Marnowanie jedzenia jest jednym z zachowań, które u większości z nas budzi wielki niesmak i sprzeciw, jednak – zdarza się każdemu. Sztuką jest wyrzucać minimalnie, ale w dzisiejszych czasach nie wyrzucać w ogóle jest niemal niemożliwe. Niemal, bo przy maksymalnej dyscyplinie zaczyna się to udawać osobom wdrażającym w kulinarną codzienność model zero waste.

MILIARD W KOSZU

Powodów marnowania jedzenia jest kilka, jednak – co najbardziej wymowne – za większość odpadków żywnościowych odpowiadają konsumenci. Oczywiście wiele wyrzucają sieci handlowe i sektor gastronomiczny, dużo też marnieje w trakcie uprawy, transportu, przechowywania. Jednak bez wątpienia to my, konsumenci, stanowimy najsłabsze ogniwo tego łańcucha. A strat nie szacuje się w kilogramach, tonach, a już… w miliardach ton. Według najnowszych badań co roku wyrzucamy ok. 1,3 mld ton jedzenia, które można jeszcze spożyć. Co niezwykle znaczące – ta liczba stanowi 1/3 produkowanej na całym świecie żywności. W dobie wiszącej nad nami katastrofy ekologicznej oraz wciąż panującego w wielu zakątkach świata, w tym także w krajach rozwiniętych, głodu i niedożywienia, ta sytuacja powinna być priorytetem współczesnego świata. Powoli też się nim staje –zmniejszenie do 2030 r. o połowę skali marnotrawstwa żywności jest jednym z najważniejszych celów ONZ.

W Polsce wyrzucamy rocznie ok. 5 mln ton zdatnej do spożycia żywności. Za blisko 60 proc. odpowiadają konsumenci w gospodarstwach domowych. W Belgii jest jeszcze gorzej, jeśli weźmiemy pod uwagę liczbę mieszkańców całego kraju – aż 3,6 mln ton żywności ląduje rocznie w koszu.

W POLU, W RESTAURACJI I W MARKECIE

Prócz konsumentów kolejne straty żywności – wynoszące prawie 40 proc. – powodują inne czynniki. Już w trakcie uprawy za niszczenie plonów odpowiadają trudne warunki atmosferyczne, w tym burze, ulewy, susze czy gradobicia, a także nieodpowiednie praktyki zbiorów oraz przechowywanie w zbyt suchych lub zbyt wilgotnych miejscach. Proces przetwarzania żywności to kolejny etap, w którym wiele dobrych produktów ulega zmarnowaniu – szczególnie mowa tu o owocach i warzywach, a także mięsie i rybach. Najmniej (w porównaniu z innymi „mechanicznymi” powodami wyrzucania żywności) marnuje się w trakcie transportu oraz magazynowania.

Przed nastaniem pandemii mocno narażona na marnowanie żywności była gastronomia. Jednak w momencie, kiedy restauracje itp. znacznie ograniczyły swoją działalność, bardzo często zredukowały też menu oraz rozsądniej gospodarowały ilością wykorzystywanych składników spożywczych. Jest szansa, że ta tendencja bardziej ekonomicznego planowania posiłków w miejscach publicznych utrzyma się i będzie miała przełożenie nie tylko na finanse przedsiębiorców, ale też na zmniejszenie ilości marnowanego jedzenia.

Jeszcze innym punktem newralgicznym są sieci handlowe. Odpowiadają one za ok. 5 proc. strat dobrej żywności. W ostatnich latach jednak coraz więcej krajów – w tym Polska w 2019 r. – przyjmuje ustawy przeciwdziałające marnotrawstwu, które nakładają kary finansowe na sklepy dopuszczające się wyrzucania dobrej żywności. Najczęściej wyrzucane jest pieczywo (w większości marketów – codziennie!), warzywa, owoce, niepakowane mięso, ale także produkty suche, takie jak makarony czy kasze.

CZEGO (I DLACZEGO) MARNUJEMY NAJWIĘCEJ

W koszach na śmieci (a konkretniej – w tych oznaczonych jako „bio” lub, w bardziej przyjaznej wersji, w kompostownikach) lądują wszystkie możliwe produkty spożywcze. Najwięcej jest tych, które są pochodną gotowania, a już nie zostaną wykorzystane. W czołówce nie brakuje także pleśniejącego pieczywa, psujących się owoców i warzyw (szczególnie tych nietrwałych, takich jak sałata, pomidory, ogórki), wędlin i nabiału (zwłaszcza napojów).

Najwięcej wyrzucają małe gospodarstwa domowe, w tym, co zaskakujące, emeryci. Tygodniowo jest to około 4 kg żywności. Wyrzucamy, bo się zepsuło, bo minął termin ważności (i nadal nie rozróżniamy terminów: „najlepiej spożyć do…” oraz „należy spożyć do…”), bo ugotowaliśmy za dużo, bo za dużo kupiliśmy… Ponad połowa Polaków wyrzuca gotowe posiłki, których nie zdoła zjeść, a prawie 40 proc. – produkty spożywcze. Pieczywo wyrzuca – z różną częstotliwością – ponad 60 proc. Polaków. Co pocieszające, niespożyte produkty i posiłki ponad 80 proc. mrozi lub wykorzystuje do przygotowania kolejnych dań.

JAK ZACHOWAĆ DYSCYPLINĘ? KILKA RAD

Jak można przeciwdziałać marnotrawieniu we własnym gospodarstwie domowym? To wcale nie tak trudne, jak by się wydawało. Pomagają listy zakupowe przygotowane pod konkretny jadłospis. Takie plany posiłków pozwalają też na bieżąco sprawdzać, jak wygląda stan lodówki. Bez wątpienia dobrym sposobem jest układanie w lodówce produktów zgodnie z ich terminem przydatności (zasada first in, first out) – z przodu i na drzwiczkach najkrótsze daty, z tyłu bądź na górze – daty odległe. Podobną zasadę można wprowadzić w szafkach mieszczących pozostałe produkty spożywcze.

Bardzo ważna jest dyscyplina w trakcie zakupów – nie kupujemy produktów, które nie są na liście, nie łapiemy się na promocje w stylu „drugi gratis”, sprawdzamy daty ważności przy zakupie, czytamy etykiety i stawiamy na jakość, a nie ilość. Warto też unikać zakupów na zapas (lepsze częstsze, a mniejsze zakupy u lokalnych dostawców) oraz wybierać produkty mniej estetyczne, niekształtne czy drobne.

Istotne jest także gotowanie „na styk”, czyli niezbyt dużych ilości, jak również wykorzystywanie resztek jako obiadu kolejnego dnia lub podkładu pod nowe danie. Pamiętajmy też, że mrozić można prawie wszystko. Z nowych trendów warto wskazać jeszcze gotowanie totalnie zero waste, czyli z wykorzystaniem obierków i pozornych odpadów po warzywach i owocach jako bazy do zup, sosów czy innych dań.

Ciekawostką jest to, jak pandemia koronawirusa wpłynęła na zwyczaje zakupowe ludzi na całym świecie. Wiele osób zmieniło drastycznie swoje nawyki – na plus. Wiąże się to z samodzielnym przygotowywaniem posiłków, wypieków, w tym pieczywa. Wiele osób poprawiło jakość swojej diety, zaczęło jeść zdrowiej, swojsko. Wybierają produkty lepszej jakości. Więcej osób dba o zawartość lodówki oraz o terminy przydatności produktów, w tym tych świeżych, jak owoce, warzywa, mięso, nabiał.

JADŁODZIELNIE I BANKI ŻYWNOŚCI

Ciekawą alternatywą dla wyrzucania nadmiaru jedzenia są jadłodzielnie. To miejsca, w których można zostawiać nieodpłatnie swoją niewykorzystaną (ale ciągle zdatną do spożycia) żywność, a także wziąć inną w celu konsumpcji. Ważne, aby wszystkie produkty podpisywać datą przyrządzenia posiłku lub datą ważności produktu.

Inną wartą uwagi inicjatywą są Banki Żywności, które zbierają żywność zdatną do spożycia i przekazują ją w ręce potrzebujących. Często sieci handlowe, które mają obowiązek wycofania dobrego produktu z obrotu, udostępniają takim bankom żywność. Trafia ona do instytucji charytatywnych lub ośrodków takich jak DPS-y, jadłodajnie, świetlice środowiskowe, noclegownie, hospicja, domy dziecka, ośrodki wsparcia dla samotnych matek itp. W Polsce działa ok. 30 Banków Żywności. W 2019 r. udało się dzięki nim uratować ok. 50 tys. ton artykułów spożywczych.

ZYSK PORTFELA I PLANETY

Pilnowanie zawartości lodówki i aktualizowanie jej stanu na bieżąco jest korzystne z wielu powodów, nie tylko ze względów etycznych. Dzięki wrażliwości w tym temacie możemy dodatkowo zaoszczędzić – nie kupując za dużo, a raczej mniej niż więcej, ograniczymy wyrzucanie 1/3 domowego funduszu spożywczego do kosza. Choć oczywiście warto się przy tych oszczędnościach zastanowić, czy nie lepiej co nieco zainwestować w jakość oraz tzw. fair trade produktu.

O tym, że zmiany w gospodarowaniu żywnością miałyby ogromny wpływ na kondycję planety, wie dzisiaj chyba prawie każdy. Marnowanie żywności odpowiada za ok. 8 proc. globalnej emisji gazów cieplarnianych, które wytwarza człowiek. Wyrzucanie jedzenia to nie tylko brak szacunku do Boga czy drugiego człowieka i jego pracy, ale przede wszystkim do Ziemi. Dla wody, której deficyt wkrótce odczujemy, dla gleby, dla energii, dla powierzchni ogromnych pól uprawnych, które niszczą całe ekosystemy. Wyrzucając jedzenie, gardzimy roślinami i zwierzętami, które z powodu naszych produktów spożywczych straciły swoje naturalne środowisko życia; w ten sposób wymierają całe gatunki. Dodatkowo mnożymy śmieci, głównie te plastikowe – bo tworzywa sztuczne to główny składnik opakowań żywności. Jeśli dodamy do tego ślad węglowy każdego produktu, uwzględniający nie tylko uprawę czy hodowlę, ale i magazynowanie, transport i dystrybucję – koszt jednego zmarnowanego kilograma będzie niebotycznie wyższy niż to, ile zapłaciliśmy w sklepie.

 

Ewelina Wolna-Olczak

 

Gazetka 201 – maj 2021