„Ile ci wyszło?” – pada bezceremonialnie pytanie, gdy Agnieszka odbiera połączenie od Aśki. „O co chodzi w drugim ćwiczeniu?” – dostaje w międzyczasie SMS od Alinki. „Daj odpisać!” – nagabuje ją na WhatsAppie Inez. „Jeszcze nie odrobiłam pracy domowej” – odpowiada wszystkim zawstydzona, bo już po 20.00, a ona w polu. Jeśli myślisz, że Agnieszka jest nieogarniętą uczennicą, to wyprowadzę cię z błędu. Jest matką, która podobnie jak Aśka, Alina i Inez mocuje się z zadaniami domowymi swoich dzieci.

POLITYKA ZAPOMNIENIA

Tradycja zadawania pracy domowej jest tak samo stara jak instytucja szkoły. Czasy się zmieniają. Edukacja podlega reformom; wyłaniają się idee ruchu pedagogiki alternatywnej. Na przestrzeni dziejów poglądy na funkcję i wartość pracy domowej ulegały przeobrażeniom. Także dziś zagadnienie jest przedmiotem dyskursu społecznego. Jednak prace domowe, pomimo historycznych burz i naporów, nadal są integralną częścią procesu nauczania i uczenia się. Fakt, są mnie czasochłonne niż dawniej (wystarczy wspomnieć bohaterów „Syzyfowych prac” Stefana Żeromskiego, którzy uczyli się, dopóki knot świecy na to pozwolił), niemniej jednak ich cele pozostały nienaruszone.

Fundamentem procesu dydaktycznego jest lekcja i dopiero ona w połączeniu z zadaniami domowymi tworzy pewną całość. Wszystkie formy pracy są od siebie zależne. Nauka domowa jest składową jednolitego procesu kształcenia. Nie jest więc „dodatkiem” do nauki szkolnej, ale jej integralnym elementem. Lekcja jest za krótka, by młody umysł znalazł odpowiedzi na wszystkie poruszane na niej zagadnienia. Praca domowa jest więc przedłużeniem lekcji. Z tą różnicą, że w szkole uczeń przebywa pod kuratelą nauczyciela, który kieruje jego pracą i kontroluje jej wykonanie. W domu natomiast musi podjąć wysiłek z własnej inicjatywy, wykazując się przy tym samodyscypliną i organizacją. Jak podkreślają pedagodzy, spontaniczne uczenie się owocuje wartościami i umiejętnościami, za którymi stoi szczera motywacja. To ona zapowiada przyszłe osiągnięcia uczniów.

Środowisko szkolne i domowe dzieli tylko cienka linia. Niedopuszczalne jest jednak rozbudowanie zakresu nauki domowej przez przerzucenie na dom podstawowych zadań nauczania szkolnego. „Dom to nie filia szkoły!” – buntują się rodzice.

WORK BALANCE

Tego wieczoru Agnieszka odrzuciła połączenie od Inez. Zignorowała wiadomość od Aliny. Aśkę także pozostawiła bez odpowiedzi.

Rozwój cywilizacji spowodował, że człowiek stał się niewolnikiem własnych osiągnięć. Tymczasem reakcją obronną organizmu na bodźce fizyczne, psychiczne oraz fizjologiczne, z jakimi mamy do czynienia każdego dnia, jest stres. W stanach bezpośredniego zagrożenia zdrowia lub życia może działać mobilizująco, ale częściej działa destrukcyjnie na ciało i psychikę. Przewlekły powoduje choroby serca i układu krążenia, bóle głowy i kręgosłupa, kłopoty z trawieniem, wrzody żołądka i dwunastnicy, a także stany depresyjne. Nie chodzi jednak o to, by całkowicie unikać stresu. Niemniej jednak po kilkugodzinnym wysiłku umysłowym, gdy zaczyna dawać o sobie znać zmęczenie, trzeba rozładować jego nadmiar.

Czas wolny jest kategorią historyczną, co oznacza, że pojawił się w pewnym procesie rozwoju cywilizacyjnego jako przeciwstawienie czasowi przeznaczonemu na zajęcia zarobkowe, czyli pracy. Czas wolny ma wiele funkcji – regeneruje siły, pozwala na doskonalenie się czy na udział w życiu społecznym i kulturalnym. Dorosłych bombarduje się technikami efektywnego odpoczynku i warsztatami na temat znaczenia czasu wolnego, zalecając zredukowanie godzin pracy. Rzecz ma się zgoła inaczej z dziećmi. Młodzież żyje pod presją szkoły. Zerkając na napięte grafiki uczniów, można śmiało wysnuć tezę, że mają oni coraz mniej czasu wolnego ze względu na natłok zajęć. To niedopuszczalne, ponieważ w fazie dojrzewania czas wolny zyskuje szczególne znaczenie, jeśli chodzi o rozwój społeczny, intelektualny i fizyczny, a także kształtowanie się uzdolnień i zainteresowań. Pełni funkcje poznawcze, wychowawcze, socjalizujące, a nawet edukacyjne. To czas zabawy, ale rozumianej nie tylko jako absurdalne harce. Zabawa dostarcza więcej wiadomości o świecie niż nauka rozumiana w sposób klasyczny. Pozwala na doświadczanie.

Z ilością zadań pozaszkolnych oraz czasem, jaki uczeń poświęca na naukę w domu, nierozerwalnie wiąże się motywacja do nauki i odrabiania prac domowych. Proces motywacyjny polega na wzbudzaniu wewnętrznego stanu gotowości do działania, pobudzaniu energii i ukierunkowywaniu wysiłku na cel. Gdy nauczyciel stawia poprzeczkę zbyt wysoko, zaciera się granica pomiędzy czasem przeznaczonym na pracę a czasem wolnym. Im więcej zadań do wykonania w domu mają uczniowie, tym mniej czasu poświęcają na wypoczynek, pasje i rozwój talentów. Ważniejsza jest jakość zadań domowych niż ich ilość. Przeciążenie dzieci i młodzieży pracą pozalekcyjną prowadzi do wielu niepożądanych konsekwencji, zarówno dydaktycznych, jak też wychowawczych i zdrowotnych. A motywacja pryska jak bańka mydlana.

PAKT O NIEAGRESJI

Gdy na ekranie telefonu wyświetliła się „Aśka”, połączenie odebrała rozjuszona Agnieszka. Tego wieczoru nie dostała wiadomości ani od Aliny, ani od Inez, więc węszyła ciszę przed burzą. „Jeszcze nie zdążyłam!” – wyrzuciła z siebie wykuty na blachę, wielokrotnie recytowany tekst. Odpowiedziała jej cisza. To, że Asia milczała, nie znaczy, że nie miała nic do powiedzenia. Ona też odpadła. Następnego dnia przyjaciółki nie zadzwoniły do siebie. Wybrały numer nauczycielki.

Co powinno łączyć rodziców, uczniów i nauczycieli? Sojusz. Tymczasem oczekiwania społeczne dotyczące jakości pracy w szkole są bardzo wysokie. Uczniowie, ich rodzice, władze szkolne i opinia publiczna domagają się od pedagoga ponadprzeciętnych umiejętności. Po drugiej stronie barykady stoją rodzice, od których z kolei szkoła wymaga pełnego zaangażowania i współpracy. Nierzadko stawiając ich w roli uczniów, których trzeba notorycznie instruować i formować na swoją modłę. Warto więc wysłuchać utyskiwań obu stron, a także poznać wartość pracy domowej w kontekście jej znaczenia dla ucznia.

Rodzajów zadań domowych jest wiele – pozwalają przypomnieć materiał omawiany w szkole, stanowią dokończenie lekcji, są formą przygotowania do następnych zajęć lub zachęcają do zastosowania przyswojonej wiedzy w praktyce. Argumentów przemawiających na korzyść prac domowych jest więc bez liku. Służą utrwalaniu zagadnień, lepszemu zrozumieniu materiału, kształtowaniu umiejętności krytycznego myślenia i przetwarzaniu informacji. Ponadto przyczyniają się do wyrobienia nawyku uczenia się̨, a także stymulują samodyscyplinę. Poprzez autonomię w rozwiązywaniu problemów, poczucie odpowiedzialności, sprawczości i umiejętności zarzadzania czasem uczeń jest lepiej przygotowany do pracy zawodowej. A któż nie chciałby zasiąść w fotelu prezesa?

Przeciwnicy prac domowych wnoszą, że co za dużo, to niezdrowo. W wyniku przesilenia uczeń odczuwa permanentne zmęczenie i ma niedosyt czasu, który mógłby przeznaczyć na inne aktywności pozaszkolne – rozwijanie zainteresowań czy spotkania z przyjaciółmi. Ze względu na swój przymusowy charakter praca domowa ma negatywnie wpływać na motywację do nauki. W ubiegłym roku szkolnym w wielu warszawskich szkołach ruszył program pilotażowy „Zadaję z głową”. By nie tyle wyeliminować zadania domowe, ile ograniczyć je do minimum. Bez zadawania z dnia na dzień, na weekendy czy ferie.

Mówi się, że eskalacja wszelkich napięć rozpoczyna się wraz z porzuceniem dialogu. Warto więc pokusić się o mediację, która ma za zadanie doprowadzić do zawarcia ugody. Polega na dobrowolnej rozmowie, w której skonfliktowani uczestnicy dążą do kompromisu w danej sprawie. Jej kluczowym celem jest samodzielne wypracowanie przez strony konsensusu, a także akceptowalnego i satysfakcjonującego paktu. Mediacja daje możliwość rozmowy o przyczynach konfliktu i sposobach jego rozwiązania. Co najważniejsze, toczy się w swobodnej, bezpiecznej i poufnej atmosferze. W efekcie usprawnia wzajemną komunikację i pomaga w określaniu interesów obu stron. Bo choć przekonanie o potrzebie zadawania prac domowych jest silnie zakorzenione w nauczycielach oraz w tradycyjnym systemie edukacji, to jednak warto spytać pedagoga, czy mógłby delegować pracę do domu tylko wtedy, kiedy uzna to za naprawdę niezbędne. W sprawie ramowych planów nauczania, a przede wszystkim podstawy programowej istnieją jasne przepisy, ale na próżno szukać uregulowań, czy realizacja programu powinna, może czy musi łączyć się z zadawaniem prac domowych. Nauczyciel ma więc niezależność przy wyborze metod kształcenia i środków realizacji podstawy programowej. Prace domowe są inicjatywą obywatelską, a nie rządową. Można więc wnosić, by były one bardziej dostosowane do potrzeb uczniów, a tym samym chętniej przez nich odrabiane. Ponadto powinny być na tyle przemyślane, by nie zakrawać na banał, ale też nie powodować zgryzot rodziny. A przede wszystkim, by dostosować ich stopień trudności do umiejętności dziecka. Zadania domowe są dla uczniów, nie dla rodziców.

Gdy dziś Agnieszka otrzymuje wiadomości od swoich przyjaciółek, wie, że na ekranie telefonu nie pojawi się skan zadania z podręcznika lub niewykonalna karta pracy. Co najwyżej zdjęcie udanego biszkoptu lub zapowiedź intrygującego filmu. To znaczy, że mamy odrobiły pracę domową. Swoją.

 

Sylwia Znyk

 

Gazetka 198 – luty 2021