Kiedy mój nowy samochód odmówił posłuszeństwa, przeklinałam chwilę, w której zdecydowałam się na lepszy model. Z żalem patrzyłam na lawetę odholowującą moje cacko ze sfuszerowanym silnikiem. Jakież było moje zdziwienie, kiedy pan Wojtek, mechanik w warsztacie, z zawadiackim uśmiechem rzucił, że za usterkę odpowiadają… kuny.

SEZON NA KUNY

Zające, jelenie, sarny, lisy, kuny, bobry czy dziki coraz częściej zaglądają na miejskie ulice i osiedla. Pół biedy, jeśli przychodzą tylko na zwiady. Gorzej, gdy zwaśnią się z tubylcami lub urządzą drakę.

Kuny to drapieżniki z rodziny łasicowatych. Są najbardziej aktywne nocą oraz wieczorem, choć czasem również w dzień. Wiosną i jesienią ich obecność daje się ludziom we znaki.

Kuny jako kryjówki wybierają najchętniej dziuple w drzewach. W razie niebezpieczeństwa często ożywają opuszczonych ptasich gniazd, norek wiewiórek oraz szczelin skalnych. Kiedy temperatura spada, wolą spać pod powierzchnią ziemi. Kuny polują głównie na małe ssaki (szczególnie na nornice i wiewiórki), ptaki, owady, żaby, węże i ślimaki. Nie gardzą też padliną ani owocami. W poszukiwaniu bezpiecznego schronienia coraz częściej zamiast leśnych nor zasiedlają budynki gospodarskie lub poddasza domów. Wspinają się po pionowych ścianach i elementach konstrukcyjnych. Wybierają małe szczeliny i otwory w murach, by dostać się do budynku, założyć gniazdo i powić młode. Co gorsza, znaczą terytorium odchodami i moczem. Często atakują hodowane kury, gołębie i inne ptactwo. W nocy urządzają prywatki – harcują z młodymi, prowadzą spory ze współlokatorami, a podczas godów wydają głośne odgłosy. Nie spodziewajmy się, że sprzątną po domówce. Bywa, że remont jest nieunikniony.

Kuna jest zwierzęciem płochliwym i ostrożnym, a przy tym prawnie chronionym w Polsce. Wszystkie sposoby jej wypłoszenia muszą być humanitarne. Aby złapać kunę, potrzeba nie lada cierpliwości. Można ją zwabić w żywołapkę z odpowiednim systemem zapadek. Do instalacji używamy rękawiczek, aby zostawić po sobie jak najmniej zapachów. W pułapce umieszczamy przysmak (kurze jajo, udko z kurczaka, chleb z miodem) i pozwalamy szkodnikowi ucztować do woli przez kilka dni. Gdy kuna przywyknie do obecności przynęty, można śmiało uruchomić pułapkę, a zamkniętego w klatce zwierzaka wypuścić na wolność w oddalonym lesie. Innym sposobem jest umieszczenie w miejscu, gdzie przebywa kuna, starych ubrań, mocno przesiąkniętych ludzkim zapachem. Bo kuna, choć człowiekowi robi na przekór, ludzi się boi. Dobre rezultaty daje odstraszacz w postaci urządzenia emitującego niesłyszalne dla ludzkiego ucha ultradźwięki o zmiennej częstotliwości.

Wyciek płynu chłodniczego (widoczna kałuża pod autem), brak rozruchu silnika lub jego nierówna praca z powodu uszkodzenia przewodu zapłonowego, trójkątne ślady zgryzu, rozdarcia poszycia wygłuszającego, odciski łap, kawałki futra na masce lub w komorze silnika, zapach kału pod maską. Jeszcze rozgrzany po trasie samochód to dla kun niezła fucha! Przegryzione gumowe węże, przewody elektryczne i wodne to często ich dzieło. Co gorsza, kuny lubią wracać do miejsc, w których już się zadomowiły. Cóż, z panem mechanikiem lepiej się zaprzyjaźnić.

Kierowcy prześcigają się w pomysłach, jak odstraszyć szkodniki. Kostki do toalety, domestos, ząbki czosnku, naftalina, terpentyna. Niektórzy rozwieszają w aucie worki z sierścią psa, kota, wilka czy niedźwiedzia (konia z rzędem temu, kto wie, jak je zdobywają!). Niestety, amatorskie pomysły zawodzą. Stosowane aromaty prędzej odstraszą współpasażerów niż zwinnego i sprytnego drapieżnika. Dobrą praktyką jest używanie środków odstraszających w formie sprayu, zawierających mikrokapsułki olejków eterycznych. Można je nabyć na stacjach benzynowych lub w sklepach ogrodniczych. Co ważne, mają dłuższą skuteczność działania od środków naturalnych. Nanoszenie preparatu należy jednak powtarzać. Jak każdy zapach, z czasem wietrzeją. I jeszcze jedna wskazówka – lepiej zostawiać samochód pod latarnią. Kuny wyrządzają szkody pod osłoną nocy i światło im nie w smak.

DZIKI DZIK

W warsztacie samochodowym spotykam kolegę z podstawówki. Niegdyś erudyta, dziś mruk. Dopiero gdy palcem wskazuje na wgniecenie maski w horrendalnie drogim niemieckim aucie, daję mu prawo do milczenia. Pan Wojtek dopowiada, że znajomy napatoczył się na dzika.

Dzik jest przodkiem świni domowej. W Polsce występuje bardzo licznie na terenie niemal całego kraju – od wybrzeży Bałtyku na północy aż po góry, gdzie dochodzi do górnej granicy lasu. Mówi się o silnym wzroście populacji dzika na terenie Europy w ostatnich trzydziestu latach. Zmiany klimatu ze słabymi zimami wpłynęły na większą reprodukcję gatunku oraz dogodniejsze możliwości przeżycia. Ogólny trend społeczny prowadzący do zmniejszenia liczby myśliwych, zmiany w metodach polowań, zwiększenie powierzchni leśnej poprzez zalesianie gruntów porolnych, a równocześnie większy dostęp do żywności przyczyniły się również do faktu, iż liczba dzików rośnie na potęgę.

Nadmierny rozwój populacji dzika prowadzi do wielu problemów – przenoszenie chorób na inne zwierzęta i ludzi, szkody w uprawach rolnych czy wypadki na drogach. Dziki migrują w poszukiwaniu pożywienia lub nowego miejsca do życia. Największą aktywność przejawiają o zmierzchu i o świcie na drogach między terenami zalesionymi. To zmora kierowców. W miesiącach jesiennych, gdy szybko zapada zmierzch, a widoczność jest często ograniczona, zderzenie z nieoczekiwanie wbiegającym na asfalt zwierzęciem jest niewykluczone. Musimy zachować czujność już w momencie, kiedy widzimy znak ostrzegający przed dziką zwierzyną. Gdy dzik wpadnie na jezdnię, trzeba zareagować natychmiast – wyhamować i wyminąć, o ile taki manewr nie zagraża naszemu zdrowiu i życiu. Trąbienie też może go wypłoszyć. Nie poleca się natomiast włączać długich świateł, ponieważ oślepione dziki (a także sarny i jelenie) tracą orientację i stają w bezruchu. Jeśli już dojdzie do zderzenia, natychmiast wezwijmy pomoc (za nieudzielenie pomocy zwierzęciu grozi grzywna). W wyniku szoku dzik może być agresywny.

Teren żerowania dzików jest często znacznie oddalony od miejsca ich bytowania, a w wielu rejonach pojawiają się okresowo. Obecność dzików w środowisku naturalnym jest bardzo korzystna, jednak powodują one sporo zamieszania, gdy organizują wycieczki w głąb miasta. Nie da się ukryć, że populacja dzików urzędująca na terenach zamieszkałych również jest bardzo liczna. Wpływa na to duża dostępność pożywienia poza terenami leśnymi. Dziki w miastach czują się coraz swobodniej. Chadzają po placach zabaw, w pobliżu dzieci, śpią pod balkonami, a obecność człowieka mają w nosie. Aby uchronić się przed spotkaniem tête-à-tête, należy utrzymywać czystość na terenie swojej nieruchomości, zamykać kosze na śmieci w okolicy swego gospodarstwa domowego i nie zostawiać resztek żywności w miejscach do tego nieprzeznaczonych.

Gdy jednak spotkanie z dzikiem wydaje się nieuchronne, należy jak najszybciej oddalić się od osobnika, nie wykonując przy tym gwałtownych ruchów. Ucieczka może sprowokować zwierzę do ataku. I nawet jeśli dzik tak dziko z bliska nie wygląda, za żadne skarby nie wolno go głaskać i karmić.

W okresie lata i jesieni rośnie liczba wypadków drogowych z udziałem dzikich zwierząt. Według raportu WWF zwierzęta z rodziny jeleniowatych (daniele, sarny, jelenie) w 98 proc. ponoszą śmierć na drodze lub w wyniku obrażeń. W kolizjach biorą udział także lisy, zające, kuny, wiewiórki, jeże, inne gryzonie, koty oraz psy. Według oficjalnych raportów policja odnotowuje średnio 20 do 25, a nawet 30 tys. takich wypadków rocznie. Jednak rzeczywista liczba jest większa – kierowcy często nie zgłaszają służbom kolizji. Pamiętajmy też, że po drugiej stronie są ludzie. Śmiertelne ofiary pieszych wycieczek dzikich zwierząt.

JEŻ MILE WIDZIANY

U pana Wojtka roboty jak w ulu. W warsztacie roi się od klientów. Większość z nich to stali bywalcy. Remontują podwozie, cerują pęknięcia. Chuchają na wżery i pęcherze. Polerują otarcia. Byle tylko nie oddać zgredka na złom. W jednym takim zapaleńcu odnalazłam bratnią duszę. Wicia, zapalony ogrodnik, nie wrzuca wszystkich dzikich zwierząt do jednego worka. Muszę przyznać, że coś jest na rzeczy.

O ile kuny czy dziki nie wzbudzają naszych zachwytów, to na widok jeży wstępuje w nas dobry samarytanin. W Polsce można spotkać dwa bardzo podobne do siebie gatunki. Jeż wschodni występuje na terenie całego kraju. Jeż zachodni spotykany jest w zachodniej części Polski. Oba są pod ścisłą ochroną. Nie wolno ich chwytać, przetrzymywać ani niszczyć lub uszkadzać ich schroniska.

W kulturze od czasów starożytności rozpowszechnił się obraz jeża niosącego jabłko nabite na kolce. Nie ma on nic wspólnego z rzeczywistością. Jeże są zwierzętami owadożernymi. Na ich pokarm składają się ślimaki, jaszczurki, węże, chrząszcze, żaby, jaja i pisklęta ptaków, a czasami padlina i owoce opadłe z drzew. Jednak głównym składnikiem pokarmu – z uwagi na masowe występowanie i łatwość zdobycia – są dżdżownice. Wiosną i latem jeże trzymają formę, jednak późną jesienią bardzo intensywnie żerują. Mają doskonale rozwinięty zmysł widzenia nocą i słuch pozwalający zidentyfikować nawet drobne stworzenia. Ogromna ilość pobieranego pokarmu ma na celu nie tylko pokrycie bieżących potrzeb energetycznych, ale przede wszystkim zgromadzenie podskórnych zapasów tłuszczu. Podobno potrafią w ciągu nocy zjeść aż 200 gramów różnych owadów. To tyle, ile waży duża paczka chipsów! Pod koniec września lub w październiku dobrze odżywiony jeż szuka już zimowej kryjówki.

Jeże tracą swoje bezpieczne naturalne środowisko bytowania i trafiają w pobliże siedzib ludzkich, w tym do miast. Te prowadzące nocny tryb życia ssaki możemy spotkać w parkach, zieleńcach czy w ogrodach. Ważne, by jeża nie płoszyć. Jeśli chcemy mu pomóc, zanieśmy go do spokojnego miejsca na terenie zielonym. Charakterystyczne igły jeży to przekształcone włosy. Zwijanie się w kulkę z nastroszonymi kolcami umożliwia im obronę przed drapieżnikami. Jednak największym przeciwnikiem jeża jest… człowiek. Kluczowym elementem ochrony jeży jest zachowanie oraz odtwarzanie ich naturalnych siedlisk. Jeże nie odnajdą się w parkach czy ogrodach z krótko przystrzyżoną trawą i wygrabionymi liśćmi. Koszenie i wypalanie traw oraz gałęzi naraża je na niebezpieczeństwo. Śmiertelną pułapką są dla nich otwarte studzienki ściekowe i niezabezpieczone oczka wodne. Jeże szukają miejsc zacienionych, z zaułkami. Lubią tereny trawiaste, gęste zarośla, zakrzaczenia i łąki kwietnie. Idealną kryjówkę stanowi kompostownik. Dobrą praktyką jest samodzielne sklecenie domku dla jeża, na przykład z postawionej do góry nogami skrzynki po owocach wyłożonej sianem. Warto usypywać kopce z liści i gałęzi w mało uczęszczanych miejscach. Co ważne, jeż musi szybko znaleźć lub zbudować gniazdo, gdyż w czasie mrozu natychmiast ginie. Ekolodzy doradzają, by w przypadku ochrony jeży mieć na uwadze zasadę trzech C – ciepło, cicho, ciemno.

Obecność jeża w ogrodzie może znacznie pomóc w zmniejszeniu populacji wielu szkodliwych roślin, choćby turkucia podjadka. Bo taki turkuć, drążąc korytarze tuż pod powierzchnią, unosi młode rośliny, wskutek czego więdną i zasychają. Ponadto owad ten zjada napotkane korzenie (rośliny wciąga do korytarzy) oraz wygryza dziury w bulwach korzeniowych i kłączach roślin. Jeże nie gardzą także larwami i osobnikami dorosłymi wielu szkodników. Niestety są jednymi z najczęstszych ofiar kolizji z samochodami. Miejmy to na uwadze, jadąc wzdłuż parków. 10 listopada obchodzimy Dzień Jeża. Może warto mieć oczy i uszy (bo jeże wpadają w większy rejwach niż kuny) szeroko otwarte.

Nie jestem fanką motoryzacji, ale z warsztatu pana Wojtka wychodzę bogatsza o refleksje nad ekosferą. Koszt naprawy mojego auta ma zamknąć się w kwocie kilkuset złotych. Czy jestem osamotniona? Skądże. W Polsce nie prowadzi się statystyk (choć pan Wojtek mógłby robić za świadka), ale z danych Niemieckiego Stowarzyszenia Ubezpieczycieli (GDV) wynika, że w 2016 r. kuny były odpowiedzialne za 205 tys. szkód zgłoszonych w ramach polisy auto casco. Koszty napraw wyniosły w sumie kilkadziesiąt milionów euro! Mój kolega nie miał tyle szczęścia co ja. Za wymianę przedniej maski plus wyciąganie wgnieceń z lakierowaniem drzwi po kolizji z dzikiem musi wysupłać kilka tysięcy złotych. Oboje stwierdzamy, że z dzikich na mieście najbardziej lubimy jeże.

 

Sylwia Znyk

 

 

Gazetka 206 – listopad 2021