Z Basią widywałam się zawsze w grudniu, kiedy wydawnictwo, w którym pracowałam, organizowało firmową wigilię. Przez kilka lat obserwowałam, jak koledzy, dzieląc się opłatkiem, życzą Baśce „dzieciątka Jezus”. A ona zawsze kwitowała krótkim „oby”. Dopiero po latach dowiedziałam się, że za szklistym spojrzeniem nie kryła się wdzięczność za dobre słowa i pokora, ale irytacja i gniew.

POD PIERZYNĄ TROSKI

Rok temu psycholożka Weronika Czyrny serią internetowych grafik „Czego nie wiedzą, czyli usłyszane przy rodzinnym stole” zainicjowała akcję uświadamiania społeczeństwu, jak z pozoru błahe pytania mogą dotknąć naszych rozmówców. W poście opublikowanym na instagramowym koncie umieściła dziesięć grafik. Kończą się one stwierdzeniem: „Zanim się odezwiesz, pomyśl, ile nie wiesz” i odnoszą do sytuacji, które mogą nas czekać w okresie świątecznych spotkań z rodzinami. I tak poznajemy bohaterów, którzy muszą słuchać tyrad bliskich – Czesława, Kalinę, Marię, Bogusia, Sabinę, Igę, Eryka i Blankę. Czesław, który tylko pracuje, a mógłby znaleźć sobie wreszcie dziewczynę. Maria, starsza kobieta, której zdanie przy stole już się nie liczy. Kalina, która wyrzuciła męża z domu, a przecież porządna żona tak się nie zachowuje. Blanka, która przytyła i powinna zrobić coś z nadwagą. Co ich łączy? Krzywdzące zdania, jakie usłyszeli od bliskich. Słowa wypowiadane przez osoby, które nie mają pełnego obrazu rzeczywistej sytuacji. Tymczasem za życiowymi postawami bohaterów stoją często porażki. Weronika Czyrny w swoim wpisie nawiązała do obecnych problemów społecznych – samotności, depresji, przemocy domowej czy utraty ciąży.

Ważne, aby nie przykładać swojej miary do tego, jak powinno wyglądać czyjeś życie. Nie przypisywać nikomu roli, przykładając swoją linijkę i informując go, ile mu brakuje, żeby był taki, jak trzeba. Nasza miara nie jest jedyna. Nie wiemy też, czy jest właściwa. Bywa, że ogranicza nas wyobraźnia (a może jej brak), ale korzystając z życiowego doświadczenia, wypadałoby mieć choćby cień podejrzenia, że istnieje świat (pogląd) inny niż nasz własny.

Zdaniem psycholożki przy świątecznym stole lepiej unikać tematów związanych z bardzo osobistymi kwestiami, takimi jak planowanie rodziny, dziecko, związki, małżeństwa. Bo pytanie, choćby podszyte troską, może być krzywdzące. Ogromna popularność internetowego wpisu świadczy o liczbie osób zmagających się podczas świąt i rodzinnych spotkań ze stresem. Psycholożka przekonuje, że chociaż jako ludzie jesteśmy nieprawdopodobnie wręcz silni, to każdy ma w sobie taką kruchość, którą łatwo jest zniszczyć.

BYĆ SUMĄ PUNKTÓW

Nie bójmy się nazwać rzeczy po imieniu: ocenianie jest zachowaniem powszechnym. Już zarodek w łonie matki podlega analizie. W badaniu ultrasonograficznym możliwe jest uwidocznienie aktywności skurczowej serca. Lekarz ocenia, czy ciąża przebiega prawidłowo. Kolejne noty dziecko dostaje w pierwszej minucie swojego życia. Ocena według skali Apgar opiera się na sprawdzeniu pięciu głównych parametrów świadczących o kondycji noworodka – oddychania, czynności serca, zabarwienia skóry, napięcia mięśni i odruchów fizjologicznych. W kolejnych latach ocenia się rozwój dziecka na podstawie analizy wpisów w siatki centylowe, będące graficznym odwzorowaniem rozkładu danej cechy (np. wzrostu, masy ciała, ciśnienia tętniczego krwi, obwodu głowy) w populacji, najczęściej w zależności od płci i wieku. Rodzic dowiaduje się, pomiędzy jakimi centylami oscyluje jego potomek. Na tej podstawie ocenia się, czy malec jest ponad normą, w normie czy poniżej normy w porównaniu ze swoimi rówieśnikami. Gdy maluch przekracza próg szkoły, też ma pod górkę. W ramach ustalonej skali nauczyciel przyznaje uczniowi odpowiednią liczbę punktów.

Na podstawie oceny dokonujemy wyboru, typujemy zwycięzcę, stawiamy stopień na egzaminie i formułujemy opinię. Nawet zwykłe opisywanie ma w sobie element wartościowania. Mówimy o kimś, że jest np. ciepły, inteligentny, towarzyski, bystry, ale też zimny, małomówny, niekumaty. Im dalej w las, tym więcej ocen. Wiadomo, system wartościowania wyssaliśmy z mlekiem matki.

PUŁAPKI OCENIANIA

Zachowanie ludzi, w tym ocenianie, jest na ogół mniej racjonalne, niż wynikałoby to ze sztywnych modeli myślenia czy społecznych potrzeb i oczekiwań. Na subiektywizm w ocenianiu wpływają wcześniejsze doświadczenia ludzi, a także aktualna sytuacja, czyli tzw. kontekst oceniania. Oceny nie są stabilne. Zmieniają się pod wpływem nastroju, emocji, stresu, a także pod wpływem grupy, do której należy oceniający. Przyznajmy, że nawet opinie i ekspertyzy rzeczoznawców bywają rozbieżne, choć bazują na tych samych dowodach i w teorii opierają się na ujednoliconym kryterium oceniania. Mało tego, badania psychologiczne dowiodły, że diagnozy lekarzy i werdykty sędziów w tej samej sprawie bywają zróżnicowane i zmienne, a szkolne wypracowania są inaczej oceniane przez tych samych nauczycieli po upływie pewnego czasu. Powód? Przyczyną subiektywizmu oraz zniekształceń w ocenianiu jest nasz sposób gromadzenia i interpretowania informacji o świecie społecznym. Społeczne doświadczenia człowieka dotyczące osób, ich zachowań i właściwości są utrwalone w umyśle jako tzw. schematy poznawcze, w tym stereotypy.

Bogdan Wojciszke, psycholog badający postrzeganie społeczne, definiuje stereotypy jako nadmiernie uogólniony i uproszczony obraz określonej grupy społecznej wyodrębnionej na podstawie łatwo dostrzeganej cechy (płeć, rasa, narodowość, klasa społeczna, zawód), zwykle podzielany przez większą zbiorowość ludzi. Według stereotypów wszystkie blondynki są głupie, a osoby starsze – powolne. Mówi się, że stereotypy pomagają nam funkcjonować, ale bardzo upraszczają spojrzenie na świat. Co gorsza, nasz umysł ma tendencję, aby stosować je jako wygodne i szybkie narzędzie oceniania innych. Im bardziej jesteśmy świadomi tego, jakimi stereotypami się kierujemy i jakie przekonania kierują naszym zachowaniem, tym bardziej rozszerza się nasza perspektywa i możemy przeciwdziałać krzywdzącemu działaniu stereotypów.

RADA-NIERADA

Udzielanie rad jest na porządku dziennym. To stały element życia społecznego i rodzinnego. Często bywa przydatny. Kiedy mam w kuchni mole spożywcze albo nieznane szkodniki zaatakowały mojego fikusa, to chętnie posłucham rad bliższych i dalszych znajomych, którzy ten problem pokonali. Ba, nawet dopraszam się o rady! Jednak rady, o które nie proszę, złoszczą mnie, irytują i budzą sprzeciw. Od udzielania rad wstrzymują się nawet terapeuci. Bycie pouczanym osłabia naszą kreatywność i wiarę we własne siły. Udzielanie rad kojarzy się z wyższością i protekcjonalnym traktowaniem (dzieci), a nie z szacunkiem. Rady budzą bunt. Kiedy ktoś narzuca nam swój pomysł, zazwyczaj kompletnie się z nim nie utożsamiamy. Z dużo większym zaangażowaniem wcielamy w życie własny plan. Powód? Dawanie rady zakłada ukrytą diagnozę i ocenę. Każdy jest ekspertem, ale od swojego życia. Nikt nie zna siebie lepiej niż sam zainteresowany. Mówienie komuś, jak ma żyć, jest wysoko nieetyczne. Szanujmy autonomię drugiego człowieka.

Bardzo lubimy postrzegać siebie jako osoby zaangażowane, konsekwentne i niezmieniające zdania. Dlatego dokonujemy kategoryzacji na zasadzie my – oni. Warto jednak spojrzeć na świat z punktu widzenia drugiej osoby. Pośpiech, pobieżne zainteresowanie i czarno-białe widzenie świata mogą sprawić, że osoby oceniające pominą w swoich sądach zróżnicowanie i bogactwo cech drugiej osoby i nie uwzględnią złożonych motywów jej zachowania.

WIEM, ŻE NIC NIE WIEM

Basia była bezpłodna. Bezpłodność, według definicji WHO, jest trwałą niezdolnością do zajścia w ciążę. Trwałą, tzn. niedającą się wyleczyć żadnymi dostępnymi metodami. Dla pary, w której jeden z partnerów jest bezpłodny, jedyną szansą na posiadanie potomstwa jest zapłodnienie pozaustrojowe, czyli in vitro (ale z komórkami dawcy), albo adopcja. Niby nikt z firmy nie zaglądał do sypialni Basi, ale wszyscy mieli czelność wchodzić z butami do jej salonu i kibicować staraniom, podglądając współżycie małżeńskie.

Baśka odeszła z firmy. Pakując do pudeł osobiste drobiazgi, wyznała, że to, jakimi ludźmi się otaczamy, bez wątpienia ma wpływ na to, kim jesteśmy. Jasne, człowiek do prawidłowego funkcjonowania potrzebuje drugiego człowieka. I trzeciego, czwartego, piątego też. Wszyscy jesteśmy istotami społecznymi. Jednak zdrowa relacja to taka, z której każda ze stron czerpie korzyść. Każdy z nas powinien mieć wokół siebie ludzi, którzy czynią nas lepszymi, a puścić tych, którzy tego nie robią. Na pożegnanie rzuciła, że chce wydostać się z klatki, w której jest nieustannie trzymana na smyczy i kontrolowana. Nie może zajść w ciążę i żadne pobożne życzenia kolegów z biura nie wprawią ją w stan błogosławiony. Co najwyżej wpędzą w depresję.

Z Basią straciłam kontakt. Ktoś słyszał, że przeprowadziła się do Niemiec. Po latach odszukałam jej profil w mediach społecznościowych. Na jednym ze zdjęć pozuje na plaży z kilkuletnim chłopcem. Czyżby doczekała się „dzieciątka Jezus”? Wstrzymuję się od komentarza. Wiem, że nic nie wiem.

Rady, oceny i sądy, o które nikt nie prosił. W tym jesteśmy przodownikami. Święta Bożego Narodzenia to wyjątkowy czas, pełen rodzinnego ciepła oraz ludzkiej życzliwości. Tymczasem spotkania i rozmowy mogą stać się przekleństwem. Zamiast cieszyć się bliskością, odczuwamy kołatanie serca i drżenie rąk. Zastanów się, zanim coś powiesz przy świątecznym stole. A grafiki Weroniki Czyrny profilaktycznie udostępnij rodzinie. Zrobisz sobie najlepszy prezent.

 

Sylwia Znyk

 

Gazetka 207 – grudzień 2021