Spanie na zwilgotniałym materacu, natarczywe bzyczenie komara i jazgotliwi sąsiedzi, od których dzieli cię jedynie cienka izolacja namiotu. Campingi, bo o nich mowa, choć przywodzą na myśl niskobudżetowy wypoczynek rodem z PRL, dziś przeżywają prawdziwy renesans. Po spartańskich warunkach zostało jedynie mgliste wspomnienie, a na prowadzenie wysuwają się luksusowe szałasy, które dogodzą nawet najbardziej wymagającym mieszczuchom. Poznaj glamping – camping w luksusie.

ZOOM NA SLOW

Zapewne nieraz podczas podróży samochodem trafiłeś na próg zwalniający, choćby w postaci poprzecznej wypukłości na jezdni, mający na celu ograniczenie prędkości pojazdów. Przejazd przez próg z prędkością większą niż dopuszczalna powoduje podbicie kół samochodu i dyskomfort dla kierowcy i pasażerów, przez co skłania do zwolnienia. Dzięki nim kierowcy są ostrożniejsi i zachowują się znacznie bardziej racjonalnie. Próg zwalniający powstał, by chronić pieszych i otrzeźwiać kierowców. Na co dzień sami musimy projektować i instalować własne progi, by chronić zdrowie swoje i bliskich.

Tempo życia wrzuca nas w kołowrotek niczym chomika. Tyle że chomik miałby z tej jazdy bez trzymanki frajdę, a człowiek traci grunt pod nogami i wpada w marazm. Dlatego do łask wróciło „slow life” – życie, jakie wiedli nasi dziadkowie. Zgodnie z biegiem przyrody i własnym zegarem biologicznym. Bo wbrew pozorom taka egzystencja nie polega na ślimaczym tempie (swoją drogą, ślimaki wcale nie są takie powolne – mogą w 24 godziny pokonać do 25 metrów!), ale na odnalezieniu równowagi w tym, co robimy i kim jesteśmy. Życie „slow” to przeżywanie „tu i teraz”; to harmonia między obowiązkami zawodowymi, osobistymi i odpoczynkiem. I nie chodzi o byczenie się na kanapie czy unikanie odpowiedzialności, ale o robienie wszystkiego w odpowiednim tempie; bez presji zasuwających nieprzerwanie wskazówek zegara.

Według filozofii „slow” należy podejmować świadome wybory. Począwszy od zdrowego stylu życia, zakupu żywności z upraw ekologicznych, stosowania naturalnych kosmetyków, a skończywszy na promowaniu aktywności fizycznej i bliskiego kontaktu z naturą. Dziś w trendach jest wszystko, co „slow”. Slow food, slow fashion, slow parenting, slow cosmetics, slow business, slow travel.

Życie z progiem zwalniającym to wcale nie cofanie się w czasie i rezygnacja z tego, co cywilizacja zdołała dokonać na przestrzeni ostatnich dekad. Przeciwnie, należy korzystać ze wszystkich dostępnych narzędzi. Grunt, żeby nie popaść w rozbuchany konsumpcjonizm. I tu na scenie pojawia się nasz bohater – glamping. Glamping to wyrażenie powstałe ze splotu dwóch słów: „glamour” (z ang. blichtr, elegancja, przepych) oraz „camping” (z ang. obóz, biwak, tabor). Nowy trend jest odpowiedzią na zapotrzebowanie młodego pokolenia podróżników, którzy z rozrzewnieniem wspominają rodzinne wakacje pod gruszą, a zarazem nawykli już do komfortu, jaki oferują współczesne biura turystyczne. Okazuje się, że można pogodzić harcerską tęsknotę za rozgwieżdżonym niebem nad głową z luksusem, do jakiego przywykliśmy z wiekiem. I wilk syty, i owca cała.

WAKACJE OD DŹWIĘKÓW

Glampingi mogą przybierać różne formy. Obszerne szałasy z dekowymi meblami, indiańskie tipi, namioty Beduinów, mongolskie jurty, wielobarwne wozy cygańskie, kuliste szklarnie, domki na palach, przyczepy w stylu vintage, chatki niejako wyjęte z powieści Tolkiena, stare vany… a to wszystko ze wspomaganiem! Chciałbyś mieć zmywarkę? Żaden problem! Luksusowe wyposażenie? Na wyciągnięcie ręki! Prywatne jacuzzi? Bardzo proszę. Godziwy prysznic z deszczownicą? Czemu nie! A hamak? Nic prostszego. Turystyka, podążając za trendami, staje się z roku na rok coraz bardziej urozmaicona i wymyka się stereotypowi, że wakacje w wersji deluxe to li i jedynie hotel przy plaży i „all inclusive”.

Nie da się ukryć, że glamping to ukłon w stronę natury. Zapewnia maksymalny kontakt z przyrodą, a ta bezsprzecznie wpływa na kondycję sił witalnych, rzutując na pięć zmysłów: wzrok, słuch, węch, dotyk, smak. Jak donoszą badania, skupienie wzroku na detalu to odpoczynek dla oka narażonego na codzienną feerię barw. W komitywie z naturą nie tylko słyszymy otaczający nas mikrokosmos, ale także swój własny głos wewnętrzny. Zamiast spalin i smogu wdychamy czyste, nieskalane przemysłem powietrze. Poprzez dotyk wznosimy podwaliny pod bliską relację z tym, co ustanowione przez prawa inne niż ludzkie. I w końcu zachłystujemy się „tu i teraz”. Nie po to, by rozkminiać, testować, aranżować, planować, lecz po to, by po prostu być. By „pozbierać się” w ciszy. „Ogarnąć się”, jak mawiają młodzi.

Zanieczyszczenie hałasem ma niekorzystny wpływ na nasze zdrowie. Gdy doświadczamy go regularnie przez wiele miesięcy, podnosi nam ciśnienie krwi, zwiększa ryzyko zawału serca, a także stopniowo osłabia nam słuch. Głośne dźwięki podnoszą poziom stresu poprzez aktywację ciała migdałowatego w mózgu i powodują wydzielanie kortyzolu – hormonu stresu. Kiedy tkwisz w codziennym kołowrotku obowiązków, wypełniając przypisane ci role, niechybnie uciekasz od sedna życia i pytań, na które powinieneś sobie odpowiedzieć. Mózg lubi niewymuszoną uwagę, gdy nie koncentrujesz się na konkretnym zadaniu do wykonania. W hałasie nie słychać siebie.

Z dala od zgiełku uczysz się pielęgnować świat przyrody. Jesteś jego częścią i jesteś od niego zależny. Przebywając na łonie natury, odczuwasz różne emocje i zauważasz odmienne stany. Bo urlop zaczyna się od umysłu.

NA WYPASIE

Paprykarz szczeciński, mielonka w konserwach, imitacja lodówki w wykopanej naprędce dziurze w ziemi, masło w słoiku z wodą, gumowa karimata, brak prądu, publiczny prysznic i sławojka w polu – było, minęło. Na glampingu masz jedzenie „na wypasie”, często z miejscowych gospodarstw. Do tego spa, refleksologię, seanse medytacji i gospodarzy, którzy każdego gościa traktują po bratersku.

Glamping to jeden z najmłodszych trendów w ekoturystyce. Nie znaczy to jednak, że w powijakach. Okazuje się, że miejsce w luksusowym campingu trzeba rezerwować z dużym wyprzedzeniem, bo chętnych nie brakuje. Chociaż, nie ma co ukrywać, za wersję „deluxe” zapłacisz jak za zboże. Ceny zaczynają się od 150 euro za dobę, a im bardziej wymyślna forma szałasu i ciekawsza lokalizacja, tym wyższa stawka.

Nie jest to biznes stricte letni. Zwykle namioty stawiane są w lasach, nad rzekami czy jeziorami. Wiele z nich jest w pełni zamkniętych, w 100% wodoszczelnych, izolowanych i ogrzewanych. Przetestowane w najgorętszych i najzimniejszym klimatach na świecie. Nawet gdy temperatura spada poniżej zera, możesz podziwiać panoramę okolicy, nie wychodząc z ciepłego łóżka. Pomimo nieprzewidywalnych warunków atmosferycznych masz przyrodę niemal na wyciągnięcie ręki. Te doświadczenia mają wyjątkowo intymny charakter. Warmia, Karkonosze, Tatry, Kaszuby, Beskidy, podmiejskie siedliska… Brabancja, Limburgia, Namur, Spa – do wyboru, do koloru.

Jeśli pomysł na wakacje przypadł ci do gustu, możesz podobny kurhan zainstalować we własnym ogrodzie. Gotowe do montażu kopuły glampingowe zapewniają luksusowe zakwaterowanie w bliskości z naturą. Oferują standard na poziomie hotelu, ale z dozą ekstrawagancji. Często przenośne, dostosowane do potrzeb nabywcy. Są świetnym wyborem nie tylko dla właścicieli skrawka ziemi, ale także pól kempingowych czy hoteli, którzy chcieliby zróżnicować swoje usługi i zintensyfikować biznes.

Dla kogo ta bajka? Dla wszystkich! To doskonała forma urlopu dla zakochanych, wymarzony prezent dla nowożeńców, a także przednia zabawa dla całych rodzin. A wszystko z zachowaniem zasad socjalnego dystansu. Czasy kryzysu wcale nie oznaczają, że trzeba zrezygnować z wakacji. Można powrócić do lat pionierskich i wybrać się na camping. Tyle, że o wyśrubowanym standardzie.

 

Sylwia Znyk

 

Przydatne linki:

www.goglamping.net

www.slowhop.com

www.booking.com

 

 

Gazetka 196 – listopad 2020