Przyzwyczailiśmy się już chyba wszyscy do tego, że jakiś celebryta albo gwiazda czy też inny influencer postanawia podzielić się ze światem swoimi złotymi myślami. Większość tych „odkryć” i „olśnień” wisi sobie spokojnie na ich facebookowych czy też instagramowych „ścianach”, gdzie żywo komentowana jest przez fanów rzeczonego osobnika, nie wzbudzając raczej większego zainteresowania.

Od czasu do czasu jednak wśród sponsorowanych postów i wynurzeń spod znaku: „Ludzie, słuchajcie! Wiedzieliście, że w miastach istnieją autobusy? Ja dopiero to odkryłam! Niesamowite, one mogą was dowieźć z jednego miejsca na drugie! WOW!” – pojawia się post, który jest tak dziwny, oderwany od rzeczywistości, niebezpieczny albo głupi, że nagle wzbudza zainteresowanie wszystkich. Właśnie takim postem rzuciła nam w twarz Agnieszka Kaczorowska. Jeśli nie wiecie, kto zacz, nie obawiajcie się, bo już objaśniam! Pani Kaczorowska zasłynęła rolą „nowej” Bożenki w „Klanie”, grała w trzech odcinkach „Na dobre i na złe” i tańczyła z gwiazdami. Nie jest to kariera pokroju Poli Negri, ale nie przeszkodziło to naszej bohaterce w opublikowaniu na swoim profilu na Instagramie postu sprzeciwiającego się temu, co sama nazwała „modą na brzydotę”.

Cóż to jest ta „moda na brzydotę” według pani Kaczorowskiej, że postanowiła poświęcić jej tak cenne miejsce na swoim profilu (post sponsorowany na Instagramie może kosztować nawet kilka tysięcy złotych)? Trzymajcie się mocno, bo już was oświecam! Otóż ta moda to „robienie z siebie takiej zwyczajnej” oraz „eksponowanie swoich wad, mówiąc o dystansie”. Kochana kiedyś przez tak wielu „Bożenka” musi się każdego dnia bohatersko mierzyć z ową „brzydotą”, ponieważ, jak sama mówi, „widzi wycieczkę zgarbionych nastolatek chowających się za swoimi włosami… bo bycie pięknym i wyjątkowym nie jest w modzie”.

A ja, naiwna, myślałam, że właśnie bycie pięknym, młodym, ładnie ubranym i zawsze uśmiechniętym już od kilkudziesięciu lat jest w modzie! O ja głupia, pewnie zupełnie nie zrozumiałam tych wszystkich seksistowskich tekstów o tym, że nieważne, że ta pani jest profesorem astrofizyki i właśnie coś ważnego odkryła, skoro ma krzywy nos. Albo że to bez znaczenia, że ten polityk właśnie zmienił prawo dyskryminujące jakąś mniejszość, skoro nie chodzi w garniturze od najlepszego projektanta.

Heroiczna tancerka, która swoje poczucie estetyki wyrobiła sobie na treningach, nie może zaakceptować tego, że ludzie publicznie pokazują swoje ułomności czy przyznają się do porażek bez samokrytyki i postanowienia poprawy za wszelką cenę. Że chwalą się małymi sukcesami i ot tak ważą się publikować zdjęcie bez uprzedniej obróbki. „Bożesz ty mój!” – mogłaby zakrzyknąć ciocia Stasia z „Klanu”, patrząca na to wszeteczeństwo! Kaczorowska zauważa, że „sytuacje do rozwiązania, nazywane przez większość problemami, mają wszyscy”, ale my, zwykli zjadacze chleba, lubimy „taplać się w błotku” i akceptować siebie zamiast, jak to nam radzi aktorka trzech ról (bo grała też w jednym spektaklu), piąć się na szczyt i zmieniać na lepsze.

Wiadomo nie od dziś, że „wystarczy wziąć się za siebie”, żeby osiągnąć sukces i zacząć żyć życiem podobnym do tego, w którym bawi się pani Kaczorowska. Z postu, o którym mowa, można się dowiedzieć, że tylko nasze lenistwo i przywiązanie do tak strasznej zdaniem Kaczorowskiej normalności powstrzymuje nas od sukcesu. Mam nadzieję, że matki, które muszą chodzić do prawdziwej pracy, same zajmować się dziećmi i domem, będą spijać z ust młodej estetki każde słowo. Że ojcowie, którzy często urabiają sobie ręce po łokcie, żeby zarobić na rachunki, jedzenie, wyprawkę szkolną, wezmą sobie rady pani z internetu do serca. Ona przecież wie, że sukces jest na wyciągnięcie ręki, a praca popłaca. Ona przecież wyciąga te ręce po prezenty od sponsorów każdego dnia! Przeżywa katorgę sesji zdjęciowej w ładnych ciuchach na plaży, a wy nie wiecie, co to ciężka praca, jeśli nie pozowaliście nigdy do zdjęcia z laktatorem!

Ruch body positive stoi zdaniem naszej bohaterki za szerzeniem obrzydliwej zwyczajności, z którą tak zajadle walczy ona i jej poplecznicy w internecie. Rzeczywiście, niewybaczalne są jego czyny! Jak można bowiem twierdzić, że wygląd odbiegający od „kanonu piękna” jest w porządku!? Dlaczego osoby związane z ruchem wpajają nastolatkom niebezpieczne idee, że to, co widzą w postach gwiazd w internecie, to nie zawsze prawda, a bardzo często ich sylwetka, idealna cera i włosy to efekt pracy ekspertów od obrabiania zdjęć!? Jakim prawem psychologowie, lekarze, nauczyciele i rodzice starają się ratować dzieci uwikłane w kompleksy, obsesję wyglądu i nieosiągalnych ideałów!? Skandal!

Kaczorowska i jej podobni, żyjący w wykreowanym przez siebie świecie tylko na pokaz, nie zdają sobie sprawy z tego, że dzieci już w podstawówce przejawiają zaburzenia w postrzeganiu samych siebie. Patrzą na siebie jak na przegranych i bezwartościowych, ponieważ ich idole, również dzieci, wbijają im do głowy, że żeby być dobrym i lubianym, trzeba mieć to czy tamto i wyglądać jak z okładki. Dla instagramowych estetów taka rzeczywistość to „błotko”, w którym „nie chcą się taplać”, wolą bowiem białe plaże Malediwów. Nikt z dorosłych, którzy stoją za tworzeniem tych młodocianych gwiazd, nie myśli o szkodach, jakie wyrządzają. Gwiazdy pokroju pani Kaczorowskiej nie zastanawiają się nad tym, jakie będą konsekwencje ich słów.

Wszystko jest piękne na zdjęciach i w wywiadach, dzieciaki szaleją, marka się sprzedaje, a potem okazuje się, że nastoletnia gwiazda wpadła w depresję czy nałogi lub odebrała sobie życie, ponieważ nie miała siły mierzyć się ze światem wyśrubowanych, nieosiągalnych i nieprawdziwych „norm”, które tworzą celebryci o portfelach wypchanych pieniędzmi zarobionymi na reklamie środków na przeczyszczenie. Sława! O tych tysiącach fanów, którzy jak stado baranków podążają za każdym słowem idola, nie pamięta nikt. Moja przyjaciółka ma córkę w wieku 14 lat, która chodzi na terapię, ponieważ nie akceptuje siebie, stawia sobie zbyt odległe cele i nie potrafi zrozumieć swoich niepowodzeń. Jej rodzice nie są tyranami, nie wymagają od niej cudów – to TikTok i Instagram pokazały jej, że jest nic niewarta, ponieważ według jakiejś fit gwiazdy waży za dużo (choć tak nie jest), ma aparat na zębach i jeszcze nie miała chłopaka.

Pani Kaczorowska postanowiła walczyć jak lwica z tymi wszystkimi farmazonami o samoakceptacji, brawo! Aktorka, mistrzyni Europy w tańcu, która zapewne całe swoje dzieciństwo słyszała, że jest za gruba, nieładna, że gra jak kłoda, próbuje teraz tych samych sztuczek z innymi po to, by stać się wyzwolicielką wszystkich bagiennych trolli i opiekunką wrażliwych estetów z internetu, którzy nie mogą już patrzeć na tę zwyczajność i normalność!

Artykuł artykułem, ale oczywiście nie mogłam ot tak przejść obojętnie i bezrefleksyjnie nad krzywdą Agnieszki Kaczorowskiej, której i ja pewnie jestem sprawczynią. Dlatego napisałam do niej list.

 

Szanowna Pani!

Nie mogę rzecz jasna mówić za wszystkich, powiem zatem w swoim imieniu: Droga Pani! Przepraszam za swoje zachowanie, przepraszam, że musi Pani patrzeć na moje nieumalowane lico i na włosy w kolorze tego „lnu, co w błoto wpadł”. Jak mogłam tak pochopnie zaakceptować swoje 156 cm wzrostu, zamiast zrobić wszystko, by osiągnąć te idealne 170! Jestem potworem, skazując Ciebie i innych „estetów” na katorgę oglądania swoich zdjęć w ogródku na krześle z Ikei, zamiast wziąć kredyt i wyprawić się jak Wy, o Boscy, do Tulum w Meksyku!

Oczywiście najpierw spędziłbym całe dnie na siłowni bez jedzenia, aby tylko wyglądać w bikini jak człowiek, którego Wy, Wspaniali, chcecie oglądać. A nie jak ja, ja sama, taka zwyczajna, taka, jaką mnie Bóg stworzył. Dlaczego musiałam wybrać się do sklepu bez makijażu, kiedy na dworze tylko 36 stopni? Mogłaś mnie przecież zobaczyć, Estetko! Mogłam zniszczyć Ci dzień, a przecież chcesz się otaczać jedynie pięknem! Powinnam zacisnąć zęby wybielone pastą z Twojego polecenia i usmarować się, czym tylko by się dało, żeby ukryć swoją twarz pełną piegów i wysypki od noszenia maseczki przez 10 godzin w pracy.

Jaką jestem egoistką, myśląc, że musi mi być wygodnie, kiedy łażę z przyjaciółmi po mieście pełnym kocich łbów i zakładam trampki. Teraz już wiem, o Mądra, że jedynie szpilki są słuszne. Kajam się przez Tobą i przepraszam, że musiałaś może oglądać moje nieumalowane pazury! Jak mogę być taka okrutna! Dlaczego wchodzę w Twoją wyperfumowaną aurę ze swoją zwyczajnością, ze swoim kapeluszem z Pepko i wodą w zwykłej butelce, a nie tej z kryształem, co to „oczyszcza energię i ładuje dodatnio”!

O, jak mogłam być tak wstrętna, sądząc, że mogę sobie bezkarnie pozwolić na wstawienie zdjęcia bez wyćwiczenia najpierw pozy! Ty przecież, o Agnieszko, masz na swoim Instagramie cały ich wachlarz, z których powinnam czerpać jak z krynicy mądrości: jak uśmiechać się, reklamując ryż za 4 zł, albo co zrobić, żeby reklama nie była nachalna i głupia: żelazko, które u Ciebie stoi na sofie w pudełku, kiedy pokazujesz swojej córce zdjęcia. U mnie post o zabawie z dzieckiem jest o zabawie z dzieckiem, u Ciebie, o Przedsiębiorcza, o reklamie żelazka. Jak mogłam tak go wstawić, co za bagno… Dziękuję Ci za to, że już od najmłodszych lat edukujesz swoją pociechę, jak nie być brzydką! Oszczędzisz innym estetom wielu przykrości w przyszłości! Brawo!

Z głębi serca raz jeszcze nie przepraszam i nie obiecuję poprawy!

PS „Esteto”, zajmij się swoim sztucznym życiem na pokaz, reklamami herbat na przeczyszczenie i ryżu, udawaniem szczęśliwej rodzinki i człowieka sukcesu, swoimi przyjaźniami ze ścianek i karierą opartą na byciu słupem reklamowym. Zostaw nas, szaraczków, w spokoju. My wiemy, że za tym, co pokazujesz i mówisz, stoją kłamstwa, i nie obchodzi nas, że nie podobamy się Tobie i Twoim ziomkom. My lubimy siebie i będziemy wszystkim na przekór starać się żyć szczęśliwie, bez Twoich dobrych rad. A żeby Was jeszcze bardziej pognębić, esteci za dwa grosze, macie tu moje zdjęcie, kiedy gniotę ciasto:

 

 

Anna Albingier

 

 

Gazetka 203 – lipiec/sierpień 2021