Afganistan jest krajem, który leży na tyle daleko od Polski i Belgii, że jego problemy nie spędzają nam snu z powiek. Wydarzenia ostatnich tygodni jednak bez wątpienia przykuły uwagę nawet tych, którzy nie darzą szczególną sympatią wyznawców islamu. Oto bowiem na naszych oczach dzieje się niechlubna historia, której dalekimi świadkami jesteśmy na przykład w Syrii – terror i bezprawie wygrywają względem demokratycznych i humanitarnych wartości. Na to już świat nie powinien przymykać oka zarówno z moralnego, jak i politycznego punktu widzenia.

DWADZIEŚCIA (NIE)SPOKOJNYCH LAT

Afganistan zakończył poprzednie stulecie jako nieuznawany przez świat Islamski Emirat Arabski – państwo rządzone przez talibów, w którym dominowały dyskryminacja kobiet i mniejszości etnicznych, terror i przemoc oraz radykalna indoktrynacja religijna całego społeczeństwa. Te rządy okupione były krwią Afgańczyków, deptaniem praw człowieka i pokazami siły. Symbolicznym ich zwieńczeniem był zamach Al-Ka’idy na WTC w 2001 r. Wówczas, dzięki intensywnemu zaangażowaniu Stanów Zjednoczonych oraz wojsk NATO w likwidację siatek terrorystycznych, udało się obalić rządy talibów w Afganistanie. Powołano ISAF – Międzynarodowe Siły Wsparcia Bezpieczeństwa, które działają na rzecz utrzymania pokoju oraz odbudowy rządu i struktur społeczno-gospodarczych kraju. Taki stan względnego spokoju i wprowadzanych stopniowo w codzienność demokratycznych wartości trwał do sierpnia 2021 r.

Rządy Amerykanów nie były jednak czasem pokoju w naszym rozumieniu. Przez dwadzieścia lat talibowie próbowali odzyskać władzę, ciągle byli obecni w świadomości całego społeczeństwa – raz po raz przypominały o tym ataki terrorystyczne wymierzone w ludność cywilną oraz siły bezpieczeństwa sojuszu. W 2013 r. ISAF przekazało pieczę nad bezpieczeństwem kraju samym Afgańczykom, a do 2014 r. międzynarodowe siły bezpieczeństwa miały wycofać się z Afganistanu. Wskutek licznych i brutalnych zamachów terrorystycznych pokojowy kontyngent amerykański (i nieliczny złożony z innych krajów członkowskich i prywatnych kontraktorów) aż do sierpnia 2021 r. stacjonował w Afganistanie, stojąc na straży ustalonego ładu. Konflikt, a w zasadzie wojna przez dwadzieścia lat, była jedną z najdłuższych we współczesnej historii. Zginęło w niej około 3500 żołnierzy ISAF, w tym ponad 2300 Amerykanów, 44 Polaków, a także wielu obywateli Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji, Kanady, Włoch i innych państw członkowskich sojuszu.

BŁYSKAWICZNY ZAMACH STANU

W 2020 r. Amerykanie pod przewodnictwem Donalda Trumpa (który w obietnicy wyborczej z 2016 r. zobowiązał się do zakończenia konfliktu afgańskiego) podpisali porozumienie w Doho z talibami, które w zamian za współpracę w zwalczaniu siatki terrorystycznej Al-Ka’idy oraz ISIS wymuszało wycofanie wszystkich wojsk sojuszu z terenu Afganistanu do 11 września 2021 r. Jak przekonywano, miał to być test dla pokoju w tym kraju… Niestety, patrząc na sierpniowe wydarzenia, pokój zapowiada się nikle. Amerykanie rozpoczęli wycofywanie wojsk, nie zaplanowali jeszcze szczegółowej ewakuacji wszystkich pracowników, współpracowników, a talibowie… w 9 dni przejęli prawie cały kraj, w tym 15 sierpnia stolicę. Na nowo powstał Islamski Emirat Arabski. Jednocześnie ewakuacja została zakłócona, ludność cywilna wpadła w panikę, nie wszyscy zagrożeni prześladowaniem dostali się na listy ewakuacyjne, a co dopiero do samolotów, które odbierały swoich obywateli z Kabulu w połowie sierpnia. Obrazki z lotnisk i ulic Kabulu pokazywały media na całym świecie – tymczasem jest to zaledwie zapowiedź tego, co w Afganistanie nastanie w najbliższych tygodniach, miesiącach…

Talibowie, przejąwszy w ekspresowym tempie większość kraju i usunąwszy władzę, zapowiedzieli, że nie będą dążyć w swych rządach do konfliktów. Że postarają się utrzymać pokój, nie będą się mścić na wrogach oraz osobach wspierających poprzedni rząd i siły sojuszu, że te osoby uzyskają amnestię i unikną prześladowań. Zobowiązali się także do przestrzegania praw kobiet w ramach prawa muzułmańskiego, niezakłócania prac drobnych przedsiębiorców oraz do niewchodzenia do prywatnych domów. Jak już wiadomo (a to dopiero kilka dni po deklaracji), nie wszystkie obietnice są przestrzegane. Pojawiają się pierwsze publiczne sprzeciwy Afgańczyków, którzy wychodzą na ulice; oddano pierwsze strzały do ludności cywilnej. Perspektywa przestrzegania międzynarodowych praw człowieka oraz demokratycznych wartości wypracowanych przez ostatnie 20 lat jest dość nikła – czas pokaże, czy te dwie dekady cokolwiek zmieniły i czy jest szansa na normalną rzeczywistość w tym kraju.

PRZYSZŁOŚĆ POD ZNAKIEM ZAPYTANIA

Opinia publiczna całego świata jest wzburzona decyzją amerykańskiego rządu, organizowane są doraźne programy pomocy dla tych, którzy nie zdążyli się ewakuować, którzy są zagrożeni; mowa o przyjmowaniu afgańskich uchodźców w różnych krajach całego świata. Kraje bardziej zaangażowane w utrzymanie globalnej równowagi boją się dojścia do władzy ekstremistów, którzy mają zupełnie inny kodeks moralny niż reszta świata. Bać powinny się przede wszystkim kobiety (którym może ponownie zostać odcięta droga do edukacji, pracy i równych praw społecznych), mniejszości narodowe i wszyscy wspierający poprzedni rząd.

Pojawiają się też głosy sprzeciwu wobec wsparcia zagrożonej ludności oraz krytyka Afgańczyków za bierność w bronieniu swojego kraju, za brak inicjatywy i sprzeciwu wobec talibów. Afgańczykom wytyka się, że przez 20 lat niewiele samodzielnie zrobili dla swojej demokracji, że cały czas czekali na pomoc z zewnątrz. Że wygrywa instynkt przetrwania niż samobójcza walka z najeźdźcą… Wiele krzywdzących poglądów szerzą nawet kraje europejskie. Niezależnie od postronnych opinii, dzisiaj kierunek, w jakim Afganistan pójdzie w najbliższych tygodniach, miesiącach i latach, jest nieznany. Bardziej prawdopodobne, że dwie ostatnie dekady zostaną „anulowane” i powrócą rządy sprzed 2001 r. A scenariusz będzie raczej negatywny niż pozytywny…

 

Ewelina Wolna-Olczak

 

 

Gazetka 204 – wrzesień 2021