Kiedy Wielka Brytania porzucała Unię Europejską, wielu Polaków z zazdrością patrzyło w stronę Wysp, podziwiając Brytyjczyków za odwagę, niezależność i hardego ducha. Kiedy w połowie lipca br. zaogniła się sytuacja między Polską a Brukselą, coraz bardziej realny wydał się Polexit, który być może dla wielu w teorii był atrakcyjny, jednak w niedalekiej perspektywie wzbudził słuszny strach i niepewność. Pierwszy krok do realnego wyjścia Polski z Unii Europejskiej za nami… Tymczasem gdyby naprawdę do tego doszło, nic dobrego by nas nie czekało.

SPÓR O WOLNE SĄDY

Konflikt wyrósł z orzeczeń unijnego Trybunału Sprawiedliwości (TSUE), które zakwestionowały niezależność i bezstronność Izby Dyscyplinarnej w Polsce, a także wskazały na ryzyko wywierania nacisków w sądownictwie. Polski Trybunał Konstytucyjny (w całości „obsadzony” przez partię rządzącą) nie zgodził się z postanowieniami TSUE. Wg TK miałyby one godzić w polską Konstytucję, tymczasem przesłanki w orzeczeniu raczej wskazują na obronę polskiego trójpodziału władzy i dostępu do niezawisłego i bezstronnego sądu.

W Polsce walka o wolne sądy trwa w zasadzie od początku kadencji aktualnej władzy, przybierając różne formy sprzeciwu obywateli i środowisk prawniczych. Lipcową odpowiedzią na unijne orzeczenie było odmrożenie działalności Izby Dyscyplinarnej, a więc jawne przeciwstawienie się wytycznym TSUE. To pierwszy krok do Polexitu, bo rządzący Polską z premedytacją ignorują zawarte między krajami członkowskimi UE traktaty.

ZOBOWIĄZANIA UNIJNE

1 maja 2004 r., wskutek referendum obywatelskiego, Polska – zdecydowaną większością głosów – dołączyła do Unii Europejskiej. Członkostwo dało nam wiele korzyści, ale zobowiązało nas także do przestrzegania unijnego prawa w każdej materii, m.in. do natychmiastowego wykonywania orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości. Jednym z obowiązków była – i jest – gwarancja niezawisłych sędziów i niezależnych sądów. Ignorowanie postanowień TSUE grozi karami pieniężnymi, odszkodowaniami oraz odpowiedzialnością karną funkcjonariuszy publicznych. Za wykonanie orzeczeń TSUE odpowiedzialni są m.in. Pierwszy Prezes SN, KRS w obecnym składzie, rzecznicy dyscyplinarni i prokuratury oraz sądy dyscyplinarni i prezesi sądów.

Polacy w minionych dekadach chętnie korzystali ze środków unijnych, które podwyższyły widocznie jakość życia oraz wsparły wiele dziedzin gospodarczych, społecznych oraz infrastrukturalnych. Praktycznie wszystkie instytucje publiczne (a także wiele podmiotów prywatnych) korzystały z tych środków na cele rozwojowe i inne. Wydawałoby się, że hasło o dofinansowaniach unijnych na stałe zlało się z polskim krajobrazem, że flaga unijna stała się naturalnym symbolem pojawiającym się obok barw biało-czerwonych; drzwi Unii Europejskiej stanęły otworem dla pracujących, uczących się, podróżujących. Wymierne korzyści finansowe oraz kulturowe nie dla wszystkich były wystarczającym powodem na zgodę z unijnymi standardami życia czy gospodarki, jednak nigdy tak otwarcie nie sprzeciwiono się politycznie zawartemu w 2004 r. traktatowi.

GRABIEŻE MENTALNE I MORALNE

Przeciętny niezadowolony z członkostwa w UE Polak ma kilka argumentów, przez które Polexit wydaje się świetnym wyjściem. Przecież Zachód ograbił nas pod wieloma względami; gospodarczo, rujnując rolnictwo, wykupując przemysł, podważając polskie wartości i korzenie. Przecież nic nam nie dają za darmo, przecież zapłaciliśmy za ten europejski dobrobyt swoją suwerennością. Okradli nas z wiary, wprowadzili sceptycyzm religijny, podkopali pozycję Kościoła. Ciągle powtarzają, że kobiety, niepełnosprawni, homoseksualni i imigranci mają prawa, że każdy względem prawa powinien być równy…

Tymczasem prócz tych stereotypowych zarzutów dla unijnej polityki faktycznie istnieje kilka zagrożeń, które niepokoją od wielu lat. Teraz być może bardziej niż kiedyś, ale – nie zwalniają one Polaków z zobowiązań, których się niegdyś podjęli. Nie można być w Unii, korzystać z jej dobrodziejstw, wsparcia oraz szans na rozwój, a jednocześnie kwestionować decyzje TSUE. Ten organ, czy się to rządzącym podoba, czy nie, jest ponad wszelką negocjacją i jego orzeczenia mają być wdrażane natychmiastowo. Złamanie tej zasady, jednej z podstawowych zasad gwarantujących jedność prawa w UE, jest krokiem wstecz, w destabilizację, w zawieruchę chwiejnej sytuacji politycznej świata, może nawet w system totalitarny.

MIĘDZY ZACHODEM A WSCHODEM

Polska położona jest w takim miejscu kontynentu, że napierają na nią z dwóch stron mocne siły o zupełnie innej biegunowości. Trzymając się Unii Europejskiej, potwierdzamy, że wartości humanizmu, kapitalizmu i wspólnego rozwoju są priorytetowe. Po porzuceniu Unii alternatywą staje się wschód. To już przerabialiśmy, zresztą dwukrotnie w niedalekiej historycznej przeszłości Polska była rozdzielona pomiędzy dwie wrogie siły – wschód i zachód. Dziś taka opcja wydaje się abstrakcyjna, nierzeczywista; od ponad trzydziestu lat żyjemy w całkowicie wolnym kraju (choć członkostwo unijne niektórym w tej wolności przeszkadza), rozwijającym się prężnie i zapewniającym swoim obywatelom życie na dobrym poziomie. Zapewniającym bezpieczeństwo. Tymczasem destabilizacja tego systemu może nadejść zewsząd. Najpierw z licznych tarć politycznych między Rosją a Unią. W dalszej kolejności – z zapędów totalitarnych obecnej władzy w Polsce. W końcu – z powodów ekologicznych i zmian klimatu, które w zaskakująco szybkim tempie mogą wywrócić dotychczasowy porządek geopolityczny.

Perspektywy nie są więc aż tak wesołe, jakby sobie tego życzyli zwolennicy Polexitu. Zbliżają się trudne czasy i trwanie w nich w pojedynkę raczej nie będzie mądrą decyzją żadnego europejskiego kraju. Wsparcie we wspólnocie oraz wspólne cele dają siłę i poczucie bezpieczeństwa, do którego zdążyliśmy się w minionych dwóch dekadach przyzwyczaić.

PRAWA CZŁOWIEKA

Niezgoda na orzeczenie TSUE stanowi dla Polski jeszcze jedno zagrożenie. Pojawiające się w ostatnich latach incydenty łamania praw człowieka mogą stać się powszechną praktyką, a wypracowane latami mechanizmy gwarantujące wolność, równość i szacunek wszystkich obywateli mogą zostać obalone. Wyjście z UE niestety może się wiązać z wkroczeniem w etap nakazów i zakazów, nie tylko gospodarczych, politycznych, ale także moralnych i światopoglądowych. Pojawiające się w kilku ostatnich latach zamachy na np. prawa kobiet, władzę sądowniczą, wolne media czy prawa osób LGBT nie wróżą zbyt dobrze kondycji praw człowieka po ewentualnym Polexicie.

Unia Europejska to bowiem nie tylko pieniądze, które spadają z nieba. To gwarancja poszanowania praw każdej osoby będącej członkiem kraju członkowskiego UE. Prawa do wolności i bezpieczeństwa, życia prywatnego i rodzinnego, do ochrony danych osobowych, wolności wyznania, myśli, sumienia, wypowiedzi, informacji, zgromadzeń, sztuki, nauki. Do ochrony przed dyskryminacją i niesprawiedliwością. Prawa do ochrony również prawnie i sądownie.

Po to właśnie są potrzebne niezależne sądy, po to jest potrzebna prawidłowo działająca Izba Dyscyplinarna. Polexit to nie tylko uderzenie w jakość życia politycznego, gospodarczego czy społecznego, to przede wszystkim ryzyko utraty wolności i poczucia bezpieczeństwa. Brytyjczycy podczas Brexitu mogli sobie pozwolić na komfort finansowy, wsparty stabilnymi strukturami demokratycznymi – nie bali się, że za chwilę ktoś będzie ich cenzurował czy prześladował. Polskie wyjście z UE nie będzie tak gładkie – jedynie pycha i arogancja pozwalają twierdzić, że w tak niestabilnych czasach, jakie nadchodzą, sami będziemy w stanie zapewnić sobie bezpieczeństwo i stabilizację.

 

 

Ewelina Wolna-Olczak

 

 

 

Gazetka 204 – wrzesień 2021