W środę 6 stycznia zwolennicy prezydenta Donalda Trumpa, po serii jego nawołujących do walki wiadomości, wtargnęli do Izby Reprezentantów i Senatu. Przerwali obrady Kongresu, który zebrał się, aby ostatecznie zatwierdzić wyniki wyborów prezydenckich z 3 listopada 2020 r., które wygrał demokrata Joe Biden. Trump wielokrotnie podważał uczciwość wyborów, informując poprzez media społecznościowe o nieprawidłowościach i oszustwach, jakich jego zdaniem dopuszczono się podczas głosowania i liczenia głosów. Mimo wielu przegranych spraw sądowych i całkowitego braku dowodów na te oszustwa wyborcze ustępujący prezydent i wierne grono jego fanów nadal wierzą, że zwycięstwo Bidena to ustawka. W ataku na Kapitol zginęły cztery osoby, a ponad 50 zostało rannych; w sąsiedztwie budynków znaleziono dwie bomby i samochód wypełniony bronią. Część demonstrantów pojawiła się z banerami przedstawiającymi motyw Q lub QAnon. Najczęściej chyba przez światowe serwisy informacyjne pokazywany protestujący, zwany już powszechnie człowiekiem-bizonem (z odsłoniętym torsem, futrem narzuconym na barki i rogami na głowie) okazał się związanym z QAnon szamanem.

CZYM JEST QANON?

By odpowiedzieć na to pytanie, musimy cofnąć się do października 2017 r. Użytkownik portalu 4chan, podpisujący się jako „Q”, umieścił wtedy serię postów, w których twierdził (choć nie wiadomo dokładnie, czy Q to jedna osoba, czy też grupa ludzi), że jest związany z osobami bardzo wysoko postawionymi w strukturach rządu USA i dzięki temu ma dostęp do tajnych informacji, niedostępnych dla zwykłych obywateli. Według nich prezydent Trump jest zaangażowany w wielką operację, wręcz wojnę na wielu frontach, prowadzoną przeciw organizacjom (lub organizacji) spod ciemnej gwiazdy, starającym się zaszkodzić Stanom Zjednoczonym na forum międzynarodowym, a także zaangażowanych w pedofilię, handel ludźmi, satanizm, kanibalizm i próbę niedozwolonej kontroli nad społeczeństwem.

Donald Trump jest dla sympatyków ruchu QAnon bohaterem walczącym ze złem, które chce zapanować nad światem, zaś Joe Biden i Kamala Harris to wrogowie, a nawet członkowie owej zbrodniczej organizacji dążącej do zmiany porządku społecznego i do zapanowania nad ludźmi. Prezydent publicznie nie poparł teorii spiskowej, ale opisał działaczy QAnon jako „ludzi, którzy kochają nasz kraj”, a o „szefostwie” organizacji powiedział, że nie wie, kim są, ale wie, że go lubią. Przed wyborami natomiast jego syn Eric Trump opublikował post o QAnon na Instagramie, czym wywołał niemałe poruszenie w prasie amerykańskiej i międzynarodowej. Do tej pory ludzie wierzący w teorie Q byli postrzegani jako niegroźni dziwacy oderwani od rzeczywistości, kiedy jednak zaczął ich promować syn kandydata na prezydenta, niektórzy (dotąd sceptyczni) zaczęli podejrzewać, że może jest coś na rzeczy.

Według BBC w ruch QAnon wierzą tysiące osób. Zainteresowanie grupą i treściami promowanymi przez nią na głównych serwisach społecznościowych (Facebook, Twitter, Reddit i YouTube) gwałtownie rosło od 2017 r., także podczas pandemii koronawirusa. To Q rozpowszechniało plotki o zależnościach między siecią 5G a Covid-19 oraz o tym, że w szczepionkach ukryty jest chip, dzięki któremu ONI (nie wiadomo dokładnie kto i dlaczego) będą zaszczepionych kontrolować.

MEBLE, PIZZA I WYPOŻYCZALNIE DLA PEDOFILÓW

Jedna z najbardziej nośnych i popularnych teorii QAnon to ta związana z zaginięciami dzieci. Blisko 7 tys. polubień i ponad 2 tys. udostępnień na Twitterze zyskał wpis z sugestią, że amerykański internetowy sklep z meblami i wyposażeniem wnętrz jest wykorzystywany przez zorganizowaną grupę przestępczą specjalizującą się w handlu żywym towarem. W lipcu jedna z użytkowniczek Twittera napisała, że posiada informacje o tym, iż amerykański sklep Wayfair pośredniczy w handlu dziećmi. Wyjaśniała, że przedmioty tam sprzedawane mają nazwy takie jak imiona zaginionych dzieci. „Niektóre z nich pojawiają się na stronie tuż po ich zaginięciu” – przekonuje internautka. „Głupia poduszka, koc, dywan czy szafa kosztują u nich 10–30 tys. dolarów” – dodała. Polski wpis o tej samej treści polubiło ponad 5 tys. osób. Z komentarzy wynikało, że wiele osób w to uwierzyło. Oto kluczowe wątki sprawy opisywanej przez internautów jako „Afera Wayfair”.

Fakt, że firma meblowa jest przykrywką dla organizacji pedofilskiej handlującej dziećmi, mają zdradzać symbole niebieskich i różowych trójkątów lub serduszek wykorzystywane na zdjęciach produktów wystawianych na portalu Wayfair oraz w logotypach firm prowadzących sprzedaż na tej platformie. Podejrzenia wzbudziło też nazywanie przez Wayfair niektórych bardzo drogich produktów imionami dzieci. Według zwolenników teorii to wskazówka, że cena za dany produkt jest tylko przykrywką za możliwość wykorzystania seksualnego dziecka. Jako przykład podawane są metalowe szafki za prawie 13 tys. dolarów. Nazywają się Samiyah, tak jak zaginiona dziewczynka z Ohio. Jednak, jak podaje agencja Associated Press, Samiyah rzeczywiście zaginęła w 2009 r., ale po czterech dniach się odnalazła. Wayfair odniósł się do informacji QAnon, pisząc w oficjalnym oświadczeniu, że nazwy produktów dobiera algorytm, niektóre rzeczy są drogie, bo przeznaczone są do użytku przemysłowego, a ceny innych, zdaniem internautów absurdalnie wysokie, wynikały z błędów na stronie. Oczywiście nie wszystkich te wyjaśnienia przekonały, a teorie QAnon nadal krążą w sieci. Co więcej, treści rozpowszechniane w środowisku QAnon coraz częściej przedostają się do mediów głównego nurtu. Tweety pochodzące z kont sympatyzujących ze środowiskiem podawał dalej Donald Trump. Na jego spotkaniach z wyborcami pojawiały się osoby w ubraniach z napisami i hasłami QAnon. Amerykańskie media podają, że w 2020 r. aż 23 kandydatów do Kongresu popierało lub promowało to środowisko.

OD SŁÓW DO CZYNÓW… PRAWNIE ZABRONIONYCH

Wiara w teorie spiskowe może prowadzić do przemocy i agresji, o czym świadczy tzw. Pizzagate. W 2017 r. pochodzący z Karoliny Północnej mężczyzna został skazany na więzienie po tym, jak wszedł do waszyngtońskiej pizzerii i oddał trzy strzały, na szczęście nikogo nie raniąc. Była to restauracja, w której (zgodnie z popularną wówczas teorią Q) osoby powiązane z Partią Demokratyczną miały przetrzymywać dzieci i umożliwiać pedofilom ich wykorzystywanie. Napastnik tłumaczył, że chciał uwolnić dzieci. Domagał się, by obsługa wpuściła go do piwnicy, w której miały przebywać. Na nic się zdały tłumaczenia, że pizzeria nie ma piwnicy. Pizzagate stała się popularna przed wyborami prezydenckimi w USA w 2016 r. Ujawniono wówczas e-maile szefa kampanii Hillary Clinton, które zdaniem miłośników teorii spiskowych miały zawierać zakodowane informacje dotyczące udziału waszyngtońskich elit w procederze handlu ludźmi i przestępstw pedofilskich. W Pizzagate pojawiają się nazwiska rzeczywistych przestępców – Jeffreya Epsteina i jego prawej ręki, Ghislaine Maxwell. Miliarder oskarżony był o m.in. o molestowanie nieletnich dziewcząt i o nakłanianie do werbunku ofiar. Groziło mu do 45 lat pozbawienia wolności, ale przed rozpoczęciem procesu popełnił samobójstwo (lub, według niektórych, został zamordowany) w areszcie. Z Epsteinem związanych było wiele osób ze świtowych elit, w tym syn królowej Elżbiety, książę Andrzej. Dla zwolenników teorii o światowej siatce pedofilskiej wieloletnia działalność Epsteina, która, jak udowodnili śledczy, była często tuszowana dzięki pieniądzom i znajomościom, jest potwierdzeniem, że takie rzeczy są niestety możliwe.

SPRAWA JEST POWAŻNA

Wydarzenia z 6 stycznia pokazują, że ruchu QAnon nie można dłużej lekceważyć, nazywając jego zwolenników dziwakami z internetu. Za sprawą ostatnich wydarzeń dostrzegliśmy, jak ważnym politycznym graczem się stali. Dziś nie są już tylko niegroźnymi fanami teorii spiskowych, które wielu z nas uznaje za śmieszne. Wierzą, że Donald Trump i jego administracja walczyli ze złem na świecie, dlatego są gotowi iść za Trumpem wszędzie.

Z czego wynika popularność teorii QAnon? Przede wszystkim dotykają one nośnych problemów i dają namiastkę wyjaśnienia spraw, z którymi ich zdaniem policja nie jest w stanie sobie poradzić. Zaginęło dziecko, poszukiwania trwają nawet latami – Q i inne tego typu organizacje spieszą więc z rozwiązaniem. Wyjaśnienie sprawy międzynarodową szajką pedofilską powiązaną z ludźmi ponad prawem wydaje się racjonalnie tłumaczyć, dlaczego mimo tak wielkich wysiłków kogoś nie udaje się odnaleźć. QAnon uderza w elity, które według nich mają monopol na bezkarność dzięki pieniądzom. Niestety sprawa Epsteina pokazuje, że światowe elity mają wiele na sumieniu, zapewne będzie więc wielokrotnie przywoływana, by uprawdopodobnić różne teorie. Choćby tę, że koronawirus to narzędzie mające na celu kontrolowanie ludzi przez najbogatszych. Na forach przeczytamy, że Covid-19 jest spiskiem międzynarodowych instytucji, które poprzez strach chcą zdobyć nad nami jeszcze większą kontrolę. Obostrzenia wzmacniają tylko to przekonanie, budząc w wielu osobach frustrację i zwątpienie w racjonalność działania państwa. Badanie Pew Research Center z września 2020 r. wykazało, że spośród Amerykanów, którzy słyszeli o ruchu QAnon, jedna piąta ma o nim pozytywną opinię.

Nie powinno nas więc dziwić to, co stało się w Ameryce. To skutek całego ciągu wydarzeń, skutek wiary w spiski, ale także skutek polityki mediów informacyjnych, które od wielu lat zamiatały pod dywan wiele informacji związanych m.in. z działalnością Epsteina, nazywając je kłamstwami i wymysłami. Dlaczego? Być może bały się wpływów miliardera. Media społecznościowe nie mogą też często na czas kasować szkodliwych treści, co sprawia, że łatwo się one rozprzestrzeniają. Gdy okazało się, że wyspa Epsteina rzeczywiście istnieje, że naprawdę dochodziło tam do wykorzystywania nieletnich, że w orgiach brał udział książę Andrzej – wiara wielu osób w prawdziwość tego, co serwują nam media tradycyjne, upadła. Wielu zwróciło się ku internetowi, ponieważ tam każdy może właściwie mówić i pisać, co mu się podoba, także kłamstwa, często bezkarnie. Skoro prawdą okazało się coś nazywanego od lat kłamstwem, to dlaczego nie wierzyć w inne teorie spiskowe?

Jeśli mężczyzna w skórze bizona, przedstawiający się jako szaman QAnon, wyjdzie z więzienia, zapewne pokaże się na niejednej demonstracji poparcia dla Trumpa lub kogoś, kto przejmie po nim polityczną schedę. Teorie spiskowe są wiecznie żywe i nie łudźmy się – wkrótce zapewne wypłyną nowe, a tysiące ludzi będzie ich bronić nawet za cenę własnego życia.

 

Anna Albingier

 

 

Gazetka 198 – luty 2021