Każdy z nas wie, że rasizm jest zły. Każdy w teorii go potępia i pamięta, do czego doprowadził w trakcie II wojny światowej. Pomimo tej teoretycznej wiedzy mamy dzisiaj wokół wiele przypadków dyskryminacji rasowej. Nie chodzi tylko o mentalność, którą czasem trudno wykarczować z automatycznych, ugruntowanych kulturowo stereotypów. Rasizm pojawia się w słowie i czynie, poprzez jawne wrogie działania, jak i zawoalowane taktyki w imię opacznie pojętego dobra. Konwencja ONZ nt. dyskryminacji rasowej (z 1966 r.) jasno stwierdza: nie ma żadnego uzasadnienia dla rasizmu – ani w praktyce, ani w teorii.

WALKA RAS

Rasizm to pogląd stwierdzający, że rasy ludzkie są nierówne. Jedne są lepsze od innych, ważniejsze, godniejsze, przysługuje im więcej praw i przywilejów. Pogląd ten przyjmuje, że ludzi różnych ras różni nie tylko wygląd, ale także osobowość i inteligencja. Rasę definiuje się jako zbiór cech wspólnych dla danej zbiorowości, np. wygląd, pochodzenie, zachowanie, tradycja itd. Rasizm zazwyczaj ma trzy źródła: genetyczne, psychologiczne i historyczne. Żadne z nich nie jest uzasadnione.

Ta popularna przed II wojną światową idea zyskała wielu zwolenników. Jego najbardziej drastyczną formę wyrażał Holokaust. Inne przykłady były równie brutalne – np. apartheid w Afryce Południowej, niewolnictwo i segregacja rasowa w Stanach Zjednoczonych czy w Ameryce Łacińskiej. Rasizm był charakterystyczny dla państw kolonialnych. Przez stulecia za przynależność do innej rasy prześladowano Żydów, Cyganów, czarno- i ciemnoskórych, Indian; ostatnio do grupy tej dołączyli też Arabowie, a nawet ci, którzy po prostu mają inne cechy fizyczne niż charakterystyczne dla danej lokalizacji.

MY I ONI

W latach 80. XX wieku pojawił się neorasizm. Utrzymany teoretycznie w duchu humanizmu, tak naprawdę oddziela obcych od rdzennych mieszkańców danego miejsca. Ci drudzy mają własną kulturę i tradycję, której muszą strzec przed „obcymi”. Przysługują im szersze prawa oraz więcej przywilejów. Obcym, tym „innym”, zarzuca się zamachy, np. na tożsamość narodową, religię, wychowanie młodzieży itp. Nie są oni jednak gorsi czy wrodzy, a jedynie „inni” – i z tego powodu powinni być oddzieleni od rdzennej kultury, żeby nie ucierpiała na skutek wzajemnych kontaktów między rasami. Obcy mają prawo się rozwijać i pielęgnować własne tradycje w poszanowaniu praw człowieka, ale ich obecność powinna być oddzielona. Tak jest np. na zachodzie Europy z ludnością muzułmańską, która żyje w swoich dzielnicach (mając zapewnione podstawowe warunki bytowe), w zasadzie nie przenikając do strefy kulturowej zamieszkiwanych państw. Takie wyizolowanie ze względu na rasę nie ma podłoża bezpośrednio związanego z cechami fizycznymi, ale raczej z samą odmienną kulturą, którą najczęściej traktuje się jako zagrożenie. Nie jest niespodzianką, że taka forma rasizmu również dyskryminuje i staje się podłożem licznych konfliktów.

POPKULTURA W SŁUŻBIE DYSKRYMINACJI

Mówiąc o współczesnych formach rasizmu, nie sposób pominąć roli mediów w kreowaniu wizerunku różnych grup społecznych. Również „obcych” – zazwyczaj w materiałach informacyjnych i edukacyjnych przedstawianych jako miłych sąsiadów, których kultura i zwyczaje mogą wzbogacić naszą własną kulturę. Jednak to nie media rządowe i kontrolowane mają dzisiaj największy zasięg i tak naprawdę rasizm krzewi się właśnie w tych niekontrolowanych. Nie mówimy nawet o tak skrajnych ugrupowaniach, jak np. neonaziści, którzy mają swoje zrzeszenia i kanały promocji własnych treści, ale o zwykłych obywatelach, którym przeszkadza mieszkanie na jednym osiedlu z człowiekiem z drugiego końca świata. Swoje niezadowolenie taki obywatel wyraża w internecie – poprzez komentarze, w mediach społecznościowych, czasem nawet tworząc grupy mające na celu pośrednie prześladowanie lub szkalowanie pewnych zwyczajów obcych, ich kultury, czasem nawet samej fizyczności.

Jeszcze inną formą jest sztuka – dzisiaj wydanie książki, zrobienie filmu, prowadzenie bloga czy bycie krytykiem różnych form sztuki nie wymaga zbyt wielu umiejętności, jednak często popularność bierze się z sięgania po środki przekazu, które bulwersują, wzbudzają niezdrowe zainteresowanie, wywołują skrajne emocji. Temat odmiennych ras, często poruszany w popkulturze, lepiej się sprzedaje oprawiony w specyficzne zwroty, porównania i przenośnie, które z reguły na różnych poziomach dyskredytują przedstawianą osobę. Jeszcze częściej przejaskrawiane są stereotypy, nawet te ukryte w zbiorowej podświadomości. Operowanie takimi środkami powoduje, że przeciętny odbiorca książki, filmu czy muzyki pewne treści uznaje za oczywiste i przestaje się wstydzić swojej podświadomej niechęci do „innego”. Najgorzej jest wtedy, kiedy zaczyna ją uznawać za naturalną i wspomaga ją środkami nienawiści, co niestety zdarza się coraz częściej.

POD AMERYKAŃSKĄ KURTYNĄ

Do bardzo licznych protestów dotyczących dyskryminacji rasowej doszło kilka miesięcy temu w Stanach Zjednoczonych, kiedy to zmarł brutalnie potraktowany przez służby mundurowe czarnoskóry mężczyzna. Skala niezadowolenia, która przebiegła przez USA w tamtych tygodniach, była ogromna – ludzie masowo wychodzili na ulice i protestowali przeciwko wszelakim nierównościom, którym poddawani są nie tylko imigranci, ale także pełnoprawni mieszkańcy kraju. Nagle na szeroką skalę można było zobaczyć zamiatany pod dywan problem – nierównego traktowania czarnoskórych, ich gett, ich gorszych wynagrodzeń, trudniejszego dostępu do edukacji czy pracy, a w końcu – stereotypowego traktowania nie tylko przez służby bezpieczeństwa, ale i polityków. Rasizm, objawiony nagle w tej spontanicznej formie, zaczął zaskakiwać – czy naprawdę w USA możliwe są aż takie nadużycia o podłożu rasowym?

Faktem jest, że czas masowych protestów zbiegł się z trwającą już kilka miesięcy pandemią. Może kwarantanna i obostrzenia wzmogły w ludziach bunt przeciwko dyskryminacjom, może dzięki temu zaczęli oni głośniej krzyczeć o równouprawnienie rasowe. Nie był to bynajmniej odosobniony przypadek, kiedy policja bezpodstawnie i brutalnie potraktowała czarnoskórego. Zarówno w amerykańskich służbach bezpieczeństwa, jak i wśród rządzących rasistowska mentalność ma się wyjątkowo dobrze i czerwcowe manifestacje właśnie w tę zakłamaną mentalność uderzały. Z jakim skutkiem – pewnie nieprędko się dowiemy.

TOLERANCJA WARUNKOWANA

Jednak Stany Zjednoczone nie są odosobnione w swoich rasistowskich uprzedzeniach. Jak się okazuje, na całym świecie istnieją ludzie mający w XXI w. problem z innym kolorem skóry, wyznaniem czy orientacją seksualną. W Rosji i Chinach problemy z nietolerancją rasową są ogromne, jednak skoro się o nich nie mówi, to uznaje się je za nieistniejące. W Europie natomiast chętnie wypieramy fakt, że jesteśmy uprzedzeni rasowo, bo przecież mieliśmy już dramatyczną nazistowską lekcję, czym rasizm może się skończyć. Jednak pod powłoką tolerancji, o której tak lubią mówić państwa zachodnie, również znajduje się lęk i niechęć do „obcego innego”. I nie dotyczą one cech fizycznych czy etnicznych, ale... intelektualnych. Odmienne rasy zwykliśmy uznawać za zacofane, głupsze, nieefektywne, niezorganizowane... Jednym słowem niezdolne do funkcjonowania w cywilizacji „wysoko” rozwiniętej.

Z różnych badań wynika, że najbardziej tolerancyjni są spadkobiercy kolonializmu – Brytyjczycy, Amerykanie (choć w kontekście powyższego przykładu owa tolerancja zastanawia), Australijczycy i Nowozelandczycy. Wysoko plasują się Skandynawowie i większość Latynosów. Słabo wypada Francja i Niemcy, choć przecież tam kształtowała się idea multikulturowa. Również wśród ludności bałkańskiej mamy wiele osób o uprzedzeniach rasowych. Nieco lepiej wypadają Polska, Czechy, Słowacja, Ukraina czy Białoruś, która jest uznawana za jedno z najbardziej tolerancyjnych państw europejskich, jeśli chodzi o rasę. Na innych kontynentach do najbardziej uprzedzonych należą mieszkańcy Indii, Filipin, Indonezji, Bliskiego Wschodu oraz Afryki Północnej.

Z różnych analiz sympatii i antypatii rasowych jasno wynika, że świat się ogromnie zmienił pod kątem tolerancji. Ta ewolucja nie poszła jednak w jedynym – jak by się wydawało – słusznym kierunku. Rasizm, jawnie uznany jako niezwykle szkodliwy dla społeczeństw, ustroił się w zupełnie nowe piórka i w konsekwencji nie da się tak łatwo określić przypadków naruszeń ustanowionych praw w tej kwestii. W teorii wszyscy chętnie zwalczalibyśmy ksenofobiczne zachowania wokół nas, w praktyce – wielu wśród nas ma nadal mentalność dyskryminującą ze względu na rasę. Dlatego mówienie na głos o dzisiejszych problemach neorasizmu jest tak ważne, bo unaocznia faktyczny proces i niszczy ugruntowaną społecznie atrapę mitycznego, multikulturowego państwa.

 

Ewelina Wolna-Olczak

 

 

Gazetka 194 – wrzesien 2020