Świat zmaga się z chaosem wywołanym wirusem COVID-19, wszyscy martwimy się o naszych bliskich, o siebie samych, o pracę, szkołę i najbliższą przyszłość. Sama doświadczyłam nieprzespanych nocy i koszmarów. Wielokrotnie analizowałam w myślach przeróżne scenariusze i pytałam: „a co by było, gdyby?” i „dlaczego to wszystko się dzieje?”. Z pewnością nie jestem jedyną osobą, która spędzała ostatnio dni i noce w taki sposób. Wszyscy jesteśmy przerażeni i niepewni jutra. W takich momentach i przy pytaniach „jak?”, „dlaczego?” i „co dalej?” jak grzyby po deszczu pojawiają się tacy, którzy oferują nam przeróżne odpowiedzi. Internet i prasa brukowa pełne są nieprawdziwych informacji na temat pochodzenia wirusa, jego roli, zasięgu oraz sposobów na jego eliminację. Oto kilka przykładów bzdur, w które, dla własnego bezpieczeństwa, nie powinniśmy wierzyć.

5G

„Panie, jakie nietoperze, to te anteny wszystko rozsyłają…” 5G to technologia mobilna, która już w niedalekiej przyszłości może zagwarantować nam jeszcze szybszy przesył danych z użyciem sieci komórkowych, zastąpić też ma obecną technologię 4G. Skąd wzięła się teoria, że wirus ma związek z 5G? Stąd, że w styczniu ktoś „odkrył”, że w Wuhan tuż przed rozpoczęciem epidemii zamontowano maszty do przesyłu danych. Prawda jest jednak taka, że Wuhan to tylko jedno z 50 miast, w których anteny się znajdują, a ich budowę rozpoczęto już w sierpniu zeszłego roku, w październiku działały już w Szanghaju i Pekinie. Czyli od sierpnia wirusy siedziały sobie w transmitorach, rozmyślając o najlepszym rozplanowaniu ataku? (A: „Panie wirus majster, myślę, że powinniśmy zaatakować teraz”. B: „Eee tam, młody, coś ty taki porywczy, siedź, to trzeba na spokojnie zrobić”. Tak to sobie wirusy gwarzyły w nadajnikach).

Pole elektromagnetyczne 5G z pewnością nie ma nic wspólnego z wirusami, które do namnażania się potrzebują komórki gospodarza. Wirus poza organizmem nosiciela jest „nieaktywny”, dopiero w komórce jest w stanie się „obudzić”. Nie można go też przesyłać za pomocą fal radiowych. Polski rząd w obliczu dezinformacji i czarnej propagandy przygotował specjalną stronę zawierającą sprawdzone informacje na temat technologii 5G: www.gov.pl/web/5g. Warto na nią zajrzeć, żeby nie popaść w taką paranoję, jakiej ofiarami padły osoby podpalające maszty telekomunikacyjne w Wielkiej Brytanii i Królestwie Niderlandów. Podpalanie anten nie tylko jest idiotyczne i bezcelowe, ale też skrajnie nieodpowiedzialne: bez dostępu do sieci osoba potrzebująca pomocy nie będzie w stanie jej wezwać, przeróżne systemy alarmowe i operacyjne służb publicznych mogą zostać uszkodzone, osoby starsze polegające na codziennym kontakcie z rodziną będą go pozbawione, a pracujący z domu nie będą mogli wykonywać swoich zajęć. Jedyne, co zyskają osoby podpalające maszty, to kilka miesięcy w więzieniu i wysoki mandat.

Nie dajmy się zwariować i nie wierzmy we wszystko, co pojawia się w internecie – swoją drogą to zabawne, że większość teorii o szkodliwości Wi-Fi i sieci 4 i 5G krąży właśnie w sieci, a ich propagatorzy spędzają długie godziny w internecie po to, żeby rozwodzić się nad jego szkodliwością. Wszystko to trąci myszką i niestabilnością zwojów mózgowych…

TO WINA EKOLOGÓW!

Inna grupa spiskujących huncwotów pochwaliła się w sieci teorią, której nie powstydziłby się sam mistrz Bareja. Otóż według niektórych winni wszystkiemu są miłośnicy przyrody. Tak, ich zdaniem zły sen, w którym teraz przyszło nam żyć, jest zaplanowaną akcją mającą na celu zdziesiątkowanie populacji ludzkiej, ograniczenie wpływu gospodarki na środowisko i w konsekwencji przywrócenie pierwotnego stanu natury. Masterplan, jakiego nie powstydziłby się nawet Thanos z filmów Marvela. Tyle tylko, że ma w sobie równie wiele prawdy, co komiksy o superbohaterach.

Zacznijmy od tego, że jeśli Chiny słuchałyby ekologów i aktywistów działających na rzecz dobra zwierząt, do pandemii najprawdopodobniej nigdy by nie doszło. Dlaczego? Ponieważ pozamykano by targi, na których handluje się dzikimi zwierzętami, zabija psy i koty dla mięsa i preparuje dziwaczne magiczne mikstury z rogu nosorożca. To właśnie takie bomby ekologiczne odpowiedzialne są za mutacje i rozprzestrzenianie się śmiercionośnych wirusów. 2 kwietna media podały informację, że chińskie miasto Shenzhen wprowadziło zakaz hodowli i uboju (sic!) psów i kotów na mięso – prosimy o oklaski, witamy w XXI wieku! Och, jak bardzo dumni byli z tego przedstawiciele władz i jak zadowolona opinia publiczna.

Zamiast poklepywania po ramionach chińskiemu reżimowi przydałby się porządny klaps w cztery litery, ponieważ zmiany te powinny pojawić się już dużo wcześniej. Na czas powinni też zareagować włodarze chińskiego molocha i oczyścić wylęgarnie chorób, którymi są tradycyjne targi oferujące dzikie zwierzęta i „tradycyjną medycynę”. Ekolodzy, lekarze i wirusolodzy z całego świata bili na alarm już w czasie pandemii SARS, ale oczywiście sprawę zamieciono pod dywan, ponieważ niemal cały świat jest w mniejszym lub większym stopniu zależny od chińskiej gospodarki i od działań reżimu. Każdy, kto odpowiednio posmaruje miodem partii, zostanie sowicie wynagrodzony. Niestety ekologów i aktywistów zignorowano, a teraz przyprawia się im gębę, prawiąc o tradycji i kulturze. Z całym szacunkiem, sprzedawanie utytłanych w krwi szczątków dzikich zwierząt w celach viagropodobnych z kulturą w moim pojęciu ma niewiele wspólnego.

METANOL, ETANOL, CZOSNEK, CIEPŁO, ZIMNO I WLEWY Z WITAMINY C

Takiej listy nie powstydziłby się nawet mój ulubiony szarlatan obecnej RP Jerzy Zięba, ale o nim i jego skrajnie niebezpiecznych praktykach za chwilę, zacznijmy od kieliszka. Domorośli lekarze specjaliści, jak Aleksander Łukaszenka i inni, zalecają, żeby prewencyjne spożywać alkohol, najlepiej wódkę albo spirytus, ponieważ skoro trzeba alko-żelem dezynfekować ręce, to jeszcze lepiej zdezynfekować się od środka. Żeby obalić ten mit, wystarczy chyba powiedzieć, że gdyby to była prawda, to już dawno wirus opuściłby Polskę i nigdy nie pojawił się w Rosji… W Iranie, gdzie spożywanie alkoholu jest zabronione, a wirus hula w najlepsze, 27 osób zmarło, próbując wprowadzić leczenie metanolem, który jest bardzo niebezpieczną trucizną. Plotki o dobroczynnym wpływie alkoholu na zdrowie rozchodzą się jak świeże bułeczki, ale są całkowicie wyssane z palca. Picie osłabia organizm, który jest wówczas bardziej narażony na działanie wirusa, a picie metanolu prowadzi w najlepszym wypadku do ślepoty, w najgorszym – do bardzo bolesnej śmierci. Warto zatem przestać się leczyć „na zaś”, igrając z własnym zdrowiem, i zacząć słuchać specjalistów.

Każda babcia powie: „dziecko, jedz czosnek, żaden wirus się do ciebie nie przyczepi”. Czosnek w rozsądnych ilościach nie zaszkodzi, ale niespecjalnie pomoże na wirusy. Substancje w nim zawarte mają wpływ na bakterie, grzyby i niektóre pasożyty, ale zupełnie nie działają na wirusy – podobnie jak każdy inny antybiotyk. Na pytanie, czy warto jeść czosnek w czasie obecnej epidemii, odpowiem: oczywiście, jego intensywny zapach zapewni nam bezpieczną odległość dwu metrów. Picie wody (ani zimnej, ani gorącej) oraz płukanie gardła też nie działa na wirusy, ale łagodzi ból i ewentualną opuchliznę, więc w tym wypadku raczej przesadzić nie można, chyba że płucze się nieumiejętnie, wówczas grozi nam utonięcie lub zachłyśnięcie. Ostrożnie zatem i z wodą.

Na koniec rozprawmy się z pseudonauką Jerzego Zięby, który, przypominam, nie jest lekarzem, ale magistrem górnictwa, a leczenie to jego „hobby”. Samo to wyjaśnienie powinno wystarczyć ludziom, żeby przestać słuchać niebezpiecznych bzdur, które Zięba rozpowszechnia, ale niestety świat jest na tyle dziwnym miejscem, że jego wynurzenia padają czasem na podatny grunt. Co ma do powiedzenia na temat COVID-19? A no tradycyjnie, że trzeba stosować witaminę C, najlepiej wlewy, i mieszać ją z perhydrolem, który jest substancją żrącą i w zetknięciu ze skórą tworzy martwicze plamy. Domorosły lekarz hobbysta posunął się tym razem za daleko – Główny Inspektorat Sanitarny rozprzestrzenił informację o niebezpiecznym działaniu perhydrolu i nakazał ścisłą kontrolę sprzedaży środka. Żaden prawdziwy lekarz nie zdecyduje się na podanie takiej substancji dożylnie pacjentowi, zwłaszcza zmieszanej z witaminą C, zatem szarlatan Zięba instruuje swoich czytelników, jak robić to w domowym zaciszu.

Jeśli ze strachu lub desperacji trafisz na jego stronę internetową lub publikacje: nie wierz im! Nie wstrzykuj sobie niczego, nie rezygnuj z pomocy lekarzy i nie bierz niczego, co zaleca naczelny naciągacz RP! Nie tylko ryzykujesz pogorszeniem stanu zdrowia, ale także śmiercią. Jedynie przebadane leki i szczepionki są w stanie pomóc naszemu organizmowi w wytworzeniu przeciwciał do zwalczania COVID-19. Nie słuchaj osób, które chcą się w tym trudnym czasie dorobić fortuny na cudownych środkach, ale zaufaj lekarzom i naukowcom, którzy mają wiedzę i doświadczenie, bo to może ocalić nas wszystkich.

„Kiedy rozum śpi, budzą się upiory”. W czasie takim jak ten słowa poety są jeszcze bardziej aktualne. Strach, niepewność i panika są najgorszymi doradcami, ponieważ popychają nas ku teoriom i rozwiązaniom, które mogą być dla nas bardziej niebezpieczne niż szalejący na świecie wirus. Nie szukaj informacji o COVID-19 na Facebooku i Instagramie, nie sięgaj do porad celebrytów – wchodź na zaufane i rzetelne strony rządowe, strony szpitali i centrów medycznych. Nie ufaj w złote środki pani Jadzi, bo najprawdopodobniej wcale ci nie pomogą. Szukaj informacji, pytaj lekarzy i nie ufaj każdemu sensacyjnemu tytułowi w gazecie brukowej. Myjcie ręce, trzymajcie dystans i bądźcie zdrowi!

 

 

Anna Albingier

 

 

 

Gazetka 191 – maj 2020