To już rok, drodzy czytelnicy, od kiedy cały świat zamarł z powodu wirusa, który na początku bagatelizowano i obśmiewano. Covid miał być smutnym problemem Chin, „trochę inną grypą”, a stał się przerażającą i śmiertelnie niebezpieczną rzeczywistością całego świata. Już ponad 2,6 mln ludzi zmarło na skutek zakażenia i wywoływanych przezeń powikłań – dla kontekstu warto powiedzieć, że to mniej więcej tyle, ile zamieszkuje Chicago.

Coronavirus to niebezpieczny przeciwnik i walka z nim okazuje się bardziej skomplikowana, niż na początku przypuszczano. To już wiemy, ale co jeszcze możemy powiedzieć po przeszło roku pandemii, czego się nauczyliśmy, co udało nam się wygrać i co powinniśmy zapamiętać na przyszłość?

ROK UTRACONY

Nie wiem, jak wy, ale ja mam poczucie, że ostatni rok wydarzył się jakby poza mną – lockdown, strach, poprzewracane do góry nogami praca i życie rodzinne, kocioł myśli i emocji, a jednak nie wiem, gdzie ten czas się podział. Czasem mam wrażenie, że między marcem 2020 a dzisiejszą datą powstała jakaś wielka czarna dziura, która wsysa wszystko, co napotka na swojej drodze. Zdaniem wielu ekspertów – ekonomistów, psychologów i socjologów – ostatni czas można spisać na straty. Przez ogólny zastój w produkcji i usługach wiele osób straciło pracę, wiele firm zbankrutowało, nie każdy mógł liczyć na pomoc państwa, nie każdy rząd zareagował na czas i przedstawił optymalne rozwiązania kryzysu, przed którym przyszło nam stanąć. Straty w ekonomii liczone są w milionach dolarów, a eksperci przewidują, że z konsekwencjami finansowymi epidemii będziemy musieli zmagać się jeszcze przez lata po jej opanowaniu. Niewielu przedsiębiorcom udało się odnaleźć w nowej zamaskowanej rzeczywistości i utrzymać przychody, ale o tym nieco później.

Eksperci w dziedzinie edukacji również twierdzą, że rok szkolny 2020/2021 należy wziąć w wielki nawias i już teraz zacząć rozpisywać plany na nadrobienie zaległości. Wszyscy w końcu zaczęliśmy się przyzwyczajać do e-lekcji, uczniowie powoli zaczęli je traktować poważnie, a nauczyciele w większości odnaleźli się w wirtualnym świecie. Nie oznacza to jednak, że materiał, który zaprezentowano dzieciom i studentom, naprawdę do nich trafił. Każdy, będąc w szkole, marzy o tym, żeby nagle móc przestać do niej chodzić, jednak ostatni rok nauczył nas, że należy bardzo uważać na to, o czym się śni. Na wielu uniwersytetach zdawalność i oceny z egzaminów się polepszyły (wszystko przez zamknięte kluby i puby), jednak w szkołach średnich i podstawowych dzieci straciły grunt pod nogami.

Problemy z dostępnością laptopów, nieustannie zawieszające się czaty i e-platformy do nauki poszczególnych przedmiotów nie ułatwiały życia ani nauczycielom, ani uczniom, ani rodzicom. Dzieci mają problemy z koncentracją, niektóre nie traktują e-lekcji poważnie, jeszcze inne nie mają w domu odpowiednich warunków do nauki zdalnej. Nie tylko z powodu biedy czy przemocy w rodzinie, ale również dlatego, że często rodzice i rodzeństwo również muszą pracować lub uczestniczyć w lekcjach w tym samym czasie. Dla dzieci w szkołach oraz studentów kończący się rok szkolny, podobnie jak poprzedni, nie będzie zaliczał się raczej do najprzyjemniejszych. Zawieszenie lekcji odbiło się oczywiście również na finansach rodzin, szkół oraz instytucji z nimi współpracujących lub od nich w jakiś sposób zależnych (szkolne stołówki, sklepiki itp.).

PSYCHOLOG POTRZEBNY OD ZARAZ!

Pieniądze to jednak nie wszystko. Nie można zapominać o wpływie epidemii i strachu związanego z jej konsekwencjami na naszą psychikę i rozwój. Dzieci pozbawione kontaktu ze szkołą i rówieśnikami w ostatnim czasie częściej zmagają się z napadami lęku i depresją. Dorośli, wrzuceni nagle w wir pracy zdalnej i nauczania online zakrapianego pokaźną dozą domowych frustracji, przyznają, że często nie są w stanie panować nad emocjami i nadążyć za obowiązkami. Wiele par nagle odkryło, że nieustanne niemal przebywanie ze sobą wcale nie działa pozytywnie na ich związek – niektórzy postanowili zakończyć nawet długoletnie relacje. W niektórych domach frustracje związane z brakiem pracy, natłokiem obowiązków oraz strachem przed zachorowaniem popchnęły partnerów do przemocy. Wiele rodzin, w których wcześniej nie było problemów związanych z alkoholem czy znęcaniem się, przez lockdown oraz pandemię musiało się zmierzyć z tymi przerażającymi zjawiskami.

Sama na własnej skórze przekonałam się, jak globalna epidemia, praca zdalna i strach o najbliższych oraz brak jakiejkolwiek perspektywy poprawy sytuacji mogą odbić się na psychice. Kiedy w maju zeszłego roku po raz pierwszy od tygodni musiałam wsiąść do pociągu i pojechać do pracy, pierwszy raz w życiu doświadczyłam napadu paniki, i absolutne nie życzę nikomu takich przeżyć. W ostatnim czasie pojawiło się więcej badań sugerujących, że to, co mi się przytrafiło, wcale nie jest wyjątkiem. Psychologowie przyznają, że zgłasza się do nich coraz więcej osób z objawami depresji, atakami paniki i niekontrolowaną agresją. To oczywiście bardzo zła wiadomość, ale specjaliści twierdzą, że można doszukać się w niej czegoś pozytywnego – każdy, kto zgłosi się po pomoc, ma dużo większe szanse na wyzdrowienie niż osoby, które symptomy ignorują.

Pandemia i izolacja obnażyły nasze lęki i słabe strony. Brak relacji z przyjaciółmi i kontaktów z rodziną uniemożliwił wielu „wygadanie się”, co skutkowało zgłaszaniem się po profesjonalną pomoc – a ta w przypadku lęków i depresji jest efektywniejsza niż przyjacielskie „nie bądź smutny”. Po pomoc zgłaszają się także mężczyźni, którzy do tej pory starali się walczyć ze słabościami psychicznymi na własną rękę, często niestety bezskutecznie. Teraz, dzięki poradom specjalisty, mają zacznie większe szanse na wyjście z matni. Wizyty u psychologa i psychiatry powoli, dzięki Covidowi, przestają być tematem tabu. Wszyscy doświadczyliśmy w czasie ogólnego zamknięcia trudnych emocji i zaczynamy akceptować, że często jedynym rozwiązaniem jest pomoc specjalisty.

MIMO WSZYSTKO RAZEM

Po roku z wirusem możemy też z całą pewnością przyznać, że nauczył nas kreatywności, jeśli chodzi o organizowanie sobie czasu z rodziną i przyjaciółmi. Na nowo odkryliśmy naturę i pokochaliśmy spacery. Okazało się, że do spędzenia razem czasu nie potrzeba nam ani pubów, ani centrów handlowych, bo wystarczy las – albo ławka w parku. Komunikatory internetowe wielu z nas pomogły przetrwać rozłąkę z bliskimi. Owszem, rozmowy przez Skype to nie to samo, co objęcie kogoś w rzeczywistości, ale trzeba przyznać, że lepszy rydz niż nic. Potrzeba jest matką wynalazku, więc ruszyła lawina pomysłów – dziadkowie czytali wnukom przez Messengera, przyjaciele grali ze sobą online w planszówki, organizowano komputerowe spotkania przy lampce wina – a wszystko po to, żeby nie czuć samotności. Metodą prób i błędów wielu dziadków i rodziców dołączyło do sieci i teraz nie mogą sobie wyobrazić, co zrobiliby w czasie lockdownu bez takiej formy kontaktu z ukochanymi dziećmi i wnukami. Zamknięcie w domach nauczyło nas też, że nie można odkładać wizyt „na później”, bo nagle może się okazać, że to później jest już za późno. Okazało się, że potrzebujemy siebie nawzajem bardziej, niż nam się wydaje, że tęsknimy za pytaniami ciotek o dzieci i babć o „kawalerów i panny”, i że w razie potrzeby zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby skontaktować się z rodziną i przyjaciółmi.

Wielu z nas potrzebowało także innych form interakcji niż tylko te rodzinne i dzięki obywatelskim akcjom takim jak aplauz dla medyków, grupom wsparcia online i innym wspaniałym inicjatywom mogliśmy choć przez chwilę poczuć wokół siebie energię grupy. Wiele szkół we współpracy z rodzicami starało się organizować dzieciom i młodzieży poza lekcjami wideoczaty z rówieśnikami i nauczycielami, żeby choć w taki sposób miały możliwość pozostania w kontakcie z grupą. Wszystkie te piękne inicjatywy i pomysłowe idee nie tylko pomogły wielu z nas przetrwać ciężki okres, ale także stały się inspiracją do szukania alternatywnych zastępników tego, co w czasie lokalnego lockdownu jest zakazane.

POTRZEBA MATKĄ WYNALAZKU

W mijającym roku jubileuszowym pandemii warto również podkreślić, jak bardzo pomysłowi i często też samowystarczalni staliśmy się przez ten czas. W internecie i innych mediach pojawiły się setki reportaży, filmów i artykułów o tym, jak samemu się strzyc, jak upiec chleb, jak samodzielnie przygotować żel antybakteryjny, jak uszyć maskę albo naprawić ubrania. Kiedyś wiedza na temat praktycznych i pożytecznych rzeczy tego typu wpajana była dzieciom od najmłodszych lat. Odizolowanie od sklepów i profesjonalistów pokazało nam, że obecnie jesteśmy jej w dużej mierze pozbawieni. Jednak dzięki pomocy fachowców i mediów zaczęliśmy odzyskiwać zainteresowanie samowystarczalnością i szukać rozwiązań dla swoich małych problemów. Lokalni sprzedawcy wychodzili z inicjatywą sprzedawania paczek, w których znajdowały się składniki potrzebne np. do ugotowania zupy i odpowiednie instrukcje do jej przygotowania, co znacznie ułatwiło życie osobom, które same nie umieją dobrze gotować. Wielu kucharzy i piekarzy wystartowało z własnymi kanałami na YouTubie. Popularne stały się też kanały o szyciu i samodzielnej pielęgnacji włosów i cery.

Covid pokazał nam, że za bardzo odcięliśmy się od korzeni i że zbyt polegamy w życiu na innych, samemu często nie mając pojęcia o podstawowych trikach, które nasze mamy, babcie i ojcowie mają w małym palcu. Więcej czasu zaowocowało remontami, rewitalizacją ogródków i podjęciem prób powrotu do korzeni. Ludzie dzielili się swoimi osiągnięciami na czatach i w mediach, dzięki czemu inspirowali innych do działania i nie pozwalali popaść w marazm. Przewrotnie, dzięki wirusowi staliśmy się bardziej pomysłowi, a niektórzy zaczęli nawet na tym zarabiać. Popatrzmy na restauracje, kwiaciarnie, apteki i sklepy – nagle okazało się, że dostawy do domu, sklepy internetowe i dania na wynos to nie jakaś fanaberia i nieosiągalna fantazja, ale bardzo opłacalna rzeczywistość. Znam osoby, które zaczęły dawać lekcje jogi i medytacji online, widziałam zumbę i fitness przez Skype – i właśnie dzięki takim rozwiązaniom wiele zamkniętych biznesów było w stanie przetrwać.

Covid zaczyna powoli ustępować z pola bitwy, ale jeszcze nie możemy odtrąbić zwycięstwa. Szczepionka jest bardzo ważną bronią, ale nadal musimy pamiętać o podstawach – myciu rąk, trzymaniu dystansu i ograniczaniu kontaktów. Wszystko to po to, żeby uniknąć innych lekcji, jakie wirus mógłby nam jeszcze dać. Rok w epidemii nauczył nas wiele, ale może przede wszystkim tego, że jesteśmy sobie potrzebni, że trzeba o siebie nawzajem dbać i na czas mówić sobie: „Kocham cię, cieszę się, że mogę być z tobą.”

Anna Albingier

 

Gazetka 200 – kwiecień 2021