Tornister rzucony w kąt. Skuwki bez mazaków błądzą po piórniku. Dni długie, często upalne, a noce ciepłe. Świat mieni się kolorami tęczy. Kwiaty pokrywają trawniki. Dojrzewają owoce w sadach, zboża i grzyby. W świecie zwierzęcym wre bujne życie. W lesie pląsają pazie królowej, rusałki i cytrynki. Słychać głos przepiórki i skowronka borowego. Młode jeże opuszczają gniazda. Wieczorami nietoperze szykują się do lotu. W wodzie ławice kijanek i młody narybek. Lato to pora roku, na którą czekają wszystkie dzieci. Przyroda wabi spokojem, naturalnością i tajemnicą. Co jednak zrobić, gdy zderzenie małego mieszczucha z naturą okazuje się paraliżujące? Jak przekonać go, że otaczający nas świat, z miliardami gatunków istot żywych i nieskończoną różnorodnością, jest naszym naturalnym środowiskiem? Jak oswoić dziecięce lęki?

W DOMACH Z BETONU

Dziecko najbezpieczniej czuje się w środowisku znanym, z którym ma do czynienia na co dzień. Zakorzenienie w mieście wpływa na postrzeganie i ocenę elementów odmiennych od tych, do których nawykło. Nic dziwnego, że więcej zachwytu wzbudza w nim wysoki murek niż grząski mech. Jednym z najważniejszych elementów miejskiego krajobrazu jest gęsto zagospodarowana przestrzeń.

Współczesne przemiany, związane przede wszystkim z komercjalizacją przestrzeni miejskiej i rozlewaniem się miast, odbijają piętno na tym, co nas otacza. Jednym z produktów urbanistyki modernistycznej są wielkie zespoły mieszkaniowe, zwane potocznie blokowiskami. Niestety beton to jeden z najbardziej powszechnych i ekonomicznych materiałów stosowanych we współczesnym budownictwie. Wysoka wytrzymałość i doskonała urabialność mają przemawiać na jego korzyść. Całe szczęście, że samorządowcy i lokalni społecznicy zaczynają dostrzegać, że w przestrzeni miejskiej możliwe jest połączenie funkcjonalności z estetyką. Co ważniejsze, wprowadzają istotę zieleni miejskiej do dyskursu społecznego.

Organizacja Narodów Zjednoczonych szacuje, że w 2025 roku ponad 60 proc. mieszkańców świata będzie mieszkało w aglomeracjach miejskich – zatłoczonych, głośnych i przegrzanych. Dlatego tereny zielone w mieście stanowią nie mniej ważną infrastrukturę niż np. infrastruktura transportowa. Produkują tlen i pochłaniają CO2, poprawiają samopoczucie, są domem dla zwierząt, zatrzymują wodę i zwiększają wilgotność powietrza, obniżają temperaturę i dają cień. Duże kompleksy, takie jak parki, miejskie lasy, łąki, zarośla i zieleńce czy też pomniejsze układy drzew i pojedyncze drzewa przy ulicach oraz na placach zabaw, niwelują zanieczyszczenie powietrza.

Czy wiesz, że jedno drzewo ma moc kilku klimatyzatorów? Czy wiesz, że jeden duży buk produkuje tyle tlenu, co mniej więcej 1700 dziesięcioletnich, małych buków? Czy wiesz, że będące w stanie ulistnienia brzozy brodawkowate redukują poziom hałasu w mieście o 5,7 dB, a lipy szerokolistne aż o 6,9 dB? Czy wiesz, że roślinność miejska przyczynia się do zmniejszenia amplitud temperatur, tworząc w lecie „wyspy chłodu”? Dym z kominów fabrycznych, zasnuwający widnokrąg, dziś już nie jest wskaźnikiem dobrobytu. Zanim przystąpisz do rozmowy z nienawykłym do zieleni dzieckiem, musisz wiedzieć, na co nam ta cała przyroda. Dopiero po odrobieniu swojej lekcji wciel się w rolę nauczyciela-przewodnika.

SYNDROM BABY JAGI

Postać Baby Jagi jest elementem folkloru. Jawiła się jako stara, odrażająca wiedźma – obwisłe piersi, jedna kościana noga; ślepa lub niedowidząca. Mieszkała w chatce na kurzej stopce w głębi lasu. Często towarzyszyły jej czarny kot, kruk, sowa lub wąż. Porywała błąkających się po lesie ludzi (zwłaszcza dzieci), a następnie zabijała łup i zjadała. Richard Louv w książce „Ostatnie dziecko lasu” (lektura obowiązkowa!) pisze o „syndromie Baby Jagi”. To silny, irracjonalny lęk przed spuszczeniem dziecka z oka. Boimy się wypuścić dzieci na dwór. Okazuje się, że nie tylko niebezpieczni ludzie (kidnaperzy, szaleńcy, dealerzy narkotyków, pedofile) czy ruch uliczny budzą w nas strach, ale Babą Jagą jest dla nas sama natura! Wierzenia ludowe przypisywały Babie Jadze zsyłanie chorób i innych dolegliwości. Jeśli rodzic w przyrodzie upatruje wroga, malec na bank pójdzie w jego ślady. Na całym świecie wzrasta liczba osób, których kontakt z naturą ograniczony jest do minimum.

Człowiek jest depozytariuszem przyrody i jej stróżem. Skąd jednak mały mieszczuch ma mieć tę wiedzę, jeśli jego jedynym kontaktem z zielenią jest mizerna roślina doniczkowa na parapecie kuchennym? Skąd może wiedzieć, że jeżyny rosną na krzaku, skoro nawykł do napakowanej pestycydami przetworzonej żywności? Kto dziś w szkole uczy, kiedy zbiera się zboże, kiedy siano, a kiedy ziemniaki? Kiedy sadzi się pomidory, a kiedy sieje rzodkiewkę? I jak wygląda pole uprawne?

Spektakularne osiągnięcia w dziedzinie nauk technicznych, medycznych czy biologicznych stoją w kontrze do wizji katastrofy ekologicznej i klęsk żywiołowych. Przyroda często przypomina nam o sobie w najmniej oczekiwanym momencie. Nie łudźmy się – pomimo postępu technologicznego nadal podlegamy odwiecznym prawom natury i jesteśmy zależni od jej humorów. Kontakt z przyrodą mamy więc – chcąc czy nie – zawsze. Dlatego wprowadzaj swoje dziecko już od najmłodszych lat w arkana środowiska naturalnego. Pamiętaj, że nauka przyrody z książek jest jak nauka geografii na podstawie kartkowania atlasu. Dziecko uczy się przez doświadczenie. Tylko wtedy narodzi się w nim prawdziwa pasja.

LEKCJA PRZYRODY

Wszystkie dzieci czegoś się boją. Lęk nie jest czymś złym i zasługującym na potępienie – jest elementem rozwoju. Strach jest naturalną reakcją organizmu na zagrażające i niebezpieczne sytuacje. Gdy maluch opanowuje nowe umiejętności, lęk ustępuje, a on sam pęka z dumy, że go pokonało. Dziecko napotyka na swojej drodze wiele nieznanych obiektów i zjawisk, które mogą wywołać uczucie strachu. Ma niestabilne poczucie bezpieczeństwa, gdy wchodzi w nową sytuację. Dlatego kluczowym elementem jest rozmowa z nim. Przed wyjazdem na wakacje nie karm wyobraźni malucha obrazem wyimaginowanych dwumetrowych jaszczurek czy wizją stada dzików, przed którymi trzeba czmychnąć, gdzie pieprz rośnie. Dziecko, odczuwając strach, uczy się, że nie na wszystko może sobie pozwolić. Umysł podpowiada mu, co jest bezpieczne, a co na pograniczu ryzyka. Dobrze, by wiedziało, że nie może lekceważyć flory i fauny. Żyj tak, by zawczasu posmakowało choćby namiastki środowiska naturalnego. Bo strach przed naturą to siła, która nie pozwoli mu na prawidłowy rozwój emocjonalny.

Zaangażowanie w środowisko to propagowanie aktywności na łonie natury. Zacznij od oswajania przyrody swojego miasta i okolic. Założę się, że w obrębie kilku kilometrów znajdziesz nieużytki i dzikie tereny, do których nie dotarł jeszcze buldożer przygotowujący teren pod kolejny drapacz chmur czy prestiżowy szeregowiec. W życiu dziecka nie może zabraknąć wypraw z kijem do lasu, chodzenia po wąwozach i górach, łowienia ryb, obserwacji mrówczych wysiłków, podglądania ptasich gniazd, zbierania grzybów czy ziół. Biwakujcie w ogródku, w parku lub choćby na balkonie, obserwujcie chmury i gwiazdy. Zimą budujcie karmniki i dokarmiajcie miejskie ptactwo. Podglądajcie wędrówki pająków, kretowiska i małe nornice buszujące w krzakach. Zbudujcie „bazę” z patyków i starego prześcieradła. Zbierajcie deszczówkę.

Nikt nie wymaga od ciebie ratowania planety i przywiązywania się do drzewa, by uratować puszczę przed wycinką drzew (od tego mamy aktywistów). Nie musisz zajmować się profesjonalnie przyrodą, by znać jej wartość. Najważniejsze, by zrozumieć, że dziś świat stoi przed nami otworem. Możemy chłonąć wielkomiejskie życie, a jednocześnie czerpać pełnymi garściami z bogactw środowiska naturalnego.

Natura to lek. Wyostrza zmysły. Z badań wynika, że kontakt z przyrodą wspomaga u dzieci leczenie ADHD, poprawia koncentrację i koordynację ruchową, regeneruje umysł i ciało, stymuluje wyobraźnię, wspomaga inwencję twórczą. Powietrze i beztroska zabawa pomagają „mimochodem” rozpracować trudne problemy i rozładować stresy skumulowane w ciągu dnia. Mały obserwator niechybnie wyrośnie na osobę silną, spostrzegawczą i pewną siebie.

Do lasu nie potrzeba plecaka wypełnionego po brzegi elektroniką. Wiesz, co jest zabawką wszech czasów? Patyk. A wiesz, co jest w nim najfajniejszego? Działa bez wi-fi!

 

Sylwia Znyk

 

 

Gazetka 193 – lipiec/sierień 2020