Karmienie piersią to ważny temat. Chociaż coraz częściej się o nim mówi, to nadal istnieje wiele nieporozumień i stereotypów. 1 sierpnia obchodzony jest Światowy Dzień Karmienia Piersią, w którego kontekście słowo „światowy” nabiera dosłownego znaczenia.

Statystycznie

Na całym świecie jedynie 45 proc. dzieci jest przystawianych do piersi zaraz po urodzeniu, 40 proc. jest karmionych wyłącznie piersią do 6. miesiąca życia. W Polsce ta liczba wynosi 54 proc., z kolei średnia europejska to zaledwie 13 proc. Karmienie najlepiej w statystykach wychodzi Norweżkom (80 proc. po pierwszym półroczu kontynuuje proces), najgorzej – Brytyjkom. W Stanach Zjednoczonych dzieci przystawianych do piersi przynajmniej raz jest ok. 80 proc., ale tych, które są na mleku kobiecym w pierwszym półroczu – już zaledwie 20 proc. W Mongolii natomiast ponad 50 proc. dzieci jest karmionych piersią nawet po ukończeniu 2. roku życia. Wszystkie dzieci na świecie tak samo potrzebują kobiecego mleka. Aż 95 proc. kobiet jest w stanie wykarmić swoje maluchy bez podawania sztucznych mieszanek, jednak – jak widać w statystykach – co kraj, to obyczaj.

WYTYCZNE WHO

Światowa Organizacja Zdrowia jednoznacznie stwierdza, że karmienie piersią jest najlepszą możliwością w żywieniu noworodków i niemowląt. Zaleca, aby karmić dziecko wyłącznie piersią (lub odciągniętym mlekiem kobiecym) do 6. miesiąca życia bez podawania żadnych dodatkowych napojów, w tym wody, ani pokarmów, w tym popularnych mlecznych mieszanek czy kaszek. Po 6. miesiącu rekomendowane jest wprowadzanie pokarmów stałych, uzupełniających, przy jednoczesnej kontynuacji karmienia piersią do ukończenia 2. roku życia. Przedłużenie tego okresu nie niesie ze sobą żadnych nieprawidłowych konsekwencji, a mleko – mimo że nie jest już podstawowym pokarmem i głównym dostawcą potrzebnych składników odżywczych – nie traci swoich właściwości i nie zamienia się w wodę (co do niedawna było dość popularnym poglądem). Mleko modyfikowane jest zastępnikiem kobiecego mleka w wyjątkowych wypadkach i nie powinno być traktowane jako pokarm uzupełniający.

Podstawowe wytyczne wydają się jasne i proste, jednak w praktyce przysparzają wielu problemów młodym matkom – a nawet tym starszym, doświadczonym. Często już w szpitalu dziecko dokarmiane jest sztuczną mieszanką lub nawet glukozą, co powoduje, że naturalny proces laktacji zostaje zakłócony. Pojawiają się wątpliwości, czy mleko jest wystarczające, czy nie warto diety malucha dodatkowo wspomóc w celu lepszego rozwoju. Samo karmienie nie każdej matce przychodzi naturalnie – niektóre długo borykają się z „rozkręcającym się” procesem laktacji, inne z nieodpowiednim przystawieniem czy bólem, jeszcze inne z problemem dziecka ze ssaniem. Często demotywuje sama liczba karmień – noworodek potrzebuje nawet do 12 karmień w ciągu doby „na żądanie” (czyli przy każdym sygnale wysyłanym przez dziecko), i to jest normalne. Matki często w pierwszych tygodniach rezygnują z karmienia piersią, bo bywa one nieustanne – ledwo nakarmione dziecko znów trzeba przystawiać, zasada ta obowiązuje również w nocy. Z biegiem tygodni zarówno laktacja, jak i liczba karmień się normują i stają się codziennym rytuałem, jednak najtrudniejsze jest przebrnięcie przez problemy pierwszych dni. Warto jednak zacisnąć zęby i chociaż spróbować, bo…

PIERŚ DOBRA NA WSZYSTKO

Po pierwsze – karmienie piersią zbliża; szczególnie w pierwszych dniach pozwala lepiej poznać siebie nawzajem, a przez intensywny kontakt cielesny wzmacnia poczucia bezpieczeństwa i „aklimatyzację” maluszka w nowym świecie. Po drugie – mleko kobiece jest dosłownie pod ręką, nie wymaga przygotowywania, podgrzewania, nie psuje się i nic nie kosztuje. Aspekt ekonomiczny jest tutaj niezwykle ważny, bo w przeliczeniu na 2–3 lata życia, rachunek za mleko modyfikowane wychodzi naprawdę imponujący. Po trzecie – niezaprzeczalne korzyści zdrowotne. Mleko kobiece ma właściwości wręcz magiczne i posiada tak wielkie spektrum dobrego działania, że jeszcze w pełni nie jest ono poznane. Co ciekawe, ma ono zdolność do samoistnej zmiany swoich właściwości zgodnie z potrzebami dziecka – np. wraz z jego wzrostem zmienia się jego skład, dzięki czemu dziecku dostarczane są składniki odżywcze potrzebne na danym etapie rozwoju.

Mleko kobiece na pewno pomaga w wielu schorzeniach i zapobiega zachorowaniom. Przeciwciała w nim obecne chronią dziecko przed wieloma zewnętrznymi czynnikami wywołującymi chorobę, m.in. zapobiegają rozwojowi infekcji układu pokarmowego, ucha środkowego, układu moczowego i oddechowego. Takie mleko ogranicza w przyszłości ryzyko otyłości i rozwoju cukrzycy, a także ryzyko zachorowania na nowotwory, białaczkę limfatyczną i szpikową. Jest zbawienne dla wcześniaków w uzyskaniu prawidłowych parametrów życiowych. Dodatkowo minimalizuje ryzyko nagłej śmierci łóżeczkowej, łagodzi stany stresowe i lękowe, ułatwia zasypianie, podobno nawet zwiększa inteligencję dzieci… oraz ma wiele, wiele innych właściwości, które jeszcze nie do końca zostały odkryte – a wszystkie dają pozytywne efekty. O negatywnych skutkach karmienia naturalnego nic nie wiadomo, bo prawdopodobnie… nie istnieją.

LISTA POKARMÓW ZAKAZANYCH

Przez tysiąclecia mitów na temat karmienia piersią narosło tak wiele, że czasami trudno się z nich otrząsnąć i podejść zdroworozsądkowo do tego jakże ważnego procesu. Największe wątpliwości budziła chyba dieta matek karmiących, którym od wieków zakazywano jadać różnych rzeczy. Na czarnej liście znajdowały się a to warzywa wzdymające, a to owoce uczulające, a to mięso smażone, a to zupy zabielane, a to pokarmy mleczne… Co matka, to milion zaleceń od wszystkich wokół na temat tego, co może, a czego nie może jeść, to też tysiące dobrych (choć niekoniecznie prawdziwych) rad, setki zakazów i ograniczeń…

Tymczasem ostatnie zalecenia lekarzy, położonych, dietetyków, doradców laktacyjnych, a przede wszystkim wyniki badań naukowych mówią jasno: dieta matki karmiącej nie istnieje. Każda kobieta, która karmi swoje dziecko, powinna jeść zdrowo i zgodnie ze swoimi upodobaniami. Nie musi katować się lekkostrawną dietą, choć powinna stosować zasady zdrowego żywienia. Rzecz oczywista – alkohol i papierosy są zakazane, a leki dozwolone tylko po konsultacji z lekarzem. Inne ograniczenia można wprowadzać już indywidualnie, obserwując swoje dziecko – mimo że potrawy ciężkostrawne, alergeny czy zawierające laktozę nie powinny mieć negatywnego wpływu na samopoczucie dziecka, w bardzo rzadkich przypadkach mogą powodować jakieś skutki uboczne. Powodem do odstawienia jakiejś grupy produktów z diety matki powinny być jednak konkretne dolegliwości oraz konsultacja ze specjalistą, a nie domniemanie szkodliwości.

SZKODLIWE ZABOBONY

Podobnie jak w przypadku diety, także i inne aspekty laktacji są kontrowersyjne i przysparzają wielu niepotrzebnych problemów młodym matkom, które – pozbawione odpowiedniego wsparcia w karmieniu – często porzucają tę ścieżkę na rzecz sztucznej mieszanki. Oczywista rzecz: babcie wiedzą lepiej. Często wiedza z ich lat laktacyjnych jest w świetle dzisiejszych badań naukowych kosmiczna – podawanie niegdyś popularnych papek w drugim miesiącu życia czy pogląd, że dziecko musi przespać całą noc, to jedne z najszkodliwszych podszeptów. Do tego dochodzą konwenanse – przecież nie wypada karmić przy obcych, a co dopiero w miejscu publicznym (tymczasem karmić warto zawsze i wszędzie na życzenie malucha, bez względu na okoliczności zewnętrzne).

Pokutuje też pogląd, że dziecko musi mieć smoczek, bo inaczej będzie cały czas wrzeszczeć (smoczek skutecznie zakłóca proces laktacji, szczególnie w pierwszych tygodniach). Inny mit – laktator to wynalazek szatana i „kto to widział, żeby w taki sposób karmić dziecko” (tymczasem jest to świetna alternatywa dla matek pracujących czy dzieci mających problemy ze ssaniem). Poza tym zawsze obecny podział na te lepsze i gorsze matki oraz umacnianie tego stereotypu w społeczeństwie nie pomaga w skutecznym procesie karmienia. Stres to jeden z największych wrogów matek karmiących i dlatego tak ważne jest, by w tym wstępnym okresie mlecznej ścieżki dać matkom po prostu… święty spokój.

NA PROBLEMY Z LAKTACJĄ: WSPARCIE!

Najlepszym antidotum na problemy laktacyjne jest wsparcie najbliższych. Co ważne, dzisiaj ojcowie aktywnie uczestniczą również w opiece nad noworodkami i często przyczyniają się do lepszego samopoczucia matek, a co za tym idzie – do efektywniejszej produkcji mleka. Ich wsparcie podczas procesu „rozkręcania” się laktacji jest bardzo ważne. Istotny jest również wspomniany laktator, który może na początku pomóc – jeśli z jakichś przyczyn dziecko nie ssie odpowiednio lub jest oddzielone od matki, wówczas jest to świetne narzędzie do stymulacji procesu karmienia i jego rozwoju.

Dobrym rozwiązaniem jest także skorzystanie z usług doradcy laktacyjnego. Ten wydawałoby się dziwny zawód gromadzi zazwyczaj kobiety, które pomagają zainicjować proces laktacji oraz koncentrują się na indywidualnych problemach konkretnej matki z dzieckiem. Skorzystanie z takiej porady jest coraz częściej naturalne; zdarza się, że tuż po porodzie doradca laktacyjny odwiedza w szpitalu młode mamy i wspiera je w rozwinięciu procesu laktacji. Wsparcia może udzielić też położna – w szpitalu lub podczas wizyty w domu. Najważniejsza jest jednak przestrzeń – kobieta i dziecko powinny znajdować się w sprzyjającym otoczeniu, skupieni wzajemnie na sobie, bez zbędnej publiki, zwłaszcza w pierwszych wspólnych dniach. Jeśli tylko istnieje możliwość nieograniczonego bycia razem, to proces musi skończyć się powodzeniem.

A jeśli się nie uda – to też nie koniec świata. Kobiety wspomagające karmienie sztucznym mlekiem nie są gorszymi matkami, tak samo kochają swoje dzieci i o nie dbają, mają też prawo do własnej decyzji przy karmieniu piersią. Nieważne, czy to okoliczności zmusiły je do rezygnacji z „kp”, czy była to ich przemyślana decyzja – matkami są tak samo świetnymi jak te karmiące piersią. Nikt też nie ma prawa do oceniania ich decyzji, a to właśnie zdanie innych często jest największą bolączką młodych mam i… przeszkodą w inicjacji karmienia noworodka własnym mlekiem.

 

Ewelina Wolna-Olczak

 

 

Gazetka 203 – lipiec/sierpień 2021