Mamy rok 2020, a mimo to wielu z nas wciąż zaskakuje widok osób niepełnosprawnych lub autystycznych podróżujących, wychodzących ze znajomymi albo aktywnych zawodowo. Nadal częściej łączymy chorobę i ograniczenia z zasiłkiem, opiekunami, ciężarem, marazmem, smutkiem i zamknięciem niż z działaniem i samodzielnością. Nic dziwnego zatem, że każde otwarcie lokalu, sklepu czy miejsca spotkań prowadzonego przez osoby dotknięte niepełnosprawnością lub autyzmem przykuwa uwagę mediów i wywołuje poruszenie.

JA JESTEM I CZUJĘ!

Osoby dotknięte kalectwem lub ograniczeniem umysłowym do niedawna były jak widma – najbliższe otoczenie wiedziało, że w tym czy tamtym domu „mieszka ktoś taki”, ale niemal się ich nie widywało, a już na pewno nie bez asysty przejętych i nieco przerażonych matek. Dziś jest nieco lepiej – rodziny i opiekunowie coraz śmielej wychodzą z ukrycia, odważniej stawiają czoła atakom słownym, durnowatym żartom i długim spojrzeniom. Szkoły publiczne i uniwersytety otwierają się na studentów z ograniczeniami lub autyzmem, nawet infrastruktura naszych miast i wiosek powoli dogania Zachód.

Polska mojego dzieciństwa i kilku lat dorosłości nie była dla niepełnosprawnych ani delikatna, ani uprzejma, a już z pewnością nie otwarta i wyrozumiała. Jako osoba mająca bliski kontakt z niepełnosprawnością byłam pod wrażeniem, kiedy podczas mojego pierwszego pobytu w Belgii szefowa restauracji, w której pracowałam, powiedziała, że za kilka dni będziemy otwierać przed południem, ponieważ będziemy gościć grupę niepełnosprawnych umysłowo członków jednej z grup teatralnych w mieście. Głęboko wzruszyłam się nie tylko tym, że zgodziła się dla nich wcześniej otworzyć, ale przede wszystkim tym, że te osoby mają możliwość rozwijania swoich pasji i uczestnictwa w przyjemnościach tego świata. Jak później się dowiedziałam, większość gości była stałymi klientami naszego lokalu. Znam z doświadczenia bardzo nieprzyjemną rzeczywistość, z którą mierzyć muszą się niepełnosprawni, i takie pozytywne doświadczenia zawsze mnie cieszą.

Polska powoli zmienia się na lepsze – zaczyna dostrzegać tych, których dotyka kalectwo bądź ograniczenia umysłowe, i postanawia dać im szansę. Sami niepełnosprawni też rzadziej zamykają się albo są zamykani w domu, a częściej wychodzą na świat i starają się brać z życia to, co najlepsze. Spotykamy ich już nie tylko na ulicy, ale też w telewizji, magazynach modowych i salach koncertowych. Pamiętacie, jakim kiedyś wydarzeniem było pojawienie się w „Klanie” Piotra Swenda, aktora z zespołem Downa?

To, co kiedyś było nieznane i zahaczało o tabu, dziś staje się przyjazne i bliskie. Michał znany z programu „Down the Road. Zespół w trasie” rozpoczął pracę w gdańskim Urzędzie Miasta. Mimo swoich ograniczeń uparcie dąży do celu i nie poddaje się. Sylwia Gajewska dumnie pozuje fotografom, ucząc nas wszystkich, że każde ciało jest piękne. Osoby niepełnosprawne są takimi samymi członkami społeczeństwa, jak osoby zdrowe – owszem, czasem wyglądają i zachowują się inaczej, ale mają takie same marzenia i ambicje jak wszyscy inni. Tak jak każdy mają lepsze i gorsze dni, muszą się uczyć, zmagać z problemami i smutkiem, a czasem, tak jak i inni, postanawiają wziąć byka za rogi i rozkręcić biznes.

SZANSA

Każdy krok ku zakończeniu wykluczenia osób niepełnosprawnych jest krokiem ku prawdziwej normalności, dlatego każde otwarcie klubu, restauracji, kawiarni czy sklepu prowadzonego przez nich powinno cieszyć! Powinno, ale nie zawsze jest tak pięknie. Kilka miesięcy temu opinią publiczną wstrząsnęła historia wrocławskiego lokalu „Cafe równik”, gdzie pracują osoby niepełnosprawne. Pewna klientka chciała zorganizować tam chrzciny, ale domagała się „zdrowej” obsługi. Swoją drogą, to jakoś mało chrześcijańskie podejście do bliźniego swego, ale ja może jakieś inne Słowo Boże znam. Przez internet przelała się straszliwa fala hejterskiego szamba. „Wszystkowiedzący” i „normalni” zaczęli obrażać pomysłodawców i pracowników; niektórzy zarzucali im brak higieny, inni twierdzili, że to nie forma terapii, ale wyzysk.

Okazało się, że nie tylko „Równik” codziennie musi stawiać czoła zdrowym i tym, którzy „są tolerancyjni, ale...”. Każdy, kto prowadzi działalność, gdzie pracownikami są autyści lub niepełnosprawni, musi mieć twardą skórę, ponieważ ilość idiotyzmów, chamstwa i „dobrych rad” może przyprawić o depresję. Ludziom zatrudniającym osoby niepełnosprawne nie chodzi o zysk, ale o integrację, rehabilitację i rozwój tych młodych, fantastycznych jednostek. Kelnerzy i ekspedientki uczą się zawiązywania kontaktów społecznych, ćwiczą pamięć i mowę, uczą się samodzielności. Każde wyjście z domu do pracy jest dla nich ogromnym szczęściem i szansą na rehabilitację w przyjemny sposób.

Wszyscy przeszliśmy kwarantannę, nie wszystkim przypadła ona do gustu, wielu przypłaciło ją wypaleniem, stanami lękowymi czy depresją. A teraz wyobraź sobie, że osoba niepełnosprawna, z ograniczeniem umysłowym lub autyzmem, pozostaje w takim zamknięciu całe życie. Skoro dorosły chłop może cieszyć się z perspektywy wyjścia z domu po bułki, pomyśl, jaką radość sprawia niepełnosprawnym codzienne wyjście do pracy i pokonanie zamknięcia. Każde udane zamówienie i każda zrobiona kawa są ćwiczeniem i pokonaniem samego siebie. Spędzony w pracy dzień działa cuda dla zdrowia i daje niesamowitego kopa do dalszej walki.

Nie zapominajmy, że za każdą osobą niepełnosprawną czy autystyczną stoją zatroskani opiekunowie. Oni także wdzięczni są za taką szansę. Zostawiając swoich najbliższych w miejscu, gdzie nie tylko mogą się rozwijać, ale też doskonale bawić, z nieco lżejszym sercem sami mogą spokojnie iść po zakupy, posprzątać albo zwyczajnie nieco odpocząć. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak wielką radość sprawia im każdy sukces, z jakim do domu wracają ich podopieczni.

Miejsca takie jak „Równik”, „Dobra kawiarnia”, „CieKawa” w Polsce i „Balls and Glory” czy „Brownies and Downies” w Belgii to dla właścicieli i personelu nie tylko praca i z pewnością nie tylko pieniądze – to okno na świat, bezpieczeństwo, codzienna dawka ćwiczeń i samodzielności, a dla nas – gości – wspaniała lekcja empatii i serdeczności.

DOBRO NIC NIE KOSZTUJE

To, jak społeczeństwo traktuje swoich najsłabszych obywateli, świadczy o jego rozwoju, a to, jak my – każdy z nas – odnosi się do osób z ograniczeniami fizycznymi czy psychicznymi, daje świadectwo o nas. Jeśli wykrzykujesz o „normalności”, „debilach”, „downach”, jeśli obrażasz chorych i słabszych, nie jesteś dobrym człowiekiem. Nawet nie wiem, czy można nazwać cię człowiekiem, jeśli poniżasz i wyśmiewasz czyjąś inność lub ułomność. Jeśli jesteś jednym z takich hejterów, powiem ci wprost: nie jesteś w niczym lepszy od wszystkich, których obrażasz. Jesteś od nich gorszy, jesteś złem i nie zasługujesz nawet na jedno ich przychylne spojrzenie. Jesteś szczęściarzem, który wygrał w ruletkę przy poczęciu: bo masz akurat tyle chromosomów, ile trzeba, bo urodziłeś się, mając dwie nogi i ręce, bo twoje neurony i mięśnie działają prawidłowo. Równie dobrze, przy rozwoju komórek, z których powstałeś, coś mogło pójść nie tak – tylko łut szczęścia sprawił, że nie jesteś chory. Przyjmij to z pokorą i nie wylewaj swoich frustracji na tych, którzy urodzili się inni. Jeśli każdy z nas to zrozumie, świat będzie dużo lepszym miejscem.

Bycie dobrym, miłym, uprzejmym i wyrozumiałym nic nie kosztuje. Każdy może okazywać innym szacunek. Jeśli jednak twoje dobre maniery, szacunek i dobro są w tym względzie niedorozwinięte: zamilknij, nie wypluwaj swojego jadu i głupoty, trzymaj je zamknięte głęboko w swoim małym, ciemnym i zepsutym sercu i daj żyć innym, bo nikogo nie obchodzi twoja obraźliwa opinia.

Odwiedzając jako klient miejsca, w których pracują osoby niepełnosprawne, będąc wolontariuszem albo dając im szansę na rozwój jako szef, czynimy ich życie lepszym, weselszym i pełnym, bo zintegrowanym ze światem zewnętrznym. Właśnie o szansę na integrację i szacunek walczą nie tylko oni sami, ale też ich opiekunowie. Pięknie i w bardzo zwyczajny sposób mówi o tym belgijski program „Down the Road”, który doczekał się w tym roku polskiej wersji. Oba pokazują wspaniałych młodych ludzi z zespołem Downa, którzy wyruszają w podróż ku samodzielności. Kiedy poznajemy bohaterów w konfrontacji ze światem, widzimy, że mają dokładnie takie same marzenia, lęki i radości jak my. Widzą czasem świat w nieco inny sposób niż ty czy ja, ale nie oznacza to wcale, że nasza wizja jest lepsza – jest zwyczajnie inna i trzeba to zaakceptować. Jeden z bohaterów programu, Michał, powiedział w którymś z odcinków: „Kochani, zrozumcie wreszcie, że my też jesteśmy ludźmi, tak jak wy. Chociaż się trochę różnimy. (…) Każdy ma swoje zachowania, ale możemy być jedną wielką rodziną”. To mądre i piękne słowa, które dla wszystkich powinny stać się inspiracją i mottem!

Agresja wobec ludzi innych niż my sami zakorzeniona jest w niezrozumieniu i strachu, dlatego tak bardzo ważne jest, byśmy się nawzajem poznawali i akceptowali. Nie ma innej drogi do poznania niż przez spotkanie i interakcję, dzięki czemu wszyscy możemy się od siebie uczyć. Dlatego tak ważna jest integracja osób niepełnosprawnych ruchowo i umysłowo. Nie ma innej drogi do budowania relacji i akceptacji. Do dzieła zatem: jeśli w twoim mieście jest takie piękne miejsce prowadzone przez niepełnosprawnych, nie bój się i odwiedź je. Jeśli masz czas – zostań wolontariuszem. Jeśli znasz kogoś, kto opiekuje się osobą chorą lub niepełnosprawną, zaoferuj pomoc, zaprzyjaźnij się! Bądźmy dla siebie dobrzy i bądźmy razem, bo razem jest lepiej!

Anna Albingier

 

 

Gazetka 192 – czerwiec 2020