpańską, w której brały udział Wielka Brytania, Austria, Holandia, Francja, Bawaria, Kolonia i oczywiście Hiszpania. W 1704 r. zjednoczona flota brytyjsko-holenderska zaatakowała i zdobyła miasto Gibraltar, a 9 lat później, na mocy traktatu utrechckiego, półwysep przeszedł pod władanie Brytyjczyków. Hiszpania kilkakrotnie próbowała odzyskać swoje ziemie, choćby w 1727 i pomiędzy rokiem 1779 a 1783.

Co prawda, Gibraltar co cztery lata wybiera swój własny parlament, ale w imieniu brytyjskiego monarchy nadzór nad jego pracą sprawuje gubernator Gibraltaru. Do tej pory żadna z partii reprezentowanych w parlamencie półwyspu nie opowiedziała się za przekazaniem terytorium Hiszpanii, a brytyjski rząd z założenia nie angażuje się w jakiekolwiek tego typu rozmowy, choć w 2016 r. spotkało się to z ogromnym zaskoczeniem mieszkańców Gibraltaru, którzy w referendum unijnym w 96 proc. zagłosowali za pozostaniem w strukturach Unii Europejskiej.

BREXIT I KAWAŁEK SKAŁY

Podczas negocjacji z Unią Europejską Gibraltar nie miał prawa głosu. O wszystkim decydował rząd w Londynie – łącznie z kwestiami obrony i bezpieczeństwa wewnętrznego Gibraltaru. Zaraz po ogłoszeniu wyników referendum minister spraw zagranicznych Hiszpanii José Manuel García-Margalló Marfil zaproponował, aby Wielka Brytania zarządzała półwyspem razem z Hiszpanią. Ta oferta została zdecydowanie odrzucona przez brytyjski rząd. Po kilku kolejnych przepychankach rząd Hiszpanii oświadczył, że nie będzie używać Gibraltaru jako zakładnika w negocjacjach z Wielką Brytanią. Jako „kolonia” brytyjska, Gibraltar nigdy nie należał do strefy Schengen. Po wyjściu królestwa z Unii półwysep przestał być również częścią wspólnego rynku. Gibraltar nie ma żadnych surowców naturalnych, które wpływałyby na jego ekonomię. Niemniej to, z czego słynie, przynosi zysk wielkości niemal 1,5 mld funtów rocznie (!) na każdego mieszkańca Gibraltaru.

Kto by chciał zabić kurę znoszącą złote jajka? Albo oddać ją komuś innemu? Zwłaszcza kiedy w 1869 r. otwarto Kanał Sueski, który połączył Morze Śródziemne z Morzem Czerwonym i dał Gibraltarowi i rządowi brytyjskiemu niesamowite źródło dochodu, wykorzystywane do dziś. Dodatkowo, na terenie Gibraltaru pracuje blisko 10 tys. mieszkańców z pobliskiego miasta La Línea de la Concepción. Bezrobocie w regionie La Línea sięga 35 proc., w Gibraltarze – 1 proc.! Choć Wielka Brytania, a z nią Gibraltar, opuściła na papierze Unię Europejską i przed nią kolejne długie miesiące negocjacji, oba rządy zapowiadają, że jeden drugiemu nie będzie w niczym przeszkadzać. Choć wiadomo też, że między Hiszpanią i Wielką Brytanią zdecydowanej przyjaźni w temacie Gibraltaru nie ma. Dzisiaj Gibraltar żyje z turystyki, hazardu, obsługi statków towarowych i wszelkich usług finansowych, włączając w to bankowość i ubezpieczenia.

Jedno królestwo chce zachować kontrolę za wszelką cenę i przejmować ogromne pieniądze do własnej kasy. Drugie królestwo chce tej samej kasy do swojego garnka i z pewnością nie odpuści, bo niby dlaczego miałoby to zrobić? Wygląda na to, że serial Gibraltar-UK-Hiszpania-UE jeszcze długo się nie skończy.

 

 

Filip Cupryc